Listy od nieznanych mi osobiście ludzi
otrzymywałem już wtedy, gdy internet był jeszcze w powijakach – zwykłą
pocztą. Ludzie dostawali mój adres od znajomych albo brali go z książki
telefonicznej czy z redakcji. Gdy dwadzieścia jeden lat temu (w 1998 roku) w internecie pojawił się
mój serwis www ilość listów, trafiających do mnie przez skrzynkę e-mail
gwałtownie wzrosła. Internet otworzył zupełnie nowe, rewelacyjne możliwości
kontaktów – pozwala na przesłanie wiadomości z drugiego krańca globu w ciągu
sekund. I coraz więcej ludzi wykorzystuje tę szansę.
Obecnie otrzymuję średnio 80-100 listów
miesięcznie, z wyjątkiem okresu wakacji, gdy ta liczba spada prawie o
połowę... Odpowiadam, bodaj krótko na wszystkie listy z wyjątkiem...
anonimów. Bo uważam, proszę Szanownych Korespondentów, że ktoś, kto pisząc
do obcego człowieka nie ma odwagi podpisać się własnym imieniem i nazwiskiem
i ukrywa się pod jakimś pseudonimem nie zasługuje na to, by poświęcać mu
czas. Przepraszam zatem, ale proszę nie liczyć na odpowiedź, jeżeli
podpiszecie się Państwo: Stały Czytelnik, Jurek z New Jersey, Travelman,
Wielbicielka z Milanówka czy Juliusz Cezar... Nie wypada wstydzić się
swojego nazwiska - bo wskazuje to, że autor wstydzi się tego, co napisał w
liście.
Jeden z moich anonimowych korespondentów
oświadczył, że tzw. netykieta (internetowa obyczajowość) nie tylko pozwala
mu ukrywać się pod pseudonimem, ale zezwala mu także zwracać się do
wszystkich per „ty”. Uważam, że taka postawa to zwykły brak szacunku dla
korespondenta, kimkolwiek on jest... Jeśli ktoś chce – może ją stosować do
siebie i oczekiwać wzajemności od ludzi sobie podobnych, ja jednak nie będę
jej propagował.
Moich korespondentów można podzielić na
kilka grup:
-
Młodzi kandydaci
na przyszłych podróżników. Często udają dorosłych (...mam 27 lat i i
chciałbym wyjechać na wyspę Pitcairn. Bardzo proszę o podanie cen i
połączeń lotniczych i jak mam załatwić wizę...) Jeśli wyczuwam, że mam do
czynienia z marzycielem to niestety przypada mi niewdzięczna rola
człowieka, który musi delikatnie sprowadzić go z obłoków na ziemię. Jeśli
pytanie jest niedorzeczne – obracam odpowiedź w żart. Czasem dostaję do
rozwiązania zadania z geografii. Jeżeli odpowiedź jest krótka i prosta –
to pomagam, traktując wszystko jako zabawę. Ale co mam zrobić, jeśli
zadanie zawiera wewnętrzną sprzeczność (był taki przypadek) – poderwać
autorytet niedouczonego nauczyciela?
-
Wymagający
aroganci. (...Wkrótce wyjeżdżam do ... Czy mógłby pan mi podać wszelkie możliwe informacje o tym kraju: adresy hoteli, ceny
przejazdów i wykaz obiektów do zwiedzania... z góry bardzo dziękuję...)
Ci ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że rzetelne przygotowanie takiego
materiału zabiera nawet pół dnia, a ja przy takiej ilości korespondencji
jaką otrzymuję nie jestem w stanie poświecić im tyle czasu. Nie jestem
także bezpłatną poradnią internetową przygotowującą informacje, które
można znaleźć w przewodniku. Z reguły w takiej sytuacji przepraszam i
odsyłam do odpowiedniego przewodnika. Chyba, że z tonu listu wynika, że
przedsięwzięcie jest poważne, a rzecz dotyczy rzadko odwiedzanego i słabo
opisanego kraju – wiele takich krajów odwiedziłem i zdaję sobie sprawę, że
moja wiedza jest w tych przypadkach unikalna.
-
Właściciele
serwisów internetowych i webmasterzy, którzy chcą wzbogacić swoje
strony internetowe publikując (oczywiście bez wynagrodzenia dla autora)
moje artykuły i zdjęcia. Proszę Państwa - dziękuję bardzo za docenienie
mojej twórczości, ale czy taka propozycja jest fair? Szczególnie w
sytuacji, gdy posiadam własny serwis internetowy? Jeżeli chcecie
udostępnić moje prace swoim czytelnikom wystarczy zamieścić na Waszych
stronach link przekierowujący zainteresowanych do mojego serwisu - to
wspaniała możliwość jaką daje internet. Zachęcam również do pisania i
zamieszczania własnych artykułów i zdjęć.
-
Namolni
reklamodawcy. Irytują mnie bardzo nachalne reklamy umieszczane na
wielu internetowych stronach, otwierające się niechciane okienka i
animowane bohomazy, na których często zawiesza mi się system. Chcę tego
wszystkiego oszczędzić moim czytelnikom, dlatego mój serwis od początku
istnienia jest serwisem niekomercyjnym. I dopóki będzie mnie stać na
ponoszenie kosztów dzierżawy przestrzeni dyskowej na serwerze i domeny
(przy obecnej ilości 500-700 wywołań dziennie jest to około 800 zł
rocznie) na moich stronach www nie będzie reklam. Dziękuję, że moja strona
jest dostrzegana, ale bardzo proszę nie przysyłać mi propozycji odpłatnego
umieszczania bannerów reklamowych czy linków. Jeżeli jakiś serwis związany
z podróżami zasługuje moim zdaniem na uwagę, to nieodpłatnie umieszczany
jest w mojej linkowni.
-
Dziwacy i osoby
zabawne. (Chciałbym odwiedzić wszystkie wyspy świata... proszę o...) (... czy może
pan pomóc mi napisać pracę licencjacką...) (... w którym kraju mógłbym się
osiedlić do końca życia i ile to może kosztować?) W tej grupie są też kolekcjonerzy
znaczków, kapsli, monet, nalepek na piwo, muszelek, widokówek i podobnych
rzeczy. Przepraszam, niestety nie jestem w stanie zbierać i przywozić z
dalekich krajów tych wszystkich przedmiotów. Podczas podróży zdany jestem
na siebie i mam poważniejsze problemy niż zbieranie eksponatów do kolekcji nieznanych mi
osób.
-
Kandydaci na
wspólny wyjazd. Niektórzy z nich uważają, że ja tylko czekam na to,
aby oni - ludzie których nigdy w życiu nie widziałem - uszczęśliwili mnie swoim towarzystwem w podróży :)... A ja stawiam
sprawę jasno: decyzja o wspólnym wyjeździe może zapaść tylko w trzech
przypadkach: A- gdy mam do czynienia z wielokrotnie sprawdzonym
podróżnikiem, o którym wiem, że będzie równorzędnym partnerem w podróży,
ma doświadczenie trampingowe zbliżone do mojego, zna języki i w związku z
tym jest w stanie przyjąć na siebie przed wyjazdem i potem na trasie
podróży połowę obowiązków i
odpowiedzialności. Takich ludzi jest na razie naprawdę niewielu. B – gdy
mam do czynienia ze średnio doświadczonym podróżnikiem, ale wspólna
podróż da nam obu istotne oszczędności w kosztach podróży lub wręcz
umożliwi jej odbycie, albo też w istotny sposób podniesie bezpieczeństwo
podróżowania w niebezpiecznym regionie. W tym przypadku koszty podróży
dzielimy proporcjonalnie do wkładu pracy i wiedzy... C – gdy mam do czynienia z dobrze
sytuowanym klientem, który jest w stanie pokryć wszelkie koszty podróży,
którą on wymyśli, a ja zorganizuję i będę jego opiekunem od początku do
końca trasy. W przypadkach B i C przed decyzją muszę najpierw poznać
potencjalnych towarzyszy podróży. A oni mnie... Mam tu bowiem bardzo złe
doświadczenia z przeszłości. Nie wszyscy są niestety odpowiedzialni!
-
Prawdziwi
podróżnicy. Ci zadają konkretne pytania i nie pytają o to, co mogą
znaleźć w przewodnikach. (To po treści pytań poznaję, z kim mam do
czynienia). I otrzymują konkretne odpowiedzi. Wartość niektórych spośród
tych odpowiedzi może być olbrzymia – pozwala zaoszczędzić setki dolarów,
przesądza o zmianie trasy na wariant bardziej optymalny, czy nawet
decyduje o możliwości wjazdu do jakiegoś kraju (jak np. informacja o
możliwości uzyskania wizy Sudanu w Berlinie). Przyjemnie jest
korespondować z takimi profesjonalistami...
-
Ci, którzy niczego
ode mnie nie chcą, a pragną jedynie wyrazić mi uznanie za to, co
osiągnąłem w dziedzinie poznawania świata i za olbrzymią pracę, którą
włożyłem w stworzenie i ciągłą rozbudowę mojego serwisu internetowego
(...inni podróżnicy tej klasy piszą książki za które trzeba płacić, a Pan
udostępnia swoją wielką wiedzę o podróżowaniu po świecie praktycznie za
darmo...). Często zwracają się do mnie per: -Mistrzu! :) To zrozumiałe, że
takie miłe listy mobilizują mnie do dalszej pracy przy rozbudowie moich
stron www. Czytając je przestaję żałować tych tysięcy godzin spędzonych przy
komputerze...
Jak Państwo sądzicie: jaki procent ludzi,
którym przesyłam krótsze lub dłuższe informacje i rady stać na to, aby
przesłać potem choć słowo „Dziękuję!” ? Niestety podziękowania przesyła
mniej niż połowa.... Smutne, ale to chyba znak czasu... Wśród ludzi, którzy korzystali z
moich rad i tekstów na moich stronach www są nazwiska dobrze znane w środowisku
trampów. Pytają, jadą i potem wracają sami czując się już ekspertami.
Normalna kolej rzeczy... A ja odpowiadam na kolejne pytania, tworzę nowe
strony z informacjami by pokazywać innym drogę do świata – jak napisałem w
rozdziale „Po co stworzyłem moje strony o podróżach”. I cieszę się, bo coraz
więcej moich rodaków wyrusza do dalekich krajów.
kwiecień
2019
Wojtek Dąbrowski © |