|
Tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos |
Część XIV B relacji z podróży od krańca do krańca Afryki - MOZAMBIK - Ilha - Part fourteen "B"
|
(ciąg dalszy) Był późny wieczór, gdy na skrzyni furgonetki dotarłem na Wyspę Mozambik. Po czterech godzinach spędzonych na burcie odkrytej furgonetki jadącej z Nampuli - tzw. "czapy" solidnie bolało mnie odbite siedzenie. Mozambickie drogi niestety pełne są wybojów! Z ulgą witałem widok długiej grobli prowadzącej na wysepkę. Ustawiono przy niej dumną tablicę: UNESCO World Heritage Site. W Europie czy Ameryce w tak oznaczonych miejscach przewalają się tłumy turystów. A tutaj? Miałem to sprawdzić następnego poranka: piaszczystymi uliczkami snuło się nas zaledwie kilkoro cudzoziemców - Ilha leży daleko od głównych szlaków turystycznych i dotrzeć tu wcale nie jest łatwo...
|
Tak jak przed wiekami tak i dziś wysepka podzielona jest na dwie części: Kamienne Miasto wzniesione przez Portugalczyków i Trzcinowe Miasto rdzennej ludności składające się ze schowanych pod palmami i papajami niskich chat krytych trzcinową strzechą. Linia podziału nie jest wcale prosta: często po dwóch stronach jednej uliczki jest różny typ zabudowy. Zaułki wśród strzech tętnią normalnym życiem afrykańskiego miasteczka. Kolonialne Kamienne Miasto to miasto umarłe: puste piaszczyste ulice i place. Szerokie schody wiodące ku kolumnadom opuszczonych pałaców. Zamknięte drzwi kościołów... |
|
|
Niestety bardzo
niewielki procent domów pozostawionych przez odchodzących Portugalczyków
jest dziś zadbanych.
Uliczki czasem wcale nie maja nawierzchni - wygladają jak wyjeżdżone drogi gruntowe. |
Znalazłem zakwaterowanie w uroczym rodzinnym hostelu: Casa Luis – Private Garden - pokój jednoosobowy kosztuje tam 200000. Rano, gdy skwar nie dawał się jeszcze we znaki wyruszyłem na zwiedzanie. Wysepka jest mała - w ciągu dnia można ją obejść całą - na piechotę. |
|
|
W sąsiedztwie meczetu jest tu mały i biedny bazar z kramami krytymi strzechą. |
Bazar na Ilha jest w bezpośrednim sąsiedztwie plaży, gdzie wyciągnięte na piasek leżą mniejsze i większe łódki... To bardzo kolorowe miejsce! |
|
|
W nielicznych odrestaurowanych kolonialnych domach mieszczą się urzeęy administracji... |
Zanim obecne Maputo awansowało do rangi stolicy Mozambiku Portugalczycy rządzili swoimi koloniami we wschodniej Afryce z Wyspy Mozambik – Ilha de Mozambique. Na niewielkiej wyspie, połączonej ze stałym lądem wąską groblą o długości półtora kilometra wznieśli nie tylko sporą forteczkę, ale także kościoły, pałace i dziesiątki pastelowo malowanych kolonialnych domów. Stolicę przeniesiono potem na południe, na Ilha (tak mówią o niej miejscowi) czas zatrzymał się w XVII wieku. Na sennych placykach dawnej stolicy pozostały spiżowe posągi portugalskich odkrywców i kolonizatorów. |
|
|
Tu kiedyś był szpital. Pozostała pięknie kuta brama... |
Gdy przejdziecie za róg zobaczycie pałace wśród ulicznych piasków. Gdzie jeszcze w świecie można zobaczyć coś takiego? |
|
|
Ze ścian niektórych domów jak w Angkor Wat wypełzają korzenie tropikalnych drzew. |
Niektóre z tych ładnych przecież domów maja powybijane szyby w oknach. Czy znaczy to, że nie ma chętnych, którzy chcieliby tu mieszkać i zadbać o te domostwa? |
|
|
W pałacowej alei stoi także zamknięty kościół... |
Ale coś się jednak dzieje - w jednym ze starych domów urządzono elegancki hotelik ze stylową restauracją. Na podwórku jest nawet niewielki basen! W hotelu Escondido za najtańszy pokój zapłacicie 600000 metikali. |
|
|
Kolejna mała plaża. Przy niej była kiedyś elegancka promenada. Pozostały jedynie cokoły kolumn i kamienne wazony. Tylko widok na morze jest ten sam, co przed laty. |
Przechodzę obok posągów, których nikt nie podziwia i kunsztowne latarń, które nie świecą. Wielki Vasco da Gama z wysokiego cokołu patrzy na kamienne molo, do którego nie dobijają już karawele. |
|
|
To właśnie jest to stare molo... |
A to właśnie te wyszukane latarnie ustawione naprzeciwko pomnika Vasco da Gamy... |
|
|
Aleja banianowców prowadzi przez na wpół zarośnięty park do fortecy Św. Sebastiana. Za nią na wysuniętym w morze cyplu zadziwia surowością architektury samotna kamienna kaplica będąca podobno najstarszą budowlą sakralną na południowej półkuli... |
Do forteczki wprowadzała ozdobna brama... |
|
|
Wnętrze XVI-wiecznego zameczku można zwiedzać, ale jest ono bardzo zaniedbane, jedynie budynek komendantury wzniesiony tuż za bramą zasługuje na fotkę... |
A to właśnie ta kaplica z 1522 roku ustawiona za murami, na wysuniętym w morze cyplu... |
|
|
Po zwiedzeniu zabytków z czasów kolonialnych wróciłem do Trzcinowego Miasta by popatrzeć na codzienne życie zwykłych ludzi. Rybacy naprawiali sieci... |
Tubylcy to spokojni ludzie. Wieloletnia wojna sprawiła, że w stosunku do obcych zachowują się z rezerwą, ale nie zaobserwowałem żadnych przypadków cwaniactwa czy agresji... | |
|
Tak wyglądają uliczki Trzcinowego Miasta. |
Dzieci uśmiechają się częściej, nawet wtedy, gdy na plecach trzeba taszczyć młodszego brata... | |
|
Kokosów jest pod dostatkiem - te wystawione są przed domem na sprzedaż. |
Poza kokosowymi palmami bardzo często na podwórkach rosną papaje rodzące smaczne owoce... | |
|
A między glinianymi domkami toczy się normalne życie: pranie, gotowanie posiłków... |
...a także pielęgnacja fryzur... Większość tych zdjęć robiłem z zaskoczenia, nie spotykając się z jakąkolwiek negatywną reakcją. To jest wielki plus samotnego podróżowania: nie zwracasz na siebie takiej uwagi i łatwiej zbliżyć się do tubylców... Łatwiej zostaniesz zaakceptowany... | |
|
"Fryzjerka" zechciała nawet pozować do zdjęcia, gdy ją poprosiłem gestem. No, niestety - angielskiego to oni nie znają... |
Jest biednie ale wesoło. Przez pół dnia można siedzieć w cieniu bazarowego muru z dziesięcioma bułkami własnego wypieku, owocowym napojem czy garścią ciasteczek... wielkim problemem handlu w tym kraju jest ustawiczny brak drobnych. Jeśli będziecie wymieniać pieniądze w banku proście o jak największą ilość drobnicy - jej posiadanie później procentuje! | |
|
Przed zachodem słońca na plaży obok bazarowych kramów kobiety sortują ryby przywiezione przez kolorowe rybackie łodzie. Ponad strzechami i pióropuszami palm płynie z minaretu nawoływanie do modlitwy. Siedzę na piasku patrząc na wielki pomarańczowy krąg zapadający za horyzont. Pomyślałem: Ilha to miejsce czarowne, o niepowtarzalnej atmosferze - jak Varanasi, Machu Pitchu czy Timbuktu... Niewiele takich widziałem na sześciu kontynentach! |
Następnego poranka miałem odjechać na północ kraju... Ale o tym już na kolejnej stronie... | |
Przejście do strony "Moje podróże" Back to main travel page