tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos
Część VI A - WALLIS ISLAND - part six "A"
Z australijskiego miasta Brisbane bez kłopotów doleciałem na Fidżi. Stamtąd zamierzałem dostać się do jednego z najrzadziej odwiedzanych terytoriów Pacyfiku. Wiedziałem, że w bezkresie Oceanu Spokojnego można wciąż znaleźć także zapomniane archipelagi, na których białego turystę widzi się rzadko, a tubylcy w codziennym życiu pielęgnują swoją starą kulturę. Żyjące na nich śniade dziewczęta nie tańczą jeszcze wieczorami przed publicznością w czterogwiazdkowych hotelach. Właśnie takiego miejsca szukałem. Samolot kompanii Aircalin z Nadi na wyspę Wallis latał tylko raz w tygodniu...
Trzy niewielkie wyspy francuskiego terytorium Wallis i Futuna leżą na Południowym Pacyfiku, nieco na północ od linii łączącej Fidżi i Samoa. Miejscowa ludność (około 15 tysięcy Polinezyjczyków i kilkuset francuskich urzędników z rodzinami) żyje z rolnictwa, rybołówstwa i pomocy płynącej z odległej o 22 tysiące kilometrów Francji. Był rok 1767 kiedy gdy angielski odkrywca Samuel Wallis odkrył dla Europy piękną, tropikalna wyspę, którą nazwano później jego imieniem. Ja zobaczyłem ją po raz pierwszy z okna samolotu. Bajeczny błękit wody, pierścień rafy koralowej otaczający atol, żywa zieleń palm na brzegach - wszystko to sprawiło, że już od pierwszego spojrzenia widok Wallisa pokrywał się z moimi snami o południowych morzach... |
|
Dziś na obszarze terytorium (ostatnio Francuzi nazwali je "zbiorowością" - nie wiem dlaczego) rządzi francuski prefekt Philippe Paolantoni wspomagany przez radę, w skład której wchodzą między innymi trzej królowie. Bo terytorium jak przed setkami lat dzieli się na trzy królestwa: Uvea, Alo i Sigave. Obowiązującą walutą jest tu frank Pacyfiku (CFP) związany stałym kursem z euro. 1 euro = 120 CFP. 1 USD = około 95 CFP. Dolary w praktyce wymienia się po mniej korzystnym kursie. Właściciele hoteli i instytucji obsługujących turystów chętnie przyjmują zapłatę w euro. |
|
Walisowi, mimo że to wyspa wulkaniczna brak malowniczych gór, jakie ma na przykład słynna i tłumnie odwiedzana Bora Bora. Otoczony jest on za to szmaragdowego koloru laguną obramowaną białym pierścieniem wody pieniącej się na rafie. W tej białej obrączce w kilku miejscach osadzone są maleńkie, bezludne wysepki, tzw. motus. Nie przypominam sobie, abym widział gdzieś podobnie piękny morski krajobraz. |
|
Wylądowaliśmy na lotnisku Hihifo. Od samolotu do przewiewnej wiaty terminalu szedłem pieszo. Tam, w cieniu pod dachem czekali na swoje rodziny miejscowi: kobiety w luźnych kwiecistych sukienkach obowiązkowo zakrywających kolana i mężczyźni w spódniczkach pareo. Zazdrościłem im komfortu, bo przy temperaturze powyżej 30 stopni i wysokiej wilgotności moje dżinsy kleiły mi się do nóg.
|
|
Francuski żandarm w krótkich szortach i
czapce - degolówce bez słowa przystawił mi stempelek w paszporcie.
Przyjechał bagaż. Wyszedłem przed krytą strzechą wiatę terminalu i
skonstatowałem, że oto raz jeszcze udało mi się dotrzeć do jakiejś
zapomnianej przez świat "dziury".
Ktoś życzliwy podwiózł mnie furgonetką do Mata-Utu – osady będącej stolicą wyspy i jednocześnie całego terytorium. Podobają mi się te Polinezyjskie nazwy... Wam pewnie także... |
|
Przystań w Mata Utu. Do tego niewielkiego kamiennego molo dobijają od czasu do czasu statki z Nowej Kaledonii zaopatrujące terytorium w artykuły niezbędne do codziennego życia, paliwo i materiały budowlane. |
|
Na Wallis Island nie znajdziecie niestety schroniska młodzieżowego ani innej "backpackers accommodation". Kilka tutejszych hoteli ma ceny odpowiednie raczej dla francuskich urzędników przybywających z metropolii na delegacje: Hotel Lomipeau w centrum Mata Utu ma pokoje z klimatyzacją od 11500 CFP. W hoteliku Moana Hoou na wybrzeżu (na zdjęciu obok) pokój jednoosobowy z klimatyzacją kosztuje 8500, dwuosobowy – 9500 CFP. Jest jeszcze Hotel Albatros koło lotniska – od 13000 CFP za bungalow.. |
|
Nie tracąc czasu wyruszyłem na zwiedzanie. Było późne popołudnie gdy dotarłem na najwyższe wzniesienie wyspy - Mt Lulu Fakahega mający 145 metrów. To niezbyt wysoko, ale i tak piękny stąd widok na turkusowo-błękitną lagunę zamkniętą białą grzywą rafy. I na całe królestwo Uvea obejmujące Wallis i widoczne na zdjęciu małe wysepki laguny. |
|
Pod szczytem zbudowano tu niewielką kaplicę, ale raczej trudno uznać ją za obiekt zabytkowy. |
|
Poza stolicą wyspy można tu jeszcze spotkać kobiety z kwiatami we włosach, ale takich tradycyjnych "fale" (polinezyjskich domów- jak na zdjęciu obok) na Wallisie znajdziecie już niewiele. Dlaczego? Po pierwsze jest tu główny ośrodek administracyjny terytorium, do którego w pierwszej kolejności dociera wszelka "cywilizacja". Po drugie na Wallisie podczas drugiej wojny światowej stacjonował duży garnizon amerykański. W latach 1942-1944 na wyspie przebywało 6000 Amerykanów. Nie mogło to nie wywrzeć piętna na miejscowym stylu życia i obyczajowości. Amerykanie wprawdzie po wojnie odpłynęli, ale życie na wyspie nigdy już nie wyglądało tak jak dawniej. |
|
Ale struktury społeczne na Wallisie w dalszym ciągu wyglądają po dawnemu. Król i jego rodzina mają silną pozycję, demokratyzacja postępuje powoli i opornie. Ta sympatyczna pani na zdjęciu wydawała jedyną miejscową gazetę. Gazetę zamknięto, gdy zamieściła przedruk artykułu pokazującego korupcję w rodzinie królewskiej. Teraz Toni - dawna pani redaktor prowadzi jedyny w Mata-Utu sklep ze sprzętem informatycznym i jedyne na wyspie internet cafe zlokalizowane w rogu sklepowej sali. Za pół godziny korzystania z wolnego połączenia ze światem trzeba zapłacić 700 CFP. Tłoku nie ma - Francuzi maja dostęp do sieci w swoich biurach, a miejscowi widać nie docenili jeszcze możliwości, jakie daje internet. |
|
Królewski pałac w kolonialnym raczej niż tradycyjnym stylu stoi przy centralnym placu (czytaj: wielkim trawniku) Mata Utu. W królestwie Uvea czyli na Wyspie Wallis od 2008 roku miłościwie panuje król Kapiliele Faupala... |
|
Czerwona flaga terytorium ozdobiona jest białym krzyżem, a w rogu ma dodatkowo miniaturę flagi francuskiej. Zastanawiałem się ilu moich rodaków potrafi rozpoznać ta flagę i zlokalizować Wallis na mapie... Teraz już pewnie będzie lepiej! :)) |
|
Na brzegu oceanu nieopodal stoi w pobliżu fale (dom), w którym obraduje Zgromadzenie Terytorium - 20-osobowy organ doradczy wybierany co 5 lat w wyborach powszechnych.. Troszkę ten widoczek nieciekawie wygląda w porze odpływu, gdy odsłonięte są koralowe skały, więc ze swoim zdjęciem lepiej poczekajcie, aż pokryje je błękit wody podczas przypływu. |
|
Naprzeciwko tego Fale zbudowano najbardziej okazały kościół terytorium - katedra pod wezwaniem Matki Bożej Dobrej Nadziei. Stylem ta budowla przypomina katedry oglądane we Francji. Obok rezyduje biskup. Podobno aż 99 procent mieszkańców terytorium "Wallis i Futuna" to katolicy. Przekonałem się potem, że tłumnie uczestniczą w nabożeństwach. |
|
A katedra w Mata Utu stoi zwrócona fasada ku otwartemu oceanowi - jest zapewne doskonale widoczna ze wszystkich statków zbliżających się do Wallisa i jest najbardziej rozpoznawalna budowlą całego terytorium . |
|
Wnętrze świątyni było niemal puste, gdy robiłem to zdjęcie. Podczas nabożeństw jest tu jednak tłoczno i niestety (przy tutejszym gorącym i wilgotnym klimacie) bardzo duszno. Wielu wiernych przychodzi na nabożeństwa z wachlarzami. |
|
Polinezyjczycy, którzy tu mieszkają, to bardzo gorliwi katolicy. Co rano budziło mnie walenie w drewniany, polinezyjski bęben zwołujące ludzi na mszę do katedry. Dodam, że msze rozpoczynają się tu bardzo wcześnie - zanim jeszcze upał nie stanie się zbyt dokuczliwy. |
|
Historycznie najstarsze budowle na Wallis pochodzą z okresu inwazji Tongańczyków (mieszkańców wysp Tonga) |
Co warto zobaczyć przybywając na Wallis? Na pewno liczne kościoły katolickie rozsiane po wyspie - ale o nich napiszę osobno...
|
Turystyka tu praktycznie nie istnieje i pewnie dlatego tak tu drogo. Brak konkurencji, a ceny dostosowane są do grubych portfeli francuskich urzędników przyjeżdżających z metropolii na delegacje. Nie bez trudu znalazłem furgonetkę z kierowcą, która wyboistymi drogami zabrała mnie do najciekawszych miejsc turystycznych na wyspie: do ruin budowli wzniesionych przez żeglarzy z Wysp Tonga w XV wieku, gdy podbili oni Wallis. Pierwsze takie miejsce nazywa się Talietumu lub Taliebinu. To cały kompleks murów i podestów ułożonych z wulkanicznego kamienia. Przy wejściu w dwóch okrągłych "zagrodach" podobno nocami płonęły ogniska. |
|
Dalej jest wysoki podest, na którym stała chata wodza. Miejscowi opowiadają (nie wiem, czy to prawda), że co jakiś czas składano tu na ofiarę najpiękniejszą dziewczynę z wioski, a następnie ją zjadano, bo wtedy najeźdźcy z Tonga byli jeszcze kanibalami. Brrr... Ohyda!...
|
|
Do niedawna ruiny pokryte były gęsta dżunglą. Roślinność wokół jest bardzo bujna. Wyspy położone są w strefie tropikalnej. Pora deszczowa, gdy jest tu najgoręcej gorąca trwa od listopada do kwietnia (w tym okresie właśnie ja tam byłem i na Wallisie wcale nie padało). A tzw. pora sucha - chłodniejsza trwa od maja do października. Roczna suma opadów wynosi od 2500 do 3000 mm, zależnie od roku, a średnia roczna temperatura to 27°C - to dobre miejsce dla naszych europejskich zmarzlaków. |
|
Do atrakcji krajobrazowych wyspy należą niewątpliwie malownicze jeziorka, które powstały w głębokich kraterach dawnych wulkanów. To na zdjęciu obok ma bardzo zarośnięte brzegi - nazywa się Lac Lanutavake. |
|
W tej samej części w pobliżu jeziorka wyspy zbudowano kaplicę ku czci Św. Piotra Chanel - patrona całej Oceanii. |
|
Najbardziej spektakularne z wulkanicznych jeziorek Wallisa nazywa się Lac Lalolalo. Jego brzegi to pionowe, 30-metrowe klify. Samo jeziorko ma podobno 80 metrów głębokości. Gdy Amerykanie sprzątali na wyspie przed jej opuszczeniem podobno utopili w jego głębiach masę niepotrzebnego im żelastwa. |
|
Tylko pojazdem z napędem na 4 koła da się dojechać do położonych na wybrzeżu ruin fortu Tooga Toto. (na zdjęciu obok) Dojechaliśmy tam trudna do odnalezienia, zarośniętą drogą, po długim taplaniu się w błotnistych koleinach - teraz wiem, że miejsce nie było warte tej mordęgi. Z Wallisa chciałem polecieć na drugą wyspę terytorium -Futunę, oddaloną od Wallisa aż o 240 kilometrów. – Tam ludzie mieszkają w jeszcze większej izolacji od świata, a góry sięgają chmur! - zapewniał kierowca furgonetki. |
|
Przekonałem się, że nie jest łatwo dotrzeć na Futunę. Nie kursuje tam żaden prom. Raz na miesiąc do brzegów Futuny płynie zaopatrzeniowy stateczek. Pojawia się na redzie osady Leava. I jeśli ocean jest spokojny dobija na kilka godzin do niewielkiego molo. Jeśli morze nie jest spokojne – zawraca na Wallis. Statku nie było. Co w takim razie robić? Ustaliłem, że na małe lądowisko na Futunie lata tylko jeden śmigłowy samolot zabierający kilkanaście osób i ograniczoną ilość bagażu. Przed wejściem do tego samolotu zważono skrupulatnie nie tylko mój plecak, ale także i mnie. Lot miał trwać pół godziny... |
|
Przejście do kolejnej strony relacji z tej podróży - na wyspę Futuna. |
Przejście do strony "Moje podróże" Back to main travel page