2019

tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos

 

Returning from the interesting expeditions I always try to write a travel report - to share my updated knowledge and to help other travelers in their preparations to the voyage. A lot of such reports you can already see on my website - sorry - most of them in Polish only.  New reports require work and time. Unfortunately it is now harder and harder for me to find the time.  On this page you will see some interesting pictures from the last years. They are waiting to be used in the coming reports. I hope to write them someday...    

 

Po powrocie z każdej ciekawej podróży staram się napisać ilustrowany raport, by podzielić się moją świeżo zdobytą wiedzą i w ten sposób pomóc innym podróżnikom w ich przygotowaniach do wyjazdów. Wiele takich raportów znajdziecie już na moich stronach. Niestety pisanie tych raportów to praca pochłaniająca sporo cennego czasu. Nie zawsze mogę znaleźć ten czas... Na tej stronie znajdziecie co ciekawsze zdjęcia do tematów, które czekają na przygotowanie raportów. Mam nadzieje, że kiedyś doczekają się one osobnych stron... Niektóre już się doczekały...  

     

 

In March 2019 I returned from my first voyage in 2019! Its route led to the distant Pacific Islands, to Australia and New Zealand, and on the way back I also visited some new, interesting places in Southeast Asia. I have traveled many thousands of kilometers by air, ships, trains, buses and a rented car.

Little map of the entire journey you can see here.

 

W marcu 2019 roku wróciłem z pierwszej podróży 2019 roku! Jej trasa wiodła na odległe wyspy Oceanu Spokojnego, do Australii i Nowej Zelandii, a w drodze powrotnej odwiedziłem też kilka nowych, ciekawych miejsc w Azji Południowo-Wschodniej. Samolotami, statkami, pociągami, autobusami i wynajętym samochodem pokonałem wiele tysięcy kilometrów. Mapkę tej podróży możecie zobaczyć w osobnym oknie tutaj.

 

Początek był bardzo trudny: linia Fiji Airways w ostatniej chwili odwołała mój lot Singapur - Fidżi i chciała mnie zmusić, abym leciał dwa dni wcześniej, co było niewykonalne. Nie skutkowały ani e-maile ani telefony. Dopiero pomoc przyjaciela - Chińczyka z Singapuru pomogła mi wybrnąć z opresji. Po ponad 20 godzinach lotu wyładowałem w Nandi, by po latach ponownie spotkać jowialnych fidżijskich grubasów   :)  

The beginning was very difficult: the Fiji Airways airline canceled my Singapore-Fiji flight at the last minute and wanted to force me to fly two days earlier, which was unfeasible. No e-mails or telephones were effective. Only the help of a friend - a Chinese from Singapore allowed me to get out of trouble. (Thank you Stephen!) After more than 20 hours of flight, I disembarked in Nandi, and after years of meeting Fiji's jovial people again :)  

I have been to Fiji many times. This time I decided not only to refresh my memories from the main town of Nadi, but also to take a local transport to the village of Navala, located in the northern part of the island of Viti Levu. Navala is a living museum - people still live here in bure - traditional huts under thatched roofs:

 

Na Fidżi byłem już wielokrotnie. Tym razem postanowiłem nie tylko odświeżyć swoje wspomnienia z głównego miasta Nadi, ale także wybrać się lokalnym transportem do położonej w interiorze na północy wyspy Viti Levu wioski Navala. Navala jest żywym skansenem  - ludzie wciąż mieszkają tu w bure - tradycyjnych chatach pod strzechą: 

An unpleasant surprise was the fact that the village is fenced, and there is a fee for admission and a guide who will show you around. The compensation for tourist could be the beautiful landscape of the green mountains surrounding Navala:

 

Nieprzyjemną niespodzianką był fakt, że wioska jest ogrodzona, a za wstęp i przewodnika, który po niej oprowadza pobierana jest opłata. Nagrodą dla turysty są piękne krajobrazy zielonych gór otaczających Navalę:

I found time to visit the colorful vegetable and fruit market in Nadi, where the goods (as shown on the picture below) sells not on weight, but on the pile, and the landscape is dominated by black, curly hair - a sign that we are in Melanesia:

 

Znalazłem czas, by odwiedzić barwny rynek warzywno-owocowy w Nadi, gdzie towar (jak widać na zdjęciu poniżej) sprzedaje się nie na wagę, ale na kupki, a w krajobrazie królują czarne, kędzierzawe czupryny - to znak, że jesteśmy na Melanezji:

From Fiji, I flew a small propeller airplane to the Kingdom of Tonga. This is a small island country lost somewhere in the South Pacific. It consists of three groups of islands. Two extreme - better known - I visited in 1999, when King Tupou IV reigned. This time I wanted to reach the third, the most isolated one, which is called Haapai. I was lucky - after arriving in the capital, it turned out that the next day the ferry to Haapai was leaving. The sea journey through the rough Pacific lasted 7 hours. We passed many small islands:

 

Z Fidżi poleciałem małym śmigłowym samolotem do Królestwa Tonga. To mały wyspiarski kraj zagubiony gdzieś na Południowym Pacyfiku. Składa się z trzech grup wysp. Dwie skrajne - lepiej znane - odwiedziłem w 1999 roku, gdy panował król Tupou IV. Tym razem chciałem dotrzeć do tej trzeciej, najbardziej izolowanej, która nazywa się Haapai. Miałem szczęście - po przylocie do stolicy okazało się, że już następnego dnia odpływa prom na Haapai. Morska podróż po wzburzonym Pacyfiku trwała 7 godzin. Mijaliśmy wiele małych wysp, tylko niektóre z nich były zamieszkane:

I found accommodation in a small guesthouse on the island of Lifuka. From here I did hiking and sailed a boat to the neighboring islands, getting to know the wonderful landscapes and everyday life of the smiling residents. I listened to their wonderful choral singing during Sunday services in churches and I was invited to family celebrations. Apart from me, there was only one tourist on the Lifuka Island, who soon left. It were great days!  Locals still wear ta'ovala - a kind of skirt made of mat wrapped around the waist:

 

Znalazłem zakwaterowanie w małym guesthouse na wyspie Lifuka. Stąd robiłem piesze wycieczki i pływałem łodzią na sąsiednie wyspy, poznając wspaniałe krajobrazy i codzienne życie uśmiechniętych mieszkańców. Słuchałem ich wspaniałych śpiewów podczas niedzielnych nabożeństw w kościołach i byłem zapraszany na rodzinne uroczystości. Oprócz mnie na wyspie Lifuka był tylko jeden turysta, który zresztą wkrótce wyjechał. To były wspaniałe dni! Miejscowi na współczesne stroje ubierają tu taovala - tradycyjną spódniczkę z maty owinietej dookoła bioder:

 

 

Zaproszono mnie na uroczystość pierwszych urodzin malca, połączoną ze śpiewami i tańcami w wykonaniu miejscowej młodzieży. Zgodnie z miejscowa tradycja tylko pierwsze urodziny dziecka obchodzone są tak wystawnie. Było na co popatrzeć i czego posłuchać: 

     

On foot or by boat, I reached beautiful and empty beaches, also on the neighboring islands. I intend to write about a group of Haapai islands on a separate page on my website. It is already reachable via this link: Haapai There you will see more such beautiful places:  

 

Pieszo lub łodzią docierałem do pięknych i pustych plaż, także na sąsiednich wyspach. Grupie izolowanych wysp Haapai poświęciłem osobną stronę w moim serwisie. Jest osiągalna przez ten link: Haapai   Tam pokazałem więcej takich pięknych miejsc jak ta plaża:

From Haapai I flew a small plane to another island of the Kingdom of Tonga, it has a very different landscape from the other, almost flat islands of this country. Eua is famous for its picturesque cliffs. During three days of walking, I reached various parts of the island. And during these three days I did not meet any other tourist.

 

Z Haapai poleciałem małym samolocikiem na inną wyspę Królestwa Tonga, bardzo różniącą się krajobrazem od pozostałych, niemal płaskich wysp tego państewka. Eua słynie z malowniczych klifów, wypiętrzonych miliony lat temu z dna oceanu. W ciągu trzech dni pobytu pieszo docierałem do różnych części wyspy. I w ciągu tych trzech dni nie spotkałem żadnego innego turysty. 

The height of the coastal cliffs on the island of Eua reaches 200 meters. They were once marked tourist paths, but today they are overgrown and neglected. In many cases, I had to look for a path myself. The biggest natural attraction of the southern cliff is the rock bridge, which is several dozen meters high:

 

Wysokość nadbrzeżnych klifów na wyspie Eua dochodzi do 200 metrów. Poprowadzono po nich kiedyś oznakowane ścieżki turystyczne, ale dziś są one zarośnięte i zaniedbane. W wielu przypadkach sam musiałem na orientację szukać sobie drogi. Największą atrakcją przyrodniczą południowego klifu jest skalny most, mający kilkadziesiąt metrów wysokości: 

The northern cliff I visited the next day is more varied, there are numerous caves in its wall. In addition, a wild beach lay beneath it, on which you can go down a lot of roads. in the picture below you can also see the highest peak of the island, growing at 312 meters above the ocean:

 

Północny klif, który odwiedziłem następnego dnia jest bardziej urozmaicony, w jego ścianie są liczne jaskinie. Ponadto rozłożyła się pod nim dzika plaża, na którą można zejść nadkładając sporo drogi. na zdjęciu poniżej widać także najwyższy szczyt wyspy, wyrastający na 312 metrów ponad poziom oceanu:

The people at Eua are nice. This corpulent lady on the picture below put up the road to give me the ride to my accommodation, when I was coming back from the northern cliff tired burnt by the sun. However, when I arrived at the pier on the fourth day, it turned out that there was a crowd crowing in front of the small window of the office, and the tickets for a small ferry leaving once a day for Nukualofa are all sold-out. However, when I introduced myself as a journalist, one place on the deck was somehow miraculously found - it's worth having an ace in your sleeve! :)

 

Ludzie na Eua są sympatyczni. Ta korpulentna pani jadąca furgonetką nadłożyła drogi, by podwieźć mnie na kwaterę, gdy zmordowany i spalony słońcem wracałem z północnego klifu. Gdy jednak czwartego dnia zjawiłem się na przystani okazało się, że przed małym okienkiem kasy kłębi się tłum, a biletów na mały prom odpływający raz dziennie do Nukualofa już nie ma (zdjęcie poniżej). Moja gospodyni zapewniała wcześniej, że biletów nie trzeba rezerwować z wyprzedzeniem! Gdy jednak przedstawiłem sie jako dziennikarz jedno miejsce na decku jakimś cudem się znalazło - warto mieć zawsze jakiegoś asa w rękawie!  :) 

 

I spent the last days in the kingdom on the "capital" island of Tongatapu. I was hoping to see gracious King Tupou VI. Unfortunately, the subjects did not know what their ruler was doing. When I went to the office at the royal palace with the intention of applying for a short audience, it turned out that the king is in New Zealand and will not come back soon. Bad luck! This is what an extended royal palace looks like:

 

Ostatnie dni w królestwie spędziłem na "stołecznej" wyspie Tongatapu. Miałem nadzieję, że uda mi się zobaczyć miłościwie panującego króla Tupou VI. Poddani niestety nie wiedzieli, co porabia ich władca. Kiedy udałem się do biura przy królewskim pałacu z zamiarem ubiegania się o krótką audiencję okazało się, że król jest w Nowej Zelandii i nieprędko wróci. Pech! Tak wygląda rozbudowany królewski pałac: 

If the king is in his country, everyone can see him during a Sunday service in the Methodist church. I went there and before the fierce cerber forbade me to photograph and film, I managed to take a picture of the empty royal lodge (see the photo on the right column below):

 

Jeśli król jest w swoim kraju to zwykli śmiertelnicy mogą go zobaczyć podczas niedzielnego nabożeństwa w kościele metodystów. Poszedłem tam i zanim srogi cerber zabronił mi fotografować i filmować udało mi się zrobić zdjęcie pustej królewskiej loży:

 

Króla Tupou VI każdy tu ogląda codziennie na banknotach i monetach, miejscowa waluta z królem nazywa się pa'anga.

I did not succeed with the king, but by walking and hitchhiking I managed to see places on Tongatapu that I did not see during my first stay in 1999. The first of them was a natural rock bridge, smaller than the one on Eua, but also very interesting. 

 

Z królem mi nie wyszło, ale wędrując pieszo i autostopem udało mi się zobaczyć na Tongatapu miejsca, których nie widziałem podczas pierwszego pobytu w 1999 roku. Pierwszym z nich był naturalny most skalny, mniejszy od tego na Eua, ale również bardzo ciekawy.

Right next to the rock bridge, you can see a fabulous little beach strewn with large boulders. From the path leading to the bridge, the arrow shows a path that descends down to that beach. What is important, on the beach there is a lot of shade to hide from the burning sun for a moment. Only a supply of drinking water must be brought with you:

 

Tuż obok skalnego mostu otwiera się widok na bajeczną, małą plażę usiana wielkimi głazami. Ze ścieżki prowadzącej do mostu strzałka pokazuje ścieżkę opadającą w dół, do tej właśnie plaży. Co ważne, na plaży jest dużo cienia, by choć na chwilę schować się przed palącym słońcem. Tylko zapas wody pitnej trzeba przynieść ze sobą, bo miejsce jest odludne i nie ma tu żadnego sklepiku:

The second attraction were the sea geysers (blowholes). Oceanic waves here push the water into the channels of the coastal rock plate. Water under pressure spurts up to the second channel opening to a height of several meters, giving the effect of a geyser. The highest ejaculating blowholes ever I  saw on the island of Savai'i, in Samoa. But the ones on Tonga were also spectacular that day (the spectacular effect depends on the strength of the waves).

 

Drugą atrakcją Tongatapu były morskie gejzery (ang. blowholes). Oceaniczne fale wtłaczają tu wodę w kanały nadbrzeżnej skalnej płyty. Woda pod ciśnieniem wytryskuje przed drugi otwór kanału na wysokość kilku metrów, dając efekt gejzeru.  Najwyżej wytryskujące blowholes widziałem kiedyś na wyspie Savaii, na Samoa. Ale i te na Tonga były tego dnia efektowne (widowiskowy efekt zależy od siły fal). Miejsce nazywa się Mapu 'A Vaea. Nie jest wcale łatwo "upolować" obiektywem aparatu taki wytrysk: 

Finally, at the end of the day, two local girls drove me to 'Anahulu Cave, on the west coast. Foreign tourists pay 15 pa'angass for entry here, but the locals go for free (and I with them - too!). The cave is not big - it is only about 50 meters of the paved path. But at the end of this pavement there is a lit, cool, little lake, to which not only local children jump on a hot day ... Unfortunately, in the twilight it is difficult to take good pictures there:  

 

Wreszcie pod koniec dnia dwie miejscowe dziewczyny zawiozły mnie do jaskini ʻAnahulu Cave na zachodnim wybrzeżu. Od zagranicznych turystów biorą tu 15 pa'anga za wstęp, ale miejscowi wchodzą za darmo (i ja z nimi - też!). Jaskinia nie jest duża - to zaledwie około 50 metrów chodnika. Ale na końcu tego chodnika jest podświetlone, chłodne jeziorko, do którego z radością skaczą w upalny dzień nie tylko miejscowe dzieci... Niestety w panującym wewnątrz półmroku trudno tam robić dobre zdjęcia: 

My stay on Haapai and other islands of Tonga left me an unforgettable experience: admiration for the magnificence of nature, an unusual mood of fleeting moments - like this sunrise in Nukualofa in the picture below, joy of everyday meetings with cordial, though completely unknown people. But it must also be clearly stated that it was a few weeks period spent in difficult, pioneer conditions. In a hot and humid climate, where there are no comforts, and mosquitoes are teasing, nocturnal dogs barking do not let you sleep at night, and the only way to reach unusual places is a long hours of lonely wandering in unknown terrain. Once again, I was running trails for other travelers...

 

Pobyt na Haapai i innych wyspach Tonga pozostawił mi niezapomniane wrażenia: zachwyty nad wspaniałością przyrody, niezwykły nastrój ulotnych chwil - jak ten wschód słońca w Nukualofa na zdjęciu poniżej, radość z codziennych spotkań z serdecznymi, choć zupełnie nieznanymi ludźmi. Ale trzeba też wyraźnie powiedzieć, że było to kilka tygodni spędzonych w trudnych, pionierskich warunkach. W gorącym i wilgotnym klimacie, gdzie nie ma wygód, a za to dokuczają moskity, nocą nie pozwalają spać ujadające psy, a jedyną metodą na dotarcie do niezwykłych miejsc jest wielogodzinna samotna wędrówka w nieznanym terenie. Po raz kolejny przecierałem szlaki dla innych podróżników...

I flew from the Kingdom of Tonga to Sydney, Australia, but this time only to embark "Norwegian Jewel" passenger ship sailing towards New Zealand. We had international company on board - it was an opportunity to make many interesting acquaintances. We started the meeting with New Zealand from a visit to the three fjords of the southern island. Here's how looks the Milford Sound from the deck of the  ship:

 

Z Królestwa Tonga poleciałem do Sydney w Australii, ale tym razem tylko po to, by zaokrętować się na statek pasażerski "Norwegian Jewel" płynący w kierunku Nowej Zelandii. Na pokładzie mieliśmy międzynarodowe towarzystwo - była to okazja do nawiązania wielu ciekawych znajomości. Spotkanie z Nową Zelandią rozpoczęliśmy od wizyty w trzech fiordach południowej wyspy. Oto jak prezentował się oglądany z pokładu statku Milford Sound: 

It was my third visit to New Zealand. Previously, I traveled around the country by buses, trains, car and hitchhiking. On foot I walked through the famous Milford Trek, ending in the fjord. And now I could admire him from the tenth deck of our ship. Tourist boats looked at the foot of the steep rock walls like walnut shells. It was a completely different perspective:  

 

Była to już moja trzecia wizyta w Nowej Zelandii. Poprzednio podróżowałem po tym kraju autobusami, pociągami, samochodem i autostopem. Pieszo przeszedłem słynny Milford Trek, kończący się we fiordzie. A teraz mogłem podziwiać go z wysokości dziesiątego pokładu naszego statku. Spacerowe stateczki wyglądały u stóp stromych skalnych ścian jak łupinki orzecha. To była zupełnie inna perspektywa:

The second fjord we visited on our route was Doubtful Sound, 40 kilometers long. The walls of this fjord are not as dramatically steep and high as in Milford but they amaze the great spaces and majesty of the surrounding mountains. There are no settlements in this fjord, but in some places dolphins appeared:

 

Drugim fiordem, który odwiedziliśmy na naszej trasie był Doubtful Sound, długi na 40 kilometrów. Ściany tego fiordu nie są tak dramatycznie strome i wysokie, jak w Milford ale zadziwiają wielkie przestrzenie i majestat otaczających gór. W tym fiordzie nie ma żadnych osiedli, za to w kilku miejscach pojawiły się delfiny:

Then we sailed over a heavily swinging ocean to the entrance of Dusky Sound. Here it turned out that the fjord is influenced by one entrance, so that after a few hours of sailing you can sail completely different. The seals said goodbye to us - sea lions lying on a miniature, rocky island.

 

Potem popłynęliśmy po mocno rozhuśtanym oceanie do wejścia Dusky Sound. Tu okazało się, że do fiordu wpływa się jednym wejściem, po to by po kilku godzinach żeglugi wypłynąć zupełnie innym. Żegnały nas foki - uchatki wylegujące się na miniaturowej skalistej wysepce. 

   

The ocean calmed down a bit when we passed the southern cape of New Zealand. The next morning, our ship was at Port Chalmers (picture below). This little town is the base for trips to the historic city of Dunedin, 13 kilometers away. I went there by a local bus paying 6 local dollars, and walked back to Port Chalmers, enjoying the landscapes of the sea bay and the Otago peninsula along the way.

 

Ocean nieco się uspokoił, gdy minęliśmy południowy przylądek Nowej Zelandii. Następnego dnia rano nasz statek zawinął do Port Chalmers (zdjęcie poniżej). To niewielkie miasteczko jest bazą do wycieczek do odległego o 13 kilometrów historycznego miasta Dunedin. Pojechałem tam miejskim autobusem za 6 miejscowych dolarów, a wróciłem pieszo, ciesząc po drodze oczy krajobrazami morskiej zatoki i półwyspu Otago.

In Dunedin you will find a stylish train station and many other examples of Victorian architecture. There is a large university in the city whose clock tower (pictured below) is one of the symbols of this city. 

 

W Dunedin znajdziecie stylowy dworzec kolejowy i wiele innych przykładów wiktoriańskiej architektury. W mieście działa duży uniwersytet, którego wieża zegarowa (na zdjęciu poniżej) jest jednym z symboli tego miasta.

The next morning found us in the picturesque Akaroa Bay. There is no port here. Our ship anchored in the middle of the bay, and passengers were transported to a small pier tender - big motor boats. Akaroa Bay is surrounded by picturesque mountains, whose height reaches 800 meters. I climbed one of such mountains to take such a beautiful photo:

 

Następny poranek zastał nas w malowniczej Zatoce Akaroa. Nie ma tu portu. Nasz statek kotwiczył na środku zatoki, a pasażerowie byli dowożeni do niewielkiego molo tenderami - dużymi motorówkami. Zatoka Akaroa otoczona jest malowniczymi górami, których wysokość sięga 800 metrów. Na jedną z takich gór wdrapałem się, by zrobić takie oto piękne zdjęcie: 

Then we went to Picton - a small port hidden in a maze of picturesque bays and canals. It is known from here that many times during the day, ferries leave for the North Island of New Zealand. However, our ship docked in the neighboring bay. A train with a retro steam locomotion runs from Picton to the nearby vineyards. But I preferred to walk to the neighboring bay for such views that open in front of the bow of our ship:

 

Potem zawinęliśmy do Picton - to mały port ukryty w labiryncie malowniczych zatok i kanałów. Znany jest stąd, że stąd wiele razy w ciągu dnia odpływają promy na Północną wyspę Nowej Zelandii. Nasz statek cumował jednak w sąsiedniej zatoce. Z Picton do niedalekich winnic kursuje pociąg z parowozem w stylu retro. Ale ja wolałem powędrować pieszo do sąsiedniej zatoki - dla takich widoków, jakie otwierają się przed dziobem naszego statku:

It was a cloudy and windy day when we arrived in Wellington - a city that is the capital of New Zealand. After visiting the government district and the interesting National Museum, I climbed the two-hundred-meter peak of Mt Victoria, towering above the city. Despite the bad weather from the viewpoint, an interesting panorama of the capital opened: 

 

Był pochmurny i wietrzny dzień, gdy dotarliśmy do Wellington - miasta, które jest stolicą Nowej Zelandii. Po zwiedzeniu dzielnicy rządowej i ciekawego Muzeum Narodowego wspinałem się na dwustumetrowy szczyt Mt Victoria górujący nad miastem. Mimo kiepskiej pogody z punktu widokowego otworzyła się ciekawa panorama stolicy:

 

The day after I saw the little town of Napier, damaged by  the earthquake in the thirties, it was rebuilt later in the then fashionable Art Deco style. There is a nice seaside promenade, many flowers and colorful houses and the atmosphere of a holiday resort. Napier was definitely the most beautiful town on my New Zealand trail:

 

Niewielkie miasteczko Napier, które oglądałem kolejnego dnia po trzęsieniu ziemi, które dokonało tu zniszczeń w latach trzydziestych odbudowano w modnym wówczas stylu Art Deco. Jest tu ładna nadmorska promenada, wiele kwiatów i kolorowych domów i atmosfera wczasowego kurortu. Napier zdecydowanie był najładniejszym miasteczkiem na moim nowozelandzkim szlaku:

The agent with whom I booked the cruise paid a 50-dollar bonus on my ship account. I decided to use it to pay for an excursion to the Maori village, offered at the Tauranga port. The native inhabitants of New Zealand live in normal homes today, but they meet in wonderfully carving-decorated wharenui (meeting houses) and cultivate their traditions. Some of them, such as welcoming guests by touching their noses, were shown to us in this village:  

 

Agent, u którego rezerwowałem rejs wpłacił na moje statkowe konto 50-dolarowy bonus. Postanowiłem wykorzystać go na opłacenie wycieczki do maoryskiej wioski oferowanej w porcie Tauranga. Rdzenni mieszkańcy Nowej Zelandii mieszkają dziś w normalnych domach, ale spotykają się we wspaniale zdobionych rzeźbami wharenui (świetlicach) i pielęgnują swoje tradycje. Niektóre z nich, na przykład witanie gości przez dotykanie się nosami pokazano nam właśnie w tej wiosce:

 

I do not need to add that the older ladies from our group with particular zeal rubbed their noses with this muscular warrior :). In the picture below I showed a meeting house in which Maoris talked about their culture and customs:

 

Nie muszę chyba dodawać, że starsze panie z naszej grupy ze szczególnym zapałem pocierały się nosami z tym muskularnym wojownikiem   :). Na zdjęciu poniżej pokazałem dom spotkań, w którym Maorysi opowiadali o swojej kulturze i obyczajach:

Next to the village there is a school in which young people, apart from standard items, have also those related to the Maori culture. A group of young people prepared a dance show for us, there were also singing and learning the basic words in the Maori language:

 

Obok wioski jest szkoła, w której młodzież obok standardowych przedmiotów ma także takie, które związane są z kulturą Maorysów. Grupka tej młodzieży przygotowała dla nas pokaz tańców, były też śpiewy i nauka podstawowych słów w języku maoryskim. Tancerki i tancerze występowali boso: 

And at the end of the visit, we could talk to each other (of course in English) and take souvenir photos:

 

A na zakończenie wizyty mogliśmy sobie prywatnie porozmawiać (oczywiście po angielsku) i zrobić pamiątkowe zdjęcia:

 

 

After returning from the excursion back to Tauranga, I still had enough time to climb Mount Maunganui, a towering the coast conical mountain. Intuition did not disappoint me - when sweaty I reached the top, standing at an altitude of 232 meters above the ocean level, a great view of the long chain of beaches and coastal islands opened up for me:

 

Po powrocie z wycieczki z powrotem do Taurangi miałem jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby wspiąć się na wznoszącą się na wybrzeżu o krok od portu stożkową górę Mount Maunganui. Intuicja mnie nie zawiodła - gdy spocony stanąłem na wysokości 232 metrów ponad poziomem oceanu otworzył się przede mną wspaniały widok na długi łańcuch  plaż i przybrzeżne wyspy: 

Similar "picture postcard" views open from a few more places at a comfortable but steep path leading to the top. Here, for example, I immortalized such characteristic for New Zealand ferntrees:

 

Podobne "pocztówkowe" widoki otwierają się zresztą z kilku jeszcze miejsc przy wygodnej, ale stromej ścieżce prowadzącej na szczyt. Tu na przykład uwieczniłem tak charakterystyczne dla Nowej Zelandii drzewiaste paprocie: 

That evening, the ship swung solidly as we passed the northern cape of New Zealand.   In the morning we were already in Auckland, where friends met few months earlier at the Camino de Santiago were waiting me at the port gate. Agnes and Peter have prepared a surprise for me. They knew that I was twice in Auckland and the city is not an attraction for me. They decided to take me by car 70 km - to the other side of the island - to Muriwai, where in the scenery of rock bastions and cliff tourists watch a great colony of gannets:

 

Wieczorem tego dnia huśtało statkiem solidnie, gdy przechodziliśmy koło północnego przylądka Nowej Zelandii. Rano byliśmy już w Auckland, gdzie czekali na mnie przyjaciele poznani kilka miesięcy wcześniej na Camino de Santiago. Agnes i Peter przygotowali dla mnie niespodziankę. Wiedzieli, że byłem w Auckland już dwukrotnie i miasto nie jest dla mnie atrakcją. Postanowili zabrać mnie samochodem 70 km - na drugą stronę wyspy - do Muriwai, gdzie w scenerii skalnych baszt i klifu turyści oglądają wielką kolonię gannetów: 

Gannets (here - Australian gannets) are sea birds, feeding on fish and able to dive perfectly. I came to the moment when the unspotted chicks were still at the nests, carefully plucked from the down by their parents. The spectacle was amazing, I took a lot of pictures from two viewing platforms:

 

Gannety (po polsku to morus z rodziny głuptaków) to morskie ptaki, żywiące się rybami i potrafiące doskonale nurkować. Trafiłem na moment, kiedy nieopierzone pisklęta stały jeszcze przy gniazdach, troskliwie oskubywane z puchu przez swoich rodziców. Widowisko oglądane z dwóch punktów obserwacyjnych było niesamowite: 

The next day we left the port of Auckland in the middle of the day, with beautiful, sunny weather. This moment was very spectacular - look at the picture below - such a panorama can not be photographed either from land or from a plane! The opportunity to take such unique shots was a great advantage of this cruise, during which we circled New Zealand ...  

 

Następnego dnia wychodziliśmy z portu Auckland w środku dnia, przy pięknej słonecznej pogodzie. To wyjście było bardzo spektakularne - popatrzcie na zdjęcie poniżej - takiej panoramy nie można sfotografować ani z lądu, ani z samolotu! Możliwość robienia takich niepowtarzalnych ujęć była wielką zaletą tego rejsu, podczas którego okrążyliśmy Nowej Zelandię... 

Two days later, I arrived in Sydney, Australia. This was the famous opera seen from the deck of the ship. But this time I did not stop at Australia's largest city. I rented the car to the left side of the road to the west. The hardest thing was to leave the center of the crowded city, and then it went :)  

W dwa dni później dotarłem do Sydney w Australii. Tak wyglądała słynna opera oglądana z pokładu statku. Ale tym razem wcale nie zatrzymałem się w największym mieście Australii. Wynajętym samochodem ruszyłem lewą strona drogi na zachód. Najtrudniej było wyjechać z centrum zatłoczonego miasta, a potem już poszło :) 

First of all, I wanted to get to know an unknown part of the coast from Sydney to the state of Victoria. I expected beautiful views and I was not disappointed. After driving through the subtropical forests of the Royal National Park, I found myself on Bald Hill, from which I can see the beaches and green mountains reaching the ocean:

 

Chciałem przede wszystkim poznać nieznany mi odcinek wybrzeża od Sydney do granicy stanu Victoria. Oczekiwałem pięknych widoków i nie zawiodłem się. Po przejechaniu przez podzwrotnikowe lasy Royal National Park znalazłem się na wzgórzu Bald Hill, z którego otwiera się widok na plaże i zielone góry docierające do oceanu: 

A great surprise on my route was the Buddhist temple Nan Tien - built in 1985 and reportedly the largest in the southern hemisphere. It consists of a multi-storey pagoda (pictured below) and a vast temple complex. The temple is visited by many emigrants from Asia who live in Australia:

 

Wielką niespodzianką na mojej trasie była buddyjska świątynia Nan Tien - zbudowana w 1985 roku i podobno największa na południowej półkuli. Składa się ona z wielopiętrowej pagody (na zdjęciu poniżej) i rozległego kompleksu świątynnego. Świątynię odwiedzają licznie zamieszkujący w Australii emigranci z Azji:

Before the evening, I managed to see a few other beautiful and empty beaches, including "7 Mile Beach" - actually about 10 kilometers long. There is almost no tourist infrastructure on its entire length - people come with their own tent or camper.

 

Przed wieczorem zdążyłem obejrzeć jeszcze kilka innych, pięknych i pustych plaż, w tym "7 Mile Beach" - rzeczywiście mającą około 10 kilometrów długości. Na całej jej długości nie ma prawie żadnej infrastruktury turystycznej - ludzie przyjeżdżają z własnym namiotem lub camperem.

I stayed for a night in a modest motel in a small town Ulladulla (funny name isn't it?), paying 70 Australian dollars for a small room and breakfast. The route of the second day of my drive continued along the coast - through the bridges over the estuaries of rivers, small towns with arcades along the streets and other beautiful and wild beaches - like the one in Tomakin:

 

Na nocleg zatrzymałem się w skromnym motelu w małym miasteczku o zabawnej Ulladulla, płacąc 70 dolarów australijskich za pokoik i śniadanie. Trasa drugiego dnia jazdy prowadziła dalej wzdłuż wybrzeża - przez mosty przerzucone nad estuariami rzek, małe miasteczka z podcieniami wzdłuż ulic i kolejne piękne i dzikie plaże - jak ta w Tomakin:

A road bearing the proud name of Princess Highway led me through the eucalyptus forests, a former settlement of gold prospectors - Tilba-Tilba  to the last town before border of the state of Victoria, which was called Eden. In this "paradise" I spent the next night in the "Garden of Eden" caravan park, where next to the campsite there were also several camping houses. Nice stone church in Bodalla - the only monument:

 

Szosa nosząca dumną nazwę Princess Highway doprowadziła mnie przez eukaliptusowe lasy i dawną osadę poszukiwaczy złota Tilba-Tilba do ostatniego miasteczka przed granicą stanu Victoria, które nazywało się Eden. W tym "raju" spędziłem kolejną noc w caravan parku  "Garden of Eden", gdzie obok stanowisk dla camperów było także kilka domków. W moim "raju" musiałem pokonywać odległość ok. 50 m do toalet, ale za to kuchenka była na miejscu  :)

Jedyny zabytek który widziałem po drodze - ładny kamienny kościółek w Bodalla.

 

 

Road signs warning of kangaroos I have seen many times, but kangaroos - only from a distance. I did not have any collision with the kangaroo, but many times I saw kangaroo corpses on the road, especially when I left the coast and found myself on the grassy plateau surrounding the Snowy Mountains:

 

Znaki drogowe ostrzegające przed kangurami widziałem wielokrotnie, ale kangury - tylko z daleka. Nie miałem żadnej kolizji z kangurem, natomiast wiele razy widziałem zwłoki kangurów na szosie, szczególnie wtedy, gdy porzuciłem wybrzeże i znalazłem się na trawiastym płaskowyżu otaczającym Snowy Mountains:

 xxI was in the Australian Snowy Mountains and Mount Kosciuszko many years ago. This time I decided to ride the Alpine Way - mountain road running 121 km through Kosciuszko National Park. It encircles the massif of Mount Kosciuszko reaching the culmination of 1580 m on the Dead Horse Gap pass. I did not have such a chance during my previous stay, because there is no public transport on this road, The road was narrow and winding, but I was accompanied by beautiful views:

 

W australijskich Górach Śnieżnych i na Górze Kościuszki byłem już wiele lat temu. Tym razem postanowiłem przejechać Alpine Way - wysokogórską szosę biegnącą 121 km przez Kosciuszko National Park. Okrąża ona masyw Góry Kościuszki osiągając kulminację 1580 m na przełęczy Dead Horse Gap. Takiej szansy nie miałem podczas poprzedniego pobytu, bo na tej szosie nie ma żadnego publicznego transportu, Droga była wąska i kręta, ale towarzyszyły mi piękne widoki:

That day, through Tumbarumba, I managed to get to Wagga Wagg (I am enjoying these cool names!). Wagga Wagga turned out to be a neat, flowered and very hot town, where on the outskirts you will find a museum of Australian aviation. I breathed there in an inexpensive motel, and the next day on my way back to Sydney I stopped in Canberra, the capital of Australia. So she looks photographed from the hill of Red Hill:

 

Tego dnia przez Tumbarumba udało mi się dojechać do Wagga Wagga (bawią mnie te fajne nazwy!). Wagga Wagga okazała się schludnym, ukwieconym i bardzo gorącym miasteczkiem, gdzie na peryferiach znajdziecie muzeum australijskiego lotnictwa. Odetchnąłem tam w niedrogim motelu, a następnego dnia w powrotnej drodze do Sydney przystanąłem w Canberrze, stolicy Australii. Tak ona wygląda fotografowana ze wzgórza Red Hill: 

From Sydney I flew cheap Air Asia planes to Singapore, where a modest ship was waiting for me, taking week-long cruises on the Gulf of Thailand. I managed to hunt down a good price and, as a result, I had a chance to see new places in this region. The first of these was the island of Ko Samui. A trip around the island allowed me to see, among others several beautiful temples and a spectacular waterfall: 

 

Z Sydney poleciałem tanią linią Air Asia do Singapuru, gdzie czekał na mnie skromny statek, odbywający tygodniowe rejsy po Zatoce Tajlandzkiej. Należał mi się relaks po dniach intensywnej jazdy w australijskim upale,,, Udało mi się "upolować" dobrą cenę i w efekcie zobaczyć nowe miejsca w tym regionie. Pierwszym z nich była wyspa Ko Samui. Wycieczka dookoła wyspy pozwoliła mi zobaczyć m.in. kilka pięknych świątyń i efektowny wodospad: 

 

From Ko Samui we sailed to the Thai port of Laem Chabang located near the well-known seaside resort of Pattaya. There are beautiful beaches and lots of attractions for tourists. Behind a narrow green line, high hotels and apartment buildings were built here. This place is worth seeing once, but I am not attracted to such centers of mass tourism:  

 

Z Ko Samui popłynęliśmy do tajskiego portu Laem Chabang położonego  w pobliżu znanego nadmorskiego kurortu Pattaya. Są tu piękne plaże i masa atrakcji dla turystów. Za wąską linią zieleni wybudowano w tu wysokie hotele i apartamentowce. To miejsce warto raz zobaczyć, ale mnie takie ośrodki masowej turystyki jakoś nie pociągają: 

I was there by accident on the day, when on a wide beach in Pattaya there was a meeting of Thai scouts. They sat in a circle on the sand and sang. Then there was an opportunity to talk, but their knowledge of English ... -I was also a scout in my country! - they probably understood that. And then we took a picture of ourselves:

 

Trafiłem przypadkowo na dzień, gdy na szerokiej plaży w Pattaya odbywał się zlot tajskich skautów. Siedzieli w kręgu a piasku i śpiewali przy akompaniamencie dużego bębna. Potem była okazja do rozmów, ale ich znajomość angielskiego... -Ja też byłem skautem w moim kraju! - to zapewne zrozumieli. A potem zrobiliśmy sobie zdjęcie:  

Then our ship sailed to the Sikhanoukville port in Cambodia. I have not been here yet! I went out to the port gate and saw dozens of motorbike rickshaws offering city rides. I preferred, however, to walk - to meet nice people, unfortunately living here among the piles of garbage, mess and dust...

 

Potem nasz statek popłynął do portu Sikhanoukville w Kambodży. Tu jeszcze nie byłem! Wyszedłem za portową bramę i zobaczyłem kilkadziesiąt motocyklowych riksz, oferujących przejażdżki po mieście. Wolałem jednak iść pieszo - by spotkać sympatycznych ludzi, żyjących tu niestety wśród stert śmieci, bałaganu i kurzu...

 

During a walking, multi-kilometer tour around the city, I realized that today's Sikhanoukville is one big construction site. Old houses are being demolished, and 20-story hotels are being built in their place, a dozen at a time. Who invest?... - Chinese. You can easy imagine that two years after on the concrete promenades, crowds of Chinese tourists taken by charter planes will stroll around here. On the main square of the city, the closed fountain of golden lions has a Chinese hotel under construction in the background:  

 

Podczas pieszej, wielokilometrowej wędrówki po mieście przekonałem się, że dzisiejsze Sikhanoukville to jeden wielki plac budowy, pełen hałasu i kurzu. Wyburza się stare domy, a w ich miejscu powstają 20-piętrowe hotele, i to z tuzin na raz. Inwestują... Chińczycy. Można sobie zatem wyobrazić, że za dwa lata po betonowych promenadach będą tu się przechadzać tłumy chińskich turystów przywiezionych czarterowymi samolotami z pobliskich prowincji Chin. Na głównym placu miasta nieczynna fontanna złotych lwów ma w tle chiński hotel w budowie:

However, you can still find some monuments - including the Buddhist monastery Wat Krom. I liked the temple erected on a small hill, but even more interesting to me was the adjacent cemetery with chapels in various colors:

 

Można tu jednak jeszcze znaleźć jakieś zabytki - między innymi buddyjski klasztor Wat Krom. Wzniesiona na niewielkim wzgórzu świątynia mi się podobała, ale jeszcze ciekawszy wydał mi się sąsiadujący z nią cmentarz z kapliczkami w różnych kolorach: 

After returning to the port in Singapore, I decided immediately enter Indonesia. And it's through the back door :) Few people know that from the Singapore port small catamarans depart few times a day, taking tourists and locals to the nearest Indonesian island of Batam. It's just an hournsailing and a ticket costs 25 Singapore dollars. A visa for Indonesia entitling you to 30 days of stay is obtained free of charge at a small terminal in Batam. There are of course beaches on Batam, but the most interesting objects of the island are around Nagoya Hill:

 

Po powrocie do portu w Singapurze zdecydowałem niezwłocznie wjechać do Indonezji. I to przez tylne drzwi   :)   Mało kto wie, że z singapurskiego portu kilka razy dziennie odpływają niewielkie pasażerskie katamarany zabierające turystów i miejscowych na najbliższą indonezyjska wyspę Batam. To tylko godzina żeglugi i bilet za 25 singapurskich dolarów. Wizę Indonezji uprawniającą do 30 dni pobytu otrzymuje się bezpłatnie w niewielkim terminalu na Batamie. Na Batamie są oczywiście plaże, ale najciekawsze obiekty wyspy skupione są wokół Nagoya Hill: 

The flag of Indonesia is the reverse of the Polish flag. I like this country, I have been to it several times and have very nice memories. It is a country of kind and smiling people. I met them here every day during a journey away from the usual routes:

 

Flaga Indonezji jest odwróceniem flagi Polski. Lubię ten kraj, byłem w nim już kilkakrotnie i mam bardzo miłe wspomnienia. To kraj ludzi życzliwych i uśmiechniętych. Spotykałem ich tutaj codziennie podczas dwutygodniowej wędrówki z daleka od utartych szlaków: Z

 

 

From Batam, I went to Palembang, a city of 1.5 million people, on the largest Indonesian island - Sumatra. Palembang is the capital of the province of South Sumatra. Last year, the Asian Games were held here, but you will not find much of the metropolitan splendor here. It's just another big Indonesian city with a maze of bazaar streets in which I was looking for bread for nothing:

 

Z Batamu udałem się do Palembangu 1,5-milionowego miasta na największej indonezyjskiej wyspie - Sumatrze. Palembang jest stolicą prowincji Południowa Sumatra. W ubiegłym roku odbywały się tu Azjatyckie Igrzyska, ale wielkomiejskości znajdziecie tu niewiele. To po prostu jeszcze jedno wielkie indonezyjskie miasto z labiryntem bazarowych uliczek w których bezskutecznie szukałem chleba:

The city lies on the navigable river of Musi. At the red bridge shown on the postcards, several hundred colorful boats are moored, transporting people and goods to villages located on the river. It's a very busy and very colorful place. More interesting to me from many new mosques built in different points of the city:

 

Miasto leży nad żeglowną rzeką Musi. Przy czerwonym moście, pokazywanym na pocztówkach i obowiązkowo fotografowanym przez turystów cumuje kilkaset kolorowych łodzi, transportujących ludzi i towary do wiosek położonych nad rzeką. To bardzo ruchliwe i bardzo kolorowe miejsce. Ciekawsze dla mnie od wielu nowych meczetów wybudowanych wielu punktach miasta:

Behind the red bridge, on the outskirts of Palembang, I found the final railway station of the line running through the interior up to Sunda Sound, separating Sumatra from Java. I spent 10 hours on this train. The cars are old, with Asian-style toilets, but it's clean. Co-passengers did their best to make life easier for the only European in the train. I was, among others served with sandwiches with nasi - boiled rice wrapped in strips of banana leaves - you can see it in the picture on the right column:

 

Za czerwonym mostem, na peryferiach Palembangu znalazłem końcową stację kolejową linii biegnącej przez interior aż do cieśniny Sunda, oddzielającej Sumatrę od Jawy. Spędziłem w tym pociągu 10 godzin. Wagony są stare, z azjatyckimi toaletami, ale jest czysto. Współpasażerowie robili wszystko, aby umilić życie jedynemu Europejczykowi. Byłem m.in. częstowany kanapkami z nasi - gotowanym ryżem zawijanym w paski liści bananowca - widać to na zdjęciu:

 

It was almost evening when, after 10 hours on the train, I got off at Tanjung Karang's final station. Before dark, I found a reserved small hotel. In the morning at 5.30, I was awakened by a loud call to pray from a nearby mosque. When the day rose, it turned out that I live at a bazaar street with many stalls. Finding food for breakfast was not a problem:

 

Był już prawie wieczór, gdy po 10 godzinach jazdy wysiadłem na końcowej stacji Tanjung Karang. Przed zmrokiem znalazłem zarezerwowany hotelik. Rano już o 5.30 obudziło mnie donośne nawoływanie do modlitwy z pobliskiego meczetu. Gdy wstał dzień okazało się, że mieszkam przy bazarowej ulicy z wieloma kramami. Ze znalezieniem jedzenia na śniadanie nie było problemu:

I had to use the motorikshaw to Rajabas terminal and then a rickety bus to reach the Bakauheni ferry terminal. From here, ferries to Merak in Java depart every hour. The ticket costs 15,000 rupees - just over a dollar. In the picture below I showed such a ferry. And on the left you can see a monument in the shape of a golden crown raised on a hill at the edge of Sumatra.

 

Musiałem skorzystać z motorikszy do Rajabasa terminal i następnie rozklekotanego autobusu aby dotrzeć do terminalu promowego Bakauheni. Stąd co godzinę odpływają promy do Merak na Jawie. Bilet kosztuje 15 tysięcy rupii - niewiele ponad dolara. Na zdjęciu poniżej pokazałem taki prom. A z lewej strony widać pomnik w kształcie złotej korony wzniesionu na wzgórzu na krańcu Sumatry.

The ferry is dirty and heavily rusted, people sit in large, open halls on plastic benches. Amazingly, during a 2-hour cruise, they are served by a music program performed by a three-person band. There is a gastronomy on board: they are selling chips in the buffet, but drinks and snacks are served on the deck, as in the picture on the left:

 

Prom jest brudny i mocno pordzewiały, ludzie siedzą w wielkich, otwartych salach na plastykowych ławkach. O dziwo, podczas 2-godzinnego rejsu serwuje się im program muzyczny wykonywany przez trzyosobowy zespół. Na pokładzie funkcjonuje obnośna gastronomia: bufet, ale napoje i przekąski serwowane są także na pokładzie - tak jak na zdjęciu po lewej: 

 

There are a lot of small islands in the Sunda Strait that we passed during the cruise:

 

W Cieśninie Sunda jest sporo drobnych wysepek, które mijaliśmy podczas rejsu:

From the port of Merak, where I got off the ferry, I followed the coast to Carita Beach. This holiday park is a base for trips to Krakatau - the famous active volcano on one of the islets in the strait. Owners of motorboats were carrying those tourists who wanted to watch a fuming cone up until December 2018. On December 22, a volcanic explosion took place that caused tsunami wave few meters high. The wave hit the nearest Carita, causing damage to coastal hotels and other buildings. The psychological effect of the explosion was even worse - tourists stopped coming to Carita. I found the holiday resort completely empty. Nevertheless, I decided to sail to Krakatau. XXX

 

Z portu Merak, gdzie wysiadłem z promu podążyłem wzdłuż wybrzeża do Carita Beach. To wczasowisko jest bazą dla wycieczek na Krakatau - słynny aktywny wulkan na jednej z wysepek w cieśninie. Właściciele motorówek wozili turystów, chcących obejrzeć z bliska dymiący stożek aż do grudnia 2018. 22 grudnia nastąpiła eksplozja wulkanu, która wywołała fale tsunami o wysokości kilku metrów. Fala uderzyła w najbliżej położoną Caritę, powodując zniszczenia nadbrzeżnych hoteli i innych budowli. Jeszcze gorszy był efekt psychologiczny wybuchu - turyści przestali przyjeżdżać do Carity. Wczasowisko zastałem zupełnie puste. Mimo to zdecydowałem się popłynąć na Krakatau.

 

I found a motorboat and I agreed with the skipper. We sailed. At the beginning, in the distance, one could see the cone of the Rakata island (pictured on the left column) which is a fragment of the oldest crater. When, after 1.5 hours of sailing, we entered this crater, I saw a cluster of islands around me - among them Krakatau Kecil with stumps of trees burned out during the last explosion. 

 

Znalazłem motorówkę i dogadałem się z szyprem. Popłynęliśmy. Na początku w dali widać było stożek wyspy Rakata (zdj. na lewej kolumnie) będącej fragmentem najdawniejszego krateru. Gdy po 1,5 godz. żeglugi wpłynęliśmy do tego dawnego krateru zobaczyłem wokół siebie wianuszek takich wysp - wśród nich Krakatau Kecil z kikutami drzew wypalonych podczas ostatniego wybuchu (zdjęcie powyżej - nad motorówką).

In the middle of a wreath of islands grows from the ocean "young" volcano - Anak - The Son - as local people call him. It turned out that during the explosion on December 22nd, 2018, a high volcanic cone fell. What is Anak today is seen in the picture below: on the western edge of the hill, formed of mud and cinder high on several dozen meters, is a crater that has the form of a boiling water fountain:

 

W środku wianuszka wysp wyrasta z oceanu "młody" wulkan - Anak - Synek - jak go miejscowi nazywają. Okazało się, że podczas eksplozji 22 grudnia 2018 wysoki wulkaniczny stożek się zapadł. To czym jest Anak dziś to widać na zdjęciu poniżej: na zachodnim skraju wysokiego na kilkadziesiąt metrów wzgórza uformowanego z błota i żużla jest krater mający formę wywierzyska gotującej się wody. Szyper bał się podpłynąć bliżej: 

The hot water from the volcanic canopy is orange. The combination of the mass of this water with the dark ocean water resembles the convergence of the Amazon and Rio Negro waters that I once saw in Brazil upstream from Manaus.

 

Gorąca woda z wulkanicznego wywierzyska ma kolor pomarańczowy. Połączenie mas tej wody z ciemną wodą oceanu przypomina konwergencję wód Amazonki i Rio Negro, którą widziałem kiedyś w Brazylii powyżej Manaus. 

We landed for the quarter on Anak, but on the eastern side, where there is a black beach. I took there few photos and the time was coming to go back, because the wind was getting stronger. I saw that my crew welcomed the decision with relief. Because staying near a volcano, which has exploded recently, however, contains a lot of risk ...

 

Wylądowaliśmy na chwilę na Anaku, ale po stronie wschodniej, gdzie jest czarna plaża, zrobiłem tam kilka zdjęć i zdecydowałem, że pora wracać, bo wzmagał się wiatr. Widziałem, że moja załoga powitała tę decyzję z ulgą. Bo przebywanie w pobliżu wulkanu, który nie tak dawno eksplodował zawiera jednak spore ryzyko... W drodze powrotnej solidnie nad wyhuśtało, motorówka skakała po falach.

 

Nieco inaczej wyobrażałem sobie to legendarne miejsce, ale wracałem z wulkanu mokry od bryzgów ale szczęśliwy.  Bo oto udało mi się odwiedzić jeszcze jedno kultowe dla podróżników miejsce!  Dziewczęta z Carity nie chciały wierzyć: -Nie bałeś się płynąć na Krakatau?    

I imagined this legendary place a bit different, but I was coming back from the volcano wet but happy. Because here I was able to visit one more cult place for travelers! The girls from Carita did not want to believe: -You were not afraid to sail to Krakatau?

Changing the means of transport several times, I moved from Carita to the Karimunjawa archipelago. The well-known Lonely Planet publishing house has included it in ten of the most beautiful places in Indonesia. In a few days I was walking around the main island of the archipelago and I have to say that it is really a paradise. Especially before the season, when there are few tourists.

 

Zmieniając kilkakrotnie środki transportu przemieściłem sie z Carity na archipelag Karimunjawa. Znane wydawnictwo Lonely Planet zaliczyło go do dziesięciu najpiękniejszych miejsc w Indonezji. W ciągu kilku dni zwiedzałem pieszo główną wyspę archipelagu i muszę powiedzieć, że to rzeczywiście rajski zakątek. Szczególnie przed sezonem, gdy jest tam mało turystów. Mieszkańcy wyspy żyją w takich warunkach, jak dawniej i byli dla mnie bardzo mili.

Karimunjawa and its residents deserve a separate website. I want this to happen as part of my cycle World of the Isles. You can find it through this link: Karimunjawa.

The last episode of my this year's stay in Indonesia was the 1.5-million city of Semarang - the capital of Central Java. I found there not only monuments from the Dutch colonial period, but also an interesting Chinese temple:

 

Karimunjawa i jej mieszkańcy zasługują na osobną stronę internetową.  Powstała ona już w ramach mojego cyklu Świat wysp. Można ją znaleźć przez ten link: Karimunjawa.

Ostatnim epizodem mojego tegorocznego pobytu w Indonezji było 1,5-milionowe miasto Semarang - stolica Środkowej Jawy. Znalazłem tam nie tylko zabytki z holenderskiego okresu kolonialnego, ale także ciekawą chińską świątynię: 

For many Indonesians, a lonely foreigner and a walking wanderer is a sensation and attraction here. I have been asked many times to pose for joint photos. Here - with the whole local family:

 

Dla wielu Indonezyjczyków samotny obcokrajowiec i do tego wędrujący pieszo jest tu sensacją i atrakcją. Wiele razy byłem proszony o pozowanie do wspólnych zdjęć. Tutaj - z całą rodziną miejscowych:

Then there was only Singapore, where during the morning walk I found a new place on the Esplanade, from which opens a sensational panorama of this modern city (photo below). From Singapore, I flew straight to Warsaw (it was 13 hours of flight) and further - to my hometown of Gdansk...

 

Potem był już tylko stopover w Singapurze, gdzie podczas porannego spaceru znalazłem nowe miejsce na Esplanadzie, z którego otwiera się rewelacyjna panorama tego nowoczesnego miasta (zdjęcie poniżej). Z Singapuru poleciałem prosto do Warszawy (to było 13 godzin lotu) i dalej  - do rodzinnego Gdańska... 

This was another great and very varied journey, prepared over a year and  successfully completed. You can also find hot news (in English) and photos from this voyage as always in my travel log.

 

To była kolejna wielka i bardzo urozmaicona podróż, przygotowywana przez ponad rok i zakończona pełnym sukcesem.  Pisane na gorąco wiadomości i fotki z tej trasy znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży

 

At the turn of March and April 2019 I flew to Geneva. I got an award ticket for miles flown by LOT airplanes - they had a short validity... My Swiss friend, a great traveler, Michael invited me to stay overnight and helped me get cheap tickets that are valid for traveling around the whole country. Already on the first day, I was able to recall years later, how Geneva looks like and see its famous fountain Jet d'Eau ejaculates from Lake Geneva to a height of 140 meters: 

 

Na przełomie marca i kwietnia 2019 poleciałem do Genewy. Należał mi się nagrodowy bilet za mile wylatane samolotami LOTu - miały wkrótce przepaść... Mój szwajcarski przyjaciel - wielki podróżnik Michael zaprosił mnie na nocleg i pomógł w zdobyciu tanich biletów ważnych na podróżowanie po całym kraju. Już pierwszego dnia mogłem przypomnieć sobie po latach, jak wygląda Genewa i jej słynna fontanna Jet d'Eau wytryskująca z Jeziora Genewskiego na wysokość 140 metrów: 

 

 

Z Genewy pojechałem autobusem do Chamonix - to blisko, ale już we Francji. Chciałem zobaczyć w końcu najwyższą górę Europy. Bo tak się złożyło, że choć byłem na Kilimandżaro i Fudżijamie, to dotąd nie widziałem Mont Blanc  :)  Biała Góra jest doskonale widoczna z Chamonix. Dzięki pomocy pana Kacpra - mieszkającego tu sympatycznego polskiego couchsurfera (na zdjęciu obok) uzyskałem całodzienny skipass - nie po to, by jeździć na nartach, ale po to by bez dodatkowych opłat korzystać ze wszystkich okolicznych kolejek linowych i terenowych. Wykorzystałem ten pass aż na 3 kolejki! 

From Geneva I went by bus to Chamonix - it's close, but already in France. I wanted finally see the highest mountain in Europe. Because it so happened that although I was at the top of Kilimanjaro and Fuji, I have not seen Mont Blanc so far :) White Mountain is perfectly visible from Chamonix. Thanks to the help of Mr. Kacper - a friendly Polish couchsurfer living here (on the picture above) I got a day-long ski pass - not to ski, but to use all surrounding cableways and terrain railways without any additional fees. I used this pass for 6 different rides!

 

The best view of Mont Blanc (4810m -picture above) opens from the top of Mt Brevent, which I entered by a two-stage cable car. I took the terrain railway to the glacier flowing from Mont Blanc. From the final station you can use stairs to descended  to the glacier itself, where the ice cave was carved out:

 

Najlepszy widok na Mont Blanc (4810 m -zdjęcie powyżej) otwiera się ze szczytu Brevent, na który wjechałem dwuetapową kolejką linową. Natomiast kolejką terenową dojechałem do lodowca spływającego spod Mont Blanc. Schodkami można zejść z końcowej stacyjki aż na sam lodowiec, w którym wykuto lodową grotę: 

The next day I went by train to Zermatt - a famous winter sports center. It turned out that the town, squeezed into a narrow valley, is tightly built with stylish pensions and you have to walk several hundred meters up the valley to see the biggest landscape attraction, which is the lonely Matterhorn 4478 m:

 

Kolejnego dnia pojechałem pociągami do Zermatt - znanego ośrodka sportów zimowych. Okazało się że miasteczko wciśnięte w wąską dolinę jest szczelnie zabudowane stylowymi pensjonatami i trzeba przejść kilkaset metrów w górę doliny, aby zobaczyć największą atrakcję krajobrazową, jakim jest samotny szczyt Matterhorn 4478 m:

The Matterhorn rock pyramid has become a tourist icon of Switzerland and one of the most inaccessible alpine peaks. Hundreds of people died trying to reach the summit. Many of them are buried in the cemeteries in Zermatt. I was lucky: an hour after taking this picture, the picturesque mountain was already completely covered by clouds:

 

Skalna piramida Matterhornu stała się turystyczną ikoną Szwajcarii i jednym z najbardziej niedostępnych alpejskich szczytów. Setki ludzi zginęły próbując go zdobyć. Wielu spośród nich spoczywa na cmentarzach w Zermatt. Miałem szczęście: w godzinę po zrobieniu tego zdjęcia malowniczą górę całkowicie przesłoniły chmury: 

The next day I set off from my base in Geneva to Ticino - the part of Switzerland where Italian is spoken. It is a land of beautiful mountain lakes. Unfortunately, that day there was no more sun and it was raining. Nevertheless, I managed to see Locarno, where the film festival takes place. Next to Locarno you will find smaller but more romantic town of Ascona:

 

Kolejnego dnia wyruszyłem z mojej bazy w Genewie do Ticino - tej części Szwajcarii, w której mówi się po włosku. To kraina pięknych górskich jezior. Niestety tego dnia nie było już słońca i padał deszcz. Mimo to udało mi się zobaczyć Locarno, gdzie odbywa się filmowy festiwal. Z Locarno sąsiaduje mniejsze, ale bardziej nastrojowe miasteczko Ascona: 

I liked even more the nearby Lugano, located on another, even nicer lake. On the waterfront promenade there is a statue of Wilhelm Tell - the legendary national hero of Switzerland, known from the literature and musical works:

 

Jeszcze bardziej podobało mi się pobliskie Lugano, położone nad innym, jeszcze ładniejszym jeziorem. Na promenadzie nad wodą stoi tu pomnik Wilhelma Tella - legendarnego bohatera narodowego Szwajcarii, znanego z dzieł literackich i muzycznych:

Weather - nice until now, the beauty broke down for good on the last day when I was going to St. Moritz. This time, apart from the train, I had to use the postal bus. When it began to climb the San Bernardino pass it began to... snow. There was more and more of it and soon we were driving behind a snow plow. The mountain train riding through high overpasses and rock ledges above the precipices reached St Moritz on time. It is a fashionable and beautifully located winter sports center, where the Olympic Games were organized twice. Unfortunately, on April 4, there was 20 cm of snow - and it was continuously snowing... So I did not see much:

 

Pogoda - dotąd piękna popsuła się na dobre ostatniego dnia, gdy jechałem do St Moritz. Tym razem oprócz pociągu musiałem skorzystać z rejsowego autobusu. Gdy zaczął się wspinać na przełęcz San Bernardino zaczął padać... śnieg. Było go coraz więcej i wkrótce jechaliśmy za śnieżnym pługiem. Tak minęliśmy uwiecznioną przez naszego poetę wieś Splugen... Nie bał się opadów górski pociąg, którym przez wysokie wiadukty i po skalnych półkach zawieszonych nad przepaściami dotarłem do St Moritz. To modny i pięknie położony ośrodek sportów zimowych, gdzie dwukrotnie zorganizowano igrzyska olimpijskie. Niestety 4 kwietnia napadało tam 20 cm śniegu - i śnieg padał dalej... Niewiele zatem zobaczyłem:

 

So that our conductors would smile like the one from a Swiss mountain train! Despite the bad weather on the last day, I returned to Poland in a great mood. This trip, although it lasted only a week, I think is very successful... Thank you for your help, Mike. Thanks to the couchsurfing hosts!

 

Żeby tak nasze konduktorki uśmiechały się tak jak ta ze szwajcarskiego górskiego pociągu! Mimo kiepskiej pogody, która dokuczyła mi ostatniego dnia wracałem do Polski w doskonałym nastroju. Podróż tę, choć trwała tylko tydzień uważam za bardzo udaną... Dziękuję Michaelowi i hostom z Couchsurfingu!

     
     

In May 2019, using the Wizzair airline flight award tickets, I made a short trip to several countries of Southern Europe. I was in those countries, of course, before, but there were still places in them that I knew only from literature. The journey  began with a flight from Gdansk to Vienna, but the first city I stayed in was Austrian Graz - the capital of Styria. The city has many monuments and thanks to them it was placed on the UNESCO World Heritage List. For me, the most-loved was Eggeberg castle, built in the nice park:

 

W maju 2019, korzystając z nagrodowych biletów lotniczych kompanii Wizzair odbyłem krótką podróż do kilku krajów Południowej Europy. Byłem oczywiście w tych krajach już wcześniej, ale wciąż pozostawały w nich miejsca, które znałem tylko z literatury. Zaczęło się od lotu do Wiednia, ale pierwszym miastem, w którym się zatrzymałem był austriacki Graz - stolica Styrii. Miasto ma wiele zabytków i dzięki nim trafiło na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Mnie w Grazu najbardziej podobał się zbudowany w pięknym parku zamek Eggeberg:  

From Graz, I traveled for only 9 euro (by bus) to Klagenfurt - the capital of Carinthia. This two-hour route was full of great views. The weather was excellent, and there was still snow on the tops of the mountains:

 

Z Grazu jechałem za jedne 9 euro autobusem Austriackich Kolei do Klagenfurtu - stolicy Karyntii. Ta dwugodzinna trasa obfitowała we wspaniałe widoki. Pogoda była słoneczna, a na szczytach gór leżał jeszcze śnieg:

Klagenfurt turned out to be a city much smaller than Graz, but it was nicer among the low mountains. Within walking distance of the city center (about an hour) is the big mountain lake Worthsee. Well, the main square of Klagenfurt stands two monuments: the legendary dragon and Empress Maria Teresa:  

Klagenfurt okazał się miastem znacznie mniejszym od Grazu, ale za to ładniej położonym wśród niewysokich gór. W zasięgu pieszego spaceru z centrum miasta (około godziny) jest duże górskie jezioro Worthsee. No główny placu Klagenfurtu stoją dwa pomniki: legendarnego smoka i cesarzowej Marii Teresy:

After saying goodbye to Klagenfurt, I took two more buses to reach Zagreb - the capital of Croatia. It was a completely different country and a different standard of living for the residents. It is cheaper here than in Austria, more affordable hostels, and currency exchange offices at every turn. The pride of the city is the two-tower cathedral, whose lump grows above the red roofs of the Old Town. The picture below was taken from the terrace near St.Catherine church. Unfortunately, one of the towers was under renovation:

 

Po pożegnaniu Klagenfurtu dwoma kolejnymi autobusami przemieściłem się do Zagrzebia - stolicy Chorwacji. To był już zupełnie inny kraj i inny poziom życia mieszkańców. Taniej tu niż w Austrii, więcej jest niedrogich hosteli, a kantory wymiany walut - na każdym kroku. Dumą miasta jest dwuwieżowa katedra (wstęp bezpłatny), której bryła wyrasta ponad czerwone dachy Starego Miasta. Zdjęcie poniżej zrobiłem z zamkowego wzgórza, gdzie przy kościele Św. Katarzyny jest dogodny taras widokowy. Niestety jedna z wież była w remoncie:

 

 

Stare miasto w Zagrzebiu pełne jest kawiarenek i piwiarń, w których od wczesnego ranka przesiadują miejscowi - upodabnia to atmosferę tutejszych ulic do miast włoskich czy greckich. Wiele jest też sklepików z pamiątkami, gdzie oprócz zwykłej tandety oferuje się także chorwackie rękodzieło i tradycyjne produkty spożywcze. Ta dziewczyna w ludowym stroju zachęcała przechodniów do odwiedzenia takiego sklepu. Moja propozycja wspólnego zdjęcia została przyjęta - jak widać - bardzo życzliwie...

The old town in Zagreb is full of cafes and pubs, where the locals sit since the early morning - it makes the atmosphere of the local streets like an Italian or Greek city. There are also many souvenir shops, where apart from regular trash, Croatian handicraft and traditional food products are also offered. This girl in a folk outfit encouraged passers-by to visit such a store. My proposal of a joint photo was accepted - as you can see - very kindly ...

Another bus needed 5 hours to cover the distance of 400 km from Zagreb from Split, located on the Adriatic coast. Split has a history dating back to the times of the Roman Empire. However, the suburbs of Split, which is today a big city, do not impress. Only when you are under the walls of the Diocletian's Palace (this name is a misunderstanding, because it concerns the entire old town) you will be delighted with the palm-lined promenade, and then a maze of old and narrow streets filling the space inside the city walls ring:

 

Kolejny autobus potrzebował aż 5 godzin, by pokonać dystans 400 kilometrów dzielących Zagrzeb od Splitu, położonego na wybrzeżu Adriatyku. Split ma historię sięgającą czasów Cesarstwa Rzymskiego. Jednak przedmieścia Splitu, który jest dziś wielkim miastem nie zachwycają. Dopiero, gdy znajdziecie się pod murami Pałacu Dioklecjana (ta nazwa to nieporozumienie, bo dotyczy całego starego miasta) można się będzie zachwycić wysadzaną palmami nadmorską promenadą, a potem labiryntem starych i wąskich uliczek wypełniającym przestrzeń wewnątrz pierścienia miejskich murów:

The beauty of old Split can be appreciated fully by climbing the viewpoint on the Marjan Hill. From the end of the seaside promenade, it takes about 20 minutes to walk up the steps and a steep street. At the lookout point there is a small restaurant and a little terrace decorated with a cross. The view of the city, the bay and the mountains closing the horizon is sensational:

 

Urodę starego Splitu można docenić w pełni wspinając się na punkt widokowy na wzgórzu Marjan. Z krańca nadmorskiej promenady to jakieś 20 minut marszu w górę stopniami i stromą uliczką. Na punkcie widokowym jest mała restauracja i mały taras ozdobiony krzyżem. Widok na miasto, zatokę i góry zamykające horyzont jest rewelacyjny:   

Few of the tourists visiting Split know that the city bus can be reached from the city to the foot of the medieval castle Klis. The first stronghold was established here before our era. Not so long ago, the film "Game of Thrones" was made in the ruins. Entrance to the stronghold costs 60 kuna. The fortress is relatively narrow, but very stretched on a mountain ridge:

 

Mało kto spośród turystów odwiedzających Split wie, że miejskim autobusem można dojechać z miasta do podnóża średniowiecznego zamku Klis. Pierwsza warownia powstała tu jeszcze przed naszą erą. Nie tak dawno w ruinach realizowano film "Gra o Tron". Wstęp do warowni kosztuje 60 kun. Forteca jest stosunkowo wąska, ale bardzo rozciągnięta na górskim grzbiecie:

Ze Splitu moja droga wiodła przez Zagrzeb na północ - na Węgry. Na początku korzystałem z autobusu, a potem z pociągu międzynarodowego, który tylko raz na dobę przekracza granicę chorwacko - węgierską. Był późny wieczór, gdy dotarłem do Peczu - miasta, gdzie na głównym placu zobaczyć można dawny meczet, zmieniony po pokonaniu Turków na kościół (zdjęcie poniżej)

From Split, my road led through Zagreb to the north - to Hungary. At the beginning I used the bus, and then the international train, which only once a day crosses the Croatian - Hungarian border. It was late evening, when I got to Pécs - the city, where in the main square you can see the former mosque, changed after defeating the Turks to the church (photo below)

 

 

I spent a nice day in Pecs staying in lovely Green Garden appartment. It turned out that the Hungarian railways offer seniors from the EU who have reached 65 years free travel on their entire network. If we choose a train that has all the reserved seats, the senior must book only a seat. So I went for free by train from Pécs to Budapest, to remind myself again, after 15 years, what a nice city looks like. I climbed the Gellert Hill and walked the hills of Buda up to the Fisherman's Bastion:

 

Okazało się, że węgierskie koleje oferują seniorom z UE, którzy ukończyli 65 lat  bezpłatne przejazdy w całej swojej sieci. Jeśli wybierzemy pociąg, który ma wszystkie miejsca rezerwowane, to senior musi wykupić sobie tylko miejscówkę. Pojechałem więc za darmo koleją z Peczu do Budapesztu, by przypomnieć sobie ponownie po 15 latach, jak wygląda to sympatyczne miasto. Wspiąłem sie na Wzgórze Gellerta i powędrowałem wzgórzami Budy aż do Bastionu Rybackiego: 

Budapest was the last stopover of this journey. There is a direct bus 100E (900 ft) going from the city center to the airport. I was flying to Gdansk with a change in Stockholm Skavsta - it is a better and cheaper connection than through Warsaw! And you had to take it hard to work in my Wojtkówka! :)

 

Budapeszt był ostatnim punktem etapowym tej podróży. Ekspresowy autobus 100E (900 forintów) kursuje tam z centrum miasta na lotnisko. Do Gdańska leciałem z przesiadką w Sztokholm Skavsta - to lepsze i tańsze połączenie niż przez Warszawę! I trzeba było wziąć się ostro do pracy w Wojtkówce!  :)

At the beginning of September, I was invited as a special guest to Lviv - for the first meeting in history of leading travelers of Ukraine, who visited a hundred and more countries. Everything was happening in the modern Futura Hub center. I had there a speech  in Russian, which was a big challenge for me. Judging from eyelids applause, however, everything went well, and during the full-day conference dozens of people approached me asking for a photo together.
The "congress" became an opportunity to meet interesting people, travelers - enthusiasts. In the photo below on the right you can see Harry Mitsidis - founder of the Nomadmania.com portal, and on the left Konstantin Liorek from Ukraine, who visited over 150 countries.  

 

Na początku września zaproszono mnie jako specjalnego gościa do Lwowa - na pierwsze w historii spotkanie czołowych podróżników Ukrainy, takich, co odwiedzili sto i więcej krajów. Wszystko działo się w nowoczesnym centrum Futura Hub. Miałem tam wystąpienie w języku rosyjskim, co było dla mnie dużym wyzwaniem. Sądząc z rzęsistych oklasków wszystko jednak poszło dobrze, a w trakcie całodziennej imprezy dziesiątki ludzi podchodziło do mnie prosząc o wspólne zdjęcie.

Zjazd stał się okazją do spotkań z ciekawymi ludźmi, podróżnikami - pasjonatami. Na zdjęciu poniżej po prawej Harry Mitsidis - założyciel portalu Nomadmania.com, a po lewej Konstantin Liorek z Ukrainy, który odwiedził ponad 150 krajów.

 

I used the days before and after the meeting to connect beautiful Lviv. I managed to buy online ticket to the Lviv Opera House and spent there unforgettable evenings, admiring the beauty of this historic theater and Lehar's "Merry Widow" performance: 

 

Dni przed i po zjeździe wykorzystałem na przypomnienie sobie pięknego Lwowa. Udało mi się z wyprzedzeniem kupić online bilet do Opery Lwowskiej i spędziłem tam niezapomniany wieczór, podziwiając urodę tego zabytkowego teatru i przedstawienie "Wesołej Wdówki" Lehara: 

 

 I love opera and classical operetta. I like the festive atmosphere of the musical theater, so it was for me a great artistic experience. I will try to come back to this amazing theater again in the future. It is only 1 hour 10 minutes low-cost flight from my Gdańsk:

 

Kocham operę i klasyczną operetkę. Odpowiada mi bardzo odświętna atmosfera muzycznego teatru, więc było to duże przeżycie artystyczne. Postaram się wrócić jeszcze kiedyś do tego wspaniałego teatru, przecież to tylko godzina i 10 minut lotu z mojego Gdańska: 

From Lviv I took a trip by local bus to Drohobycz.  Then a Pole living here, also a traveler - Mr. Kamil invited me to a tour of several picturesque castles erected when Western Ukraine was a part of Poland, located a short distance from Lviv. First it took us about an hour we went  to the castle in Zolochiv, in the courtyard of which two palace buildings were erected. They containing now museum exhibitions:

 

Ze Lwowa zrobiłem sobie wycieczkę lokalnym autobusem do Drohobycza, a potem mieszkający tu Polak, też podróżnik - pan Kamil zaprosił mnie na objazd kilku malowniczych zamków wzniesionych w czasach Rzeczpospolitej Szlacheckiej, położonych w niewielkiej odległości od Lwowa. Około godziny jechaliśmy najpierw do zamku w Złoczowie, na którego dziedzińcu wzniesiono dwa budynki pałacowe, zawierające muzealne ekspozycje:

The second object on our trail was the Pidhirtsi Castle. It was designed by an Italian architect and as a result of his work one of the most beautiful castles of Eastern Europe was created. The building, though cleaned up, is in terrible condition. On the whitewashed interior walls, copies and reproductions of paintings hang in the rooms. Plaster falls off the outer walls. Podhorce looks best from a distance:

 

Drugim obiektem na naszym szlaku był zamek w Podhorcach. Projektował go włoski architekt, a w wyniku jego pracy powstał jeden z najpiękniejszych zamków Wschodniej Europy. Budowla choć wysprzątana jest w fatalnym stanie. Na pobielonych ścianach zamkowych sal wiszą kopie i reprodukcje obrazów. Z zewnętrznych ścian wszędzie odpadają tynki. Najlepiej zatem Podhorce prezentują się z dystansu:

The third object of the "Golden Horseshoe" - because this is the name of the trail is the castle in Olesko. I was amazed to learn that it was in this castle that the future Polish king Jan III Sobieski was born. The castle interiors now house a museum exhibition covering furniture and equipment from previous eras and an interesting painting gallery:

 

Trzeci obiekt "Złotej Podkowy" - bo tak nazywa się ten szlak to zamek w Olesku. Ze zdumieniem dowiedziałem się, że to właśnie w tym zamku urodził się przyszły król Jan III Sobieski. Że nie wspomnę słabowitego Michała Korybuta Wiśniowieckiego. W zamkowych wnętrzach mieści się obecnie muzealna ekspozycja obejmująca meble i sprzęty z ubiegłych epok oraz ciekawa galeria malarstwa:

A dignified closing of my stay in Lviv was dinner in an unusual inn in the basement of the historic arsenal. It is called "Ribernia" - ribs plant. That's because the only but delicious dish that is served here are roasted ribs. You eat them like in the Middle Ages - with your fingers, securing clothes with paper aprons. The feast was excellent. And the next day, after hearing the morning singings in the famous Saint Yur Cathedral Church (photo below) I flew to Gdansk ...

 

Godnym zamknięciem mojego pobytu we Lwowie była kolacja w niezwykłej karczmie w podziemiach historycznego arsenału. Nazywa się ten zakład Ribernia czyli Żeberkownia. Bo jedynym, ale wyśmienitym daniem, które jest tu serwowane są pieczone żeberka. Je się je jak w średniowieczu - palcami, zabezpieczając odzież podanymi papierowymi fartuszkami. Uczta była znakomita.  A następnego dnia po wysłuchaniu porannych śpiewów w słynnym Soborze Św. Jura (zdjęcie poniżej) odleciałem do Gdańska...

     
     

The fifth voyage of 2019 was not very long. In mid-September 2019 I set out on a short trip to Western Europe. I have long wanted to see the famous medieval Benedictine monastery of Mont Saint Michel, erected on a high rock off the coast of Normandy. However, I was always off my way - my routes usually ran away from these areas ... And the time came to see this unusual place...

 

Piąta podróż 2019 roku nie była zbyt długa. W połowie września 2019 wyruszyłem w krótką podróż do  Europy Zachodniej. Od dawna chciałem zobaczyć słynny średniowieczny klasztor benedyktynów Mont Saint Michel, wzniesiony na wysokiej skale odsuniętej od wybrzeża Normandii. Zawsze jednak było mi nie po drodze - moje szlaki przebiegały zazwyczaj z dala od tych okolic... No i przyszedł czas...

However, in order to rationally use the cheap airline tickets I decided to combine the trip to the monastery with a visit to Channel Islands - islands on the English Channel, for centuries having significant autonomy within the British Commonwealth. The journey began with two cheap flights through London to the island of Guernsey. Particularly picturesque is the southern coast of this island, which I crossed on foot:

 

Aby jednak racjonalnie wykorzystać bilety lotnicze tanich linii postanowiłem połączyć wyprawę do klasztoru ze zwiedzaniem Channel Islands - wysp na Kanale La Manche, od wieków posiadających znaczną autonomię w ramach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Podróż zaczęła się od dwóch lotów tanimi liniami przez Londyn na wyspę Guernsey. Szczególnie malownicze jest południowe wybrzeże tej wyspy, które przemierzyłem pieszo:

During the whole trip, I lived with Couchsurfing hosts, which significantly reduced the costs of expedition. A dark-skinned Nigerian citizen living in the island's capital - St Peter's Port invited me to stay in his flat. It is a small, flowery town with steep narrow streets in its old part. Guernsey authorities have the right to print their own money - Guernsey pounds and to issue their own postage stamps.

 

Podczas całej tej podróży mieszkałem u hostów z organizacji Couchsurfing, co znacznie obniżyło koszty. Na Guernsey zaprosił mnie ciemnoskóry obywatel Nigerii. mieszkający w stolicy wyspy - St Peter's Port. To niewielkie, ukwiecone miasteczko o stromych wąskich uliczkach w jego starej części. Władze Guernsey mają prawo do drukowania własnych pieniędzy - funtów Guernsey i do wypuszczania własnych znaczków pocztowych.

From Guernsey, small ships depart several times a day to the neighboring island of Sark. Sark is much smaller, more conservative in terms of customs and less developed, which only adds to her charm. There is not a single car on the island nor a single kilometer of paved roads. After arriving at Sark, as on the famous Pitcairn, newcomers must climb the road to a cliff over 100 meters high to find themselves in the only settlement. There they find traditional buildings from centuries ago and horse-drawn carts, with which you can visit the island for a fee. Of course I went on foot. Well maintained paths led me along the cliffs, opening up new panoramas. Wild blackberries grew along these paths, which I could eat too. 

 

Z Guernsey kilka razy dziennie niewielkie statki odpływają na sąsiednią wyspę Sark. Sark jest znacznie mniejsza, bardziej konserwatywna jeśli chodzi o obyczaje i mniej rozwinięta, co tylko przydaje jej uroku. Na wyspie tej nie ma ani jednego samochodu i ani kilometra bitych dróg. Po przybyciu na Sark, tak jak na słynnym Pitcairnie przybysze muszą wspiąć się drogą na wyniesiony o ponad 100 metrów klif, aby znaleźć się w jedynej osadzie. Znajdują tam tradycyjną zabudowę sprzed wieków i konne zaprzęgi, którymi za opłatą można zwiedzać wyspę. Ja oczywiście wyruszyłem pieszo. Dobrze utrzymane ścieżki prowadziły mnie po klifach, otwierając coraz to nowe panoramy. Wzdłuż tych ścieżek rosły dzikie jeżyny, którymi mogłem się przy okazji objadać.

A narrow isthmus connects Sark with Little Sark - this is one of the most picturesque places on the island. I was returning from there to the marina on the south cliff, which hardly anyone visits, fearing that I will make my way back to the ship. But everything went well - I have an unforgettable experience from this island. Returning to Guernsey, I boarded a large ferry, which within only an hour took me to the largest of the Channel Islands - Jersey. My nice lady-host - a Hungarian from Transylvania not only offered me a bed, but also took me around the island by car. We both agreed that the most beautiful place on Jersey is the sandy bay of Beau Port, surrounded by rocks:

 

 Wąski przesmyk łączy Sark z Małym Sarkiem - jest to jedno z najbardziej malowniczych miejsc na wyspie. Wracałem stamtąd do przystani południowym klifem, który rzadko kto odwiedza, obawiając się, czy zdążę na powrotny statek. Ale wszystko poszło dobrze - mam z tej wyspy niezapomniane wrażenia. Powróciwszy na Guernsey wsiadłem na duży prom, który w ciągu zaledwie godziny  przewiózł mnie na największą z kanałowych wysp - na Jersey. Moja miła gospodyni - Węgierka z Transylwanii nie tylko mnie przenocowała, ale także obwiozła samochodem po wyspie. Oboje zgodziliśmy się co do tego, że najpiękniejszym miejscem na Jersey jest otoczona skałkami piaszczysta zatoczka Beau Port:

That same evening I took a ferry to France. My starting point on the French coast was the small port town of Granville, where I lived in a moody mansard with Marie-Christine - an old lady who in her youth spent many months hitch-hiking in the US and China.

The next day, a city bus for just 2.30 euros drove me to the Mont Saint Michel monastery. I've seen him from afar. There is no other building like Saint Michel in the world ... I walked a few kilometers on foot to the monastery gate (although there is a free bus there) to enjoy the view and photograph the phenomenal object from different angles.

 

Jeszcze tego samego wieczoru popłynąłem promem do Francji. Moją bazą wypadową na wybrzeżu Francji stało się małe portowe miasteczko Granville gdzie mieszkałem w nastrojowej mansardzie u Marie-Christine - starszej już pani, która w czasach młodości spędziła wiele miesięcy na autostopowych wędrówkach m.in. w USA i Chinach.   To bardzo ciekawa osoba... Przegadaliśmy wiele godzin... Kolejnego dnia miejski autobus za jedne 2,30 euro zawiózł mnie do klasztoru Mont Saint Michel. Widziałem go już z daleka. Nie ma takiej drugiej budowli na świecie... Szedłem pieszo kilka kilometrów do klasztornej bramy (choć kursuje tam bezpłatny autobus), by delektować się widokiem i fotografować zjawiskowy obiekt w różnych ujęciach.

Behind the defensive walls of Saint Michel is squeezed a small town - today it is filled mainly by shops for tourists who are busy climbing up. Admission to the ramparts of the walls and to the parish church of St. Peter is free, but above, at the entrance to the proper monastery you have to pay 10 euros. With the brochure in hand, the trail follows via the refectory, cloisters and crypts to the proper church, on the tower of which the gilded figure of the archangel Michael shines. A great view opens up from the ramparts and from the terrace in front of the church - the height above sea level is nearly a hundred meters:

 

Za obronne mury Saint Michel wciśnięte jest małe miasteczko - dziś to głównie sklepiki dla turystów, którzy pracowicie wspinają się w górę. Wstęp na blanki murów i do parafialnego kościoła Św. Piotra jest bezpłatny, ale wyżej, przy wejściu do właściwego klasztoru trzeba zapłacić 10 euro. Z broszurką w ręku przemierza się następnie szlak poprowadzony przez refektarz, krużganki i krypty do właściwego kościoła, na wieży którego błyszczy pozłacana figura archanioła Michała. Wspaniały widok otwiera się murów z tarasu przed kościołem - wysokość nad poziomem morza to blisko sto metrów: 

The next stage on my route was the city of Rennes - the capital of Brittany, which I reached using BlaBla Car. Rennes deserves the attention of the traveler, but I was not impressed. The Brittany Parliament building seemed to me the most representative in the city:

 

Kolejnym punktem etapowym na mojej trasie było miasto Rennes - stolica Bretanii, do którego dojechałem korzystając z BlaBla Car. Rennes zasługuje na uwagę podróżnika, ale nie zachwyciło mnie. Najbardziej reprezentacyjny w mieście wydał mi się budynek parlamentu Bretanii: 

The last city I visited on this trip was Nantes - the historic capital of Brittany, located on the Loire. There is a beautiful cathedral and castle of Dukes of Normandy to visit, there are also beautiful parks, but this city has gained popularity among nowadays tourists thanks to the  cyber elephant of supernatural size, which strolls around the Loire Square every day at 11 am:

 

Ostatnim miastem, które odwiedziłem w tej podróży było Nantes - historyczna stolica Bretanii, położona nad Loarą. Jest tu do zwiedzania piękna katedra i zamek książąt normańskich, sa także piękne parki, ale popularności wśród współczesnych turystów zdobyło to miasto dzięki ponadnaturalnej wielkości cyber-słoniowi, który codziennie o 11.00 przechadza się po placu nad Loarą:

From Nantes, I returned to Gdansk by low-cost airline via Manchester. It was a short, but very intense and interesting journey and in addition it was realized at very low costs. I had great weather, I met interesting people. The most important thing is that another travel dream came true - I finally saw this legendary Mont Saint Michel - the icon of Northern France :)

 

Z Nantes wróciłem do Gdańska samolotami taniej linii przez Manchester. To była krótka lecz bardzo intensywna i ciekawa podróż i w dodatku zrealizowana przy bardzo niskich kosztach. Miałem świetną pogodę, spotkałem ciekawych ludzi. Najważniejsze zaś, że spełniło się jeszcze jedno podróżnicze marzenie - zobaczyłem w końcu ten legendarny Mont Saint Michel - ikonę Północnej Francji  :)

     

 The route of the sixth journey of 2019 completed at the beginning of October led me  to the other side of the Caucasus. I landed in Kutaisi, Georgia, to refresh the old memories and to see new places of this interesting country. I also had the opportunity to meet many interesting people: artists, clergy, travelers and random passers-by:

 

Trasa zakończonej na początku października szóstej podróży roku 2019 prowadziła za Kaukaz. Wylądowałem w Kutaisi w Gruzji, aby odświeżyć stare wspomnienia i zobaczyć nowe miejsca tego ciekawego kraju. Miałem też okazję poznać wielu ciekawych ludzi: artystów, duchownych, podróżników i przypadkowych przechodniów: 

 

The old Georgian monasteries on my trail turned out to be extremely charming - like the Gelati Monastery (pictured below). In Soviet times, these buildings were neglected. Now many of them have been restored. Georgia adopted Christianity as early as the 4th century.

 

Niezwykle urokliwe okazały się stare gruzińskie klasztory położone na moim szlaku - jak klasztor Gelati w pobliżu Kutaisi (na zdjęciu poniżej). Klasztor jest na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. W czasach sowieckich budowle te były zaniedbane. Teraz wiele z nich odrestaurowano. Gruzja przyjęła chrześcijaństwo już w IV wieku.

Georgians are very friendly and tolerant. You can visit temples, watch ceremonies and take photographs without any restrictions. There is a special atmosphere in the churches. Hundreds of candles are lit in front of the icons. But I liked most religious songs I heard, both choral and solo.

 

Gruzini są bardzo życzliwi i tolerancyjni. Bez żadnych ograniczeń można tu zwiedzać świątynie, przyglądać się ceremoniom i fotografować. W kościołach panuje tam szczególny nastrój. Przed ikonami pala się setki świeczek. Ale mnie najbardziej podobały się słuchane tam religijne śpiewy, zarówno chóralne jak i solowe. 

Several times a lucky circumstance allowed me to observe and film unusual events - such as the Georgian baptism ceremony. It turned out that at this solemn moment the child's legs were immersed in a gilded dish filled with water:

 

Kilka razy szczęśliwy przypadek sprawił, że mogłem obserwować i filmować niecodzienne wydarzenia - jak na przykład ceremonię chrztu w wydaniu gruzińskim. Okazało się, że w tej uroczystej chwili nogi dziecka zanurza się w pozłacanym naczyniu wypełnionym wodą:

Georgia is famous for its beautiful landscapes. One of such picturesque places is the connection of the rivers next to the town of Mtskcheta - especially spectacular, viewed from the Jvari monastery:

 

Gruzja słynie z pięknych krajobrazów. Jednym z takich malowniczych miejsc jest połączenie rzek obok miasteczka Mtskcheta - szczególnie spektakularne, patrzy się na nie ze starego i ciekawego klasztoru Jvari, będącego celem pielgrzymek:

When, after 14 years, I reached again the capital of Georgia  - Tbilisi, it turned out that the city changed a lot at that period - modern office buildings, hotels and public buildings appeared in its landscape. Unfortunately, traffic on the streets and the amount of smog also increased. But Tbilisi still has its unique charm:

 

Gdy po 14 latach rozklekotanym pociągiem dotarłem ponownie do stolicy Gruzji - Tbilisi okazało się, że miasto w tym czasie bardzo się zmieniło - w jego krajobrazie przybyły nowoczesne biurowce, hotele i budowle publiczne.  Niestety wzrósł także ruch na ulicach i stężenie smogu. Ale Tbilisi wciąż ma swój niepowtarzalny urok, a gruzińskie wina zadowolą najbardziej wybrednych smakoszy:

From Tbilisi, I went by minibus, commonly referred as marshrutka to the capital of neighboring Armenia - Yerevan. Little has changed here. The gray of post-Soviet blocks still dominates. Only after dark  the city does look more attractive. It is worth to come to the central Republic Square to enjoy the view of the dancing fountains - this is a wonderful performance:

 

Z Tbilisi minibusem, nazywanym tu powszechnie marszrutką pojechałem do stolicy sąsiedniej Armenii - Erywania.  Tu niewiele się zmieniło. Dalej dominuje szarzyzna post-sowieckich bloków. Dopiero po zmroku miasto wygląda bardziej atrakcyjnie. Warto wtedy przyjść na centralny Plac Republiki i nacieszyć oczy widokiem tańczących fontann - to wspaniały spektakl:

And then came the turn ofto Nagorno-Karabakh - de facto existing state with about 140,000 citizens, but not recognized by anyone for various reasons. The inhabitants of Karabakh are Armenians. In the suburbs of the capital of this land - Stepanakert - stands the original monument of Mummy and Daddy. It became a symbol of Karabakh:

 

A potem przyszła kolej na Górski Karabach - państewko istniejące de facto, mające około 140 tysięcy obywateli, ale przez nikogo z różnych powodów nie uznawane. Mieszkańcy Karabachu to Ormianie. Na przedmieściu stolicy tej krainy - Stepanakertu - stoi oryginalny pomnik Mamusi i Tatusia. Stał się on symbolem Karabachu:

Karabakh is more mountainous and greener than Armenia. You can find there natural attractions: caves, mountain rivers, canyons and it's quite not far from the capital. I visited one of these places with a group of cheerful Portuguese tourists and I admit that I was enchanted by the beauty of the Hunot canyon:

 

Karabach jest bardziej górzysty i bardziej zielony od Armenii. Znaleźć to można atrakcje przyrodnicze: jaskinie, górskie rzeki, kaniony i to całkiem niedaleko od stolicy. Odwiedziłem jedno z takich miejsc wraz z grupą wesołych portugalskich turystów i przyznam, że byłem zauroczony urodą głębokiego kanionu Hunot:

In the cathedral in the town of Sushi I was lucky to see the marriage ceremony. And although everyone present appeared in European costumes, this event had for me a taste of the exotic thanks to a different scenery, singing in an unknown language and a different ceremonial:

 

W katedrze w miasteczku Sushi, górującym nad Stepanakertem trafiłem szczęśliwie na ceremonię zaślubin. I choć wszyscy obecni wystąpili w europejskich strojach to wydarzenie to miało dla mnie posmak egzotyki dzięki odmiennej scenerii, śpiewom w nieznanym języku i odmiennemu ceremoniałowi: 

The most interesting monument of Karabakh is the 13th-century Gandzasar Monastery built on a hill in a very picturesque area. Only one marshrutka arrives here every day - it will bring you to the village of Vank. and from there for the budget traveller it's only a hike - three kilometers up a nice road, with delicious views of the snowy peaks. Well worth it!

 

Najciekawszym zabytkiem Karabachu jest XIII-wieczny klasztor Gandzasar zbudowany na wzgórzu w bardzo malowniczej okolicy. Dociera tu tylko jedna marszrutka dziennie - dowiezie was do wioski Vank. a stamtąd dla budżetowego podróznika to już tylko pieszo - trzy kilometry w górę niezłą drogą, z pysznymi widokami na ośnieżone szczyty. Warto!

After few days I returned to Armenia (only Karabakh is controlling travellers on the border). The best way to visit the peripheral attractions of this country are cheap collective tours by small minibuses offered by agencies operating on Republic Square in Yerevan. In this way I reached, among others, the area of the Tatev monastery. The last five kilometers I traveled here on the longest cable car in the world - it was an additional attraction while visiting this interesting monastery:

 

Po kilku dniach wróciłem Armenii (na granicy odbywa się tylko kontrola Karabachu). Najlepszą metodą na zwiedzanie peryferyjnych atrakcji tego kraju są tanie zbiorowe wycieczki małymi minibusami oferowane przez agencje urzędujące na Placu Republiki w Erywaniu. W ten sposób dotarłem miedzy innymi w rejon klasztoru Tatev. Ostatnie pięć kilometrów przebyłem przy tym najdłuższą kolejką linową świata - to była dodatkowa atrakcja związana ze zwiedzaniem tego ciekawego klasztoru:     

Among the old monasteries of Armenia, the most picturesque location has in my opinion Noravank Monastery, built on a mountain slope in a magnificent scenery of colorful rocks. Access to the monastery in a remote area is also an attraction in itself - the several-kilometer access route leads through the bottom of a narrow and deep canyon. In Noravank I climbed the slope above the monastery to take this spectacular photo: 

 

Wśród starych klasztorów Armenii najbardziej malownicze położenie ma moim zdaniem klasztor Noravank, wzniesiony na górskim zboczu we wspaniałej scenerii kolorowych skał. Dojazd do położonego na odludziu klasztoru jest także atrakcją sama w sobie - kilkukilometrowa trasa prowadzi dnem wąskiego i głębokiego kanionu. W Noravank wdrapałem się na zbocze powyżej klasztoru by zrobić takie oto efektowne zdjęcie:

I am a big fan of waterfalls. In Armenia, I saw only one waterfall - Shaki. It is about 20 meters high. When we got to it in the evening there was no good lighting. Some of the water that once fed this waterfall is used today by a power plant. But I still found the place worth seeing:

 

Jestem wielkim fanem wodospadów. W Armenii udało mi sie zobaczyć jeden tylko wodospad - Shaki. Ma on około 20 metrów wysokości.  Kiedy do niego dotarliśmy pod wieczór brakowało już dobrego oświetlenia. Część wody, która kiedyś zasilała ten wodospad wykorzystuje dziś elektrownia, ale mimo to uznałem, że miejsce warte jest zobaczenia:

It was an interesting and in addition - very cheap voyage. I met many interesting and kind people on my trail. I saw completely new, unknown places and remembered the taste of excellent Georgian wines and the famous Armenian cognac :)  I think I will go back there someday !

 

To była ciekawa i w dodatku bardzo tania podróż. Spotkałem na moim szlaku wielu ciekawych i życzliwych ludzi. Poznałem zupełnie nowe, nieznane miejsca i przypomniałem sobie smak doskonałych gruzińskich win i słynnego armeńskiego koniaku  :)  Myślę, że jeszcze kiedyś tam wrócę!

 
     

In mid-October 2019 I flew to warmer countries again! When I started this trip in Gdansk it was only 10 degrees Celsius, and in Athens 26! After desembarking in the Greek capital, a bus for 6 euros took me directly from the airport to the port of Piraeus. Do you remember "Children of Piraeus"? Here is Piraeus: 

 

W połowie października 2019 znów odleciałem do cieplejszych krajów!  Gdy rozpoczynałem tę podróż w Gdańsku było zaledwie 10 stopni, a w Atenach 26! Po wylądowaniu w stolicy Grecji autobus za 6 euro zawiózł mnie prosto z lotniska do portu w Pireusie. Czy pamiętacie "Dzieci Pireusu"?  Oto właśnie Pireus:

The key to this trip is a cheap ticket for "second hand" ship  sailing from Athens through the Mediterranean islands to Spanish Malaga. It was a small passenger ship - that's what I like! Drinks were included in the price of the cruise, the sea was calm and we could enjoy picturesque sunsets every day: 

 

Kluczem do tej podróży był tani bilet na statek "second hand" płynący z Aten przez wyspy Morza Śródziemnego do hiszpańskiej Malagi. Był to mały statek pasażerski - właśnie takie lubię! Drinki były wliczone w cenę rejsu, morze było spokojne i codziennie mogliśmy podziwiać malownicze zachody słońca:

 

The first port on our route was Chania, located in the west of Crete. I've been here before, traveling by bus, but the old, full of monuments Chania has so much charm that it was worth refreshing the memories:

 

Pierwszym portem na naszej trasie była Chania, położona w zachodniej części Krety. Byłem tu już kiedyś, podróżując autobusami, ale stara, pełna zabytków Chania ma tyle uroku, że warto było odświeżyć wspomnienia:

The next day after saying goodbye to Crete, we arrived in Malta. The capital of this small country - La Valetta lies on a peninsula and is surrounded by huge defensive walls. In guidebooks they emphasize that Malta has the largest concentration of historic buildings per square kilometer in the world. Malta has become more colorful since my last stay. An elevator was also built, which transports tourists (for a fee of 1 euro) from the port level to the city level:

 

Już następnego dnia po pożegnaniu Krety zawinęliśmy na Maltę. Stolica tego małego kraju - La Valetta leży na półwyspie i otoczona jest potężnymi murami obronnymi. W przewodnikach podkreślają, że Malta ma największą w świecie koncentrację zabytkowych budowli na kilometr kwadratowy. Od czasu mojego ostatniego pobytu Malta stała się bardziej kolorowa. Wybudowano też windę, która wwozi turystów (za opłata 1 euro) z poziomu portu na poziom miasta, kurs powrotny jest bezpłatny: 

Little Malta is now crowded with tourists. There were no such crowds here during my first visit. The weather during our stop in Malta changed several times. It was foggy in the morning (picture above). But when we left the port in the late afternoon the sky was already blue:

 

Mała Malta jest teraz tłumnie odwiedzana przez turystów. Poczas mojej pierwszej wizyty nie było tu takich tłumów. Pogoda podczas naszego postoju na Malcie zmieniała się kilkakrotnie. Rano było mglisto (zdjęcie powyżej). Ale gdy wychodziliśmy z portu późnym popołudniem niebo było już błękitne:

After a few days of sailing, I had many friends on the ship. I met our Captain Taras (photo below) with whom I could talk about his hometown - Odessa. A nice and talented Russian - Sveta played and sang the most beautiful Russian romances for me (picture on the right column):

 

Po kilku dniach żeglugi miałem już na statku wielu przyjaciół. Poznałem kapitana Tarasa (zdjęcie poniżej) z którym mogłem porozmawiać o jego rodzinnym mieście - Odessie. A sympatyczna i utalentowana Rosjanka - Swieta grała i śpiewała dla mnie najpiękniejsze rosyjskie romanse:

Po raz pierwszy w historii moich podróży spotkałem podróżników z Tajlandii - parę młodych ludzi z Bangkoku. Byli bardzo mili, więc nic dziwnego, że się zaprzyjaźniliśmy:

For the first time in my travel history I met Thai travelers - a couple of young people from Bangkok. They were very nice, so no wonder we made friends:

 

In Sardinia, we docked in the pretty city of Cagliari, which is located on two levels: the old part of the city with a beautiful cathedral on the higher, and a new, Italian-style city at sea level. The public Internet network (as often happens) did not work. I found art gallery in the old town with the provocative name "Ghetto" and from here I easily connected with the world to send my news to the friends...

 

Na Sardynii cumowaliśmy w ładnym mieście Cagliari, które położone jest na dwóch poziomach: stara część miasta z piękną katedrą na wyższym, a nowe, włoskie w stylu miasto na poziomie morza. Publiczna sieć internetowa (jak to często bywa) nie działała. Znalazłem na starym mieście galerie sztuki o prowokującej nazwie "Ghetto" i stąd bez problemu połączyłem się ze światem, by wysłać wieści do przyjaciół...

Cartagena, on the Spanish coast, was a completely new port for me. I have been to Cartagena, Colombia twice, but this Cartagena was unknown to me. It turned out that this large city has interesting monuments - among them the Roman amphitheater, visible in the photo below. Such a photo, with a beautiful panorama of the city and the port can be taken from the observation terrace under the castle walls (castello). Guides also praised the baroque church of Saint Michael, but it turned out that even such valuable, historic temples are opened here only in the mornings and evenings:

 

Zupełnie nowym portem była dla mnie Cartagena, położona na wybrzeżu Hiszpanii. Byłem wprawdzie dwukrotnie w Cartagenie w Kolumbii, ale ta była mi nieznana. Okazało się, że to duże miasto ma ciekawe zabytki - wśród nich rzymski amfiteatr, widoczny na zdjęciu poniżej. Takie zdjęcie z piękną panoramą miasta i portu można zrobić z tarasu widokowego pod murami zamku (castello).  Samo castello, gdzie pobierają opłatę za wstęp nie jest zbyt ciekawe. Przewodniki zachwalały też barokowy kościół świętego Michała, ale okazało się, że nawet tak cenne, zabytkowe świątynie otwierane są tylko rano i wieczorem: 

When our cruise ended in Malaga, I boarded a bus to travel to the small port of Motril, from where ferries to Africa sail, in the beautiful scenery of the Spanish coast (photo below). A ticket for a 5-hour cruise to the Moroccan port of Nador near Melilla cost 32 me euros.

 

Gdy nasz rejs zakończył się w Maladze wsiadłem w autobus, by w pięknej scenerii hiszpańskiego wybrzeża (zdjęcie poniżej) przejechać do niewielkiego portu Motril, skąd pływają promy do Afryki. Bilet na 5-godzinny rejs do marokańskiego portu Nador koło Melilli kosztował 32 euro. Odpłynęliśmy o 15.00.

Nador can hardly be called an interesting city. But this was already Africa, where, for example, it is very difficult to find booked accommodation, because street names are unknown to the locals. Hardly anyone uses them... The most interesting point of the city seems to be the square in front of the small, white town hall (pictured below). Near this square there is a stop for the grand taxi, traveling non-stop all day to the border crossing with Melilla, about 10 km away:

 

Nador trudno nazwać ciekawym miastem. Ale to była Afryka, gdzie na przykład bardzo trudno odnaleźć miejsce zarezerwowanego zakwaterowania, bo nazwy ulic są miejscowym nieznane. Mało kto ich używa... Musiałem zwrócić się  o pomoc do policji. :) Najciekawszym punktem miasta wydaje się być plac przed małym, białym ratuszem (na zdjęciu poniżej). W pobliżu tego placu znajduje się postój grand taxi, jeżdżących non stop przez cały dzień do przejścia granicznego z Melillą, odległego o około 10 km:

In fact, I came to cheap Nador just to see Melilla - a small Spanish enclave on the African coast. So I squeezed into a cramped car (2 passengers in the front and 4 in the back), I paid 6 dirhams and we departed. On the border the terrible queues of Arabs - you need to find a channel dedicated to EU citizens. On the other side, a Spanish bus for 0.90 euros took me to the center of Melilla, where the main attraction is the old fortress:

 

Bo tak naprawdę, to przyjechałem do taniego Nadoru tylko po to, aby zobaczyć Melillę - niewielką hiszpańską enklawę na wybrzeżu Afryki. Wcisnąłem się zatem do ciasnego samochodu (2 pasażerów z przodu i 4 z tyłu) zapłaciłem 6 dirhamów i pojechaliśmy. Na granicy straszne kolejki Arabów - trzeba odnaleźć kanał wydzielony dla obywateli UE. Po drugiej stronie hiszpański autobus nr 2  za 0,90 euro dowiózł mnie do centrum Melilli, gdzie główną atrakcją jest stara warownia: 

Melilla is famous for a large number of carefully restored buildings erected in the style of Spanish modernism. The main streets of the city resemble Europe from the beginning of the 20th century. Melilla is clean and tidy. What a contrast to Nador, only a few kilometers away! The focal point of Melilla is Plaza Espana - a concentric square with a beautiful fountain in the middle:

 

Melilla słynie z dużej ilości starannie odrestaurowanych budynków wzniesionych w stylu hiszpańskiego modernizmu i Art Deco. Tworzył tu architekt Nieto y Nieto - konkurent Gaudiego. Główne ulice miasta przypominają Europę z początków XX wieku. Melilla jest czysta i zadbana. Jakiż to kontrast do odległego zaledwie o kilka kilometrów Nadoru! Centralnym punktem Melilli jest Plaza Espana - koncentryczny plac z piękną fontanną w środku:

But the city also has a strong African stigma - mainly due to the large number of Arabs and Berbers living here or temporarily working. I saw such pictures there often:

 

Ale miasto ma także silne piętno Afryki - głównie za sprawa dużej ilości mieszkających tu, bądź czasowo pracujących Arabów i Berberów. Takie obrazki widziałem tam często:

 

I liked Melilla more than the second Spanish enclave - Ceuta, watched in 2005. After returning the same way to Nador I got on a bus going to Al Hoceima (I paid 55 dirhams or 5 euros for 3 hours of driving). El Hoceima is a city very beautifully situated on a high cliff, in the place where the Riff Mountains reach the sea. I checked: at the place where the mosque stands, the cliff is 116 meters high:

 

Melilla podobała mi się bardziej od oglądanej w 2005 roku drugiej hiszpańskiej enklawy - Ceuty. Po powrocie do Nadoru wsiadłem w autobus jadący do Al Hoceima (zapłaciłem 55 dirhamów czyli 5 euro za 3 godziny jazdy). El Hoceima jest miastem bardzo pięknie położonym na wysokim klifie, w miejscu, gdzie Góry Riff docierają do morza. Sprawdziłem: w miejscu, gdzie stoi meczet klif ma 116 metrów wysokości:

One of the prettiest views I've seen on the Moroccan coast opens from this high cliff: the bay where the fishing port and beach are located, and the mountains on which colorful urban buildings crawl:

 

Z wysokiego klifu otwiera się jeden z najładniejszych widoków, jakie oglądałem na marokańskim wybrzeżu: na zatokę, w której mieszczą się rybacki port i plaża oraz góry, na które wpełza kolorowa miejska zabudowa: 

Few people know that near Al Hoceima a few hundred meters from the shore, several dozen Spanish soldiers have resided on a small rocky island since the 17th century - look at the photo below. I really don't know why, because in the 21st century the strategic importance of this micro base is close to zero:

 

Mało kto wie, że koło Al Hoceima kilkaset metrów od brzegu, na małej skalistej wysepce od XVII wieku rezyduje kilkudziesięciu hiszpańskich żołnierzy - popatrzcie na fotografię poniżej. Doprawdy nie wiem po co, bo w XXI wieku strategiczne znaczenie tej mikro bazy jest żadne:

 

In the morning it is worth to visit the busy bazaar in Al Hoceima, where I supplied myself with fresh round bread (for such as in the picture they demand 2 dirhams) Older women still wear traditional jelabas there, but these younger residents of Al Hoceima dress in European style - as in the photo below right:

 

Przed południem warto odwiedzić ruchliwy bazar w Al Hoceima, gdzie zaopatrywałem się w świeże chlebowe placki (za taki jak na zdjęciu żądają 2 dirhamy) Starsze kobiety noszą tam wciąż tradycyjne dżelaby, ale te młodsze mieszkanki Al Hoceima ubierają się już po europejsku - jak na zdjęciu poniżej:

 

The next stage of my trip - to Tetuan lasted up to 6 hours and was exceptionally rich in picturesque views. Along the way, the police not only checked the documents, but also searched the bus - probably in search of marijuana produced in the Riff Mountains. The road climbed two mountain passes ...

 

Kolejny etap mojej podróży - do Tetuanu trwał aż 6 godzin i był wyjątkowo bogaty w malownicze widoki. Po drodze policja nie tylko sprawdzała dokumenty, ale także przeszukiwała autobus - prawdopodobnie w poszukiwaniu marihuany produkowanej w Górach Riffu. Szosa wspinała się na przełęcze kolorowych gór...

...to finally drop to the shore of the blue sea in the little fishermen's town of Jebha. Jebha is sandwiched between steep mountains and a sea shore, and would probably be a well-known tourist resort, if not for the difficult, many hours of access:

 

...by w końcu w rybackim miasteczku Jebha opaść na brzeg błękitnego morza. Jebha (czyt. Dżebha) jest wciśnięta między strome góry i morski brzeg i pewnie byłaby znanym ośrodkiem turystycznym, gdyby nie trudny, wielogodzinny dojazd:

We stood in Jebha for half an hour and it was not only a break for a meal, but also a necessary rest for the driver after covering thousands of mountain turns. And then the road led us over the cliffs suspended high above the sea. You can see its fragments in the photo below. The road sank down to the beaches for a moment, crossed dry riverbeds on the bridges to climb the mountains again - and so - almost to Tetuan itself ...

 

Staliśmy w Jebha pół godziny i była to nie tylko przerwa na posiłek, ale także konieczny odpoczynek dla kierowcy po pokonaniu tysięcy górskich zakrętów. A potem szosa powiodła nas po urwiskach zawieszonych wysoko nad morzem. Widać jej fragmenty na zdjęciu poniżej. Opadała na moment do plaż, przecinała na mostach koryta wyschniętych rzek, by znów wspinać się na góry - i tak prawie do samego Tetuanu...

Tetouan is the former capital of the country and one of the royal cities of Morocco - here the king has his closely guarded palace. The city has a perfectly preserved old part - Medina. Where the old and the new city meet - on Place Mechouar (photo below) there is just a royal palace (and a lot of police guarded by barriers).

 

Tetuan to dawna stolica kraju i jedno z królewskich miast Maroka - tu król ma swój pilnie strzeżony pałac. Miasto ma doskonale zachowaną starą część - Medinę. Tam gdzie spotykają się stare i nowe miasto - na Place Mechouar (zdjęcie poniżej) stoi właśnie królewski pałac (i dużo policji obwarowanej barierkami). Elegancki deptak prowadzi stąd dalej przez hiszpańską część miasta.

I chose accommodation in the maze of Medina, not realizing how difficult it will be to find my hostel among the winding, narrow streets and covered passages. GPS was completely stupid in these conditions - only the locals helped me to find a stylish Arab home (photo below) - I slept here for 7 euros:

 

Wybrałem zakwaterowanie w labiryncie Mediny, nie zdając sobie sprawy, jak trudno będzie odszukać wśród krętych, wąskich uliczek i krytych przejść mój hostel. GPS zgłupiał zupełnie w tych warunkach - dopiero miejscowi pomogli odnaleźć stylowy arabski dom (zdjęcie poniżej) - spałem tu za 7 euro: 

 

 The next day in the afternoon I went to Tangier - the legendary city of adventurers, swindlers and refugees, which had international status at the time when Northern Morocco was the protectorate of Spain, and the South - France. You can still feel this cosmopolitan climate in Tangier today:

 

Następnego dnia po południu pojechałem do Tangeru - legendarnego miasta awanturników, aferzystów i uciekinierów, które miało międzynarodowy status w czasach gdy Północne Maroko było protektoratem Hiszpanii, a Południowe - Francji. Ten kosmopolityczny klimat czuje się zresztą w Tangerze do dziś:

For me, the most interesting part of Tangier was Medina, vibrant and authentic. It is surrounded by old walls with stylish gates. The street shown in the picture below climbs to the Kasbah - a defensive castle built on the coastal hill above the Medina. Under the walls of the Kasbah in a steep street I found the grave of the great Arab traveler Ibn Battuta - a cult place for such enthusiasts like me.

 

Najciekawszą częścią Tangeru stała się dla mnie Medyna, tętniąca życiem i autentyczna. Otoczona jest starymi murami w które wstawiono stylowe bramy. Ulica pokazana na zdjęciu poniżej wspina się do kazby - obronnego zamku zbudowanego na nadbrzeżnym wzgórzu powyżej Medyny. Pod murami kazby w stromej uliczce odnalazłem grób wielkiego arabskiego podróżnika Ibn Battuty - to dla takich jak ja pasjonatów kultowe miejsce.

The road to Kazba leads through other fortified gates, behind which I found an interesting, isolated and colorful "city in the city" :)

 

Droga do Kazby wiedzie przez kolejne warowne bramy, za którymi znalazłem ciekawe, izolowane i kolorowe "miasto w mieście", gdzie funkcjonują nie tylko muzea, ale i zwykłe sklepiki...

One of Kazba's gates leads tourists to the terrace under its northern wall, from where the view opens not only to the fishing port, but also to the entire Strait of Gibraltar. I looked at the Spanish shore on the other side and suddenly realized that in a month I would be passing this way on my sail to South America:

 

Jedna z bram Kazby wyprowadza turystów  na taras pod jej północnym murem, skąd otwiera się widok nie tylko na rybacki port, ale także na całą Cieśninę Gibraltarską. Patrzyłem na hiszpański brzeg po drugiej stronie i nagle uświadomiłem sobie, że przecież za miesiąc będę przepływał tędy w drodze do Ameryki Południowej:

I returned from Tangier to Gdansk by plane via Bergamo. It was a beautiful journey to new and interesting places. New meetings, new people ... You can see the map here and you will find short messages from this whole tour in my travel log.

 

Z Tangeru przez Bergamo wróciłem samolotem do Gdańska. To była piękna podróż do nowych, ciekawych miejsc. Nowe spotkania, nowi ludzie... Jej mapkę możecie zobaczyć tutaj,  a krótkie wiadomości z całej tej trasy znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

 

From November 8th till 10th, 2019, I stayed in Rzeszów at the annual meeting of Polish "backpackers, tramps and tourists" (OSOTT). Such meetings have been held annually for 35 years, and I - a veteran have already participated in them 28 times, each time showing topics that have never been presented at this event before. This is a very interesting event where we not only show our achievements - films and slides, but we also exchange travel experiences. It is also an opportunity to meet old friends who come there from different parts of Poland:

 

Od 8 do 10 listopada 2019 przebywałem w Rzeszowie na corocznym spotkaniu polskich "obieżyświatów, trampów i turystów" (OSOTT). Takie spotkania odbywają się corocznie od 35 lat, a ja - weteran uczestniczyłem w nich już 28 razy, pokazując za każdym razem tematy, których wcześniej nigdy nie było na tej imprezie. To bardzo ciekawe wydarzenie, na której nie tylko pokazujemy nasz dorobek - filmy i slajdy, ale wymieniamy także podróżnicze doświadczenia. Jest to także okazja do spotkania starych przyjaciół, którzy zjeżdżają tam z różnych stron Polski:

In the photo from the left my old friends: Tomek Noga, who has  "under the shoe" 6 continents, Everest Trek and many high mountains. Monika Witkowska - my the most valued lady-traveler, sailor and mountaineer, winner of the Crown of the Earth. Then me and Anka Olej-Kobus - traveler, talented photographer, expedition pilot, including to the Black Africa.

 

Na zdjęciu od lewej moi starzy przyjaciele: Tomek Noga, który "pod butem" ma 6 kontynentów, Everest Trek i wiele wysokich gór. Monika Witkowska - najwyżej ceniona przeze mnie podróżniczka, żeglarka i alpinistka, zdobywczyni Korony Ziemi. Dalej ja i Anka Olej-Kobus - podróżniczka, utalentowana fotografka, pilotka wypraw, w tym do Czarnej Afryki.

     
     

It was rainy, dark and cold November when I set off on another long journey. My 8th voyage of 2019 consisted of two parts. To begin with, I took a cruise ship from Marseille to Buenos Aires. The second part of the journey was a car route around central Argentina, during which (with another Polish traveler - Mr. Irek) we traveled over 5000 kilometers:

 

Był  deszczowy, ciemny i zimny listopad, gdy wyruszałem w kolejną daleką podróż. Ósma podróż 2019 roku składała się z dwóch części. Na początek statkiem popłynąłem z Marsylii do Buenos Aires. Druga część podróży to samochodowa trasa wokół Centralnej Argentyny podczas której (z innym polskim podróżnikiem - panem Irkiem) przemierzyliśmy ponad 5000 kilometrów: 

 

But the great journey began with a flight from Gdansk to Marseille, where I boarded the ship (I had a ticket award from KLM for this segment). Marseille - as it turned out it has a Arc de Triomphe similar to that of Paris (pictured below).

 

Ale wielka podróż zaczęła się od przelotu z Gdańska do Marsylii, gdzie wsiadałem na statek (miałem na ten segment bilet-nagrodę z linii KLM). Marsylia - jak się okazało ma Łuk Tryumfalny - podobny do tego paryskiego (na zdjęciu poniżej).

On the next day we were already in Barcelona. It was warm and sunny day. I was pleased to refresh memories of this nice city. I discovering another Arc de Triomphe with something of a Moorish style:

 

Już następnego dnia byliśmy w Barcelonie. Było ciepło i słonecznie. Z przyjemnością przypomniałem sobie to sympatyczne miasto, odkrywając przy okazji kolejny Łuk Tryumfalny, mający w sobie coś ze stylu mauretańskiego:

After leaving the Atlantic, we turned to Tenerife. The capital of the island - Santa Cruz is very nicely located at the foot of the mountains, which I climbed to see and to photograph the city. Can you see this hill on the left - no, I couldn't climb to the very top - it's steep and there is no path!

 

Po wyjściu na Atlantyk zawinęliśmy na Teneryfę. Stolica wyspy - Santa Cruz jest bardzo ładnie położona u stóp gór, na które wspinałem się dla obejrzenia i sfotografowania widoku miasta. Widzicie tę górkę po lewej stronie - nie, nie udało mi się wspiąć na sam wierzchołek - tam jest stromo i nie ma żadnej ścieżki! 

In Santa Cruz I also visited for the first time a modern auditorium erected on the sea shore, which acts as a concert hall (see photo below).     And then for six consecutive days we sailed through the empty, dark blue and sun-drenched Atlantic - there was a time for sunbathing on open decks. You just had to be careful not to overdo it.

 

W Santa Cruz odwiedziłem też po raz pierwszy wzniesione na brzegu morza nowoczesne audytorium, które pełni funkcje sali koncertowej (zdjęcie poniżej).      A potem przez sześć kolejnych dni płynęliśmy przez pusty, granatowy i zalany słońcem Atlantyk - był czas na plażowanie na otwartych pokładach. Trzeba było tylko uważać, aby z tym nie przesadzić. 

 

After crossing the equator, the first port where we moored on the other side of the ocean - in Brazil - was Recife. I've been here several times, so I decided to look more at people than monuments. There were pre-Christmas advertising campaigns in the city - huge puppets strolled along the promenades:

 

Po przecięciu równika pierwszym portem w którym zacumowaliśmy po drugiej stronie oceanu - w Brazylii - było Recife. Byłem tu już kilkakrotnie, postanowiłem zatem przyglądać się bardziej ludziom, niż zabytkom. W mieście trwały przedświąteczne kampanie reklamowe - po deptakach przechadzały się wielkie kukły: 

And then there was Maceio - a port where literally one step away from the port gate begins beautiful, wide beaches. Here I could finally admire Brazilian folklore:

 

A potem było Maceio - porcik, gdzie dosłownie o krok od portowej bramy zaczynają się piękne, szerokie plaże. Tu nareszcie mogłem podziwiać brazylijski folklor:

From the shady, hot Maceio palm trees our ship sailed to Salvador, Bahia. It is a city with a very rich history - an important center of Afro-Brazilian culture. I visited them several times - each time it was more beautiful here. Now I finally saw the renovated cathedral, which had undergone renovation before:

 

Z ocienionego palmami, gorącego Maceio nasz statek popłynął do Salwadoru w stanie Bahia. To miasto o bardzo bogatej historii - ważne centrum kultury afro-brazylijskiej. Odwiedziłem je kilkakrotnie - za każdym razem było tu piękniej. Teraz zobaczyłem nareszcie odnowioną katedrę, w której wcześniej trwał remont:

Salvador has its own specific climate, here you meet other people than in other cities in Brazil. Here you can find interesting handicrafts and paintings

 

Salwador ma swój specyficzny klimat, tu spotyka się innych ludzi niż w innych miastach Brazylii.  Tu znaleźć można ciekawe rękodzieło i malarstwo: 

 

When I was here for the first time 20 years ago, the city was considered dangerous. This condition has changed, at least in the historic center of the city. At every step you can see the presence of Policia Militar - the officers are very friendly and helpful:

 

Gdy byłem tu po raz pierwszy przed 20 laty miasto miało opinię niebezpiecznego. Ten stan się zmienił, przynajmniej w zabytkowym centrum miasta. Na każdym kroku widać tu obecność Policia Militar - to bardzo sympatyczni i pomocni funkcjonariusze, zarówno mężczyźni, jak i kobiety: 

Finally the day came when we moored in Rio de Janeiro. The day was unfortunately steamy and foggy. When I went to the famous Copacabana beach, the tip of the famous Sugarloaf was covered by clouds:  

Przyszedł w końcu dzień, gdy zacumowaliśmy w Rio de Janeiro. Dzień był niestety parny i mglisty. Gdy wybrałem się na słynną plażę Copacabana wierzchołek słynnej Głowy Cukru zakryty był przez chmury: 

This time in Rio I found something I had never seen before: an old tram line running from the vicinity of the cathedral, across a high bridge resembling an aqueduct to the district of Santa Teresa. The ride on an old-fashioned wagon provides a real thrill: 

 

Znalazłem tym razem w Rio coś, czego wcześniej nie widziałem: starą linię tramwajową, biegnącą z okolic katedry, przez wysoki most przypominający akwedukt do dzielnicy Santa Teresa. Powrotny bilet kosztuje 20 reali. Przejażdżka staromodnym wagonikiem dostarcza nie lada emocji: 

The ocean rocked us solidly between Rio and Buenos Aires, where I got off. That same day I found myself in the city of Cordoba, where my traveling companion was waiting. I rented a car and immediately set off on a car route. From Mendoza, our route led along the famous road number 40, leading along the Andes:

 

Ocean wyhuśtał nas solidnie między Rio i Buenos Aires, gdzie wysiadłem. Jeszcze tego samego dnia znalazłem się w mieście Cordoba, gdzie czekał mój towarzysz podróży. Wynająłem samochód i niezwłocznie wyruszyliśmy w samochodową trasę. Od Mendozy nasza trasa prowadziła słynną drogą numer 40, prowadzącą wzdłuż Andów na południe:

Our route did not always lead on asphalt. About 30 percent of the way we went on difficult gravel roads, on which the passing vehicles (and us too) raised dust clouds, and stones ringed constantly on the chassis:

 

Nie zawsze nasza trasa prowadziła po asfalcie. Około 30 procent drogi przejechaliśmy po trudnych drogach szutrowych, na których mijane pojazdy (i my też) podnosiły tumany pyłu, a kamienie dzwoniły bez przerwy po podwoziu: 

Every day we traveled from 350 to 650 kilometers, stopping at the most interesting places. The views that accompanied us fully rewarded the effort of this unusual journey:  

Codziennie przejeżdżaliśmy od 350 do 650 kilometrów, zatrzymując się w najciekawszych miejscach. Widoki, które nam towarzyszyły w pełni wynagradzały trud tej nietypowej podróży: 

Our trail climbed very high - towards the Andean passes, to the height where unique vegetation occurs - among others, there are picturesque araucaria trees: 

 

Nasza droga wspinała się bardzo wysoko - ku andyjskim przełęczom, na wysokość, gdzie występuje unikalna roślinność - między innymi rosną tu malownicze araukarie: 

A difficult gravel road led through areas where there were snow fields. We also passed through semi-arid areas, carefully assessing water and fuel reserves: 

 

Szutrowa droga prowadziła przez tereny, gdzie występowały śniegowe pola. Przejeżdżaliśmy także przez tereny półpustynne, rozważnie oceniając zapasy wody i paliwa:

Finally, after hours of driving in sand and dust, we stood delighted at the first high-mountain lake, in which the snowy peaks of the Andes main ridge mirrored:  

 

W końcu, po godzinach jazdy w kurzu i pyle stanęliśmy zachwyceni nad pierwszym wysokogórskim jeziorem, w którym przeglądały się ośnieżone wierzchołki głównego grzbietu Andów:  

The next day, deep ravines and cones of extinct volcanoes appeared in the landscape. It was hard not to stop to take pictures - all the more so as the traffic on the road was minimal. Mountain rivers flowed at the bottom of the canyons, but the semi-arid landscape dominated.

 

Kolejnego dnia w krajobrazie pojawiły się głębokie wąwozy i stożki wygasłych wulkanów. Trudno było nie przystanąć dla zrobienia zdjęć - tym bardziej, że ruch na drodze był minimalny. Na dnie kanionów płynęły górskie rzeki, które przekraczaliśmy po wąskich mostach, ale dominował krajobraz półpustynny. 

Only in San Martin de los Andes mountain slopes were covered with lush greenery. This is where the section of Road No. 40 called the Seven Lakes Road begins. A well-maintained road runs from lake to lake. Each of them is different and offers different panoramas:  

 

Dopiero w San Martin de los Andes górskie zbocza pokryły się bujną zielenią. Tu właśnie zaczyna się odcinek drogi nr 40 nazwany  Drogą Siedmiu Jezior - Camino de los Siete Lagos. Dobrze utrzymana droga przebiega od jeziora do jeziora. Każde z nich jest inne i oferuje inne panoramy:

It was the beginning of summer in Argentina. The local flowers flourished, adding a lot of charm to the landscapes being watched. Such views are not forgotten:

 

W Argentynie był początek lata. Kwitły wspaniale tutejsze kwiaty, dodając wiele uroku oglądanym pejzażom. Takich widoków się nie zapomina: 

Circling Lake Angostura, we arrived at the well-known San Carlos de Bariloche holiday resort, where we spent the night. The exit towards Esquel on the next morning was very spectacular. Why such views can't be printed on postcards:

 

Okrążając Jezioro Angostura dotarliśmy do znanego wczasowiska San Carlos de Bariloche, gdzie spędziliśmy noc. Wyjazd w kierunku na Esquel następnego poranka był bardzo spektakularny. Toż takie widoki można drukować na pocztówkach:   

Behind Esquel we had to say goodbye to scenic route 40 and turn east. Driving through monotonous wastelands began, where human settlements meet every few hundred kilometers. When we arrived at Paso de Indios, we breathed a sigh of relief: it looked like the fuel was enough for us to the target:

 

Za Esquel przyszło nam pożegnać malowniczą drogę numer 40 i zawrócić na wschód. Zaczęła się jazda przez monotonne pustkowia, na których ludzkie osady spotyka się co kilkaset kilometrów. Gdy dotarliśmy do Paso de Indios odetchnęliśmy z ulgą: wyglądało na to, ze paliwa wystarczy nam aż do celu:

It was already evening when we reached the Atlantic coast after full day driving. Our next destination was the national park on the Valdez Peninsula - a UNESCO World Heritage Site. The trip to the peninsula took us all next day. We saw guanaco, elephant seals and Magellanic penguins:

 

Był wieczór, gdy po całodziennej jeździe znaleźliśmy się na wybrzeżu Atlantyku. Naszym kolejnym celem był park narodowy na Półwyspie Valdez - UNESCO World Heritage Site. Wycieczka na półwysep zabrała nam cały następny dzień. Widzieliśmy guanako, słonie morskie i pingwiny Magellana:

 

As always, I was well prepared for the trip. I willingly shared my knowledge with other tourists. 95 percent of them were Argentineans:

 

Jak zawsze byłem do wyprawy dobrze przygotowany. Swoją wiedzą chętnie dzieliłem się z innymi turystami. 95 procent z nich to byli Argentyńczycy: 

Then began to ride with adventures and beautiful views along the empty beaches of the Atlantic coast. We were again on difficult, gravel roads. Until somewhere unexpectedly in the wilderness we found ourselves in font of such a sign. You had to turn back!

 

Potem zaczęła się jazda z przygodami i pięknymi widokami wzdłuż pustych plaż atlantyckiego wybrzeża. Droga RP1. Znów byliśmy na trudnych, szutrowych drogach. W ciągu 1,5 godziny nie spotkaliśmy żadnego innego samochodu. Aż gdzieś niespodziewanie na pustkowiu stanęliśmy przed takim znakiem. Trzeba było zwrócić!

Overnight was on the river Rio Negro in the little town of Viedma. On the other side of this river, lies the much more interesting town of Carmen de Patagones. (We were still northern Patagonia). We decided to cross the river by motorboat to visit it. And we didn't regret: 

 

Nocleg wypadł nad rzeką Rio Negro w miasteczku Viedma. Po drugiej stronie tej rzeki pyszniło się znacznie ciekawsze miasteczko Carmen de Patagones. (Tu była jeszcze Północna Patagonia).  Postanowiliśmy przeprawić sieę przez rzekę motorówką, by je odwiedzić. I nie żałowaliśmy:

I decided to turn back the next day and try to take the PR1 road from the other side. And it was a good decision - first in the seaside town of El Condor we saw a habitat of 35,000 parrots nesting in a cliff - apparently there is no other such place in the world! What a scream  was there!: 

 

Zdecydowałem, aby kolejnego dnia zawrócić i spróbować wjechać na drogę PR1 z drugiej strony.  I to była dobra decyzja - najpierw w nadmorskiej miejscowości El Condor zobaczyliśmy siedlisko 35 000 papug gniazdujących w klifie - podobno nie ma drugiego takiego miejsca w świecie!  Ależ tam był wrzask!:

30 kilometers away, near the settlement called Loberia, we could see a colony of 4,000 sea lions having their habitat under a high cliff. Sorry, but the widely advertised Valdez Peninsula faded very pale at this view. There was something to look at, but you need a telephoto lens for photos:

 

30 kilometrów dalej, koło osady zwanej Loberia mogliśmy oglądać kolonię 4000 lwów morskich mających swoje siedlisko pod wysokim klifem. Przepraszam, ale szeroko reklamowany Półwysep Valdez wypadał przy tym widoku bardzo blado. Było na co popatrzeć, ale do zdjec trzeba mieś teleobiektyw:

Now we have to turn north and drive through the endless areas of the Argentine pampa - among the monotonous landscape, which is diversified by windmills pumping water from the well for herds of cattle grazing on the pampa:

 

Przyszło nam teraz zawrócić na północ i jechać przez bezkresne obszary argentyńskiej pampy - wśród monotonnego krajobrazu, którego urozmaiceniem sa wiatraki pompujące ze studni wodę dla stad pasącego się na pampie bydła:

After covering nearly 5,500 km, we returned our car in Cordoba. Amazingly, there wasn't a single scratch on it!
The domestic plane  took us then to Buenos Aires, where we spent the last two days of our trip. For me it was an opportunity to visit well-known places again, such as the presidential palace Casa Rosada (pictured below):

 

Po przejechaniu blisko 5500 km oddaliśmy nasz samochód w Cordobie. O dziwo nie było na nim ani jednego nowego zarysowania! Krajowy samolot zabrał nas potem do Buenos Aires, gdzie spędziliśmy ostatnie dwa dni naszej wyprawy. Dla mnie była to okazja do ponownego odwiedzenia dobrze znanych miejsc, jak na przykład prezydencki pałac Casa Rosada (na zdjęciu poniżej):

It was a beautiful, interesting and successful journey. If I find time, I will put more photos from this expedition on a separate page Postcards from Argentina. You'll find short messages from this entire journey as always in my travel log

 

To była piękna, ciekawa i w pełni udana podróż. Jeśli znajdę czas, to umieszczę więcej zdjęć z tej ekspedycji na osobnej stronie Pocztówki z Argentyny.  Krótkie wiadomości z całej tej trasy znajdziecie jak zawsze w moim dzienniku podróży.

 

 

 

Eight trips in one year - it was a really record year in this respect! Osiem podróży w jednym roku - to był pod tym względem naprawdę rekordowy rok!

Travel snapshots from recent years --- Migawki z podróży ostatnich lat

2019 2018 2017 2016 2015 2014 2013 2010-2012

 

Back do the main directory                                                        Powrót do głównego katalogu