Wspomnienia trampa

CZĘŚĆ II      -  Z  RIO  DO   INTERIORU                                          tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © 

 

144Braz.jpg (18499 bytes)

Copa

Zobaczyć Rio

Zobaczyć Rio! Miasto – legendę, którego sama nazwa tak pobudza wyobraźnię, kusi egzotyką palm i lazurowego morza. Gdy w styczniu 1502 roku pierwsi Europejczycy wpłynęli do wąskiej i głębokiej zatoki, wzdłuż której rozłożyło się dzisiejsze miasto sądzili, że dotarli do ujścia dużej rzeki. Nazwali ją awansem Rzeką Styczniową – Rio de Janeiro. Gdy okazało się, że rzeki nie ma, nazwa przeszła na założoną na brzegu osadę.

 

147Braz.jpg (15909 bytes)

Widok z Corcovado

Uroda Rio wynika z niezwykłego położenia tego miasta – na niewielkim skrawku płaskiego terenu między ciągnącym się wzdłuż urozmaiconego wybrzeża pasmem Gór Morskich i błękitnymi, usianymi skalistymi wysepkami wodami oceanu. Położenie to przesądza o tym, że elegancka część miasta od wielu lat rozrasta się tylko wzdłuż plaż w kierunku południowym. W ten sposób powstawały nowe dzielnice z eleganckimi hotelami: Ipanema, Leblon, Sao Conrado. A że góry w niektórych punktach docierają aż do wybrzeża, trzeba było przebić pod nimi tunele łączące poszczególne dzielnice. Jest ich kilkanaście.

 

 

Druga twarz Rio: fawele - dzielnice biedoty. Turysta ze względu na bezpieczeństwo raczej nie powinien tu przychodzić...

139Braz.jpg (12897 bytes)

149Braz.jpg (18347 bytes) Kuszą kilkukilometrowe, wygięte w półkola pasy złotego piasku. Wystarczy przejść przez ulicę, by móc zanurzyć się w ciepłej kipieli oceanicznego przyboju. Na plaży różnojęzyczni turyści przemieszani z miejscowymi cariocas. Tak w Brazylii nazywa się mieszkańców Rio: smagłych chłopców i zgrabne, wielkookie, błyskające bielą zębów dziewczęta – Mulatki, przywdziewające na plażę tolerowane chyba tylko tutaj kostiumy supermini, zwane tangas. To oni, beztroscy i zawsze skorzy do zabawy decydują o tym, co określa się stylem życia tego miasta, miasta kolorowego, rozkołysanego w rytmie samby, goniącego za rozrywką i przyjemnościami nie tylko podczas słynnego karnawału.

145Braz.jpg (15863 bytes)

Głowa Cukru

Wzdłuż plaż ciągną się najelegantsze, wysadzane palmami arterie miasta: Avenida Atlantica, Avenida Souto i Moreira. Układane w mozaiki chodniki, wystawione na ulicę kawiarniane stoliki i zwarta linia zabudowy: hotele, budynki mieszczące luksusowe apartamentu, restauracje i nocne kluby. Tyle, że czasem we wnękach tych domów widać ludzi śpiących na posłaniu z gazety czy jutowym worku. Czy to do nich wyciąga ręce Chrystus z pomnika na górze Corcovado? 

 

148Braz.jpg (20470 bytes)

Ipanema

Na Corcovado jadę zębatą kolejką. Dwa czerwone wagoniki pracowicie wspinają się torem oplatającym porośnięte bujnym lasem wzgórze. Na pokonanie siedmiuset metrów różnicy wysokości potrzebują dwudziestu minut. Pod szczytem kramy z pamiątkami i usłużni fotografowie. Twórcą gigantycznej, widocznej z każdego punktu Rio figury Chrystusa (prawie 40 metrów wysokości) jest Polak z pochodzenia – Paul Landowski. Spod jej stóp otwiera się fantastyczny widok na ocean, plaże, miasto ze smukłymi wieżowcami i drugim wzgórzem Pao de Azucar, na które kursują wagoniki kolejki linowej. Nasyciwszy oczy pięknem krajobrazu zaczynam przyglądać się szczegółom. Widać stąd fawele. Nie ma dla nich miejsca na dole, więc wpełzają na zbocza gór. Szare, stłoczone, im wyżej tym biedniejsze. Tam toczy się inne życie “cudownego miasta”, życie, którego nie pokazuje się turystom.
Wieczorem w telewizji ogłaszają stan zagrożenia dla wszystkich plaż, aż do Leblon. Te, które znajdują się najgłębiej w zatoce: Flamengo i Botafogo na stałe są zamknięte dla kąpieli ze względu na zatrucie wielkomiejskimi ściekami. Nawet legendarne Rio musi płacić haracz współczesnej cywilizacji.

146Braz.jpg (18700 bytes)

Jubilerskie cacka od Sterna

Do eleganckiego hotelu Othon Palace wstąpiłem z zamiarem poproszenia o plan miasta. Z recepcji odesłano mnie do stoiska firmy jubilerskiej H. Stern. – Na planie jest napisane, że można zwiedzać szlifiernie waszej firmy. W jakich godzinach? – W jakich pan sobie życzy! Oto talony na przejazd taksówką w obie strony. A ten przekaże pan portierowi przy wejściu!

“Brazylia jest w dziedzinie kamieni szlachetnych tym, czym Arabia Saudyjska, gdy chodzi o ropę, a nasza firma jest największym przedsiębiorstwem jubilerskim Brazylii” – czytam w otrzymanym prospekcie. Gdy docieramy do wieżowca w dzielnicy Ipanema, eleganckie panienki zakładają mi na uszy słuchawki minimagnetofonu i prowadzą do witryny, za którą pracują ubrani w białe fartuchy fachowcy.

Dalej pójdę już sam, wiedziony objaśnieniami z taśmy. “Tu się tnie surowe kamienie diamentowymi piłkami, a na następnych stanowiskach oprawia się je w szelak i szlifuje na poziomych tarczach!” Dalej pokazują, jak sortuje się kamienie i oprawia w złoto, srebro i platynę. Rzadka okazja obejrzenia z bliska procesu obróbki zielonych turmalinów, błękitnych akwamaryn, różnobarwnych ametystów i topazów.

“- A teraz prosimy do salonu na dole, gdzie można kupić te wspaniałe kamienie!” Oczy śmieją się do różnobarwnych błyskotek. Duże gabloty, a między nimi grupy obcokrajowców, przeważnie pań, często z wypiekami na twarzy. Wybierają, przymierzają i... kupują o 20-30 procent taniej niż w Paryżu czy Nowym Jorku. Stern daje przy sprzedaży szczególnego rodzaju gwarancję – jeśli w ciągu roku od daty nabycia klejnot przestanie się podobać, można go bez straty zwrócić bądź zmienić w każdym ze 150 sklepów firmy rozsianych po całym świecie.

143Braz.jpg (23448 bytes)

Pałac cesarski w Petropolis koło Rio. Mało kto z nas pamięta, że Brazylia przez jakiś czas była cesarstwem.
150Braz.jpg (18348 bytes) Panorama Belo Horizonte

  

151Braz.jpg (20730 bytes)

Historyczne miasteczko Ouro Preto w pobliżu Belo Horizonte pełne jest zabytkowych budowli. Wzniesiono je w czasach prosperity - gdy w okolicy wydobywano szlachetne metale i kamienie.

 

152Braz.jpg (21817 bytes)

 

Miasto XXI wieku

Brazylijskie mato to olbrzymie obszary suchego stepu, porośniętego karłowatymi drzewami i niskimi krzewami, które miejscami tworzą niemożliwy do sforsowania przez piechura gąszcz. Po kilkunastu godzinach jazdy w takim krajobrazie wyłaniające się zza wzgórza sylwetki betonowych budowli Brasilii wydają się czymś zupełnie nierealnym. Dlaczego właśnie tutaj?

Jeśli popatrzeć na gospodarczą mapę kraju okaże się, że cały niemal przemysł i 80 procent ludności zgrupowane jest w wąskim pasie przybrzeżnym. Przeniesienie stolicy z Rio do wnętrza terytorium miało przyspieszyć zagospodarowanie bogatego w zasoby naturalne brazylijskiego interioru. Wybrano miejsce w pobliżu geograficznego środka kraju, wykarczowano i zniwelowano olbrzymie połacie terenu. Brasilia miała powstać na pustym dotąd płaskowyżu, 1200 metrów nad poziomem morza, gdzie upały tropiku nie są tak dokuczliwe.
Dziesiąta rano. Stoję na placu Trzech Władz, wokół którego rozlokowano siedziby najważniejszych instytucji państwa: parlament, gmachy rady ministrów i sądu najwyższego. Wspaniałe przykłady nowoczesnej architektury – dzieła słynnego Oscara Niemeyera. Plac ma wymiary piłkarskiego stadionu. Jestem sam. W zasięgu wzroku nie ma żadnego innego człowieka.

Główny projektant Brasilii – Lucio da Costa, nadał miastu zarys samolotu tkwiącego w ramionach sztucznego jeziora. Kadłubem “samolotu” jest wielki bulwar (na trawniku rozdzielającym wielopasmowe jezdnie mogłyby lądować duże samoloty). Prostopadle do bulwaru po obu stronach stoi siedemnaście identycznych budynków mieszczących ministerstwa. Za nimi po lewej podziemna katedra, a po prawej teatr – zamknięta, toporna bryła w kształcie azteckiej piramidy. Bulwar ciągnie się jeszcze kilka dobrych kilometrów, ale na wysokości wieży telewizyjnej odchodzą od niego “skrzydła”, wzdłuż których rozmieszczono dzielnice mieszkaniowe podzielone na tzw. superquadry – identyczne czworoboki czteropiętrowych domów z pawilonami usługowymi i sklepami w środku.

153Braz.jpg (11626 bytes)

W Brasilii można zobaczyć i takie kontrasty

154Braz.jpg (13395 bytes)

Katedra w Brasilii

Podziwiam oryginalną kopułę katedry, mającą kształt kwiatu czy też cierniowej korony. Nie zrealizowałem jeszcze połowy planu zwiedzania miasta, a już uginają się pode mną nogi. To prawda, że stolica ma dużo przestrzeni i zieleni, ale odległości między sąsiadującymi ze sobą budowlami są tak duże, że przejście z parlamentu do katedry staje się wycieczką, choć to przy tej samej ulicy.

Słusznie napisał któryś z naszych publicystów, że Brasilia to marzenie dla zmotoryzowanego Amerykanina i koszmar dla pieszego Europejczyka. Wielopasmowe arterie komunikacyjne Brasilii zaprojektowano znakomicie – z użyciem bezkolizyjnych skrzyżowań, estakad i tuneli. Tyle, że wzdłuż tych ginących w pustym horyzoncie ulic brak jest chodników – założono z góry, że metropolię buduje się dla potrzeb społeczeństwa samochodowego. Urzędników państwowych zamieszkujących superquadry być może stać na samochody, ale miasto potrzebuje przecież całej armii sprzątaczy, ogrodników, elektryków...

Z tarasu wieży telewizyjnej widać dokładnie sylwetkę stołecznego “samolotu”, ale widać także, że nowoczesne miasto obrosło wokół pierścieniem fawel. Ich mieszkańcy przybyli tu kiedyś z biednego Nordeste i przeludnionych miast południa w poszukiwaniu pracy, jaką dawała budowa stolicy w dziewiczych terenach miasta. Wielka budowa jest zakończona. Dziś przepełnione autobusy dowożą ich do terminalu pod głównym skrzyżowaniem. W zielonych trawnikach wydeptali czerwone ścieżki do pracy, a może w poszukiwaniu nowej pracy. A wielopasmowymi jezdniami przemyka od czasu do czasu jeden osobowy samochód.

Nazwano Brasilię miastem ze snów, miastem XXI wieku. Może dlatego, że swoimi betonowymi bryłami rozrzuconymi na dużej przestrzeni przypomina dekorację do filmu science-fiction.  Brasilia imponuje rozmachem dokonanego dzieła i oryginalnością architektury.  Wydaje mi się jednak, że zagubiono w tym mieście ludzka skalę. Szukający kameralnego “własnego kąta” człowiek musi się poczuć obco wśród tych wspaniałych dzieł, które stworzono chyba nie tyle dla niego ile dla zademonstrowania ludzkich możliwości...

Brazilmap.jpg (61653 bytes)

 

 

 

 

Ze stolicy kraju zmierzałem dalej do małego miasta Campo Grande z ciekawym muzeum etnograficznym w którym zgromadzono broń, sprzęty i instrumenty muzyczne miejscowych Indian, a następnie do Corumby przy granicy Boliwii...

Więcej o całej podróży - Translatina             Przejście do wspomnień z Boliwii

Powrót do głównego katalogu                                                            Powrót do strony "Moje podróże"