tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos


 we wrześniu i październiku 2017 odbyłem daleką i długo przygotowywaną podróż do nieznanych miejsc w Ameryce Centralnej, podczas której korzystałem ze statków, autobusów, samolotów, a także z autostopu. Ten region nie cieszy się najlepszą opinią jeśli chodzi o bezpieczeństwo i dobrze wiedziałem, że dla samotnego podróżnika będzie to podróż podwyższonego ryzyka. Udało się jednak zakończyć ją bez niebezpiecznych przygód :)  Na szlaku podziwiałem przyrodę i cieszyłem się ze spotkań z ciekawymi ludźmi. Ale najbardziej cieszyłem się z możliwości zobaczenia na Morzu Karaibskim nowych wysp i to takich, do których jeszcze nie docierają wielkie wycieczkowe statki, wyrzucające na brzeg tysiące turystów. Nie jest łatwo do nich dotrzeć. Są to wreszcie  wyspy niewielkie, które wytrwały tramp może zwiedzać na piechotę kontemplując piękno krajobrazu i przyglądając się z bliska życiu tubylców...

Przygoda zaczęła się od tanich lotów - najpierw z rodzinnego Gdańska do Krakowa, skąd po kilku godzinach poleciałem dalej - do Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Ten postój na "Kanarach" był wymuszony - to stąd wyruszał tani statek, który miał mnie zabrać prosto do Panamy... Jednodniowe postoje po drodze na trzech karaibskich wyspach, które znałem już z poprzednich podróży były tylko dodatkową atrakcją tego rejsu.

Lot z Polski do Las Palmas trwał ponad 5 godzin. Przetrwałem go dzięki zabranym z domu kanapkom i ciekawej lekturze, czytanej z mojego tabletu. Na lotnisku Las Palmas przy wychodzeniu z arrival hall warto zatrzymać się przy kiosku informacji turystycznej, by poprosić o darmową mapkę wyspy i plan stolicy. A potem wjechać o poziom wyżej, przejść przez jezdnie przed budynkiem i skierować się 100 m w prawo - do przystanków miejskich autobusów, które są najtańszym sposobem dotarcia do miasta Las Palmas. Odnalazłem mój skromny Hostal Alcaravaneras, gdzie za noc w pokoju jednoosobowym z łazienką w korytarzu płaciłem 16 euro.

Las Palmas to ładne i czyste miasto, mogące się pochwalić nie tylko długim, nadmorskim bulwarem wysadzanym palmami, ale także nastrojową starówką.

Rano okazało się, że mam szczęście, bo oto tego właśnie dnia miejscowi obchodzą doroczne święto Nuestra Seniora del Rosario. Najważniejszym punktem obchodów jest procesja zdążająca uliczkami starego miasta w dawnych strojach, z tańcami i muzyką. Ogromnie się ucieszyłem, przez ponad 3 godziny obserwowałem co się dzieje i fotografowałem: 

W procesji podążały zaprzęgi wołów, ciągnące wozy ze świętymi obrazami i figurami i darami z warzyw i owoców, które miały być ofiarowane Maryi w kościele Santo Domingo, do którego zmierzała procesja, zatrzymując się często dla muzyki i tańców:

 

 

 

Następnego dnia zobaczyłem w porcie mój statek - "Monarch". Zbudowany w 1991 roku dla amerykańskiego armatora został potem odkupiony przez kompanię "Pulmantur", organizującą tanie rejsy na starych, ale wciąż sprawnych statkach.

Cruise terminal, gdzie wsiadają pasażerowie w Las Palmas zlokalizowany jest wygodnie w pobliżu centrum miasta - obok stacji autobusowej Santa Catalina.  Doszedłem tam pieszo z moim bagażem. Okazało się jednak, że tym razem proces rejestracji i wpuszczania pasażerów na pokład zorganizowany był fatalnie: na wpuszczenie na pokład czekaliśmy aż 4 godziny w upale i na stojąco, a mój plecak - oddany pod statkiem dostałem dopiero po 7 godzinach. No cóż, jeśli niewiele płaci się za rejs, to nie wypada wybrzydzać... Popłynęliśmy...

 Po siedmiu dniach żeglugi po wyjątkowo spokojnym tym razemAtlantyku "Monarch' zacumował na wyspie St Kitts czyli Saint Christopher.

 

   

St Kitts

 

 

 

 

 

 

Z St Kitts popłynęliśmy za wyspę Curacao:

   

   
  Curacao:
   
   
  Z Curacao nasz statelpopłynął na Arubę:
   

   
  Aruba:
   
   
  Aruba:
   
   
  Aruba:
   
   
 

W końcu "Monarch" dotarł do panamskiego portu Colon, położonego u wejścia do Kanału Panamskiego:

   
   
  Statki oczekujace na wejście do Kanału Panamskiego:
   
   
  Panama City:
   
   
  Stare miasto w Panamie:
   
   
 

Z Panama City poleciałem małym śmigłowym samolotem na rzadko odwiedzane wyspy Bocas del Toro: 

   
   

Bocas del Toro: 

   

Bocas del Toro: 
   
   
  Bocas del Toro: 
   
 

Bocas del Toro: 

   
   
  Starym promem popłynąłem z Bocas del Toro na kontynent: 
   
   
  Przekroczyłem po tym moscie granice do Kostaryki:
   

   
  Kostaryka - Poerto Viejo: 
   
   
  Kostaryka - stolica kraju San Juan:
   

   
  Z San Juan w Kostaryce samolotem dotarłem na panamska wyspę San Andres - po przejściu ulewnych deszczów:
   

   
  Z San Andres małym katamaranem popłynąłem na znacznie mniejszą i ładniejsza wyspę Providencia:
   
   
  Providencia:
   
   
  Providencia:
   
   
  Providencia:
   

   
  Providencia:
   
   
  Providencia:
   
   
  Providencia:
   
   

Providencia:
Providencia - widok z najwyższego szczytu:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Przez San Andres samolotem dotarłem do Medellin w kontynentalnej Kolumbii, a stamtąd autobusem do kolonialnego miasta Giron:

   
   
   A potem do Santa Marta:

 

 

 

 

 

Taganga koło Santa Marta:

 

 

 

 

 

Tayrona National Park koło Santa Marta:

 

  

 

 

  Tayrona National Park koło Santa Marta:
   

   
  Tayrona National Park koło Santa Marta:
   

   

Tayrona National Park koło Santa Marta

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Cartagena:

   
   
  Cartagena:
   
   
  Cartagena:
   

 

 

 

Z Cartageny przez Florydę i Kopenhagę wróciłem szczęśliwie do Gdańska...

   

 Przejście do strony "Kraje i krajobrazy świata"

Powrót do głównego katalogu                                                      Przejście do strony "Moje podróże"