|
tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos |
Przez kilka wieków rozkwitała jako główny ośrodek administracyjny francuskich posiadłości na Karaibach... Jej ówczesną stolicę - St Pierre nazywano Paryżem Małych Antyli. Dziś ma nawet odcinki wielopasmowych autostrad i... sznury samochodów przeciskające się z trudem przez wąskie uliczki miasteczek. Dochody z obsługi turystyki oraz z eksportu bananów, trzcinowego cukru i rumu nie pokrywają nawet połowy budżetu wyspy. Resztę musi dokładać Francja. Martynika ma długość około 75 kilometrów i raczej trudno zwiedzać ją na piechotę, tak jak Grenadyny... |
|
Port lotniczy Lamentin. Na wstępie niemiłe niespodzianki: ciemnoskóry celnik wyłuskuje mnie ze strumienia podróżnych którzy przylecieli z Barbadosu i w majestacie prawa wywala mi skrupulatnie z plecaka dosłownie wszystko. Nic podejrzanego oczywiście nie znajduje, ale tracę sporo czasu na ponowne upchanie wszystkiego w moim worze. Potem w biurze informacji turystycznej komunikują, że do miasta nie ma publicznego autobusu i że powinienem dojechać tam taksówką za 20 euro. Wychodzę przed budynek odpraw, gdzie rosną urokliwe drzewa podróżników (na zdjęciu obok). Dobrze że jest chociaż przechowalnia bagażu - w niskim pawilonie naprzeciw terminalu. Zostawiam tam plecak płącąc 3 euro za dzień... | |
Wypożyczenie najmniejszego opla-corsy na dobę kosztuje na lotnisku 49 euro. Drogo! Próbuję autostopu - kierowcy odmawiają, dopiero 10 czy 11 próba jest skuteczna - ale to nie Francuz tylko Wenezuelczyk zabiera mnie z lotniska do odległego o 14 kilometrów miasta Fort de France - stolicy wyspy. Jest niedzielny poranek - wąskie uliczki miasteczka są zupełnie puste. Fort de France założono w XVII wieku jako Fort-Royal. Potem przechodził razem z całą Martyniką z rąk do rąk... Miasto ma dziś z przedmieściami 150 tysięcy mieszkańców - jak na Karaiby to bardzo dużo. | |
Więcej o
historii wyspy można dowiedzieć się w regionalnym muzeum
historyczno-etnograficznym (10 boulevard General-de-Gaulle, wstęp 3 euro)
urządzonym w domu zamożnych mieszczan z końca XIX wieku. Wewnątrz
znajdziecie autentyczne wyposażenie z tamtych czasów: meble i przedmioty
codziennego użytku, stroje i bibeloty...
Uliczki Fort de France mają swój nastrój - wypełniające je niskie domy ozdobione są balkonikami, koronkowymi parapetami i żaluzjami. Szpecą je niestety współczesne szyldy. Najbardziej reprezentacyjnym budynkiem stolicy Martyniki wydaje się być stary ratusz (Hotel de Ville - na zdjęciu obok) |
|
Ładnie prezentuje się nadbrzeżny Boulevard Alfassa przy którym znajdziecie między innymi biuro informacji turystycznej i miejskie kantorki kompanii wypożyczających samochody. W niedzielę tu także jest przeraźliwie pusto. Gdy wreszcie spotkałem kogoś, kogo mogłem zapytać o zbiorowe taksówki zwrócono mi uwagę, ze po tych pustych ulicach nie powinienem chodzić z kamerą w ręku. -Lepiej schowaj ją do torby i zasuń suwak! -A zbiorowe taksówki (oznaczane TC - taxi collectifs) w niedziele u nas nie kursują! Zamknięte są też sklepy i większość restauracji! Przypomniało mi się Fidżi, gdzie ze względów religijnych w niedziele nie pracuje nawet publiczna komunikacja... | |
Czasem z perełkami kolonialnej architektury sąsiadują tu jednocześnie i prawdziwe rudery i kwitnące drzewa. Takich kontrastów w Fort de France nie spotyka się na szczęście zbyt wiele. Martynika jest droga. W najtańszym hoteliku Fort de France (Hotel Tortuga - 3 rue de la Liberte) trzeba zapłacić 30 euro za pokój jednoosobowy lub 45 za podwójny. Podobne ceny ma hotel "Un Coin de Paris" przy rue Carnot. Jeżeli wybieracie się na Martynikę w większej grupie i na dłużej to warto popłynąć promem do Pointe du Bout po drugiej stronie zatoki i tam w jednym z plażowych hoteli przy marinie (np "Chez Choukroun" Hotel.chezchoukroun@wanadoo.fr ) wynająć sobie pokój wieloosobowy płacąc 50 euro za cztery osoby... Promy odpływają co godzinę, a w środku dnia nawet co pół godziny. Rejs trwa tylko 15 minut, bilet powrotny kosztuje 6 euro. |
|
Centrum miasta to otwarty w kierunku zatoki park La Savane. Pod wiatą rozłożyły się tu stragany z pamiątkami (te najładniejsze suveniry przywiezione są z... Haiti). Dalej wśród drzew stoi pozbawiony głowy pomnik Józefiny Buonaparte - wybranki Napoleona. Józefina pochodziła właśnie z Martyniki. W głębi placu po lewej stoi Biblioteka Schoelchera nazwana od francuskiego abolicjonisty, który odegrał dużą rolę w zniesieniu niewolnictwa na Antylach w 1848 roku. | |
Sam kolorowy
budynek biblioteki w romańsko-bizantyjskim stylu był eksponowany na wystawie
światowej w Paryżu w 1889 roku i następnie został przywieziony w częściach
na Martynikę. Do ciekawszych zabytków wyspy zaliczyć można także katedrę św. Ludwika w obecnej postaci wzniesioną w 1878 roku na miejscu wcześniejszych świątyń niszczonych przez huragany, pożary i trzęsienia ziemi. We wnętrzu katedry uwagę zwracają piękne witraże, ciekawe organy i metalowe balustrady. Dwie przecznice dalej znajdziecie neoklasycystyczny w stylu gmach sądu (Palais de Justice) pochodzący z początku XX wieku. I na tym już chyba kończy się lista tutejszych zabytków. Aha, jest jeszcze fort, wprawdzie zajęty przez wojsko, ale udostępniony do zwiedzania w grupach za opłatą 3,80 euro od osoby. |
|
Fort St Louis - forteczka z czasów kolonialnych zamyka z lewej strony ładny nadbrzeżny bulwar przebiegający obok pasma piasku i miejskiego molo z którego kursują promy na drugą stronę zatoki - do ruchliwego wczasowiska Pointe du Bout, gdzie jest najbliższa stolicy plaża. Ale najlepsze plaże tej wyspy znajdziecie daleko na południu Martyniki: na Grande Anse de Salines i Cap Chevalier bywa tłoczno w weekendy, ale w tygodniu dociera tam niewielu tubylców i można do woli cieszyć się słońcem i szmaragdowym morzem. Nie zapomnijcie o ochronnym kremie - słońce jest tu bardzo intensywne! | |
Znacznie chłodniej jest w górach Martyniki przez które poprowadzono kilka pieszych szlaków (w biurze informacji turystycznej można dostać foldery z opisem i mapkami). Wnętrze wyspy, szczególnie w jej północnej części pokryte jest bujnym tropikalnym lasem ponad który wyrastają wierzchołki dawnych wulkanicznych stożków - na zdjęciu obok: Pitons du Carbet oglądane z Balaty... | |
Podczas poprzednich pobytów nie było mi dane dotrzeć do Jardin de Balata. Dziś mogę powiedzieć ze widziałem i że Ogród Balata jest moim zdaniem najciekawszym ogrodem botanicznym na Karaibach. Gdy w niedzielne popołudnie wybierałem się do ogrodu zaproponowano mi najpierw taksówkę za 15 euro. Potem udało mi się wytropić przystanek autobusu linii 25 (przy murze cmentarza - rue Andre Aliker) który nawet w niedziele co godzinę jeździ do Balaty, a kosztuje tylko 1,15 euro. Wstęp do ogrodu kosztuje wprawdzie kolejne 6.50 euro ale warto je poświęcić aby przejść starannie utrzymanymi ścieżkami i obejrzeć wspaniałe okazy tropikalnych drzew, krzewów i kwiatów pochodzących nie tylko z Martyniki ale ze strefy podzwrotnikowej całego dosłownie świata. Przy wejściu warto zaopatrzyć się (bezpłatnie) w listę okazów z numerami tabliczek która pozwoli nam zidentyfikować to, co będziemy oglądali podczas spaceru przez ogród. Lista ma prawie 200 pozycji! Ścieżka wije się pętlami na różnych poziomach łagodnych wzgórz przechodzi przez szpalery różnych odmian palm i kwitnących krzewów. Zbiega nad brzegi stawów ozdobionych wodnymi liliami i ginie pod parasolami drzewiastych paproci. ... |
|
Ogród Balata otwarto stosunkowo niedawno - w 1986 roku. Stworzył go Jean-Philippe Thoze - ogrodnik i specjalista od projektowania krajobrazu. Zebranie okazów, które obecnie są tu eksponowane zabrało mu ponoć 20 lat! | |
O ogrodach
Balata można poczytać także w internecie, gdyż o dziwo Martynika jest
prezentowana (także po angielsku) w wielu serwisach sieci www. I
tu kilka adresów, które mogą się Wam przydać: Discover Martinique - http://www.martinique.org/ Tourist Martinique - http://www.touristofficemartinique.com/ See Martinique - http://www.see-caribbean.com/martinique/index.html Martinique cosmopolitan - http://www.cieux.com/mrtnq.html |
|
U wejścia do Jardin de Balata stoi wśród kwiatów typowy kreolski dom. Martynika słynie ze swoich tropikalnych kwiatów. Ale nie tylko. Na znacznych połaciach uprawnej ziemi rosną tu bananowce. W miasteczku Sainte Marie na wschodnim wybrzeżu urządzono nawet na starej plantacji "La Musee de la Banane". Ale jeszcze słynniejszy od bananów jest rum z Martyniki. Na wyspie jest kilkanaście destylarni produkujących różne marki tego zacnego trunku i niektóre z nich zapraszają turystów na demonstracje i degustacje. Bodaj najbardziej znanym z takich miejsc jest St. James Distillery w Sainte-Marie. Urządzono tu nawet specjalne Muzeum Rumu. W tej samej okolicy warto zboczyć do Morne des Esses, które jest centrum plecionkarstwa. Wreszcie jeżeli jesteście zainteresowani produkcją cukru z trzciny cukrowej to warto wpaść do Maison de la Canne na peryferiach miasteczka Trois-Ilets. |
|
Martynika
oglądana z redy Fort-de-France.
Ten biały punkcik na tle zbocza na zdjęciu powyżej to bazylika Balata - wzniesiona jako zmniejszona kopia paryskiej bazyliki Sacre-Coeur stojącej na Montmartrze. Budowę świątyni zakończono w 1929 roku. Wnętrza niestety nie widziałem. Kościół (niedziela!) był na głucho zamknięty i nie udało mi się ustalić, kiedy go otwierają. Bazylika stoi przy drodze z Fort de France do ogrodów Balata, w odległości około 3 kilometrów od ogrodu. Przed kościołem jest taras widokowy z którego otwiera się widok na Fort de France i zatokę, nad którą leży miasto. |
|
Zanim Fort de France został stolicą Martyniki ośrodkiem administracyjnym wyspy i całych Francuskich Antyli było położone na wybrzeżu u stóp wulkanu Pelee miasto Saint Pierre. W maju roku 1902 wulkan eksplodował grzebiąc 30 000 mieszkańców "Paryża Antyli". Z pogromu ocalał tylko jeden człowiek - aresztant zamknięty za grubymi murami więzienia. Dziś w Saint Pierre można oglądać ruiny domów zniszczonego miasta, a w dwóch miejscowych muzeach - eksponaty i zdjęcia z tamtych czasów. W dwa lata po wybuchu wulkan znowu zasnął. Miasto odrodziło się i ma dzisiaj 6000 mieszkańców. W 2002 roku na Martynice obchodzą setną rocznicę wielkiego kataklizmu. A wysoki na 1397 metrów wierzchołek Pelee pokazywany jest na pocztówkach jako turystyczna atrakcja Martyniki... |
|
W
Saint-Pierre wart jest zobaczenia ciekawy targ miejski, ale trzeba się tu
pojawić wcześnie rano. Przykładowe ceny z Martyniki: półlitrowa butelka coli
- 1,50 euro, hamburger: 2,50, cheeseburger : 3, pocztówka: 0,30. Wracając z Saint Pierre do Fort the France warto przystanąć przy małym muzeum Paula Gauguina w Turin, gdzie malarz mieszkał podczas swojego 5-miesięcznego pobytu na wyspie w 1887 roku. Obejrzeć tam można kopie bodaj dwunastu obrazów które Gauguin namalował na Martynice. |
|
Na północnym
wybrzeżu Martyniki sterczy w morze dziwaczny w swoim pokręconym kształcie
Półwysep Caravelle. Porośnięty dziś dziewiczą roślinnością był kiedyś
własnością francuskiej rodziny Dubuc. Rodzina Dubuc wzbogaciła się na uprawie trzciny cukrowej i kakao. Cukier przemycano do Europy. Na krańcu Półwyspu Caravelle przetrwały do dziś romantyczne ruiny zamku Château Dubuc, młyna cukrowego i faktorii. Urozmaicona linia brzegowa półwyspu sprawia, że jest to pusty i bardzo piękny krajobrazowo rejon wyspy. Ostatni odcinek drogi doprowadzającej do ruin jest kiepski, ale przejezdny dla osobowego samochodu. Za wstęp pobierają opłatę 2.30 euro. |
|
Z ruinami Château Dubuc związana jest niezwykła (ale podobno prawdziwa) historia. Dziewczynę z rodziny plantatorów Aimée Dubuc de Rivery wysłano na nauki do Nantes. Gdy wróciła na Martynikę porwali ja piraci i sprzedali handlarzom niewolników. Już jako niewolnica została ofiarowana tureckiemu sułtanowi do jego haremu. Jej uroda sprawiła ze została wybranką władcy i matką jego syna - kolejnego sułtana Mahmuda II. | |
Na Martynice kończyła się moja karaibska podróż. Późnym wieczorem odleciałem stąd do Paryża - takim samym sędziwym DC-10 jakim leciałem w przeciwnym kierunku - na Gwadelupę. Nad ranem za oknem samolotu, nieco poniżej zobaczyłem lecący z Gwadelupy bliźniaczy samolot... Na lotnisko de Gaulle przylecieliśmy z 25-minutowym opóźnieniem. Dodajcie do tego panujący na "degolu" bałagan i dezinformację i... nie zdążyłem na połączenie do Kopenhagi. Air France:-My wykonaliśmy nasz kontrakt - przywieźliśmy Pana do Paryża, nie ponosimy żadnej odpowiedzialności, a za przewożenie pasażerów między terminalami odpowiedzialna jest firma "Aeroport de Paris"!... Szczerze zatem radzę: jeżeli będziecie planować przesiadkę na CDG lepiej zapewnić sobie dużą rezerwę czasu... |
|
Powrót do głównej strony o Południowych Karaibach: |
Przejście do strony "Kraje i krajobrazy świata"
Powrót do głównego katalogu Przejście do strony "Moje podróże"