|
Około 600 kilometrów na zachód od wybrzeży Afryki na wysokości Mauretanii i Senegalu leżą mało u nas znane wyspy, tworzące Republikę Zielonego Przylądka - jeden z najuboższych krajów regionu. Cabo Verde marynarzom i żeglarzom znane od stuleci z produkcji znakomitego grogu ostatnio próbuje rozwijać także turystykę. Uroki krajobrazu i sympatyczni, mówiący po portugalsku ludzie sprawiają, że z roku na rok przybywa tam więcej cudzoziemców. Postanowiłem i ja odwiedzić te wyspy zanim zaleje je fala masowej turystyki... |
|
. |
Jak najtaniej tam dolecieć? Z Europy najciekawsze taryfy oferuje narodowa linia TACV (symbol przewoźnika VR) dysponująca jednym boeingiem 757. Latają z Lizbony, Paryża, Frankfurtu, Monachium, Amsterdamu, Bergamo i Verony. Najkorzystniejsze cenowo są Lizbona i Amsterdam. Jeżeli dokupić do tego promocyjny bilet z Warszawy do Europy Zachodniej to wychodzi mniej więcej cena zbliżona do ceny jaką płacimy za bilet do Afryki Zachodniej. Ostatnio TACV zakupiła drugi odrzutowiec (737) którym ma zamiar latać właśnie do stolic Afryki. W związku z tym może się pojawić ciekawa cenowo opcja przelotu z Europy do Afryki ze stopoverem na Wyspach Zielonego Przylądka... Pasażerom lecącym na wyspy samolotem TACV narodowa linia oferuje airpass na 3-5 przelotów między wyspami - po 50 euro za segment. I z tego wariantu warto skorzystać, bo jedynym alternatywnym połączeniem promowym na Cabo Verde jest stara krypa kursująca z Mindelo na Santo Antao... |
Od wszystkich turystów wymaga się posiadania wiz. Ale ponieważ w Polsce nie ma ambasady Cabo Verde to obywatele polscy otrzymują wizę na lotnisku w Sal. Bez fotografii i formularzy. Nie zdziwcie się tylko że immigration officer zabierze Wasz paszport z wypełnioną kartą wjazdową. Trzeba się po niego zgłosić po ok. 20 minutach do okienka "Police" w hali odlotów (departures). Tam wnosi się opłatę: 2000 CVE lub 20 euro. | |
Większość turystów przylatuje na Wyspy Zielonego Przylądka w zorganizowanych grupach. Czarterowe loty z Niemiec oferuje między innymi biuro turystyczne Neckermanna. Program pobytu tych grup sprowadza się głównie do pobytu na wyspie Sal, na której znajduje się jedyne lotnisko mogące przyjmować odrzutowce lub na sąsiedniej Boa Vista. Na Sal hotele plażowe zgrupowane są na południu wyspy - w miasteczku Santa Maria. Na zdjęciu obok to właśnie plaża w Santa Maria - woda jest tu kryształowo czysta, piasek oczyszczony, ale tylko przy hotelach... Administracyjnym ośrodkiem wyspy Sal jest miasteczko Espargos odległe o 2 km od międzynarodowego lotniska - można dojść na piechotę ale czy warto żałować 1,5 dolara?... |
|
Wyspy mają wulkaniczne pochodzenie, w archipelagu jest ich dziesięć. Do tego trzeba doliczyć jeszcze pięć drobnych i rzadko odwiedzanych skalistych wysepek. Razem daje to jakieś 4 tysiące kilometrów kwadratowych powierzchni na której zamieszkuje 400 tysięcy ludzi. Do 1975 roku Cabo Verde (po angielsku Cape Verde) było portugalską kolonią. Stąd oficjalnym językiem kraju jest portugalski, choć ludzie mówią tu także kreolskim - wyspiarską mieszanką kilku zachodnich i afrykańskich języków. Ludność to przede wszystkim biało-czarni mieszańcy czyli Mulaci), ale są także "prawdziwi" Murzyni i trochę białych. Zaskoczyli mnie przyjemnie: okazali się sympatyczni mimo bariery językowej, uśmiechnięci, żyjący "na luzie" - zupełnie odmienni od swoich sąsiadów z Afryki Zachodniej. Bywają oczywiście wyjątki, przed którymi wypada Was ostrzec: prostytutki i żebracy w portowym mieście Mindelo (niezbyt jednak natarczywi) i chłopcy wyrywający Wam bagaż (w nadziei na napiwek) na lotnisku w Praia... Nieśmiałe żądania zapłaty za zrobienie zdjęcia można spotkać na razie tylko na tych wyspach, gdzie przyjazdy turystów mają większą skalę... |
|
Poza plażami na Sal jest jeszcze jedna ciekawostka - saliny czyli baseny do pozyskiwania soli drogą odparowywania wody morskiej. Przez setki lat Portugalia zaopatrywała się w sól właśnie z tych salin. Dziś są one w dalszym ciągu eksploatowane ale już nie tak intensywnie jak kiedyś - bo nie ma popytu na produkcję. Wielka niecka z basenami znajduje się w pobliżu osady Pedro da Lume - kilka kilometrów na wschód od Espargos, po wschodniej stronie wyspy. Do osady doprowadzono dobrą drogę. Z osady saliny nie są widoczne - trzeba kierować się dalej pieszo lub samochodem terenową drogą prowadzącą wzdłuż słupów nieczynnej kolejki napowietrznej używanej kiedyś do transportu soli na wybrzeże. |
|
Z wyspy Sal na której znajduje się międzynarodowe lotnisko poleciałem turbośmigłowym ATR-em na Sao Vincente, by już przed ósmą rano stawić się w porcie Mindelo przy burcie takiego oto statku. Ta stara krypa to właśnie jednostka, która codziennie przemierza burzliwą Cieśninę Sao Vincente docierając po mniej więcej godzinie (zależnie od stanu morza) do Porto Novo na wyspie Santo Antao. Informację o rozkładzie rejsów biuro CV InfoService z Cabo Verde chciało mi przekazać e-mailem za 10 euro. U mnie macie za darmo: rejsy poranne codziennie o 8.00 z Mindelo i powrót z Santo Antao o 11.00 . Rejsy popołudniowe codziennie z wyjątkiem wtorków i niedziel o 15.00 z Mindelo i powrót z Santo Antao o 17.00. Opłata 500 CVE w każda stronę. Na Santo Antao na przylądku Punta do Sol jest maleńkie lądowisko dla samolotów. Podobno dwa razy w tygodniu przylatuje tu 19-miejscowy twin otter z Prai. Ale na ten lot bardzo trudno zdobyć miejsce... Miłośnikom Santo Antao pozostaje zatem przeprawa przez cieśninę... To też jest przygoda, bo zazwyczaj solidnie huśta... |
|
Jeszcze przed wyjazdem na podstawie lektury i zebranych informacji zdecydowałem, że na wyspie Santo Antao spędzę 3 dni, a na pozostałych tylko po jednym. Oczywiście można tam siedzieć i dłużej jeśli człowiek nie jest limitowany długością urlopu. Ja niestety byłem zmuszony do optymalizowania czasu i ograniczenia zwiedzania do tych okolic, które wydawały mi się najciekawsze. Santo Antao słynie z pięknych krajobrazów. W południowej części są to pustynne, kolorowe góry jak na zdjęciu obok. W północnej części wyspy góry są pokryte zielenią i dramatycznie strome. Najwyższe szczyty sięgają 1800 metrów, a droga przebiegająca głównym grzbietem przebiega średnio na wysokości 1200 m npm. Miłośnikom górskiej włóczęgi stwarza to wspaniałe możliwości całodziennych wędrówek. Jedynym problemem jest zabranie ze sobą odpowiedniego zapasu pitnej wody... |
|
Już sama jazda publicznym mikrobusem (300 CVE) z porciku Porto Novo do głównego miasta wyspy dostarcza niezwykłych wrażeń. Brukowana droga (tak, tak! - 36 km bruku!) wznosi się setkami serpentyn z poziomu morza na wysokość około 1200 metrów, gdzie jest wyraźnie chłodniej i rosną pachnące iglaste lasy. Następnie balansując między głębokimi przepaściami zbiega długim skalnym żebrem w dół - znów na poziom granatowego oceanu. W najwyższych partiach wyspy dość często, szczególnie rano występują mgły, zdarza się mżawka. Przy głównej drodze do Ribeiry widać wulkaniczną kalderę którą miejscowi nazywają Cova. Wygląda bardzo malowniczo, gdy jak wielki gar wypełniona jest białymi obłokami. Niestety widziałem to zjawisko tylko z jadącego mikrobusu. |
|
Całe Santo Antao pocięte jest głębokimi wąwozami - tzw. ribeirami. W ich wnętrzach tulą się niewielkie osady i pojedyncze domy. Czasami jak orle gniazda budowane są na stromych zboczach i szczytach wzniesień. Domy spotyka się nawet wysoko - tam gdzie nie ma wody - do tych domów donosi się ją z niżej położonych źródeł w baniakach lub beczkach zawieszonych na grzbietach osłów. Główne miasto wyspy leży u zbiegu takich dwóch wielkich wąwozów z których szczególnie Ribeira da Torre jest bardzo malownicza. Dojście pieszo do końca tego wąwozu zabiera ok. 2 godzin. Dalej jest stroma ściana i dobrze utrzymana ścieżka w górę prowadząca do Covy (5 godzin z Ribeiry Grande - niezbędna dobra kondycja). A przejście z Covy przez Lagoa i dalej zejście do Ribeiry da Garca zabrało mi cały dzień... |
|
Treking na tej wyspie to nie tylko okazja do podziwiania wspaniałych krajobrazów ale i do podglądania codziennego życia mieszkańców. Każdy skrawek urodzajnej ziemi na Santo Antao wykorzystywany jest do uprawy. Na zboczach gór w ciągu wieków wybudowano tysiące kamiennych tarasów na których tutejsi chłopi sadzą trzcinę cukrową, kukurydzę i warzywa. Czasami tarasy położone są tak niewiarygodnie wysoko na stromym zboczu, że turysta mimo woli zastanawia się czy warto wdrapywać się z takim poświęceniem dla tej jednej grządki... |
|
Z miasteczek na wybrzeżu wartych zobaczenia warto wymienić Cruzinha da Garca z wysokimi, niedostępnymi klifami na zachód od rybackiego porciku - do tej miejscowości doprowadza malowniczy kanion. Punta do Sol z ładną starą architekturą i górami w tle. To chyba z tym właśnie przylądkiem należy kojarzyć nazwę Cabo Verde. W Paul też można znaleźć kilka zabytkowych budowli, a przy biegnącej po zboczu drodze do Janela - wiele ciekawych form skalnych wyrzeźbionych na wybrzeżu przez oceaniczne fale... W Paul zaczyna się kolejna ribeira ze ścieżką prowadzącą w strome góry - aż do Covy... Ludzie, szczególnie ci mieszkający w górach są niezwykle serdeczni. Barierą jest język. Ale nawet z moja skromną, przywiezioną z Brazylii znajomością - Bom dia! Boa tarde! (po południu) i Obrigado! łatwo nawiązywałem kontakty. Rozmawialiśmy potem już przedziwną mieszaniną hiszpańskiego, francuskiego i gestów... Najgorzej było z dniami tygodnia... Bo "segunda feira" to nie jest wcale drugi dzień tygodnia - wtorek tylko poniedziałek, a "sexta feira" to nie sobota tylko piątek... Najbardziej trzeba uważać na kierowców taksówek i minibusów. Ze zrozumiałych względów najchętniej stosują do cudzoziemca taryfę taksówki indywidualnej, a nie zbiorowej - (różnica ceny kursu jest ok. 10-krotna). Zawsze wsiadając do taksówki czy minibusu trzeba na początku upewnić się co do ceny przejazdu. |
|
Małe domki w osadach budowane były przez wieki z kamienia i kryte strzechą. Ostatnio niestety coraz więcej buduje się z produkowanych chałupniczo betonowych bloczków... Ale i takie obrazki jak obok w wielu miejscach można jeszcze sfotografować, nawet w miasteczku. Gdzieś na zapleczu takich tradycyjnych domów stoją z reguły kamienne zagrody dla świnek i skubie trawę kilka kóz przywiązanych na postronkach. Krążek koziego serka kosztuje 120 CVE. (Cabo Vedre Escudos, 1 USD= ok. 120 CVE) |
|
Najbardziej znanymi produktami Cabo Verde są: sól i... grog czyli tutejsza odmiana rumu. Na Santo Antao - najbardziej zielonej z Wysp Zielonego Przylądka uprawia się dużo trzciny cukrowej (także do bezpośredniego spożycia - wielokrotnie widziałem dzieciaki chrupiące miąższ łodyg). Ale przede wszystkim z tej trzciny produkuje się grog - miejscową odmianę rumu. Wędrując przez wioski wielokrotnie czułem zapach fermentującego soku i widziałem takie scenki jak na zdjęciu obok: prasa tłocząca sok z długich łodyg. Na piecu opalanym wysuszonymi resztkami łodyg kocioł i obok chłodnica w grubej rurze - do skraplania odparowanego alkoholu. W każdej miejscowej tawernie i barze stoi kilka antałków z grogiem. Kupującemu nalewa się grog do butelek po portugalskim winie. Dla polepszenia smaku dodaje trochę nalewki z limonek. Litr specjału kosztuje 200-300 escudos. Mocny! |
|
Na zdjęciu obok Ribeira Grande - główne miasto Santo Antao - urocze miasteczko ze wspaniałymi górami w tle i labiryntem wąskich uliczek (w jednej z nich prywatna "panaderia" gdzie domowym przemysłem pieką wspaniałe bułki). Mieszkałem w uliczce pokazanej na zdjęciu w "Residencial Alianca" płacąc 1500 CVE za przestronny pokój z łazienką. Na żadnej z wysp nie rezerwowałem wcześniej noclegów. Był początek maja i w zasadzie już po szczycie sezonu - wszędzie bez trudu znalazłem zakwaterowanie w najtańszych hotelikach - większość z nich wypełniona była zaledwie w połowie. |
|
Po trzech dniach pobytu na Santo Antao wsiadłem ponownie na rozkołysaną krypę "Ribeira de Paul" by wrócić na Sao Vincente. Tym razem miałem więcej czasu i możliwość poznania głównych atrakcji tej wyspy... | |
Portowe miasto Mindelo jest bez wątpienia najładniejszym miastem archipelagu. Zwrócone ku zatoce ma ładny bulwar (na zdjęciu obok) i sporo portugalskiej architektury kolonialnej. Mindelo jest kulturalną stolicą Cabo Verde - stąd między innymi wywodzi sie znana i u nas piosenkarka Cesaria Evora. Spory port przyjmuje statki handlowe. Przez dziesiątki lat był punktem w którym zmierzające do Azji i Ameryki parowce uzupełniały paliwo (i... grog). Na ulicach Mindelo spotkać można sporo żebrzących byłych marynarzy (-Oh, yes - I know Poland: Gdansk, Gdynya!...) , znajomość angielskiego jest tu lepsza niż na pozostałych wyspach (Na Santo Antao jeśli ktoś z tubylców zna obcy jezyk to jest to raczej francuski). Chleb (czasem trudno go znaleźć) można kupić w supermarkecie FRAGATA w centrum, obok biura TACV. A skoro o TACV mowa to zwrócę waszą uwagę na konieczność rekonfirmowania krajowych przelotów (dość często zmieniają godziny odlotów, samoloty są zazwyczaj pełne i życzą sobie, aby na lotnisku być 1,5 godz. przed odlotem) |
|
Najładniejsza, kilkukilometrowa plaża na Sao Vincente rozciąga się między Baia das Gatas i Calhau. Mając do dyspozycji pół dnia można wybrać się tam na długi spacer połączony z plażowaniem i kąpielą. Plaża była zupełnie pusta. Tylko ta wysoka fala zniechęca do pływania. Dmucha tu też solidnie ale to dobrze - bo wiatr łagodzi upał. No cóż - to przecież Atlantyk! Z innych ciekawych dla turysty propozycji na Sao Vincente można wymienić wjazd na szczyt Monte Verde dla podziwiania widoku. Niestety mogłem tam wjechać dopiero po południu a wtedy wierzchołek już tonął w chmurach... |
|
Z Sao Vincente poleciałem korzystając z mojego airpassu na wyspę Santiago (Sao Tiago) na której leży stolica całego archipelagu - Praia. Na Santiago widzi się więcej Murzynów niż na innych wyspach. Warto zresztą pamiętać że przez kilkaset lat Cabo Verde było tranzytowym punktem dla handlu afrykańskimi niewolnikami. W Prai zlokalizowana jest cała administracja państewka. Dziś główne dochody tego małego kraju pochodzą z rybołówstwa i przetwórstwa ryb. Budżety wielu tutejszych rodzin zasilane są pieniędzmi transferowanymi z zagranicy gdyż około 700 tysięcy obywateli tego kraju mieszka poza jego granicami (czyli paradoksalnie więcej ich żyje poza krajem niż na samych wyspach). Coraz większe wpływy do państwowej kasy pochodzą z turystyki.... |
|
To właśnie stolica Wysp Zielonego Przylądka - Praia na wyspie Santiago (Sao Tiago). W różowym, okazałym budynku mieści się siedziba rządu. Praia nie grzeszy zbytnią urodą. Stara część miasta, gdzie znajdziecie katedrę, pałac prezydenta, bazar i tanie zakwaterowanie jest zlokalizowana na niewielkim plateau wyniesionym około 20 metrów ponad poziom terenu. W stolicy jest najtrudniej znaleźć przyzwoite i tanie zakwaterowanie. Dla mnie najkorzystniejszy okazał się nocleg w nie oznakowanym na zewnątrz "Residencial Sol Atlantico" na głównym placu (Praca) naprzeciwko katedry - recepcja na II piętrze. Za ciasny pokój z wiatrakiem i wspólną łazienką na korytarzu zapłaciłem 1000 CVE. |
|
Dziesięć kilometrów jazdy przez pustkowia oddziela stolicę od Ciudade Velha - pierwszego portugalskiego osiedla na Cabo Verde. Miasto jest malowniczo położone nad morzem u ujścia głębokiego kanionu. Na urwisku nad kanionem Portugalczycy wznieśli w XVI wieku solidny fort - Fort Real de San Felipe (na zdjęciu). Starannie odrestaurowana fortaleza jest obecnie najważniejszym zabytkiem całej republiki... Armaty na murach, cysterna na dziedzińcu. Gdy pojawiłem się tu o ósmej rano brama była otwarta a krzesełko dozorcy przy bramie było puste i dlatego nie wiem czy za wstęp pobiera się tu jakąkolwiek opłatę. Koszt dojazdu z Prai: zbiorowy minibus: 100, indywidualna taksówka: 1000. Na północnym skraju "stołecznej" wyspy Santiago leży podobno atrakcyjne kąpielisko Tarrafal, w zatoce, z piekną plażą, palmami i mniejszą niż gdzie indziej falą. Zakwaterowanie jest podobno drogie. Z Prai to aż 75 kilometrów i publiczny, często przystający minibus jedzie tam kilka godzin. Dlatego do Tarrafalu nie dotarłem. Jeżeli będziecie w Tarrafalu napiszcie proszę czy opinia o nim nie jest przesadzona... |
|
Ostatnią wyspą archipelagu którą odwiedziłem było Fogo - Ogień. Słynie ona z malowniczego, drzemiącego wulkanu (ostatni wybuch w 1951 roku)..... Tak naprawdę to w rozległej kalderze starego wulkanu wyrósł tu na wysokość ponad 2800 m nowy stożek. A u jego postawy pojawił się jeszcze trzeci, miniaturowy krater. Do starej kaldery mającej 8 km średnicy prowadzi brukowana droga którą jeżdżą nawet zwykłe taksówki z turystami. Droga doprowadza aż do małego osiedla zbudowanego w rozległej kalderze wypełnionej wulkanicznym żużlem, piaskami uformowanymi w diuny i... roślinnością - jak na zdjęciu. W osiedlu nazywanym Cha das Caldeiras jest biały, bardzo nowoczesny w formie kościółek i pousada czyli gospoda w której ekscentryczny turysta może nawet przenocować (by potem opowiadać, że nocował w kraterze). Umorusane dzieciaki sprzedają turystom pamiątki wykonane z wulkanicznej lawy. Podobno z kaldery można z przewodnikiem wdrapać się na ten wulkaniczny stożek (wciąż jeszcze jakieś 1500 m wyżej) ale zabiera to cały dzień i na to już nie starczyło mi czasu... |
|
Z innych atrakcji na wyspie są do zobaczenia plantacje kawy i groty rozsiane wzdłuż wybrzeża. W samym Sao Filipe życie płynie raczej leniwie. Ludzie uśmiechają się i chętnie pozują do zdjęć. W stolicy wyspy jest do oglądania mały kościółek i kilka kolonialnych domów. Na skarpie naprzeciwko dawnego więzienia jest malowniczy cmentarzyk z leciwymi nagrobkami. Wieczorem mieszkańcy (raczej mężczyźni) zbierają się w tawernach by przy szklaneczce grogu grać na gitarach i śpiewać melodyjne piosenki. Dwa razy dziennie na Fogo latają z Prai turbośmigłowe ATR-y. Niestety większość tych rejsów nie jest wprowadzona do systemów rezerwacji... Ja swój przelot na Fogo wykupiłem dopiero na Wyspach Zielonego Przylądka płacąc 8000 CVE za powrotny bilet... |
|
Na Fogo są szerokie, piaszczyste plaże. Najbliższa - pod urwiskiem na którym rozłożyło się Sao Felipe. Tyle tylko, że piasek ma tu kolor nie kremowo-biały ale.... czarny. To oczywiście wynik działalności wulkanu... Fogo podobnie jak pozostałe wyspy archipelagu (z wyjątkiem Santo Antao) jest prawie całkowicie pustynna. Kłóci się to z naszymi wyobrażeniami o tropikalnych wyspach, ale właśnie dlatego Cabo Verde jest inne i oryginalne. W wyniku niedostatku opadów słodka woda jest tu rarytasem i normalnym widokiem są kobiety niosące na głowach wodę z wioskowej studni do domu. Jedynie w największych miastach są instalacje do odsalania wody morskiej... Na zakończenie kilka przykładowych cen z Cabo Verde: butelka wody mineralnej 1,5l - 100, butelka coli - 70, bardzo mała butelka piwa - 70, bułka -10, ciepłe danie w restauracji np ryba z ryżem i frytkami oraz surówką - 500, puszka mielonki - 150, kostka margaryny - 70, pocztówka - 60. Przejazd taksówką indywidualną z lotniska do miasta: Sal - 150, Mindelo - 700, Praia - 200 (na lotniskach niestety nie ma środków zbiorowego transportu). Opłaty lotniskowe zarówno dla rejsów krajowych jak i międzynarodowych wliczone są do ceny biletu... |
|
Tutejsza młodzież jest już inna niż ludzie ze starszego pokolenia. Pewien świat odchodzi... Warto zatem odwiedzić Wyspy Zielonego Przylądka zanim tłumy turystów zupełnie odmienią te wyspy i ich mieszkańców. Szlak został przetarty - mam nadzieję że powyższe informacje pomogą Wam zaplanować podróż na Cabo Verde... Powodzenia! I wspaniałych wrażeń! Wojtek Dąbrowski ©
|
Powrót do głównego katalogu Powrót do strony "Moje podróże"
Back to the main directory Back to main travel page