Afr2000tyt_pl.jpg (26963 bytes)

Tekst i zdjęcia:  Wojciech Dąbrowski  © - text & photos

Część IV A -   Wybrzeże Kości Słoniowej    -    Part four "A" - Ivory Coast

Kilka miesięcy przed moim przybyciem na granicę Wybrzeża Kości Słoniowej miał w tym kraju miejsce wojskowy zamach stanu...  Ambasada Francji, która normalnie wydaje Polakom wizy do WKS zawiesiła nawet na pewien czas ich przyznawanie. Ale wojsko widać szybko dało sobie radę z oponentami. W kraju szybko się uspokoiło. Wizę dostałem... Czarni żołnierze na granicy dopominali się wprawdzie o "cadeau" czyli prezent ale musiał im wystarczyć tylko uśmiech...

Africa2000mp.jpg (48361 bytes)

1cote01.jpg (21620 bytes)

Na granicy kilkusetmetrowy pas "ziemi niczyjej" i pierwsze wrażenia: biedniej tu, ludzie uśmiechają się rzadziej niż w Ghanie. Po niedawnym zamachu stanu w kraju jest już spokój, ale podróżnych czekają za to niezliczone kontrole na drogach. Policja, wojsko, żandarmeria i celnicy, sprzedający przy okazji na posterunku jaja przyniesione przez ich czarne żony. I wszędzie trzeba się okupić. Na szczęście wojskowi nie ośmielali się żądać haraczu od cudzoziemca... Miejscowych za to łupili bez litości...

 Zbiorowa  taksówka czyli "taxi brousse" za 5000 "afrykanów" czyli CFA dowiozła mnie do Aboisso- najbliższego granicy większego miasteczka.

Cote_mp.jpg (32198 bytes)

W Aboisso dość szybko udało się skompletować załogę kolejnego rozklekotanego Peugeota 504, którym pod wieczór dotarłem do Grand Bassam - dawnej stolicy kolonii. Miasteczko ma charakter wczasowiska, do którego na weekendy przyjeżdżają z pobliskiego Abidżanu lepiej sytuowani tubylcy i zatrudnieni tam cudzoziemcy.  Z tego względu nie jest łatwo znaleźć tu tani nocleg. Nie bez trudu znalazłem polecany przez przewodnik hotelik "Auberge le Quai", gdzie za pokój z klimatyzacją płaci się 12000 CFA.  Zdecydowałem jednak spać pod wiatrakiem - za połowę tej ceny. Było już ciemno, gdy ruszyłem starymi uliczkami szukać jedzenia. Nie trzeba było wędrować daleko, by trafić do najbliższego "maquis".  Pod tą dziwną nazwą kryje się specjalność Wybrzeża Kości Słoniowej jaką są ogródkowe garkuchnie. Pulchna i czarna "maman", siedząca przy palenisku na skraju jezdni zaserwowała mi talerz ryżu i dwie ryby z rusztu - wszystko za jedne 'mil francs'. Po ciężkim i pełnym wrażeń dniu już tylko tego brakowało mi do szczęścia! 

1cote04.jpg (19752 bytes)

Grand Bassam był w latach 1893 - 1900 stolicą francuskiej kolonii Cote d'Ivoire. Miasteczko opuszczono, gdy wybuchła epidemia żółtej febry. Pod malowniczymi palmami straszy tu teraz wiele ruin niegdyś wspaniałych kolonialnych rezydencji.  Za to plaża jest bardzo ładna, choć wypływanie daleko w morze jest ryzykowne ze względu na morskie prądy. 

Warto może odnotować, że stara i bardziej urokliwa część miasteczka leży na mierzei oddzielonej od stałego lądu wąskim paskiem laguny. Przez tą lagunę przerzucono jeden tylko most, który podobno po zmroku dla piechurów nie jest zbyt bezpieczny ... 

1cote02.jpg (17365 bytes)

Najbardziej reprezentacyjną budowlą Bassamu jest na pewno dawny pałac gubernatora, mieszczący kolekcję sztuki afrykańskiej, ludowe stroje i stare fotografie z czasów kolonialnych. Wstęp jest o dziwo bezpłatny, choć napiwki jak wszędzie w tej części Afryki są mile widziane, a czasem wręcz sugerowane. Instytucja pracuje niestety z bardzo długą przerwą na sjestę; zwiedzać można od 9 do 12 i od 15 do 17.  Pod podcieniami z prawej strony pałacu sprzedają pamiątki, ale ceny są tu raczej wygórowane. 
Znacznie większy wybór suwenirów oferują w Centre Artisanal - sporej hali w której wystawiono na półkach tysiące figurek z drewna i metalu, tkaniny a nawet schowane w oszklonych gablotach wyroby z kości słoniowej (Pewnie dlatego w Wybrzeżu Kości Słoniowej słonie występują w szczątkowych ilościach). Obok hali pracują rzemieślnicy produkujący te przedmioty, ale ceny wywoławcze pozwolenia na zdjęcie rozpoczynają się na poziomie 5000 CFA.  Kilka uliczek dalej działa zakład garncarski (Centre Ceramique) wytwarzający tradycyjna ceramikę... 

Została nam jeszcze katedra. Na szlaku moich wędrówek przez świat widziałem wiele katedr. Konkurowały ze sobą rozmiarami i urodą. Katedra w Grand Bassam (na zdjęciu obok) też pobiła rekord. Jest to -jak mi się wydaje- najmniejszy kościół katedralny jaki widziałem... 

1cote03.jpg (10114 bytes)

1cote05.jpg (10939 bytes)

Tylko 45 kilometrów dzieli Grand Bassam od Abidżanu - największego ośrodka miejskiego Wybrzeża Kości Słoniowej. Jechałem tą niezwykle malowniczą trasą, przebiegającą wzdłuż morskiego wybrzeża nieco ponad godzinę, mijając stoiska z koszykami, meblami i owocami. Potem szok: wielopasmowe jezdnie, chmury spalin. Handlowa, ale bez wyrazu dzielnica Treichville, slumsy w dzielnicy Marcory  i wreszcie wody laguny dzielącej miasto na połowę. Po tamtej stronie to już Plateau - dzielnica wieżowców, biznesu i eleganckich sklepów, wizytówka miasta. Tłok, zgiełk i kurz...  Postanowiłem zobaczyć co jest do zobaczenia i uciekać stąd jak najszybciej...
Terytorium Wybrzeża Kości Słoniowej jest nieco większe od obszaru Polski.   Ludności mają trzy razy mniej. Sam Abidżan ma wprawdzie ponad 3,5 miliona mieszkańców, ale nie jest wcale stolicą kraju.  Niektórzy mówią o nim "Nowy Jork Afryki".  Nawet kilkugodzinny pobyt pozwala dostrzec tutejsze kontrasty: bogactwo willowej dzielnicy Cocody i nędzę przedmieść. Najbardziej barwnym fragmentem Abidżanu wydała mi się dzielnica Adjame, gdzie rozłożył się największy tutejszy bazar, wielki meczet i stacja autobusowa dla podróżnych kierujących się do wnętrza kraju. 

1cote06.jpg (26324 bytes)

1cote08.jpg (13347 bytes)

Żar lał się z nieba gdy zwiedzałem centrum. Wypijałem litry wody mineralnej i koki...  Średnia temperatura, która jest  stabilna prawie przez cały rok to 30 stopni... Tego dnia było więcej... Kulminację opadów mają od maja do lipca, ale i wtedy grzeje...

    Wielkomiejskie ambicje Abidżanu znalazły wyraz również  w nowoczesnej architekturze katedry St Paul.  Budowla stoi na granicy dzielnic Plateau i Adjame. Zadziwia oryginalną wieżą i kolorowymi witrażami.  O krok stąd jest Muzeum Narodowe, ale gdy tam dotarłem było zamknięte na długi czas obiadu...   

1cote07.jpg (29096 bytes)

I jeszcze jedna atrakcja Abidżanu. Ta jest otwarta od rana do zmroku. Wielka ręczna pralnia na przedmieściu. To miejsce nazywa się Foret du Banco.  Z daleka widać suszące się na trawie u stóp zalesionego wzgórza setki sztuk bielizny. Obok - w małym jeziorku pracują stojąc po uda w wodzie ze dwie setki praczy i praczek: wielka poruszająca się i chlapiąca bez przerwy zwitkami  tkanin masa ludzka.  Gdy filmowałem jakiś wyrostek wyskoczył z wody i przybiegł żądając zapłaty...  A kierowca taksówki sprytnie przełączył taksometr na nocną taryfę.    Nie, nie dałem się nabrać...

Cote_mp.jpg (32198 bytes)

W dzielnicy Adjame odnalazłem podwórko, z którego odjeżdżał autobus do stolicy kraju - Yamoussoukro. Kupiłem bilet za 2000 CFA. Odjazd miał być za kwadrans - o 13.00. Potem o 13.15... A potem to już nie wiadomo kiedy - wszyscy czarni pasażerowie po prostu usiedli w skrawku cienia i czekali... I ja z nimi... Afryka... Ruszyliśmy o 14.15... Dwieście kilometrów dzielących nas od stolicy mieliśmy pokonać planowo w trzy godziny. Wyszło prawie dwa razy tyle... A wszystko przez tych wojskowych na niezliczonych posterunkach kontrolnych. Pasażerowie dość niemrawo zbierali pieniądze na łapówki - to i tamtym się nie spieszyło... Powoli uczyłem się tej Afryki...

>>>>>>>>>>>>>>>>>>CIĄG  DALSZY -

przejście do części 2  relacji z WKS

Przejście do strony "Moje podróże"                                           Back  to  main  travel page 

Powrót do głównego katalogu                                                    Back to the main directory