since 1998: www.kontynenty.net od 1998 |
|
Po co stworzyłem moje strony o podróżach? |
![]() Jednocześnie, przedstawiając na stronach internetowego serwisu historię mojego wieloletniego podróżowania chcę ośmielić tych, którzy nie mają dość odwagi, aby przystąpić do realizacji swoich marzeń o poznawaniu świata. Pokazać, że nawet bez jakichkolwiek dotacji (tak, tak - bez żadnych sponsorów!) można poznać 200 i więcej krajów, wspiąć się na legendarne góry i popłynąć na rajskie wyspy... Że wytrwałość w dążeniu do celu i gotowość do rezygnacji z innych, mniej ważnych dóbr potrafi zaowocować zrealizowaniem rzeczy z pozoru dla zwykłego śmiertelnika nieosiągalnych. Mało tego, bywają bardziej pikantne przypadki. Kiedyś na przykład pani redaktor poważnego magazynu zmieniła mi z zapałem "drzewo banianowe" na "drzewo bananowe" robiąc ze mnie przyrodniczego analfabetę, który nie wie, że bananowiec nie jest drzewem... Nie tak dawno w poradnikowej części tekstu o Papui Nowej Gwinei napisałem, że 1 dolar wart jest około 2,5 miejscowych kina (czyli że 1 kina to ok. 40 centów USA). Ktoś z redakcji to poprawił: 1 kina=3,2 dolara i... tak wydrukowano. Jakiś wnikliwy czytelnik dopatrzył się bzdury i przysłał list. Owszem, zamieszczono sprostowanie i przeproszono czytelników. Zapomniano tylko jednocześnie przeprosić autora sugerując w ten sposób ogółowi, że to on dostarczył do ilustrowanego magazynu materiał z takim kardynalnym błędem. Przykładem dziennikarskiej ignorancji i jawnego lekceważenia autora może być Dariusz Baran z tygodnika "Świat i Ludzie". Zamówił u mnie tekst i zdjęcia z rzadko odwiedzanej Wyspy Bożego Narodzenia. Kiedy poprosiłem o umowę przysłał mi kalkulację na konkretną kwotę i zaręczył słowem, że firma jest solidna i nie będzie problemów... Tekst i zdjęcia dostarczyłem w terminie ostrzegając go w e-mailu, że jest jeszcze inna wyspa o tej samej nazwie i prosząc o konsultowanie ewentualnych zmian. Wydrukowany artykuł zobaczyłem dopiero po kilku miesiącach. Jeszcze wcześniej na trasie podróży dostałem wiadomość od znajomego: "piszesz o atolu, a na zdjęciach są skaliste wybrzeża". Otóż okazało się, że pan Baran podmienił część zdjęć według własnego uznania i... wyszła bzdura, podpisana przez Wojciecha Dąbrowskiego. Przelane honorarium też różniło się znacznie od deklarowanej kwoty. Umowy wszak nie było... Takich sytuacji mógłbym wymienić więcej... Zupełnie inaczej jest gdy piszę na mojej stronie www. Tu nikt nie ingeruje w moje teksty - piszę o tym, co sam uważam za ciekawe i pożyteczne, używając stylu być może mało literackiego, ale za to takiego przy którym czytelnik nie zaśnie. Zdarzają mi się za to "literówki" (za które Was przepraszam!) i skróty myślowe - dla autora oczywiste, dla czytelników trudne do zrozumienia... Jeśli coś takiego zauważycie - napiszcie proszę, abym mógł poprawić i uzupełnić! Strona www ponadto jest miejscem, gdzie nie muszę się ograniczać i mogę pisać spokojnie, aż wyczerpię temat (ileż to razy słyszałem: -Panie Wojtku, ale tylko 3 arkusze po 1800 znaków, bo zdjęcie się nie zmieści!). Efekty są namacalne: gdyby wydrukować na drukarce zawartość mojego "website" to wyjdzie z tego opasłe tomisko formatu A4 o grubości kilkuset arkuszy. Wszystko to dla Was - dostępne za darmo i to z każdego zakątka naszego globu! Niech żyje internet! Wojtek Dąbrowski © |
Powrót do głównej strony o podróżach -"7 kontynentów"