|
tekst i zdjęcia: Wojciech Dąbrowski © - text & photos |
Saint Vincent and the Grenadines - mimo, że państwo to ma wśród wszystkich krajów świata jedną z najdłuższych nazw mało kto o nim słyszał. Leży u południowego krańca Małych Antyli wciśnięte między St Lucię i Grenadę. Już z samej nazwy można wnioskować, że dominującą rolę w tym kraju ma największa i najbardziej wysunięta na północ wyspa nosząca imię świętego Wincentego. |
Saint
Vincent ma wymiary 18 na 11 mil. Przez środek wyspy ciągnie się z południa
na północ pasmo górskie Morne Garu osiągające kulminację na stożku
drzemiącego wulkanu Soufriere (1234 m npm) na szczyt którego wiedzie
pieszy szlak (3h). Żadna droga nie przecina górzystego interioru
- wszystkie szosy biegną tu po obwodzie wyspy, ale obwodnica nie jest
zamknięta - na północnym zachodzie wciąż pozostaje do wybudowania spory
odcinek (chyba nieprędko powstanie ze względu na trudny teren). Najlepsze
plaże zgrupowane są w południowej części wyspy. Blisko 110 tysięcy obywateli żyjących w tym wyspiarskim państewku utrzymuje się głównie z rybołówstwa i rolnictwa zbierając banany, kokosy i warzywa. W południowej części głównej wyspy znajdziecie żyzną, pełną kwiatów i bujnej roślinności Mesopotamia Valley gdzie funkcjonują liczne plantacje i gdzie warto odwiedzić ogrody Montreal Gardens. Dziewięć mil na południe od St Vincent leży pierwsza wyspa należąca do Grenadyn - Bequia. . |
|
Stolicą wyspiarskiego państwa jest Kingstown - miasto otwarte w kierunku morza, z bardzo zwartym centrum które wybudowano o krok od morskiego wybrzeża. Okazała budowla po prawej stronie zdjęcia to budynek administracji rządowej. Sąsiaduje on położonym nieco bliżej bazarem i placykiem, który pełni rolę stacji autobusów. Po przeciwnej stronie biegnącej równolegle do wybrzeża głównej ulicy duży, zabytkowy budynek z kamienia z czerwonym dachem to kwatera policji. ... | |
To siedziba rządu z bliska. Saint Vincent jest niepodległym krajem od 1979 roku. Pierwszymi obcymi osadnikami na St Vincent byli... afrykańscy niewolnicy z rozbitego holenderskiego okrętu. Przemieszali się oni z miejscowymi Karaibami tworząc ciekawą etniczną grupę Czarnych Karaibów. Francuzi, zakładający tu pierwsze europejskie plantacje podżegali ich przeciw Brytyjczykom rządzącym na wyspie od 1763 roku. Walki trwały kilka lat i zakończyły się przegraną tubylców. W efekcie Czarni Karaibowie popierający Francuzów zostali przez Anglików przewiezieni na wybrzeża Hondurasu. Spotkałem tam kiedyś ich sympatycznych potomków - możecie ich zobaczyć na mojej stronie GARIFUNA. | |
Na
sąsiadującym z budynkiem rządowym bazarze można kupić (i sfotografować)
kolorowe ryby. Ludzie są tu sympatyczni, ale trochę wyczuleni na widok
obiektywu - zanim zaczniecie ich fotografować zapytajcie grzecznie o zgodę.
Niektórzy zwyczajnie, po ludzku wstydzą się swojej rzekomej brzydoty, ale
zdecydowana odmowa jest rzadkością... Przykładowe ceny żywności w dolarach wschodniokaraibskich (EC$, 1 USD=2,71 EC$): kilo chleba - 5, bułka - 0,25, kostka margaryny -3, karton soku -5, konserwa mięsna - 4,50. |
|
Turystyka
morska stała się w ciągu ostatniego dziesięciolecia prawdziwym przemysłem.
Można zaryzykować twierdzenie, że dochody małych wysp na Karaibach są
proporcjonalne do ilości przyjmowanych przez nie wycieczkowych statków.
Dotychczas na St. Vincent zawijało niewiele takich statków, bo nie było tu
odpowiedniego nabrzeża. Ale Vincentianie dostrzegli swoją szansę. Wybudowali
odpowiednie nabrzeże i ładny terminal (na zdjęciu obok) który mieści między
innymi biuro informacji turystycznej. To ostatnie ma nawet swoją stronę w
internecie:
http://www.discoversvg.com i odpowiada nawet na wysyłane e-mailem zapytania. |
|
Wewnątrz
terminalu znaleźć można także sklepiki z pamiątkami. Tylko klientów na razie
nie widać... W roku 2001 cały ten wyspiarski kraj odwiedziło 230
tysięcy turystów, z czego 2/3 to żeglarze i pasażerowie statków. -Jesteśmy
inni i odmienna jest nasza oferta dla cudzoziemców! - powiadają w biurze
informacji turystycznej. Na Saint Vincent naszą specjalnością jest
ekoturystyka - wycieczki w nieskażony przemysłem plener, a na Grenadynach -
żeglarstwo i plaże... Są rzeczywiście inni - i to nie tylko pod tym względem. Osobliwością Kingstown jest fakt, że w centrum stolicy nie ma żadnej bazy hotelowej. Aby znaleźć nocleg trzeba wyjechać z miasta na południe - w kierunku lotniska i dalej. |
|
Pasażerowie tranzytowi i ci którzy odlatują wczesnym rankiem tuż przy terminalu lotniska znajdą nad narożnym barem nieco zapuszczone "Adams Appartaments" (60 EC$ za pokój z prysznicem). Nieco dalej na południe w odległości 20 min marszu w cichej bocznej uliczce mieści się "Macedonia Rock Hotel" z czystymi pokojami po 25 USD. Wyruszając na zwiedzanie miasta warto wiedzieć, że w centrum Kingstown znajdziecie sporo kolonialnych budynków. Ozdobą miasta jest na pewno stara zabudowa z podcieniowymi domami przy Long Lane. Turystów namawia się do odwiedzenia położonych na zboczu w północnej części miasta Botanical Gardens. Pisza o nich, ze to najstarszy ogród botaniczny na półkuli zachodniej. Wstęp jest bezpłatny, ale w budce przy wejściu czekają ochotnicy, którzy za 10-15 "karaibów" oprowadzą po ogrodzie, pokażą i nazwą kwiaty i przyprawy i dadzą powąchać kawałek kory z cynamonowca. W ogrodzie stoi stylowy "West Indian House" w którym niegdyś było muzeum. Dziś to niestety tylko strasząca zabitymi drzwiami ruina. Za to na zewnątrz ogrodu można zobaczyć elegancką rezydencję Generalnego Gubernatora reprezentującego tu brytyjską królową - tytularną głowę państwa. |
|
Ozdobą
ogrodu jest historyczne drzewo chlebowe - na zdjęciu obok. Jak mówi
komentarz na tablicy - to potomek w prostej linii tego drzewa którego
sadzonkę przywiózł z Polinezji słynny kapitan Bligh - bohater wydarzeń
związanych z buntem na okręcie "Bounty". Więcej o buntownikach z okrętu
"Bounty" i ich potomkach żyjących na wyspie Pitcairn możecie przeczytać na
mojej stronie WYSPA
NAJDALSZA. Breadfruit trees rosną dziś na wielu wyspach Karaibów. Przywiezione z Polinezji sadzonki chlebowca Brytyjczycy chcieli tu posadzić aby łatwo pozyskiwać jedzenie dla pracujących na plantacjach niewolników. Owoce drzewa chlebowego rosną do wielkości głowy dziecka, ich biały miąższ przypominający konsystencją chleb może być gotowany lub pieczony. W tej ostatniej postaci próbowałem go po raz pierwszy na Aitutaki na Wyspach Cooka na Pacyfiku. Smakował! |
|
A to
wyszukana w swojej architekturze wieża katolickiej katedry St Mary's z 1820
roku. Jest dziwną mieszaniną romańskich łuków i kolumn, gotyckich wież
i mauretańskich ozdóbek. Wnętrze budowli w ogóle nie koresponduje z
wystawnością tej wieży: jest niewielkie i skromne. W pobliżu katedry stoją
kościoły innych wyznań: okazała, biała anglikańska katedra św. Jerzego i
kościół metodystów. Kościoły stoją puste. Zaludniają się zapewne w niedziele i podczas religijnych świąt. Ale najhuczniej mieszkańcy Saint Vincent świętują podczas swoich tradycyjnych festiwali: 12-dniowego Vincy Mass obchodzonego w pierwszych tygodniach lipca, dźwięczącego muzyką calypso graną przez popularne na Karaibach steel bands. Od 15 grudnia do Bożego Narodzenia trwają obchody "Nine Mornings" - parady, wyścigi, koncerty i chóralne śpiewy. |
|
Na górzystym półwyspie zamykającym od północy stołeczną zatokę na wysokości blisko 200 metrów nad poziomem morza Brytyjczycy zakończyli w 1806 roku budowę fortyfikacji Fortu Charlotte. W fortecy stacjonował w najlepszych czasach garnizon 600 żołnierzy. Mieli tu święte życie bo fort nigdy nie był atakowany ani oblegany. W dawnych koszarach mieści się obecnie galeria malarstwa obrazująca dzieje i krajobrazy wyspy. Z dawnych 34 armat na murach zachowały się wprawdzie tylko trzy, ale warto się tu wdrapać (lub przyjechać zbiorową taksówką za 2 "karaiby") dla widoku - zarówno na zatokę jak i w kierunku gór. Byłem tam pod wieczór, nikt nie zażądał opłaty za wstęp - ale i w dzień chyba wchodzi się tu bezpłatnie. | |
System komunikacji na St Vincent jest oparty na mini- i mikrobusach i działa bardzo sprawnie. W obrębie Kingstown i przedmieść stolicy zryczałtowana opłata za kurs wynosi 1 "karaiba" - dalej -wielokrotność tej kwoty np. do Chateaubelair 5 EC$, Mesopotamia Valley - 2,50, Georgetown na wschodnim wybrzeżu - 4. Przystanki są bardzo ładnie oznakowane co pozwala Europejczykowi uniknąć nieporozumień wynikających z obowiązującego w tym kraju lewostronnego ruchu (zawsze się tu jedzie albo "to city" albo "from city" - innych możliwości nie ma). Ale przejeżdżający mikrobus stanie także w dowolnym punkcie trasy na skinięcie ręką... Wiele z tych pojazdów ma wymalowane na masce oryginalne nazwy, a w ich wnętrzach z reguły gra głośna muzyka... Około 21.00 ta publiczna komunikacja zamiera - wtedy liczcie raczej tylko na znacznie droższą taksówkę lub... własne nogi! |
|
Najbliższą stolicy plażę znajdziecie na willowo-hotelowym przedmieściu Villa. To dawna dzielnica kolonialnych rezydencji często tonących w tropikalnych kwiatach. Z tańszych możliwości zakwaterowania można tu wymienić usytuowany na zakręcie drogi (i dlatego dość hałaśliwy) "Sea Breeze Guesthouse" (z pokojami od 20 USD). Stąd do plaży w Indian Bay jest już tylko kilka minut... Była pełnia turystycznego sezonu przypadającego tu na pierwszych pięć miesięcy roku (wtedy jest tu najmniej opadów) ale ze znalezieniem miejsc noclegowych nie było problemu.
|
|
Na zrobionym pod słońce zdjęciu widać niestety tylko kontury wysp. Ta większa, kopiasta to prywatna Young Island. Na niej - odizolowany od reszty świata działa najlepszy hotel St Vincent. Ta druga - stroma , nazywana na starych mapach Głową Cukru to Fort Duvernette. Na szczycie tej 60-metrowej skały ustawiono w czasach kolonialnych dwie baterie armat strzegące południowego wejścia do Kingstown. Dziś można za 20 EC$ (RT) wynająć małą motorówkę i popłynąć na Duvernette. Wykute w skale stopnie prowadzą wśród bujnej zieleni na szczyt skałki gdzie oglądać można resztki bastionu. Do hotelu na Young Island też dopływa się łodzią - przesmyk ma tylko kilkadziesiąt metrów. Ale na tą wysepkę wpuszczają tylko hotelowych gości... |
|
W Indian Bay naprzeciw wąskiej, ale bezpłatnej publicznej plaży cieszy oczy samotna, malownicza wysepka. Nazwano ja Gołębią Wyspą - Dove Island. Wyspa wraz z przyległym fragmentem wybrzeża była własnością Sylwestra De Freitas. W 1961 roku, a więc zaledwie 40 lat temu De Freitas polecił ustawić na niej 3-metrowy biały krzyż. Gdy zmarł w 1967 roku zgodnie z jego ostatnią wolą pochowano go pod tym krzyżem... Mostek prowadzący na wysepkę rozleciał się po latach. Dziś na Gołebią Wyspę można się dostać jedynie łodzią lub wpław... | |
Hibiskusy i inne tropikalne kwiaty kwitną na Saitn Vincent często w przydomowych ogrodach. Widziałem ich wiele jadąc z Kingstown na północ wzdłuż zachodniego wybrzeża. Warto jest wybrać się tą trasą już dla samej jej malowniczości. Górska szosa z licznymi stromiznami biegnie przez zbocza pokryte dziewicza roślinnością, zbiega w dół do palmowych lasów. Przecina małe, ciasne miasteczka Layou i Barrouallie w których na plażach z czarnego, wulkanicznego piasku odpoczywają rybackie łodzie. Wreszcie po półce zawieszonej nad urwiskiem wspina się na przełęcz. Mała murzyńska dziewczynka drzemie oparłszy bezceremonialnie głowę na moim ramieniu. Obudzi się dopiero we wsi Troumaka zbudowanej na szczycie nadmorskiego klifu. | |
Końcowym
przystankiem mojego mikrobusu było miasteczko Chateaubelair. Nie ma
nic z francuskiej elegancji zawartej w jego nazwie. Jest tu kamienny kościół
metodystów i czarna, wulkaniczna plaża z wyciągniętymi na piasek rybackimi
łodziami... Główna uliczka zbiega w dół - do przystani. Stąd można
motorową łodzią popłynąć dalej na północ aż do niewielkiego molo przy
niedostępnym od strony lądu wodospadzie Baleine (20 metrów wysokości).
Rejs trwa pół godziny. Miałem nadzieję, że doczekam się w Cheteaubelair
innych turystów i popłyniemy razem dzieląc koszty łodzi (120 EC$). Niestety
żaden cudzoziemiec się nie pokazał... Z pobliskiego Richmond pieszy szlak (45 min) prowadzi do innych wodospadów - Trinity Falls. Mają ponad 30 metrów wysokości. Ale na zobaczenie ich nie starczyło mi już czasu... |
|
Wszystkie atrakcje turystyczne Saint Vincent można zobaczyć w ciągu dwóch-trzech dni. Ale dla turystów wędrujących po Karaibach ta "stołeczna" wyspa jest najczęściej tylko bramą wjazdową na Grenadyny - łańcuch małych, niezwykle malowniczych wysp leżących dalej na południe. O tych wyspach napisałem na następnych stronach mojej relacji... | |
Powrót do głównej strony o Południowych Karaibach: |
Przejście do strony "Kraje i krajobrazy świata"
Powrót do głównego katalogu Przejście do strony "Moje podróże"