Hond_tyt_en.jpg (8362 bytes)

SORRY,  SO   FAR  ONLY  POLISH  VERSION  OF  THIS  PAGE  IS   AVAILABLE     Wojciech Dabrowski - Honduras

hon20.jpg (27614 bytes)

   Na miesiąc przed moim wyjazdem do Ameryki Środkowej przez terytorium Hondurasu i ościennych krajów przeszedł potężny huragan "Mitch".  Prasowe wieści o spowodowanych zniszczeniach były zatrważające...        Mimo to zdecydowałem się jechać...                         Wylądowałem w stolicy kraju - Tegucigalpie - mieście wciśniętym w górską dolinę.  Dnem doliny płynie rzeka. Podczas ulewy, którą przyniósł huragan jej poziom podniósł się o kilka metrów niszcząc najniżej położone budynki.  Jednocześnie ulewa spowodowała osunięcie się gliniastych zboczy, na których były uliczki wypełnione parterowymi domkami biedoty, pozostało po nich rumowisko pokryte błotem...

hon21.jpg (25996 bytes)

   Miasto, szczególnie nad rzeką cuchnęło jeszcze wonią rozkładających się odpadków...  Ale wszystkie znaczące i zabytkowe budowle miasta położone są wyżej i ocalały - oto katedra, wzniesiona zgodnie z tradycją przy głównym placu stolicy. Środek placu ocieniony jest drzewami pod którymi pracują pucybuci.          Niestety przy tym samym placu funkcjonują: duży supermarket i zakład gastronomiczny oferujący pizzę. Trudno więc to nazwać zabytkowym centrum...  Tegucigalpa okazała się niewielką - z powodzeniem można ja zwiedzić na piechotę w ciągu 2-3 godzin. Po przeciwnej stronie rzeki leży dzielnica bazarów - Comayaguela, gdzie zlokalizowane są stacje autobusów - poza tym nie ma tam nic do zobaczenia...

hon23.jpg (26053 bytes)

Na placu katedralnym nazywanym przez miejscowych Parque Central rozpoczyna się zamknięty dla ruchu stołeczny deptak wypełniony szczelnie po obu stronach kramami, w których sprzedaje się tandetę...  Honduras jest tani dla podróżnika !

Tegucigalpa (miejscowi często skracają tą nazwę do "Tegus")  leży na wysokości 975 m nad poziomem morza i nawet gdy słońce silnie operuje, to upał nie jest tu taki dokuczliwy.

hon19.jpg (22246 bytes)

Nie wiem czy zawsze tak to było w tym kraju, ale na ulicach widziałem wiele patroli policyjnych.   Dla mnie raczej zabawnie niż grożnie wyglądali ci "mali chłopcy z wielkimi strzelbami" (są niskiego wzrostu), ale to właśnie dzięki nim turysta czuje się bezpiecznie...

    Najładniejszym kościołem Tegucigalpy jest kościół Los Dolores. Mieszkałem w pobliżu tego kościoła w godnym polecenia Boston Hotel.   Nie jest to najtańsze miejsce (najtańsze noclegownie są w Comayagueli) ale czyste, bezpieczne i dogodnie położone w centrum. Za nocleg w pokoju z łazienką (ciepła woda) placi się tu 80 lempira od osoby.

hon25.jpg (12556 bytes)

Przed kościołem rozłożyła się mała gastronomia w miejscowym wydaniu: stragany, gdzie na prymitywnych paleniskach przygotowuje się placuszki tortillas robione z kukurydzianej mąki.  Do tego można dostać podsmażane na tej samej płycie kawałki kurczaka, wołowiny, wątróbki no i przede wszystkim ulubiony przysmak tubylców: chicharones - chrupiące świńskie skórki. Uwaga na żołądki, smakosze znad Wisły!

hon22.jpg (21627 bytes)

A to jedna z ładniejszych budowli stolicy Hondurasu: Casa Presidencial (Dom Prezydenta - prezydenci Hondurasu mieszkali tu w latach 1920-92) - obecnie Muzeum Historyczne.            Do tych prezydentów kraj nie miał szczęścia - dzisiejsza bieda jest tego efektem. Kraj w dalszym ciągu jest typową "bananową republiką" - gospodarka opiera się na eksporcie bananów i innych owoców - głównie do USA - to właśnie dlatego zniszczenie plantacji przez huragan stało się tragedią...

hon24.jpg (20766 bytes)

Na przedmieście Suyapa dojeżdża się z centrum Tegucigalpy miejskim autobusem za 1 lempira. Budowę bazyliki w Suyapa rozpoczęto w 1954 roku aby uczcić Virgen de Suyapa - Matkę Bożą z Suyapy, która dekretem papieskim została ogłoszona patronką całej Ameryki Środkowej.   Przedmiotem kultu jest tu drewniany posążek Maryji  mający podobno zaledwie 6 cm wysokości i słynący z wielu cudów.  Wielka (i pusta) bazylika stoi na wzgórzu i otoczona jest cmentarzem zajmującym łagodne zbocza. Ciekawostką jest, że nie ma tu nagrobków, a jedynie płyty nagrobne...

hon27.jpg (17278 bytes)

Kolejną niespodzianką jest to, że świetą figurkę przechowuje się nie w wielkiej bazylice, ale w maleńkim kościółku z przełomu XVIII i XIX wieku, który stoi o 200 metrów za bazyliką.

Byłem tu, jak niemal wszędzie jedynym "gringo" w polu widzenia mimo to (a może właśnie dlatego) Honduras wspominam bardzo mile - nikt się nie narzucał ze swoimi towarami czy usługami, wszyscy z uśmiechem odpowiadali na moje "Buenas tardes!" i zgadzali się, gdy pytałem, czy mogę ich fotografować. (Tak, tak - wypada zapytać, nawet jeśli jesteście pewni twierdzącej odpowiedzi...)

hon26.jpg (25269 bytes)

Pielgrzymi też muszą coś jeść!  Przed kościolem miedzy kramami z tandetnymi dewocjonaliami zachęcająco uśmiechają się miejscowi kucharze.  Ależ  pachnie! szczególnie jeśli od rana człek żyje na chińskiej zupce i kilku bananach!   Na beczkach, w których żarzy się węgiel drzewny leży płyta, a na niej patelnie, w których czekają przysmażone na tłuszczu przysmaki: papas - całe, duże ziemniaki; platanas - banany oraz zwykłe frytki. A do popicia (jest przecież jakieś 28 stopni i dawno wypiłeś przegotowaną wodę ze swojego bidonu) można dostać pepsi (5 lempira za pół litra) lub wodę z sokiem (to już bardziej ryzykowne, bo można łatwo się "przejechać" - jesteśmy w tropiku !!!)
hon28.jpg (15837 bytes) W okolicach Tegucigalpy w czasach hiszpańskiej kolonizacji wydobywano srebro. Pozostałością po tamtych czasach są  małe miasteczka w górach - dawne osady górnicze.  Rozłożone na stokach - w krajobrazie porośnietych iglastym lasem gór przyciągają turystów krajobrazem, niskimi cenami i wyrobami rękodzieła oferowanymi w sklepach. Odwiedziłem takie dwa miasteczka: Valle de Angeles i Santa Lucia, odlegle o godzinę jazdy autobusem od stolicy...
hon29.jpg (30672 bytes) ... a potem pojechałem na wybrzeże Morza Karaibskiego - do Teli, gdzie palmy, plaże i krajobraz typowy dla Karaibów.  Turyści przestraszeni skutkami huraganu nie przyjechali, było pusto i tanio... Miasteczko ma 86 tysięcy mieszkańców, ale wcale tego nie widać - życie płynie tu powoli - według "kokosowego czasu". W rynku jest jedna agencja turystyczna oferująca wycieczki łodziami, nurkowanie, połowy ryb i inne atrakcje (dla tych co mają pieniądze...)
hon40.jpg (12066 bytes)      W okolicach Teli w wioskach na wybrzeżu zamieszkują czarnoskórzy Garifuna - potomkowie niewolników przywiezionych tu niegdyś przez Brytyjczyków. Są dosyć hermetyczną i odrębną kulturowo grupą, mają nawet w Teli swoje małe muzeum.   Odwiedziłem jedną z ich wiosek - San Juan, byłem mile zaskoczony ich gościnnością i życzliwością. Zdjęcia z San Juan - wioski Garifuna znajdziecie na osobnej stronie - GARIFUNA - zapraszam !

hon42.jpg (21406 bytes)

          Międzymiastowa komunikacja autobusowa utrudniona po przejściu huraganu funkcjonowała już normalnie. Tyle, że na trasach zdarzały się objazdy. Z Teli na wybrzeżu Morza Karaibskiego miałem jechać prosto do dużego miasta San Pedro Sula i dalej do Copan, nie mogłem jednak oprzeć się pokusie zboczenia z trasy o jakieś drobne 100 km by zobaczyć największy wodospad Ameryki Środkowej - Pulhapanzak. Schowany w tropikalnym lesie, godzinę drogi od najbliższej asfaltowej szosy okazał sie wart jazdy rozklekotanym autobusem.    Ma 43 metry wysokości.  Więcej o tym wodospadzie znajdziecie na osobnej stronie "Moje wodospady".   

hon45.jpg (26297 bytes)

San Pedro Sula - leży na północy Hondurasu i jest drugim co do wielkości miastem kraju. Tu już nie ma ani gór ani wiatru od morza i z tego względu przez okrągły rok jest tu gorąco i wilgotno. Poza stosunkowo nową katedrą i kilkoma reprezentacyjnymi wieżowcami zgrupowanymi przy Parque Central nie ma tu nic do oglądania. Tam gdzie na Parque rozpoczyna się miejski deptak urzędują jegomoście z plikami banknotów w ręku oferujący wymianę pieniędzy, ale oferowany przez nich kurs nie jest wcale wyższy od bankowego.  Przy okazji: w Ameryce Środkowej niepodzielnie króluje dolar USA, nie przywoźcie tu żadnych marek ani franków, bo tylko stracicie...
 hon46.jpg (25549 bytes)

       San Pedro jest ważnym węzłem komunikacyjnym:   jest tu nawet międzynarodowe lotnisko. Dzielnica, gdzie znajdują się stacje międzymiastowych autobusów i tańsze hoteliki to jeden wielki bazar, zatłoczony, zaśmiecony i hałaśliwy. dlatego w San Pedro Sula nie ma się właściwie po co zatrzymywać - o godzinę jazdy znajdziecie znacznie ciekawsze i spokojniejsze miejsca.    Dogodny, bezpośredni autobus do Copan odjeżdża o 15.00 !

hon47.jpg (25743 bytes)

Miasteczko nazywa się Copan Ruinas i leży bliżej granicy Gwatemali niż głównej szosy biegnącej z San Pedro do San Salwador. W La Entrada trzeba odbić w prawo i jechać około 2 godzin lokalnym busem za 15 lempira.     Takie sobie przeciętne miasteczko w niewysokich górach z ubogim kościółkiem przy głównym placu i brukiem w ulicach. Ale różnej kategorii hotelików jest tu chyba z dziesięć.  Ha, dotarł tu nawet internet - z hoteliku "Gamelos" można wysłać e-mail w świat, by uspokoić zaniepokojoną brakiem wieści rodzinę!  (przygotujcie wcześniej treść wiadomości, bo płaci się od minuty siedzenia przy komputerze - przy monitorze kładą stoper!)...
hon48.jpg (34242 bytes) Jest sporo sklepików z pamiątkami, gdzie sprzedają pocztówki po 3 lempira i T-shirty po 5 dolarów (dolary są tu powszechnie akceptowane) A wszystko to dla turystów, którzy przybywają do Copan, aby oglądać słynne ruiny miasta Majów...    Aby znaleźć się przy wejściu do ruin trzeba przejść przez uszkodzony most na rzeczce, w której miejscowe śniade dziewczyny jak przed wiekami piorą bieliznę i cofnąć sie około 1 kilometra szosą w kierunku La Entrada. Wstęp kosztuje aż 10 dolarów, ale skoro się przyjechało tu aż z dalekiej Europy...

hon49.jpg (20529 bytes)

Piękna, prawda?  I do tego żywa!  Od czubka głowy do końca ogona miała dobre pół metra.  Siedziało takich kilka na płocie przy wejściu na teren ruin w Copan.

Ale ja przyszedłem do ruin, nie do papug...   Dla turystów przyjeżdżających do Hondurasu  Copan jest gwoździem programu. Początki osadnictwa w tym miejscu datowane są na XII wiek pne. Około roku 426 Copan stał się siedzibą królewskiej rodziny - i to byli już Majowie.  Miasto rządzone przez kolejnych królów rozwijało się szybko - aż do XII wieku, kiedy zostało opuszczone z nieznanych powodów. Jedna z hipotez mówi, że doszło do przeludnienia i braku żywności...

hon50.jpg (26948 bytes)

Copan nie imponuje ilością i wielkością budowli jak Chichen Itza czy Tikal, za to podziwiać tu można bogactwo rzeźb. Jego przykładem są stelle z wyobrażeniami kolejnych królów panujących w Copan w okresie kultury Majów...

hon51.jpg (30046 bytes)

hon52.jpg (24894 bytes) Stelle stoją na dziedzińcu nazwanym Great Plaza. Można jednak je znaleźć także w okolicach Copan. Są oczywiście na terenie wykopalisk piramidy z inskrypcjami (na których zdążyły już wyrosnąć tropikalne drzewa), tarasy układane z kamiennych bloków oraz boisko do gry pelotę (na zdjęciu obok). Piramidy skupione są wokół dwóch placów: Wschodniego i Zachodniego. Część rzeźb przeniesiono do muzeów: starego w miasteczku i nowego na terenie wykopalisk (dodatkowe opłaty za wstęp!)

hon53.jpg (29367 bytes)

Jak i inne miasta Majów Copan owiany jest tajemnicą, imponuje ogromem pracy włożonej w konstrukcję budowli i szczególnie -  doskonałością rzeźbiarskiej ornamentyki.      Na zwiedzenie głównej grupy ruin trzeba poświęcić 2-3 godziny. Są tu moskity - warto więc zabrać koszulę z długimi rękawami lub solidnie wysmarować się repellentem!

       Z Copan wróciłem autobusem do La Entrada i ruszyłem ku granicy Salwadoru popasając po drodze w ładnym miasteczku Santa Rosa de Copan, którego główną atrakcją jest mała manufaktura  produkująca  (ręcznie) cygara - można bezpłatnie zwiedzać !

                                  Wojciech Dąbrowski

Kliknij tutaj, aby przejść do następnego epizodu tej podróży:      to   EL  SALVADOR ! 

Back to the travel page                                                            Back to the main directory