|
|
Tak jak dzisiaj podstawowym źródłem dochodów tego państwa jest sprzedaż ropy i gazu tak w starożytności Oman czerpał swe dochody ze sprzedaży kadzidła. Południowe obszary tego kraju są jedynym obok Jemenu i północnej Somalii miejscem występowania kadzidłowców. Wystawione w workach na sprzedaż grudki kadzidła można tu kupić na każdym bazarze płacąc około 2 riali za kilogram, ale aby zobaczyć jak rosną kadzidłowce trzeba wybrać się daleko na południe kraju do do odległego o około 1000 kilometrów od stolicy Salalah. Nużąca to podróż - prawie cały czas pustynia. Autobus z Maskatu do Salalah kosztuje około 9 tutejszych riali. | ||
SALALAH | W
pozbawionym niemal zupełnie opadów Omanie rejon Salalah jest wyjątkiem - tu przez kilka
miesięcy w roku (od czerwca do września) gości monsun sprawiając, że krajobraz z
płowo-żółtego zmienia się w zielony, że mogą tu rosnąć obok daktylowych również
i kokosowe palmy, a także inne tropikalne drzewa. Symbolem Salalah - drugiego co do wielkości miasta Omanu i stolicy południowej prowincji Dhofar jest stojąca na dużym rondzie w centrum miasta zegarowa wieża. |
||
W mieście, które szczyci sie tym, że stąd własnie pochodzi obecny sułtan zabytków jest niewiele. Na uwagę zasługuje wielki meczet do którego oczywiście innowiercy nie mają wstępu. Poza tym jest tu niewielkie muzeum. Jednak główną atrakcją tego regionu pozostają: trochę łagodniejszy niż w pozostałych rejonach kraju klimat i długie, piekne oceaniczne plaże. Przy takiej plaży zbudowano miedzy innymi tutejszy "Holiday Inn". | |||
Poznajecie tego gościa? Nie? Przecież to Wasz specjalny wysłannik do Omanu ! Nie potrafiliśmy z przyjacielem oprzeć się pokusie kupienia sobie miejscowych strojów (są bardzo proste i przez to niedrogie) i wyjścia w nich na ulice Salalah... Zapewniam Was, że zabawa była przednia... Z odległości wszyscy miejscowi brali nas za swoich, dopiero gdy podchodziliśmy bliżej nie bardzo wiedzieli, jak reagować - tym bardziej, że wszystkich ich po kolei obdarzaliśmy szczodrze wylewnym "Salaam alejkum!". Odpowiadali grzecznie: "Alejkum as-salaam!" i wahali się, co dalej: bo faceci niby ubrani po naszemu, grzeczni, gadają jak trzeba, ale w twarzach coś nie te rysy... Oni wytrzeszczali oczy, a my w naszych koszulinach dostojnie sunęliśmy ulicą dalej.... | |||
Rankiem odnaleźliśmy miejscowy bazar. Głównym (i żywym) towarem oferowanym na sprzedaż okazały się kozy... Taka koza to skarb - daje mięso i mleko, a zjada wszystko, co popadnie - nie tylko papier, ale także niektóre gatunki tworzyw sztucznych - więc przy okazji oczyszcza kraj z niepożądanych śmieci... Sam bazar to dla turysty przedziwne teatrum, z dziwnymi typami ludzi, mężczyznami w koszulinach noszącymi karabiny i... koźlęta na drugim ramieniu... | |||
A tutejsze kobiety zakrywają niestety twarze czymś, co przypomina czarną maskę z otworami na oczy... | |||
Obok tego zwierzęcego targu jest oczywiście plac z rzędami małych sklepików i kramów. W nich żywność, gospodarstwo domowe... Ale nas, Europejczyków najbardziej ciągnie do tych z błyszczącymi pudełkami pełnymi wonnych ziół i grudek kadzidła. Ludzie są przyjaźnie nastawieni. Dzieci widać rzadko jeszcze widują aparaty fotograficzne, bo dosyć nieufnie pozują do zdjęć. Ale wystarczy znajomość kilku podstawowych arabskich słów, aby zjednać sobie ich przychylność... | |||
Kilka kilometrów za miastem na zboczach gór znaleźć można niepozorne, dziko rosnące drzewa o poskręcanych konarach i postrzępionych liściach. Po nacięciu konarów wypływa z nich aromatyczna żywica, która w starożytności miała wartość większą od złota. Dzięki zawartości olejków pali się sama wydzielając przy tym wonny zapach. Na bazarach sprzedają tu tzw. burnery - ceramiczne naczynia do spalania wonności, które turyści często zabierają jako pamiątki z Omanu... | |||
Zebrane na zboczach omańskich gór grudki kadzidła trafiały do
pobliskiego portu Khor Rouri i stąd handlarze zabierali je w świat. Wywożone na
pokładach statków, na grzbietach osłów i wielbłądów
kadzidło trafiało do świątyń Jerozolimy, Egiptu i Rzymu gdzie
płonęło przed ołtarzami bóstw. Trzej mędrcy oprócz złota i mirry złożyli
narodzonemu Chrystusowi właśnie kadzidło... <<-- A tak wyglądają dziś ruiny starożytnego portu Khor Rouri. |
|||
Khor Rouri leży na wschód od Salalah, przy drodze do Mirbatu. Jadąc dalej w tym samym kierunku przed samym Mirbatem w samym środku rozległego cmentarza wzniesiono biały grobowiec muzułmańskiego świętego - Bin Alego. Giaurom oczywiście wstęp wzbroniony, ale wykorzystałem fakt, że nikogo nie było w pobliżu i przezornie zdejmując buty zajrzałem do środka - odnotowując w surowym pomieszczeniu tylko kamienny nagrobek nakryty ozdobnymi zielonymi kapami. Mam nadzieję, że święty mi to wybaczy... | |||
Sam Mirbat jest maleńki, z zabytków warto odnotować tylko kilka zrujnowanych domów w stylu jemeńskim (granica blisko!), ze wspaniale rzeźbionymi oknami. | |||
Coś, co mnie zaskoczyło, to całe tony drobnych sardynek suszących się wprost na ubitej ziemi wokół miasta. Mirbat żyje z rybołówstwa. A te sardynki łowią po to, aby przeznaczyć je następnie na paszę dla zwierząt. Jak się domyślacie pachnie to wszystko znacznie mniej przyjemnie niż "frankincence" (to angielskie słowo oznacza kadzidło - warto się nauczyć przed wyjazdem do Omanu)... | |||
I tak oto dobrnęliśmy do końca opowieści o mojej podróży przez Oman - zagadkowy kraj sułtana Qaboosa Bin Saida. Kraj wspaniałych krajobrazów, ciekawej kultury, życzliwych ludzi. Wciąż jeszcze dla trampa trudny w eksploracji... Ale może urok podróżowania polega właśnie na pokonywaniu tych trudności ? Czekam na wiadomości od następnych polskich globtroterów, którzy odwiedzą ten niezwykły kraj... Wojciech Dąbrowski |
|||
Kliknij tutaj, aby przejść do mapki Omanu na początku strony |
Powrót do głównej strony o Omanie
Przejście do strony "Moje podróże" Powrót do głównego katalogu