To przyszło najtrudniej...
Osiągnięcia, które najwyżej cenię |
|
|
Transafricana - podróż od krańca do krańca Afryki (Ceuta - Cape Town) była jedną z najdłuższych (prawie 4 miesiące) i najtrudniejszą, jak dotąd ekspedycją mojego życia. Wytrawni globtroterzy wiedzą, że Afryka to najtrudniejszy kontynent do podróżowania, ale przynoszący jednocześnie na szlaku najwięcej niezwykłych wrażeń, przygód i niespodzianek. Wcześniej wyjeżdżałem do Afryki już siedmiokrotnie, przemierzając między innymi ciekawe i trudne trasy od Tanzanii do Egiptu czy od Nigerii do Senegalu. Pomysł ekspedycji podczas której mógłbym przemierzyć Afrykę "od krańca do krańca" dojrzewał przez wiele lat. Wyruszyłem jednak dopiero w 2005 roku. Wiedziałem doskonale, że przede mną stało największe być może wyzwanie mojego podróżniczego życia: trasa poprowadzona przez te najtrudniejsze i rzadko odwiedzane przez turystów afrykańskie kraje, których jeszcze nie widziałem, te które były dla mnie wciąż wielką niewiadomą... Udało się... Relację z tej wyprawy znajdziecie tutaj. |
Translatina - tak nazwałem samotną podróż z plecakiem, którą odbyłem w 1984 roku w poprzek południowoamerykańskiego kontynentu. Widziałem argentyńską pampę, jezuickie ruiny w Missiones, słynne wodospady Iguazu, plaże Rio i Brasilię, boliwijskie Antiplano, Jezioro Titicaca i Machu Picchu. Wobec braku wiarygodnych źródeł wiedzy o warunkach podróżowania po tym kontynencie było to w dużej mierze przecieranie turystycznych ścieżek. Podczas tej podróży odwiedziłem cztery najciekawsze kraje Ameryki Południowej. Więcej o tej eskapadzie - opowieści oraz zdjęcia z Argentyny, Brazylii, Boliwii i Peru znajdziecie w osobnym serwisie: TRANSLATINA. | |
Śniegi Kilimandżaro o których marzyłem przez wiele
lat i do których wbrew wszelkim przeciwnościom udało mi się dotrzeć w 1976 roku.
Była to samotna wędrówka z ograniczoną ilością pieniędzy i skromnym zasobem
informacji... I udało mi się wspiąć aż na Uhuru Peak! To moje jedyne zdjęcie ze szczytu na tle zbocza pokrytego wulkanicznym żużlem i legendarnych śniegów, które okazały się lodowcami... I które już ponoć już stopniały. Więcej o mojej wspinaczce na najwyższy szczyt Afryki przeczytacie na stronie: KILIMANDŻARO. |
|
Ta skalna piramida w centrum zdjęcia to najwyższy szczyt naszego globu - Mount Everest. Wspinaczka na szczyt przekraczała oczywiście moje możliwości kondycyjne, a przede wszystkim finansowe. Pragnąłem jednak choć popatrzeć na niego z bliska - "twarzą w twarz". Takie możliwości daje przejście słynnego Everest trek - szlaku pieszego prowadzącego z Jiri na turnię Kala Patar zawieszoną ponad Everest Base Camp. Zdjęcie obok zostało wykonane właśnie na tej turni, po 10 dniach forsownego marszu przez Himalaje. Moją relację z tego trekingu znajdziecie w serwisie "Tramp" pod tym linkiem: ZOBACZYĆ EVEREST | |
Samotne ekspedycje wokół globu... |
|
Moich dwanaście samotnych podróży dookoła świata - każda inna trasą, przez nowe, ciekawe kraje. Więcej o nich i o organizacji takiej podróży na osobnej stronie "Dookoła świata" Mapy ostatnich - szóstej, siódmej, ósmej, dziewiątej, dziesiątej, jedenastej i dwunastej możecie obejrzeć już tutaj:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Vice- | Zawsze z rezerwą podchodziłem do wszelkiego rodzaju konkursów, szczególnie w dziedzinie podróżowania, zdając sobie sprawę z tego, że niezwykle trudno ustalić sprawiedliwe kryteria oceny podróżniczych dokonań. A jeszcze trudniej skompletować jury takich konkursów. Bo czy np. juror który nigdy nie był w Afryce Zachodniej albo nigdy samotnie nie wędrował przez świat z plecakiem może rzetelnie ocenić dokonania trampa, który przemierzył tą część świata? |
Gdy redakcja prestiżowego magazynu "Podróże" ogłosiła konkurs na podróżnika roku 2000 przyjaciel zgłosił moją kandydaturę - za samotną podróż przez 11 krajów Afryki Zachodniej, którą odbyłem właśnie w roku 2000. Obszerne sprawozdanie z tej podróży znajdziecie tutaj: AFRICA2000. Jury (wyznam, że nie wszyscy jego członkowie są dla mnie autorytetami) przyznało mi drugą nagrodę w kategorii "świat". Pierwszą lokatę jury przyznało (podobno jednogłośnie) podróżnikom którzy "gazikiem" przejechali przez Rosję i dawne republiki radzieckie do Mongolii. Chylę czoła... A za moje osiągnięcie uważam oczywiście zrealizowanie tej trudnej, samotnej podróży, a nie tą dyskusyjną nagrodę...
|
Powrót do strony "Moje podróże"