22 lipca 2010 roku razem z moimi przyjaciółmi obchodziliśmy srebrny jubileusz Wojtkówki. Budowę Wojtkówki według własnego projektu rozpocząłem wprawdzie 28 lat temu, ale trwała ona przez trzy kolejne lata. Oficjalne otwarcie domku nastąpiło w 1985 roku. Od 25 lat spędzam tam zawsze polskie lato ciesząc się kolorami kwiatów, świergotem ptaków i smakiem świeżych warzyw oraz własnych owoców. Ludzie nie wierzą, że notoryczny podróżnik może mieć także taką pasję. Może!  W dodatku mogę się wam zwierzyć, że to właśnie w ciszy Wojtkówki narodziły się w mojej głowie pomysły wielu szalonych wypraw na krańce świata.

Nie wszyscy zaproszeni goście mogli przybyć na jubileuszowe przyjęcie ze względu na sezon urlopowy, sprawy osobiste i ważne zajęcia. Tym bardziej doceniam obecność tych, którzy przyjechali. Oto moi goście: 

 

Ograniczona pojemność i raczej kameralne wnętrze Wojtkówki sprawiło niestety, że listę gości musiałem ograniczyć...

Od lewej: Jacek, Ela, Krystyna, Włodek, Michał, Ania, Ewa (z tortem palce lizać) i Kazimierz.

 

 

 

 

 

 

Goście pojawili się z prezentami. Niektóre już w chwilę potem wspólnie degustowaliśmy, inne były praktyczne i przeznaczone nie tyle dla mnie, co dla Jubilatki. Wojtkówka dostała na przykład nową, piękną deskę - na wymianę takiej, która po 25-latach pracy w trudnych warunkach w końcu zbutwiała. Prezent odebrał właściciel...

 

 

 

 

Potem gospodarz serwował szampana i wznosiliśmy toast za kolejnych 25 lat rozwoju Wojtkówki...

Moi mili goście zadbali nawet o to, abym miał komplet 25 świeczek do dmuchania - udało się za pierwszym razem!

 

 

 

 

Potem Ewa, która potrafi robić świetne pierogi uraczyła nas tym typowo polskim daniem, które ja tak dobrze pamiętam z mojego rodzinnego domu - były dwa rodzaje: z jagodami i z twarogiem. I do tego jak podane - zwróćcie uwagę na dekorację! 

Była oczywiście wizytacja na grządkach i degustacja plonów - zielony groszek akurat dojrzał do jedzenia...  

  Polecałem gościom moją kalarepkę - wyrosła wyjątkowo duża.

Malin w tym roku było niewiele, ale były wyjątkowo dorodne. A kto zjadł tą czwartą?   Za to czerwonych i czarnych porzeczek oraz agrestu starczyło dla wszystkich - i jeszcze dużo zostało...   :))

 

 

Róże obok domku w upalne dni rozwijały się i przekwitały bardzo szybko. Znacznie dłużej można było cieszyć oczy czerwonymi petuniami. które jak co roku ozdabiały taras Wojtkówki.

W otoczeniu kwiatów trwały pogaduchy, oglądanie starych, archiwalnych zdjęć, wizyty ogrodowych sąsiadów... Czas mijał nam szybko...

 

 

Towarzyszyła nam sympatyczna, odpowiednia do sytuacji muzyka. Degustowaliśmy kalarepkę, która wyrosła w Wojtkówce, a potem Ela poczęstowała nas upieczonym przez siebie smakowitym plackiem z rabarbarem, który też rośnie w rogu Wojtkówki...

Pogoda nam bardzo dopisała. Po upalnym dniu mieliśmy wyjątkowo ciepły wieczór. Świecił pełny księżyc. Dla moich gości przygotowałem letnie kino, zaimprowizowane na świeżym powietrzu przed Wojtkówką. Długo w noc oglądaliśmy na dużym ekranie filmy z początków Wojtkówki, a potem - zgodnie z wyborem gości - z podróży po Południowej Ameryce. Na tańce na parkiecie wewnątrz Wojtkówki pozostało już niewiele czasu...

 

 

Na zakończenie była niespodzianka: obdarowałem moich gości pamiątkowymi kubeczkami z wizerunkiem Wojtkówki, przygotowanymi w limitowanej ilości specjalnie na tą okazję: 

 

     
 

Mam nadzieję, że podobnie ja na długo zapamiętają nasze jubileuszowe spotkanie i będą często wracać do Wojtkówki...

 

     
     

Powrót do głównego katalogu                                      Back to the main directory