OKRĄŻYĆ
ŚWIAT PIĄTY RAZ... część VI c - droga do Thimphu
|
|
tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © |
Po zwiedzeniu najciekawszych miejsc w Paro i okolicach wyruszyłem z moim przewodnikiem w kierunku stolicy Bhutanu - Thimphu. W porównaniu z mającym zaledwie 3000 mieszkańców Paro stolica kraju jest wielką metropolią, w której mieszka dziesięć razy więcej ludzi niż w Paro. Trzeba sobie jednak zdać sprawę z tego że te "dziesięć razy więcej" to wciąż tylko tyle ile w polskim prowincjonalnym miasteczku. |
|
Szosa z Paro do Thimphu
to jak na bhutańskie warunki bardzo wygodna droga. Wąska wprawdzie i wijąca się bez
przerwy po zboczach ale na całej długości asfaltowana. Gdy przychodzi do wymijania
dużych pojazdów kierowcy taktownie zjeżdżają jednym kołem na pobocze. Na szczęście
ruch na szosie jest niewielki. Przez całą drogę towarzyszyły nam widoki prawie
zupełnie pustych gór. Nieliczne, małe osady skupione są na dnie dolin - nad
rzeką. Więcej dużych zdjęć pokazujących widoki Bhutanu możecie obejrzeć na osobnej stronie PANORAMY BHUTANU |
|
Gdy znaleźliśmy się
w pobliżu Thimphu dolina górskiej rzeki rozszerzyła się nieco a naszym oczom ukazały
się rozłożone tarasowato poletka na których miejscowi chłopi uprawiają ryż,
kukurydzę, ziemniaki, jęczmień i pszenicę. Bhutan jest krajem rolniczym, choć podstawowe wpływy do budżetu pochodzą z eksportu do Indii energii elektrycznej (jest tu jedna mała elektrownia wodna), sprzedaży drewna i cementu. |
|
Zanim jednak dotarliśmy do stolicy zobaczyłem zawieszony wysoko ponad drogą jeden z najbardziej malowniczych dzongów - warownych klasztorów Bhutanu. Jego białe mury przysiadły na skale, otoczone zielenią świerków. To był Simtoka Dzong. Wzniesiony w 1627 roku przez Shabdrunga Ngawanga Namgyala - tego, który zjednoczył pod swoim berłem Bhutan. Najlepszy widok na klasztor otwiera się z biegnącej tarasowato po przeciwległym zboczu drogi na przełęcz Dochu La. | |
Wyczytałem w przewodniku, że Simtoka jest najstarszym z bhutańskich dzongów. Od siebie mogę dodać, że jest także najbardziej malowniczym z tych dzongów, które widziałem podczas mojego krótkiego pobytu w Bhutanie. Ten ufortyfikowany klasztor podobnie jak inne obiekty tego typu w dawnych czasach pełnił funkcję administracyjnego centrum regionu, religijnego centrum dla działalności buddyjskich mnichów i jednocześnie chronił dolinę przed najeźdźcami. Podobno jeszcze dziś niektóre wnęki w których wmontowane są młynki modlitewne kryją płaskorzeźby buddyjskich bóstw z okresu gdy powstawał klasztor. Dzisiaj Simtoka mieści Narodowe Centrum Języka Dzongkha, którym mówią Bhutańczycy. | |
A skoro o języku, to
jego znajomość nie musi wcale oznaczać umiejętności pisania i czytania. O
analfabetyzmie w tym kraju głośno się nie mówi, ale międzynarodowe statystyki
oceniają go na ponad 50 procent. Ale to się zmienia. Młodzież objęta jest
obowiązkową nauką, a w każdej podobno szkole obok rodzimego języka uczą także
angielskiego. Wewnątrz dziedzińca wzdłuż murów poprowadzono krużganki z których wchodzi się do cel zamieszkujących tu mnichów. Drewniane drzwi cel są skromne i bliźniaczo do siebie podobne ale kolumny krużganków mają stylizowane, pięknie zdobione tradycyjną ornamentyką kapitele, tak typową dla Bhutanu. |
|
Warto może zacytować
tu opinię historyków, którzy uważają, że nazwa kraju wywodzi się od sanskryckiego
"Bhotant" co oznacza "kraniec Tybetu" lu od "Bhu-uttan" -
kraj na wyżynie. Niektóre młynki modlitewne wypada chyba nazwać raczej młynami - osiągają one po kilka metrów wysokości. Te, które zobaczyłem w dzongu Simtoka były chyba największymi, jakie widziałem w moim życiu.
Następne zdjęcia przedstawiają wejście do głównej świątyni dzongu i ludzi na dziedzińcu. |
|
Popatrzcie na dolną
część tej mapki. - Dzong Simtoka zbudowano w strategicznym punkcie - u
połączenia dróg. Jeżeli przyjedziecie główną drogą od strony Paro to można tu
skręcić w lewo - w dolinę w której leży Thimphu, ale można też jechać dalej prosto
- jedyną drogą, która prowadzi do Wschodniego Bhutanu. Tędy prowadzi także
droga do słynnego klasztoru Punakha, z którego niegdyś zarządzano krajem. Na
odwiedzenie Punaki i powrót do Thimphu trzeba poświęcić cały dzień. Jesli turysta
jest dobrze zorganizowany, to w drodze powrotnej można jeszcze "odbić" od głównej
trasy do Wangdi Phodrang - stolicy kolejnej prowincji z ciekawym bazarem i klasztorem
Gangtey Gompa. Ale nawet jeśli zagraniczny turysta nie ma w
programie odwiedzenia Punaki to podczas pobytu w Thimphu bhutańskie biura podróży
z reguły organizują wypad tą drogą aż na przełęcz Dochu La oferującą
zazwyczaj w okresie od połowy października do lutego spektakularny widok na ośnieżone
szczyty Himalajów: Gyelpo Matsen (7158 m npm), Knangphugang (7170 m npm i Gangkar Punsum
(7497 m npm) Jadąc na przełęcz po drodze można zobaczyć kolejny kawałek prowincjonalnego Bhutanu - zapomnianego kraju w którego odległych dolinach wciąż nie ma elektryczności, a ludzie noszą szaty takie jak przed dwustu czy nawet trzystu laty. Żywią się prawie wyłącznie tym, co urośnie w ich dolinie, a ich ulubioną rozrywką i zarazem narodowym sportem jest strzelanie z łuku... |
|
Ta wąska asfaltowa szosa jest jedyną nitką komunikacyjną łączącą stolicę i resztę świata ze wschodnią, słabiej zagospodarowaną częścią kraju. Przykładowe odległości i czasy przejazdu samochodem: Thimphu- Punakha: 77km- 3 godz., Thimphu-Wangdi Phodrang 70km-3 godz., Wangdi Phodrang - Tongsa: 130km-4,5 godz., Tongsa-Bumthang: 68km-2,5 godz., Bumthang-Mongar: 200km-7 godz., Mongar-Lhuntshi: 76km-3godz., Mongar-Tashigang: 90km-4godz. Nietrudno zauważyć, ze średnia prędkość podróżowania samochodem po Bhutanie wynosi 20-25 km/godz. | |
Dość często przy
drogach Bhutanu zobaczyć można takie "kapliczki" zawierające młynki
modlitewne poruszane strumieniem wody doprowadzonej ze strumienia - takie jak ta na
zdjęciu obok. Zanim jeszcze dotrzemy na przełęcz stajemy na posterunku kontrolnym w małym przysiółku Hongtso. Obok szlabanu jest kilka straganów w których miejscowi sprzedają mizerne jabłka pochodzące jeszcze z ubiegłorocznych zbiorów. Ale dla nas ważniejsze jest to, że między domami wspina się tu w górę droga prowadząca do XVI-wiecznej świątyni Hongtso. Droga jest w fatalnym stanie. Przejechaliśmy nią może 400 metrów. Potem wóz został przy drodze, a my ruszyliśmy pieszo pod górę w kierunku furkoczących na wietrze modlitewnych flag. Po około kwadransie byliśmy już przed frontonem świątyni. |
|
Hongtso to święte miejsce do którego ludzie z okolicy przychodzą modlić się i składać ofiary. Wewnątrz zastaliśmy tylko przyjaźnie nastawionych trzech mnichów, którzy pozwolili mi po zdjęciu butów zajrzeć do pokrytego patyną wnętrza świątyni. Tshering najpierw padł na kolana, a potem sumiennie pilnował, abym nie próbował robić zdjęć... Zdjęcia świątyni i mnichów zrobiłem potem na zewnątrz: | |
W angielskim przewodniku piszą: "...za Simtoką droga wspina się wśród iglastych lasów aż na wysoką na 10 000 stóp przełęcz Dochu La ("la" oznacza przełęcz). Przy dobrej pogodzie widać stąd 200-milowy odcinek głównego pasma Himalajów..." Sama przełęcz położona jest na wysokości 3050 m npm. Aby mieć szanse zobaczenia tak zachwalanej panoramy trzeba po pierwsze wybrać się na przełęcz możliwie wcześnie rano, a po drugie mieć trochę szczęścia do pogody. Wstałem wcześnie, ale szczęścia nie miałem... Ale mimo to jestem przekonany, że warto tu przyjechać już chociażby dla widoku i dźwięku tych setek modlitewnych flag furkoczących na wietrze... | |
Mimo ostro świecącego
marcowego słońca na przełęczy było zimno - zabierzcie ciepłe kurtki!
Najcieplejsze miesiące w Bhutanie to tal jak u nas okres od czerwca do sierpnia
tylko ze jest to jednocześnie okres monsunu, czyli najbardziej intensywnych opadów. W
przewodnikach piszą, że najbardziej odpowiednim okresem na przyjazdy jest jesień (od
września do połowy listopada) We wrześniu maksymalna temperatura w Thimphu to 23
stopnie, a najniższa w nocy - 15 stopni. W Punace jest wtedy nawet kilka stopni
cieplej. Zima z reguły jest pogodna, ale chłodna (tylko 12 stopni w dzień, a minus 4 w
nocy). Miejscowe biura podróży zachwalają też kwiecień, gdy kraj skąpany jest w różowym
kolorze kwitnących na zboczach rododendronów. Po drugiej stronie przełęczy szosa spada ostro w kolejną dolinę kierując się do Lobeysa i dalej - do Wangdi i Phunaki. |
|
Podczas mojego pobytu
na przełęczy zatrzymała się tam także wojskowa ciężarówka. Miałem okazję
przyjrzeć się bliżej bhutańskiej armii. Żołnierze noszą na mundurach znaczki z
wizerunkiem ukochanego króla. Więcej zdjęć pokazujących mieszkańców
himalajskiego królestwa możecie obejrzeć na osobnych stronach: LUDZIE BHUTANU Żołnierze znali na tyle angielski, aby zadać mi typowe w takich sytuacjach pytania: -Skąd jesteś? i -Jak Ci się podoba Bhutan? Potem było zdjęcie i pospieszyliśmy do stolicy... |
|
Przejście do dalszego ciągu opowieści - do stolicy kraju - Thimphu |
Przejście na początek relacji z piątej podróży dookoła świata
Powrót do głównego katalogu Przejście do strony "Moje podróże"