Część 3 - Part three

tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos

 

To  była nowa, wielka przygoda.  Już po raz siódmy okrążyłem nasz glob - nową, ciekawą trasą. Z Indochin poleciałem samolotem do Południowych Indii... Na pełną relację przyjdzie niestety poczekać. Ale moi czytelnicy znający angielski mogą przeczytać zapiski, robione na gorąco, dzień po dniu na trasie. Są jak zwykle  tutaj.                  


 

 

 

Z Malezji poleciałem prosto do Południowych Indii - turysta zawsze przeżywa tu szok widząc ubóstwo ludzi i opłakane warunki sanitarne w jakich żyją...

 

 

 

Kolorowe rybackie łodzie na południowej plaży w Chennai czyli Madrasie. 

 

 

 

 

Egzotyczna uroda kobiet z Kerali

 

 

 

 

W ramach całodziennej wycieczki z Madrasu zobaczyłem między innymi słynne świątynie w Kanchipuram...

 

 

 

Zupełnie inne są świątynie w Mahabalipuram (Mamallapuram) - małe i kameralne - ta cała grupa wykuta jest z jednego kamiennego monolitu...

 

 

 

Rozczarowuje świątynia nadbrzeżna w Mahabalipuram. Jest mała, dotknięta zębem czasu i wcale nie stoi na brzegu oceanu.  

 

 

 

 

Słynne plaże Goa zasługują na swoją sławę i warte są spędzenia na nich kilku dni, pod warunkiem, że ominie się z daleka zatłoczoną środkową część wybrzeża.

 

 

 

 

Przy tak dużym tempie podróżowania pobyt na plaży w Goa był dla mnie zasłużonym relaksem.

 

 

 

 

 

W stolicy stanu mogłem popatrzeć na karnawałowy pochód i zwiedzić poportugalskie zabytki...

 

 

 

Przez Indie podróżowałem głównie takimi pociągami. Odradzam wagony z klimatyzacją - bardzo łatwo się przeziębić...

 

 

 

 

Cochin (Koczi) na zachodnim wybrzeżu Indii też ma ciekawe zabytki z epoki kolonialnej.

 

 

 

 

Ale oferuje także możliwość popatrzenia z łodzi na życie mieszkańców Kerali na licznych kanałach i rzekach tego stanu.

 

 

 

 

Odwiedziłem także Madurai z niezwykłą świątynią, której wysokie wieże - tzw. gopury słyną na cały świat.

 

 

 

 

Na ulicach indyjskich miast spotkać można wielu ciekawych ludzi. Wystarczy przysiąść gdzieś na rogu, a temat do zdjęć przyjdzie sam...

 

Z Madrasu poleciałem na legendarny archipelag Andamanów, by odwiedzić jego cztery wyspy.

 
Havelock Island  
 

 

 

Byłem pod urokiem krajobrazu i mieszkających tam prostych ludzi.

 

Okazało się, że na wyspach usunięto już zniszczenia powstałe po przejściu tsunami. Baza noclegowa jest jednak bardzo skromna i nie mieści napływającego coraz większego strumienia turystów. 

 

Więcej informacji i zdjęć o Andamanach możecie znaleźć już na moich osobnych stronach:

 

 

 

Z Indii wracałem już do Europy, ale nie do Polski tylko na Bałkany, by wykorzystać do końca milaż mojego biletu dookoła świata.  Pierwszym przystankiem było Kosovo - taka dziwna prowincja administrowana przez NATO i ONZ. Wśród miejscowych dominują albańscy muzułmanie.

 

 

W pobliżu Kosova odwiedziłem jaskinie i stary, prawosławny klasztor Graczanica.

 

 

Potem przez malownicze, częściowo ośnieżone góry wjechałem autobusem do Czarnogóry - niedawno powstałego na Bałkanach nowego państwa.

 

 

 

Stolica Czarnogóry Podgorica nie ma zbyt wielu zabytków. Trudno tu także o tani nocleg...

 

 

W drodze na adriatyckie wybrzeże warto zatrzymać się na kilka godzin w dawnej stolicy - Cetnije - tu znajdziecie ciekawy klasztor i inne ciekawostki...

 

 

 

Najładniejszym miejscem na adriatyckim wybrzeży Czarnogóry wydał mi się Sveti Stefan - mała wysepka o średniowiecznej zabudowie połączona groblą  za stałym lądem. 

 

 

 

 

W pobliżu leży Budva ze urokliwym starym miastem otoczonym obronnymi murami.

 

 

 

 

Przez Tivat pojechałem potem wzdłuż wybrzeża do Kotoru - starego, zabytkowego miasta położonego w głębi długiego fiordu. To widok ze starej warowni ponad miastem.

 

 

 

Trasa  z wybrzeża Czarnogóry do Sarajewa w Bośni i Hercegowinie prowadzi przez malownicze góry. Niestety mogłem robić zdjęcia tylko przez przyciemnioną szybę autobusu...

 

 

 

 

Sarajewo, w którym byłem już kiedyś jako student jest moim najciekawszym miastem swojego regionu. Bardzo ciekawie prezentuje się wieczorem...

 

 

 

Bazarowe uliczki brukowane są kamieniami. Kuszą zapachy z restauracyjek i kawiarń. Jest tu oczywiście wiele sklepików z pamiątkami... Turystów w marcu widziałem bardzo mało...

 

 

Pobyt w Sarajewie był ostatnim fragmentem mojej podróży dookoła świata. Wracałem stamtąd samolotem do Warszawy przez Budapeszt.

Ta podróż, podczas której przemierzyłem trasę, która sięgnęła prawie dwóch długości równika spełniła wszystkie moje oczekiwania...  Raz jeszcze się udało...  Czy była to moja ostatnia podróż dookoła świata?...

   
   

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory

Powrót na początek strony