Tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski ©
Już podczas mojego pierwszego pobytu na Polinezji kombinowałem, czy nie uda mi się jakąś nadzwyczajną okazją czy wręcz cudem zahaczyć o te legendarne wyspy... -Skoro potrafiły zauroczyć takich ludzi jak Gauguin czy Brell to jakież muszą być niezwykłe!- myślałem oglądając ilustracje w obcojęzycznych przewodnikach. Okazało się jednak, że małe zaopatrzeniowe frachtowce dwa czy trzy razy w miesiącu płynące z Tahiti ku wyspom wyruszają nieregularnie, a rejs trwa bardzo długo jak na możliwości polskiego urlopowicza. Natomiast śmigłowy samolocik (odrzutowce nie mogą na Markizach lądować) pokonujący w trzy godziny dystans między Papeete i Nuku Hivą nie tylko jest przeraźliwie drogi (teraz podobno 29 000 CFP) ale i o miejsca w nim trudno. Na realizację marzeń przyszło zatem poczekać...
Te Henua Enana - Ziemia Mężczyzn - tak Polinezyjczycy nazywali dawniej ten malowniczy i niedostępny archipelag. Rozciągnięty na długości około 300 kilometrów leży on około 1400 kilometrów na północny wschód od Tahiti. Jest tam w sumie 15 wysp, ale tylko 6 spośród nich jest zamieszkanych...
|
|
Po długich studiach doszedłem do wniosku, że najlepszym sposobem eksploracji tej części Pacyfiku będzie wyprawa małym statkiem pasażerskim tzw. statkiem ekspedycyjnym który dwa razy do roku przemierza trasę od Wyspy Wielkanocnej do Tahiti. Nazywał się "World Discoverer" i był przystosowany do wysadzania pasażerów nawet na małe wyspy gdzie nie ma portów i nabrzeża - przy użyciu gumowych pontonów tzw. zodiaków. Moje poznawanie Markizów rozpoczynałem od wyspy, która potem okazała się najpiękniejszą na szlaku. Nazywała się Fatu Hiva. | |
Krajobraz Markizów bardzo odbiega od naszych wyobrażeń o tropikalnych wyspach. To wyspy wysokie, w niczym nie przypominajace płaskich koralowych atoli. Poszarpane grzbiety górskie uformowane przez działalność wulkanów zdają sią wyrastać prosto z oceanu. Często wprost z nich spadają do morza mniejsze i wieksze strugi wodospadów... Plaże oczywiście są, ale nieliczne i schowane w zatokach. | |
Fatu Hiva jest najbardziej wysuniętą na południe wyspą archipelagu. Historycznie była to pierwsza wyspa archipelagu którą oglądały oczy Europejczyka. Hiszpan Mendana przypływał obok niej w 1595 roku. Ale pierwsze lądowanie białych odbyło się dopiero w roku 1825. 650 mieszkańców wyspy żyje tu dziś w dwóch zaledwie wioskach: Omoa i Hanavave. Wioski łączy 17-kilometrowa górska ścieżka wspinająca się i opadająca ze zboczy wśród kipiącego bujną zielenią krajobrazu. Od zawsze mieszkańcy Markizów zamieszkiwali wąskie i głębokie doliny biegnące do wnętrza wyspy. W dolnej części - pospólstwo, a w górnej - ze względów obronnych - wódz. | |
Popatrzcie na zdjecie
obok...Czy zbliżając się od strony morza można się domyślić, że w tej dolinie
ukryta jest jedna z dwóch osad Fatu Hivy? Bay of Virgins ze spiętrzonymi nad nią stromymi klifami jest ulubionym kotwicowiskiem dla jachtówNie ma tu lotniska, ale miejscowy samorząd raz na tydzień organizuje transfery pasażerów na pokładzie 30-osobowego katamaranu z Atuony na większej sąsiedniej wyspie Hiva Oa. (3godziny rejsu - 4000 CFP each way).
|
|
Mieszkańcy Markizów nie mają zbyt wielu możliwości zarobkowania. Przybycie statku z turystami jest szansą na sprzedanie rękodzielniczych wyrobów i muszli. Wśród pamiątek widać też kawałki malowanej tapy. | |
Tapa w dawnych czasach zastępowała mieszkańcom Polinezji tkaniny. Sa to szerokie płaty kory zdjęte ze specjalnego gatunku drzewa którym nadaje się poożądaną elastyczność przez bicie kamiennym tłuczkiem (jak na zdjęciu obok). | |
Następnie różnej wielkości płaty tapy zdobione są malunkami wykonywanymi przy użyciu naturalnych barwników. Istnieje coś takiego jak tradycyjne wzornictwo - charakterystyczne dla poszczególnych wysp. Markizy słyną także z tatuażu. Pokrywano nim całe ciała mężczyzn. Praktykuje się ten obyczaj takze i dziś ale zjawisko nie jest już tak powszechne... | |
Fatu Hiva (co za wspaniałe,
pobudzajace wyobraźnię nazwy!) jest najbardziej autentyczna z zamieszkanych wysp
archipelagu. Wnętrze Fatu Hivy to góry porośnięte gęstą, wilgotną
dżunglą. Wędrówka wśród nich to okazja do podziwiania niepowtarzalnych
widoków. |
|
Kolejna wyspa archipelagu
którą odwiedziliśmy nazywała się Hiva Oa. Hiva Oa jest znacznie większa - ma około 40 kilometrów długości i blisko 2000 mieszkańców. Brzegi są tu bardziej przystępne... Zatoka Traitors Bay na południowym wybrzeżu (na zdjęciu obok) uformowana jest przez krater zapadniętego w morze wulkanu. |
|
W centrum osiedla Atuona stoi u zrekonstruowany "Maison du Jouir" (Dom Rozkoszy) Gauguine'a obok niego zwraca uwagę mały srebrny samolot, który należał podobno do Jacquesa Brella. Z życiem artystów związany jest także stary chiński sklep w głównej ulicy Atuony. |
|
Turyści ciągną jednak przede wszystkim na cmentarzyk Calvary na zboczu za osadą gdzie odwiedzają groby Gauguine'a i Brella. Piękny stąd widok na osiedle i zatokę.
To skromny grób Paula Gauguine'a.
|
|
Na tej wyspie także czekały
na nas dziewczęta z naszyjnikami z kwiatów. Tylko jak dotrzeć do tych bajecznych
wysp na których mieszkają? Ciekawą opcją dla ludzi zamożnych może być rejs na nowym statku zaopatrującym Markizy. Budując go przewidziano kabiny pasażerskie i nawet miniaturowy basen. Nazywa się "Aranui" i średnio raz w miesiacu wyrusza z Papeete w dwutygodniowe rejsy w drodze na Markizy zawadzajac także o niektóre wyspy z grupy Tuamotu... Podczas kilkugodzinnych postojów u brzegów wysp pasażerowie maja zorganizowane zejścia na ląd i zwiedzanie. Tylko te ceny! Rozpoczynają się na poziomie 1800 USD za miejsce w najtańszej kabinie z wyżywieniem... Dla chętnych mail do armatora: aranui@mail.pf
|
|
To nie są uśmiechy zarezerwowane specjalnie dla turystów. Ci prości ludzie żyją tu z daleka od wielkiego, zgiełkliwego świata i może właśnie dlatego tyle w nich spontanicznej radości... | |
Dla większych grup turystów miejscowe biuro turystyczne organizuje pokazy tańców folklorystycznych. Biodra dziewcząt kołyszą się w rytm dudniących dziko bębnów... Trzeba przyznać, że robi to wrażenie... | |
30 kilometrów krętej drogi przez góry (jakieś 8 godzin marszu) oddziela Atuonę od leżącej po przeciwnej stronie wyspy osady Puama'u. Powyżej wioski w której mieszka obecnie około 300 ludzi (około kwadransa marszu) znajduje się jedno z nielicznych zachowanych na Markizach dawnych miejsc kultu: Te I'ipona Me'ae. Na którym zobaczyć można kamienne posągi boga Tiki. Najbardziej okazały ma prawie 3 metry wysokości i jest największą (poza Wyspą Wielkanocną) sakralną rzeźbą na Polinezji. |
|
Kamienny Tiki z Puama'u | |
Me'ae (na innych wyspach
Polinezji - marae) to dawne miejsce kultu i rytualnych obrzędów. Tak wyglądają
ułożone z kamieni platformy Te I'ipona Me'ae. Francuska administracja zadbała o
to |
|
Płynęliśmy dalej... I oto już kolejna wyspa, która odwiedziliśmy - Ua Huka. Słynie z ciekawych rzeźb w drewnie. Jest zupełnie odmienna w krajobrazie, pozbawiona drzew. Po jej trawiastych stokach biegają za to tabuny dzikich koni sprowadzonych tu kiedyś przez misjonarzy. Na tej wyspie jest małe lotnisko. Na Markizy rzadko wprawdzie ale latają samolociki z innych (poza Tahiti) wysepek francuskiej Polinezji: Manihi, Rangiroa, Napuka. Mały dornier lata także między czterema lądowiskami istniejącymi na samych Markizach (około 6000 CFP za lot). | |
Dwie duże, północne wyspy
archipelagu są odmienne od reszty i (jak mi sie wydaje) krajobrazowo mniej ciekawe. Patrz
zdjęcie obok - to Ua Huka). Podobny pejzaż ma największa wyspa całego archipelagu Markizów jest Nuku Hiva. Na niej też mieszka najwięcej ludzi (około 2,5 tysiąca). Tu rozłożyło się także centrum administracyjne Markizów - maleńkie miasteczko Taiohae. Dla tych, którzy przylatują na Markizy samolotem wyspa ta jest koniecznym i... niezbyt ciekawym wstępem do Markizów... |
|
Ale wróćmy do tych piękniejszych wysp... Już z daleka, z pokładu zbliżającego się do zielonego lądu statku widać wystrzelające z tej zieleni w niebo skalne filary przypominające brazylijską Głowę Cukru. To Ua Pou - Wyspa Kolumn. Wierzchołek jej najwyższego szczytu Mount Oave (1200 metrów) tonie w białych obłokach. Niestety i te malownicze kolumny wkrótce zasnute są chmurami. Te wspaniałe i zaskakujące w wyspiarskim krajobrazie kamienne filary zainspirowały podobno Brella do napisania piosenki "La Cathedralle". | |
Francuscy legioniści
wybudowali na wyspie krótkie nabrzeże, przy którym mieszczą się niewielkie
jednostki. Na tym nabrzeżu czekają przystrojone w wieńce i spódniczki z liści
dziewczęta. Na Ua Pou mieszka około 2000 ludzi. Można tu znaleźć niedrogie jak na Polinezję zakwaterowanie w pensjonatach na przykład w "Marguerite Dordillon" płacąc 2 tysiące za noc w single lub 3,5 za pokój dwuosobowy. Podobne ceny ma Pension Pukuee. |
|
Jeśli chodzi o kontakty z ludnością to z tej wyspy mam najprzyjemniejsze wspomnienia... Na nabrzeżu czekały na nas miejscowe dziewczęta w wieńcach i autentycznych spódniczkach z liści... Zaproszono nas na piknik urządzony w małej stolicy wyspy. | |
Atrakcją imprezy była degustacja tradycyjnych potraw. Między innymi można było popatrzeć jak przyrządza się rodzaj placka z miąższu drzewa chlebowego... | |
Potem były tradycyjne tańce... Te spódniczki wykonane są z naturalnych liści, a nie z plastyku jak na Tahiti... Naszujniki też autentyczne - ze świeżych owoców miejscowego drzewa. Tańczy się boso... | |
Razem z nami tancerki słuchały dawnych legend... | |
A turyści w międzyczasie
polowali z aparatami na najlepsze ujęcia miejscowych piękności... Impreza trwała kilka
godzin. Żal było odpływać. Moze uda mi sie jeszcze kiedyś wrócić na Markizy - czego
i Wam życzę, bo warto... Wojciech Dąbrowski |
|
Powrót do strony o wyspach świata
Powrót do głównego katalogu Powrót do strony "Moje podróże"