Wojciech Dąbrowski - Klasztory Lhasy |
Część II - W KLASZTORACH LHASY |
||
Ponad dachami starej i nowej Lhasy góruje masywna sylwetka klasztoru Potala, wieńcząca wzgórze wyrastające ze środka kotliny w której rozłożyła się stolica Tybetu. Wzniesiony w obecnej postaci w XVII wieku, trzynastokondygnacyjny klasztor przypomina stare zamczysko. Klasztorów w Tybecie jest kilkadziesiąt. Wiele z nich zostało zniszczonych w okresie tzw. "rewolucji kulturalnej". Obecnie stopniowo wracają do dawnej świetności... | ||
Mnisi zawsze mieli w tym kraju uprzywilejowaną pozycję. Nie tylko tworzyli i pielęgnowali najważniejsze wartości kulturowe, ale stali też na straży istniejącego porządku społecznego w którym klasztory miały dominujące znaczenie. A władcy Tybetu chyba dlatego niechętnie wpuszczali w swe granice obcych, ponieważ obawiali się, że z czasem mogą oni przyczynić się do zmiany tego porządku... | ||
Potala była przez stulecia zimową rezydencją kolejnych dalajlamów - żywych bogów, którzy byli jednocześnie głową teokratycznego tybetańskiego państwa. Według wierzeń wyznawców lamaizmu ich dalajlama - Ocean Mądrości odradza się po śmierci w nowym wcieleniu. Odchodzący ze świata żywy bóg daje wskazówkę, gdzie należy szukać jego zreinkarnowanej osoby - chłopca o dużych, odstających uszach, który spooród pokazanych mu przedmiotów wybierze te, które należały do dalajlamy. | ||
Droga do bram Potali wiedzie pod górę... Gdzieś po drodze trzeba w okienku zapłacić kilka juanów za wstęp... Z konieczności odpoczywam kilka razy na długich, kamiennych schodach prowadzących do klasztornej bramy. Nagrodą za trud wspinaczki jest możliwość obejrzenia labiryntu tonących w półmroku pomieszczeń przez który wiedzie szlak wyznaczony tysiącami posągów Buddy i świętych lamów. | ||
Mnisi prowadzą przez salę sutry z tronem dalajlamy, przez jego pomieszczenia prywatne, sale medytacji, sekretariat, sypialnię... Przed posągiem Buddy Maitreya stoi naczynie w kształcie kielicha o wysokości około jednego metra wypełnione tłuszczem. Idący z nami Tybetańczycy dolewają tam czegoś z przyniesionych przez siebie czajników. Zwiedzanie zaczyna się od najwyższej kondygnacji, a potem schodzimy coraz niżej, by w końcu znaleźć sie na tej najniższej, gdzie pomieszcenia mają największą wysokość. Na dziedzińcu stoją tu cztery kwadratowe kolumny, a cztery ściany tego dziedzińca kryją wejścia do czterech kaplic: Tsong Khapy - założyciela sekty "żółtych czapek". Dalej Budda z Indii w towarzystwie lamów w żółtych czapkach po lewej oraz ośmiu swoich wcieleń po prawej stronie. W kolejnej kaplicy stoją stupy w kształcie czortenów, pozłacane, wielkie, wysadzane kamieniami półszlachetnymi i kolorowym szkłem... | ||
Jak inni pątnicy zamieram na chwilę z wrażenia przed grobowcem piątego dalajlamy, którego
wieżyczka pokryta jest złotem o wadze 3,5 tony. Pielgrzymi dokładają przyniesione ze
sobą masło do płonących przed grobami kaganków. Dziwnie kontrastuje to złoto z ich
zakurzonymi szubami i zniszczonymi łapciami... W zasadzie nie wolno tu fotografować... W kilku pomieszczeniach widziałem wywieszki w języku angielskim: "Chcesz zrobić zdjęcie - zapłać najpierw 30, 40, 50 juanów..." Odłączam się od grupki prowadzonej przez mnichów i dyskretnie fotografuję. Niech mi to dobrotliwy Budda i Tybetańczycy wybaczą! - Kogoś, kto przyczłapał tu dźwigając plecak aż z dalekiej Polski niestety nie stać na takie opłaty licencyjne, a ja nie darowałbym sobie, gdybym nie mógł pokazać moim rodakom, tym, co to nie mogą dźwigać plecaków, jak wygladają skarby Potali... |
||
W mrocznych wnętrzach Potali znaleźć można setki, tysiące
różnej wielkości pozłacanych posągów woobrażających Buddę i świętych
dalajlamów, którzy już za życia byli przedmiotem kultu wyznawców lamaizmu. Są
całe szafy i półki pełne starych manuskryptów, a na ołtarzach zupełnie
współczesne fotografie. Trzeba dwóch - trzech godzin, aby choć pobieżnie to obejrzeć... |
||
W odległości około trzech kilometrów na zachód od Potali na dnie doliny wznosi sie letnia rezydencja dalajlamów - Norbulinka. Budowę tego zespolu pałacyków i kaplic rozpoczął siódmy dalajlama w 1755 roku. To co widać na tym zdjęciu to tak zwany Nowy Pałac, wzniesiony już przez obecnego dalajlamę w latach pięćdziesiatych, to stąd dalajlama uciekł do Indii w przebraniu chińskiego żołnierza... | ||
Norbulinka udostępniona jest do zwiedzania. Pałacyk stoi w ogrodzie pełnym kwiatów. Znów trzeba zapłacić 5 juanów za wstęp. Wewnątrz, w centralnym pomieszczeniu jest sala tronowa (Tybetańczycy, którzy ze mną przyszli padają tu na twarz przed pustym tronem). Wspaniałe malowidła na ścianach przedstawiające klasztory i wielka mapa Tybetu. Pamiątki po dalajlamie... Warto tu przyjść... | ||
Wokół Lhasy rozrzuconych jest kilka klasztorów. Ale chyba tylko jeden spośród nich jest w zasięgu pieszej wycieczki: klasztor Sera leży u stóp skalistego górskiego zbocza w odległości około 4 kilometrów od centrum Lhasy. Trzeba uważać, aby nie pomylić drogi - u stóp tego samego zbocza bardziej w prawo jest zamknięte dla turystów miejsce tybetańskich pochówków, gdzie zwłoki zostawia się na żer ptaków... | ||
Klasztor Sera koło Lhasy |
||
Tybetańscy pasterze są wyznawcami lamaizmu - odmiany buddyzmu. Do niedawna olbrzymią rolę w życiu tej krainy odgrywaly klasztory. Jeszcze w latach czterdziestych skupiały one blisko jedną trzecią męskiej ludności Tybetu - setki tysięcy mnichów. Gdy do Chin zawitała “rewolucja kulturalna” klasztory zamknięto. Dziś przeżywają one swój renesans, skupiając już kilka tysięcy odzianych w czerwone szaty mnichów. Wielu mnichów, szczególnie tych młodszych zna język angielski. Turystów, którzy z całego świata przybywają oglądać ich klasztory traktują przyjaźnie, widząc w nich potencjalnych ambasadorów swojej kultury - bo to przecież właśnie od tych turystów świat dowiaduje się o tybetańskiej kulturze, o obyczajowej i historycznej odrębności Tybetu i o losie Tybetańczyków... | ||
Mury klasztornych budowli są często zdobione realistycznymi malowidłami przedstawiającymi nie tylko tutejszych świętych, ale także postacie z historii Tybetu i tybetańskich legend. Na ogół te malunki są w opłakanym stanie, bo brak środków na ich konserwację, a i "rewolucja kulturalna" dała się im we znaki ! | ||
Sera to całe
miasteczko, zamknięte za murem. W głównej świątyni młodzi mnisi recytują bez
przerwy święte wersety. Miejscowa ludność łyżkami dokłada do kaganków
palących się przed posągami jacze masło. Po klasztornym podwórcu wałęsają się całe stada psów. Żadnych wycieczkowych tłumów, tu wciąż jeszcze jest więcej miejscowych niż turystów... |
||
Założona w
1419 roku Sera była podobno czymś w rodzaju tybetańskiego uniwersytetu. W najlepszych
czasach mieszkało tu ponoć aż 5000 mnichów, dziś jest ich zaledwie około setki.
Wewnątrz klasztoru są cztery główne światynie, z których tylko dwie były podczas
mojej wizyty otwarte, ale i tak było co oglądać. Jedna ze światyń ma sklepienie
wsparte na 108 kolumnach ustawionych w 12 rzędach, wzdłuż których stoją podesty dla
mnichów. Centralny posąg Buddy jest tu tak wysoki, że aby znaleźć się na
wysokości jego twarzy trzeba wspiąć się schodami na galerię znajdującą sie na
wysokości drugiego piętra... Gdy pieszo wracałem ścieżką na skróty do Lhasy maszerujący przede mną i mamroczący wersety dziadek -pątnik kilka razy oglądał się za siebie kierując wzrok na moje ręce. Widać oczekiwał, że i ja, tak jak on powinienem przebierać w palcach paciorki buddyjskiego różańca... |
||
Powrót do strony o Tybecie Powrót do pierwszej strony o Lhasie