Part three   -   Część III

Tekst i zdjęcia - Wojciech Dąbrowski © - text and photos


Robinson Crusoe Island is a national park area. Government institution CONAF takes care of the Park. In San Juan Bautista, on the upper part of the settlement are established CONAF headquarters. Inside, there are interesting exhibitions, dedicated  not only to the flora and fauna, but also the history of the archipelago. There also is worth a look here to watch how they grown in the greenhouses endemic plants. Admission is free.

 

Wyspa Robinsona Crusoe to teren parku narodowego. Parkiem opiekuje się rządowa instytucja CONAF. W San Juan Bautista, w górnej części osady mają swoją siedzibę, a w niej ciekawą ekspozycję, poświęconą nie tylko florze i faunie, ale także historii archipelagu. Warto tam zajrzeć także po to, aby obejrzeć hodowane w szklarniach endemiczne rośliny. Wstęp jest bezpłatny.

In the exhibition room you will also see CONAF 3-D visual map of the island. Only when the traveler will look closely at such a model he will be surprised that Robinson Island is actually a big undulating mountain protruding from the ocean:

 

W salce ekspozycyjnej CONAF można także obejrzeć plastyczną mapę wyspy. Dopiero kiedy wędrowiec popatrzy z bliska na taką makietę zdaje sobie sprawę, że Wyspa Robinsona to właściwie wystająca z oceanu wielka, mocno pofałdowana góra:

I decided to make three walking trips: to the Centinela and Salsipuedes view points on the eastern coast and then walk through the main trail of the island - Sendero de Chile from Bahia del Padre near the airstrip via Mirador Selkirk pass to the settlement.

 

Planowałem trzy samotne wycieczki, których cele zaznaczyłem na zdjęciu.  Na Mirador Salsipuedes i Centinelę zamierzałem wspiąć się  dla pięknych widoków wschodniego wybrzeża. Prawdziwym wyzwaniem miała być jednak wędrówka z Bahia del Padre koło lądowiska głównym szlakiem wyspy - Sendero de Chile - do osady. Najwyższą kulminacją na tej trasie (565 m npm)jest przełęcz, z której niegdyś osamotniony Robinson wypatrywał statków - Mirador Selkirk. 

 

Zacząłem jednak od wycieczki na punkt widokowy Salsipuedes. Wlałem do butelki zapas wody pitnej przegotowanej z użyciem nieocenionej grzałki. Na szczęście mają tu w sieci napięcie 220 V. Zapakowałem także do torby dwie kanapki oraz moje kamery i ruszyłem w górę poprzecznej ulicy, która wspina się do podnóża górskiego grzbietu. 

Beginning of the Salsipuedes trail - trailhead.

 

Na końcu ulicy przy takim oto drogowskazie rozpoczynała się leśna ścieżka. Okazało się potem, że ten właśnie szlak jest najlepiej utrzymaną turystyczną marszrutą na wyspie. 

 

     

Cumberland Bay from Salsipuedes trail.

 

 

 

Po dwóch kwadransach wspinaczki otworzył się piękny widok na Zatokę Cumberland. Po przeciwnej stronie zatoki za małym skalistym cyplem widać w dali najlepszą miejscową instytucję hotelowo-restauracyjną - Hosteria El Pangal - goście mają tam nawet do dyspozycji mały basen. Pokój kosztuje 110 USD.

 

Z góry, z użyciem zoomu można sfotografować wysoki, skalisty przylądek, zamykający zatokę od wschodu. To gdzieś tutaj u jego stóp w tej granatowej głębi spoczywa wrak niemieckiego krążownika "Dresden" zatopionego podczas I wojny światowej. 

 

With a good zoom you can take a rocky cape at the bottom of Centinela.

Zoom pozwala także sfotografować centralny punkt osady. Zielone dachy w centrum zdjęcia to hosteria Martinez-Green, gdzie mieszkałem. Czerwone dachy nieco powyżej to biura administracji wyspy.

 

Aerial view of the central San Juan Baptista

 

 

Jeśli podnieść głowę wyżej, to widać piętrzący się nad osadą zielony wierzchołek Cerro Piramide, a za nim wynurza się z chmur masywny El Yunque - najwyższy szczyt wyspy , mający 915 metrów. El Yunque jest niedostępny - ze względu na bardzo strome ściany nie prowadzi tam żaden szlak.

 

El Yunque - the highest peak of the island (915 m above sea level) - in the clouds.

A to już Mirador Salsipuedes. Punkt widokowy znajduje się na wąskim górskim grzbiecie. Władze parku narodowego zainstalowały tu barierki zabezpieczające.

 

 

Mirador Salsipuedes view point

 

A dramatic view from Mirador Salsipuedes to the north:  

 

Na Salsipuedes warto się wspiąć już chociażby dla takiego wspaniałego widoku wybrzeża, otwierającego się w kierunku północnym:

 

From Mirador Salsipuedes you can climb the ridge further up foe such a view of the Mirador Salsipuedes and the path:

 

Niestety najbliższa skała przesłania na zdjęciu powyżej widok Puerto Ingles. Ale turystyczna ścieżka nie kończy się na punkcie widokowym. Ambitni podróżnicy, którzy mają jeszcze zapas sił mogą powędrować dalej grzbietem w górę, by docenić zupełnie inny widok - wsteczny, na którym widać także ścieżkę, którą się przyszło:

     

 

Jeszcze dalej ustawiono na grzbiecie punkt bezobsługową stację meteorologiczną, zasilaną ze słonecznej baterii. To ona przekazuje do światowej sieci informacje o kierunku i sile wiatru nad wyspą. 

 

 

 

Meteo station on the ridge.

 

The ridge with the meteo station on the right.

 

Ścieżka prowadzi grzbietem jeszcze wyżej, postanowiłem więc  iść dalej. Stacja meteo, widoczna w prawej części zdjęcia została w dole...

 

View to the interior of the island with distant and cloudy El Yunque - the highest peak on the island:

 

 

Warto z tej ścieżki popatrzeć także w kierunku do wnętrza - otwiera się z niej wspaniały widok na zbocz gór pokryte grubym kobiercem zielonego lasu. W dali odsłonił się na chwilę El Yunque - najwyższy szczyt wyspy... Wokół snują się chmury.

On the next morning I started to climb the hill on the opposite side of the bay. Just at the beginning there was a good chance to see the picture of the ridge climbed yesterday:

 

Nasyciwszy oczy widokami wróciłem szczęśliwie pod chłodny prysznic w mojej kwaterze. Potem było "pescado grande" czyli wielka smażona ryba na kolację. Zaś kolejnego ranka znów wyruszyłem w góry. Zaraz na początku trasy udało mi się zrobić zdjęcie z drugiej strony zatoki pokazujące w całej okazałości grzbiet, którym wędrowałem poprzedniego dnia. Prezentuje się bardzo efektownie, popatrzcie:

Cumberland Bay and San Juan Bautista (above)   

Zatoka Cumberland i San Juan Bautista. Z prawej strony na wybrzeżu przed przylądkiem widać maleńką latarnię morską.

 

Tym razem celem wędrówki było wzgórze Centinela. Początkowo ścieżka wyznaczona niskimi palikami (zdjęcie obok) prowadziła przez eukaliptusowy las.

 

Trail marker.

Gdy las się skończył przekroczyłem anemiczny potoczek w wąwozie Quebrada Pangal. Za nim u stóp zerodowanego zbocza stała drewniana brama parku narodowego (zdjęcie obok).

 

National Park gate.

 

 

Z tablicy eksponowanej obok dowiedziałem się, że jestem na terenie rezerwatu biosfery UNESCO. Dalej pisało, czego w parku robić nie wolno. I... koniec. Znaki się skończyły, ścieżka też. Kierując się intuicją wdrapałem się  trawiasty grzbiet przeciety licznymi osypiskami piasku. Zrozumiałem dlaczego trawa wyskubana jest wszędzie na pół centymetra, gdy zobaczyłem stadko krów.

 

UNESCO declared National Park The Reserve of Biosphere.

 

They graze the cattle on the slopes:

 

To był już bardziej swojski krajobraz, z Cerro Salsipuedes na drugim planie:

     

I was fascinated by the views. Before I visited all the insular states of the Pacific Ocean, over a hundred beautiful islands and no one had offer such a views. There is no such vantage points on the famous island of Bora Bora. I remember also my climbing through the scrub on the mountain slope on Kosrae in Micronesia in the hope of a wonderful panorama. None of this - through the wall of lush vegetation it was hard to see the ocean and  I ended up watching Japanese shelter from the second war ...

 

Nie ukrywam, że byłem urzeczony tymi widokami. Zanim dotarłem do tego niezwykłego miejsca na Pacyfiku odwiedziłem wszystkie wyspiarskie państwa Oceanu Spokojnego, ponad setkę pięknych wysp i żadna nie oferowała podróżnikowi takich pejzaży. Nie ma takich punktów widokowych nawet na słynnej wyspie Bora Bora.  Pamiętam, jak wspinałem się przez chaszcze na górskie zbocze na Kosrae na Mikronezji z nadzieją na wspaniałą panoramę. Nic z tego - przez ścianę bujnej roślinności niewiele mogłem zobaczyć i skończyło się na obejrzeniu japońskiego schronu z czasów wojny...

 

 

A tu widoki były jak z pocztówek:

 

 

Centinela Mountain is 362-meters high. Here you can see the view to the east: 

 

Wzgórze Centinela ma wysokość 362 metrów. W kierunku wschodnim otwiera się z niego widok na ostrą poszarpaną grań zawieszona nad oceanem. Teoretycznie nie wolno tam chodzić, bo szlak dla indywidualnych turystów kończy się na Centineli. Praktycznie - ponieważ na szlaku nie spotkałem żywej duszy można by tam pójść. Zabrakło jednak mi jednak czasu.

     

 

Isla Robinson Crusoe    

 

Na szczycie zaskoczył mnie bardzo silny wiatr, momentami wydawało mi się, że zdmuchnie mnie z tego grzbietu. Stoją tam ruiny dawnej radiostacji chilijskiej marynarki, która funkcjonowała od 1909 roku do drugiej wojny światowej.

The ruin of the  navy radio station on Centinela Hill.  

Gdy patrzeć z Centineli w kierunku Puerto Frances to widać utworzony przez naturę mały, trawiasty płaskowyż zawieszony na urwisku jakieś 200 metrów nad oceanem. Jeśli uważnie popatrzycie, to zobaczycie na nim małe stadko bydła:

     

     

 

W przeciwnym kierunku, w zatoce Cumberland silne powiększenie pozwala dostrzec centrum osady z wyraźnie zaznaczoną poprzeczną ulicą biegnącą w górę. Ta ulica to główna droga ucieczki na wypadek zagrożenia falą tsunami.

 

 

 

 

Szczelnie zapięty kaptur zabezpieczał moją czapkę przed niechybnym zerwaniem. Goniony silnymi podmuchami wiatru wkrótce zacząłem schodzić po zerodowanym zboczu.  Na zdjęciu obok widać, jak postępuje erozja pozbawionego roślinności zbocza.

 

 

 

   

Ponad zatoczką Pangal na skraju lasu odkryłem pole namiotowe z piknikowymi stołami, a na nim dwie biwakujące młode rodziny. To nie byli wcale turyści z kontynentu, ale miejscowi z osady, którzy w ten sposób - przy ognisku spędzali swój urlop, popijając nie tylko soki, ale i mocniejsze napoje. To pole namiotowe może być tanią alternatywą dla tych spośród was, którzy przyjadą tu z własnym namiotem... Raczej statkiem - ze względu na limitowany bagaż w samolocikach.

 

Campsite over Pangal.

 

My walking tour lasted just over four hours. Only after went down the road to San Juan I stopped on a slope and I took the following picture, realizing that two hours ago, I was up there, crowning the band on the back of jagged rocks ... Before you in all its splendor is Cerro Centinela!

 

Moja piesza  wycieczka trwała nieco ponad cztery godziny. Dopiero po zejściu na dół, na drogę do San Juan przystanąłem na skarpie i zrobiłem poniższe zdjęcie, uświadamiając sobie, że dwie godziny temu byłem tam wysoko, na grzbiecie wieńczącym pasmo poszarpanych skał... Przed wami w całej okazałości Cerro Centinela!

     

The next day I decided to walk the main trail of the island - "Sendero de Chile" from Bahia el Padre through the airstrip, a narrow peninsula Tierras Blancas, Villagra and Mirador Selkirk to the settlement. It is 5-7-hours walk. A convenient option is to take the boat ride with the passengers sailing in the morning for the plane and to start walking from the opposite end of the trail back to the settlement. They agreed to take me by the boat  to Bahia el Padre for free...

 

Kolejnego dnia postanowiłem przejść główny szlak wyspy - "Sendero de Chile" od Bahia el Padre przez lądowisko, wąski półwysep Tierras Blancas, Villagrę i Mirador Selkirk do osady. To w jedną stronę 5-7 godzin marszu. Wygodną opcją jest zabranie się z pasażerami płynącymi rano na samolot i rozpoczęcie wędrówki z przeciwnego krańca. Zgodzili się zabrać mnie do łodzi nieodpłatnie... Szlak "Sendero de Chile" oznaczony jest na poniższej mapce numerem 8.

Can you see Sendero de Chile on the map?

Boat departed in the morning, passing high Cerro Alto (650m) rising from the ocean.

 

Płynąłem tym razem jako jedyny pasażer w łodzi wypełnionej kartonami z krabami. Po drodze, gdy dopływaliśmy do Puerto Ingles otworzył się piękny widok na Cerro Alto. To ten wyniosły szczyt pionową ścianą wyrastający z morza. Ma 650 m. Gdy tylko go minęliśmy ocean przypomniał mi, że potrafi mieć złe humory: fale były znacznie wyższe, sypnęło na łódź słonymi bryzgami... Szyper rzucił mi starą kurtkę od sztormiaka i okryty nią, skulony przesiedziałem na twardej ławce, aż weszliśmy do Bahia el Padre.

After landing in Bahia I took a 20-min walk to the airstrip:  

Marynarze zabrali się do wyładunku krabów, a ja raźno pomaszerowałem w górę by po 20 minutach przeciąć pas lądowiska:  

Park gate on the other side of the runway. It is the trailhead for Sendero de Chile trail.

 

Za nim, na wyraźnej ścieżce majaczyła raczej symboliczna brama Parku Narodowego

 

Ta część wyspy nie bez powodu nazywana jest Tierras Blancas, Białe Ziemie. Mało tu opadów. Za to wiatry bardzo silne. W efekcie szata roślinna jest bardzo uboga i jej brak odsłania fragmenty zerodowanych, spłukanych zboczy. Część spośród nich ma biały kolor.

 

Can you see the path at the top of the ridge?

 

  Na zdjęciu poniżej widać wyraźnie moją lekko nachyloną ścieżkę biegnącą pod górskim grzbietem.

Fur seal colony on the eastern side of the island.  

Jeśli spojrzeć w dół na wschodnie wybrzeże to widać setki wylegujących się na skałach fok-uchatek. Na przełomie XVIII i XIX wieku Archipelag Juan Fernandez był prawdziwym foczym zagłębiem. Uchatki zabijano tu tysiącami dla skór i tłuszczu. Ktoś obliczył, że tylko w latach 1788-1809 łowcy z 74 amerykańskich statków uśmiercili około pięciu milionów uchatek. O ochronie środowiska nikt wtedy nie myślał. Na szczęście szczególny gatunek tutejszych uchatek przetrwał pogromy i ich liczba na archipelagu podobno rośnie.  

     

 

Na początku ścieżki, przy lądowisku ustawiona jest tablica obwieszczająca, z od przełęczy na której znajduje się Mirador Selkirk dzieli nas 3, 5 godziny marszu, a zejście z przełęczy do osady zabiera kolejne 1,5 godziny. Najbliższe źródło pitnej wody znajduje się w Dolinie Villagra - trzy godziny marszu od lądowiska. Zabierzcie odpowiedni zapas!

Mnie marsz z Bahia el Padre na przełęcz zabrał z krótkimi przystankami na zdjęcia aż 4,5 godziny. Na całej, 6-godzinnej trasie nie spotkałem ani jednego wędrowca, dopiero przed samą osadą dogoniłem dwójkę chilijskich turystów schodzących z przełęczy na którą z osady wspinali się 2 godziny...

Szyper z łodzi miał rację ostrzegając mnie, że tam na górze jest "viento muy fuerte" - bardzo silny wiatr. Rzeczywiście,  wiał ostry wiatr, zacinający piachem. Bez skafandra z kapturem trudno by było iść. W kilku miejscach, gdzie w grzbiecie były szczerby mogłem opierając się wiatrowi spojrzeć w dół, na strome i niegościnne zachodnie wybrzeże (zdjęcie po prawej).

 

 

 

 

 

Niebo niestety tego dnia było pochmurne. Ale i tak nie narzekałem, bo nie padało. W końcu doszedłem do ustawionej przez CONAF tablicy obwieszczającej, że tu kończą się "Białe Ziemie". Spojrzałem za siebie... To był piękny widok na południowy cypel wyspy i bezludną wyspę Santa Clara:

     

 

No single man in this lovely landscape... (except me)

 

  Przyznacie, że to wspaniały krajobraz, szczególnie, że nie widać w nim żadnego śladu działalności człowieka...

 

Na krańcach małych półwyspów rozdzielających zatoki Tierras Blancas, Chupones i Villagra władze parku narodowego wybudowały małe altany,  które mogą być schronieniem na wypadek nagłego deszczu (wokół nie ma przecież ani jednego drzewka). Ale tylko tyle, bo gdy chciałem zrobić sobie popas na skromny lunch to okazało się, że wewnątrz nie ma nawet małej ławeczki, na której można usiąść.

 

There are two little rain shelters on the tips of the peninsulas

 

Chupones Bay with El Yunque in the back Buenos Aires  

Bahia Chupones, za tym skalistym półwyspem otwiera się Bahia Villagra, a po jej drugiej stronie strzela w niebo widoczny na zdjęciu El Yunque - najwyższy szczyt wyspy.

 

Po dwóch godzinach marszu w niemal pustynnym krajobrazie przy ścieżce nareszcie pojawiła się zieleń. A na trawie - króliki, przywiezione niegdyś przez osadników z Europy. Dziś żyją tu dziko i są (jak niegdyś w Australii) plagą wyspy. Śmigają tak szybko, że nie sposób je sfotografować. Dzikich kóz o których opowiadał Selkirk nie widziałem, ale pkaźne ich stado żyje podobno na bezludnej bliźniaczej wyspie Alexander Selkirk.

 

 

 

   

Islote Vinillo - maleńka skała wyrastająca z oceanu u wejścia do Zatoki Villagra. Podobno wystaje na 56 metrów ponad wodę.

 

Islote Vinillo - little islet at the entrance to Villagra Bay

Osadnicy przybywający na wyspę przywozili ze sobą rośliny europejskie, które rozprzestrzeniały się tu łatwo, wypierając często miejscową florę. Ze znanych mi roślin zapamiętałem obecność niezapominajek i krzewów jeżyn.  

 

Settlers from the mainland and Europe brought to the island many species of flora. European wild rabbits are the plague of the islands. I did not see here wild goats mentioned by Selkirk but they say there are plenty of them on Alexander Selkirk Is.

 

 

 

Picturesque Villagra Bay Point you can see on Google maps:

coordinates: 33  39  57,34 South         78  55  16,94 West

 

 

Przy wejściu do Zatoki Villagra ścieżka szlaku wykuta jest w stromym zboczu. To bardzo malownicze miejsce.

Ten punkt można łatwo odnaleźć np na mapie Google Earth -

współrzędne: 33  39  57,34 South    78  55  16,94 West

     

This is Villagra Bay - the largest bay on this side of the island. It is very picturesque because of the multi-colored dunes and eroded slopes of the mountains. The biggest gap in the ridge on the other side of the bay is the pass through which the trail goes to Cumberland Bay and on which the Mirador Selkirk is located.

 

Zatoka Villagra - największa zatoka po tej stronie wyspy. Bardzo malownicza - także ze względu na wielobarwne osypiska i zerodowane stoki gór. Największa szczerba w górskim grzbiecie po drugiej stronie zatoki to przełęcz, przez którą przechodzi się do Zatoki Cumberland i na której znajduje się Mirador Selkirk.

     

Eroded slopes around Villagra Bay. El Yunque summit is in the clouds...

 

 

Silnie zerodowane zbocza wokół Zatoki Villagra. Wierzchołek El Yunque (po lewej) tonie w chmurach.

 

W końcu, po 3,5 godzinach marszu od przystani w Bahia el Padre dotarłem do małej doliny Villagra z maleńkim schroniskiem CONAF. To tu jest woda (lepiej przed piciem uzdatnić ją tabletkami) i tu w lutym odbywa się wyspiarskie święto "Rodeo de Villagra".

 

After 3,5 hours walk I reached Villagra Valley where little CONAF shelter is located. This is the place where Rodeo the Villagra takes place in February.

 

From the airstrip to Villagra I walked by comfortable, though sometimes overgrown path. From Villagra onward I wade through the true thickets :

 

 

Od lądowiska do Villagry szedłem wygodną, choć miejscami zarośniętą ścieżką. Za Villagrą przyszło mi się przedzierać przez prawdziwe chaszcze:

     

Only here could see a wealth of subtropical vegetation. Each of these large leaves could serve as an umbrella ...

 

 

Dopiero tutaj widać było całe bogactwo subtropikalnej roślinności. Każdy z tych wielkich liści mógłby służyć za parasol...

Wspinającą się w górę ścieżka była zarośnięta - to był widomy znak, że mało kto tedy chodzi. Bo i po co?

 

 

 

The path climbing upward  was overgrown - that was a clear sign that  very few people use it. Cause and for what?

 

 

Szlak trawersował to strome, gęsto zarośnięte zbocze. W wielu miejscach było mokro, na błotnistej ścieżce łatwo się było poślizgnąć. To podejście (prawie 500 metrów w górę!) okazało się dla mnie najtrudniejszym odcinkiem Sendero de Chile.

 

 

Then the trail traversed a steep, densely overgrown slope. In many places it was wet, on the muddy path was easy to slip. This approach (almost 500 meters up!) proved to be for me the most difficult section of Sendero de Chile trail.

 

To zdjęcie może pomóc wyobrazić sobie, jak wyglądał kolejny odcinek ścieżki wspinającej się z Villagry na Mirador Selkirk.

 

 

 

Next section of the trail - the path became rocky.

 

 

I to już słynny Mirador Selkirk - punkt widokowy na przełęczy ukazał się zupełnie niespodziewanie, gdy zasapany wyszedłem w końcu spod parasoli drzew. W ciągu kilku godzin wdrapałem się z poziomu oceanu na 565 metrów...

 

 

 

Little view point on Mirador Selkirk.

 

 

 

Kilkanaście metrów od widokowego tarasu w skalną ścianę wmurowana jest żeliwna tablica pamiątkowa odlana w XIX wieku w Valparaiso. Tablicę ufundowali oficerowie z brytyjskiego okrętu wojennego "Topaze" - umieszczono ją tutaj już w 1863 roku.  Myślę, że dla podróżnika jest to jedno z tych kultowych miejsc jak szczyt Kilimandżaro, Pitcairn czy Udżidżi nad Jeziorem Tanganika... Muszę wam wyznać, że dotarcie tam było dla mnie dużym przeżyciem... Tym bardziej, że byłem na tym pustkowiu tylko sam jeden - jeśli nie liczyć hulającego wokół oceanicznego wiatru. Z tego samego miejsca przez kilka lat patrzył na pusty horyzont książkowy Robinson - Aleksander Selkirk.

 

 

Iron plaque on Mirador Selkirk founded by the officers from HMS Topaze in 1863.

 

View of Cumberland Bay from Mirador Selkirk:

 

Z punktu widokowego otworzył się piękny widok na Zatokę Cumberland. Akurat tego dnia zawitał na wyspę rzadki gość - statek wycieczkowy "Amsterdam". Z braku odpowiedniego nabrzeża pasażerów przewożono na ląd motorówkami...

 

I was tired and hungry so soon I  started to descend to the village. Apparently was very close, but really it was still some 1.5 hours walking.

 

Byłem zmęczony i głodny więc nacieszywszy oczy widokiem zacząłem schodzić gliniastą ścieżką do osady. Pozornie była bardzo blisko, ale naprawdę było to jeszcze jakieś 1,5 godziny marszu.

 

Po obu stronach szlaku rosły piękne, wysokie paprocie. Ale ścieżka nie była zbyt wygodna ze względu na liczne strome odcinki. Na szczęście z tej strony grzbietu było sucho. Gdyby padało, mógłby by to zjazd po śliskiej glinie...

 

Gdzieś w połowie zbocza zatrzymałem się przy ławeczce z tabliczką "ostatnia woda". Większość spośród tych nielicznych podróżników którzy docierają na wyspę wchodzi na Mirador Selkirk od strony osady. Zabiera to 1,5 do 2 godzin. To dla nich jest to punkt uzupełnienia zapasu wody...

 

 

Last water on the trail from settlement to the mirador.

 

 

Do mojej "hosterii" dotarłem dopiero o 19.30.  Gospodyni gratulowała mi sukcesu - mało kto spośród gości porywa się na przejście Sendero de Chile, do tego w pojedynkę... Należał mi sie wypoczynek i wielkie, smażone "pescado" na kolację.

Następnego ranka była wspaniała pogoda - na zdjęciu poniżej widać, że najwyższy szczyt wyspy - El Yunque całkowicie się odsłonił. A ja nareszcie mogłem stwierdzić, że nazwa szczytu jest bardzo trafna (el yunque oznacza kowadło).

   

 

On the next clear morning the highest summit of the island - El Yunque was not covered by clouds. It really reminds el yunque - the anvil:

I took a short, 3-kms walk from the settlement to the Plazoleta del Yunque, expecting even better views of the highest summit... But sorry, the trail ends at the picnic site (bottom picture) with tables and benches. There is also a little exhibition of the National Park.

 

Wybrałem się z osady na krótki, 3-kilometrowy spacer do miejsca nazywanego Plazoleta del Yunque oczekując jeszcze bardziej efektownych widoków tego najwyższego (915 m) szczytu wyspy.

 

 

Niestety, gdy doszedłem na miejsce spotkało mnie rozczarowanie. Plazoleta okazała się miejscem piknikowym ze stołami i ławkami umieszczonymi w cieniu wysokich drzew. Obok jest ekspozycja Parku Narodowego z umieszczonym na tablicach opisem fauny i flory wyspy. A jedyny widok na El Yunque, otwierający się przez "okno" w koronach drzew wyglądał tak:

 Slopes of El Yunque from Plazoleta (right column photo)

 

 

 

Swego rodzaju "zabytkiem" który można obejrzeć na Plazoleta są fundamenty domu Hugo Webera - marynarza z zatopionego u brzegów wyspy niemieckiego krążownika "Dresden". Weber tak upodobał sobie wyspę, że postanowił tu osiąść. Zbudował dom z dala od osady, sprowadził żonę - też Niemkę i mieszkał tu przez 12 lat. Aż jakiś durny dziennikarz rzucił podejrzenie, że Weber jest niemieckim szpiegiem operującym na dalekiej wyspie. Weberowi nic nie udowodniono, ale go po prostu zaszczuto. Wyjechał...

Remains of Hugo Weber (sailor from "Dresden") house on Plazoleta

 

 

Will it come today or not?...  When the day of my farewell came  in the morning was not yet known about the plane. The good news came later and the third time I sailed a around the northern cape aboard small "Pelusa". The wind was favorable and the landing came much earlier than was necessary. I had time to go to the cliff above the beach of El Arenal:

 

Przyleci, nie przyleci?... Gdy przyszedł dzień mojego pożegnania z wyspą rano nic jeszcze nie było wiadomo o samolocie. Potem przyszła dobra wiadomość i po raz trzeci popłynąłem małą "Pelusą" wokół północnego przylądka wyspy. Wiatr był pomyślny i na lądowisko dotarłem dużo wcześniej niż było trzeba. Miałem czas, by przejść jeszcze na urwisko nad plażą El Arenal:

     

 

El Arenal - the only sandy beach on the island during the high tide is covered by waves:

   

 

 

Pora wyjaśnić, że na wyspie Robinsona jest tylko jedna piaszczysta plaża - El Arenal koło lądowiska. Schodzi się na nią wąską ścieżką po zboczu klifu. Tyle tylko, że w porze przypływu (jak to widać na zdjęciu obok) plaża jest w całości zalewana przez fale.

Santa Clara Island

 

 

W pobliżu na stoku jakiś artysta ustawił na podeście swoje dzieło: to rzeźba grupy osadników patrzących w ocean - w kierunku bezludnej wysepki Santa Clara, która wyrasta z granatowych wód za wąskim przesmykiem.

 

 

Samolocik przyleciał, zapakowano szybko 5 pasażerów i ze dwadzieścia kartonów z krabami. Wzbiliśmy się w powietrze nurkując szybko w chmury. Po chwili zobaczyłem jeszcze  wystający ponad obłoki wierzchołek El Yunque. I to było moje ostatnie spojrzenie na wyspę Robinsona Crusoe... Wyspę z moich chłopięcych snów...

 

Time to say goodbye... El Yunque summit from our piper airplane - last view of the island.

 

 

Postscript: after my departure from the island, on February 27, 2010 tsunami wave caused by an earthquake in Chile, crashed into the island, sweeping round to the sea apparently all houses on the lower terrace. I do not know how San Juan Bautista looks today. I believe that my friends from the island survived the disaster and rebuild their estates... If you go there, write to me how the legendary island looks like today...

 

Postscriptum: po moim wyjeździe z wyspy, 27 lutego 2010 fala tsunami wywołana trzęsieniem ziemi w Chile uderzyła w wyspę, zmiatając podobno do morza cały dolny taras osady. Nie wiem, jak dziś wygląda San Juan Bautista. Podobno zginęło 8 osób. Wierzę jednak, że moi przyjaciele z wyspy przetrwali kataklizm i odbudowują swoje osiedle... Jeśli tam pojedziecie, napiszcie proszę do mnie jak wygląda dziś ta legendarna wyspa...

 

About my further adventures on the 10th Round the World Voyage you can read  in my travel log: www.globosapiens.net/travellog/wojtekd 

 

 

Po powrocie do Santiago kontynuowałem moją Dziesiątą Podróż Dookoła Świata. Notatki robione "na gorąco" na trasie można przeczytać w prowadzonym na trasie dzienniku podróży.

 

     
Back to the part 1 of the report  

Przejście na początek relacji

     

To the 10th RTW photo gallery

  Przejście do galerii zdjęć z całej 10-tej podróży wokół globu

 

 

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory