r

     

In September 2024  I set off on another expedition around the world. This was my fourteenth trip around the globe. My previous, 13th trip around the world was forcibly shortened by the outbreak of the COVID pandemic. I had hoped that I would be able to complete the entire fourteenth lap as planned! You can find the map of this trip you can see here

 

We wrześniu 2024 po raz kolejny wyruszyłem na wyprawę dookoła świata. To była już czternasta podróż wokół globu. Moja poprzednia, 13ta podróż dookoła świata została przymusowo skrócona przez wybuch pandemii COVID. Miałem nadzieję, że całe czternaste okrążenie uda mi się zrealizować według planu!  Mapę tej podróży znajdziecie tutaj

This great journey will be carried out in segments. The first of them - the expedition to Western Tibet was for me a the biggest challenge.  This great journey was carried out in segments. The first one - the expedition to Western Tibet was the biggest challenge for me. I had long dreamed of driving along the entire, main Himalayan range on the Tibetan side. I managed to travel the eastern part of this route in 2018. I had already tried to organize a trip to the western part twice - without success. In 2019, the preparations were interrupted by the pandemic. In 2023, I lacked a few volunteers to fill the expedition car... And the amazing Western Tibet was still waiting:

 

Ta wielka podróż realizowana była w segmentach. Pierwszy z nich - ekspedycja do Zachodniego Tybetu była dla mnie największym wyzwaniem. Od dawna marzyłem o przejechaniu wzdłuż całego, głównego pasma Himalajów po tybetańskiej stronie. Wschodnią część tej trasy udało mi się przebyć w 2018 roku. Wyjazd do części zachodniej próbowałem zorganizować już dwukrotnie. - bez powodzenia. W 2019 roku przygotowania przerwała pandemia. W 2023 roku zabrakło mi kilku chętnych dla wypełnienia ekspedycyjnego samochodu... A niesamowity Zachodni Tybet wciąż czekał:

At the beginning of 2024, a group of "sure" travelers contacted me. But when it came to providing passport data and paying the deposit, the enthusiasts withdrew one by one and... I was finally left alone with my Western Tibet dream. But I was not going to give up - I decided to join an international expedition organized by a specialized Chinese agency. Of course, such a solution cost much more. However, the Chinese provided a car, driver and guide, and also booked accommodation. And most importantly: they arranged a permit to enter Tibet - Tibet Travel Permit. I flew to Beijing and only there, at the last minute, I received it, sent  to my transit hotel:

 

Na początku roku 2024 zgłosiła się do mnie grupa "pewnych" podróżników. Ale gdy przyszło do przekazywania danych paszportowych i wpłaty zaliczki zapaleńcy po kolei się wycofywali i... zostałem w końcu sam z moim marzeniem o Zachodnim Tybecie. Ale nie zamierzałem się poddać - zdecydowałem dołączyć do międzynarodowej ekspedycji kompletowanej przez wyspecjalizowaną chińską agencję. Takie rozwiązanie kosztowało oczywiście  o wiele drożej. Chińczycy jednak dostarczali samochód, kierowcę i przewodnika, rezerwowali także noclegi. I co najważniejsze: załatwiali pozwolenie na wjazd do Tybetu - Tibet Travel Permit. Poleciałem do Pekinu i dopiero tam, w ostatniej chwili je dostałem:

 

Dlaczego musiało ono czekać w Pekinie? Bo bez tego arkusika opieczętowanego czerwonymi gwiazdami nie wpuszczą was nawet do samolotu odlatującego z Pekinu do stolicy Tybetu -  Lhasy. Jest on potem sprawdzany setki razy na posterunkach drogowych, w hotelach i schroniskach i zawiera dokładny spis miejscowości w Tybecie, do których wolno danemu turyście wjechać - oczywiście pod opieką miejscowych. 

 

 

Why did it have to wait in Beijing? Because without this sheet stamped with red stars, you won't even be allowed on a plane from Beijing to the capital of Tibet - Lhasa. It is then checked hundreds of times at road checkpoints, in hotels and hostels and contains a precise list of places in Tibet that a given tourist is allowed to enter - of course under the care of locals.

 

 

I decided to use half a day of my stay in Beijing to remind myself of the city centre - I was there last in 2006 - since then it has been 18 years!

 

Pół dnia pobytu w Pekinie postanowiłem wykorzystać na przypomnienie sobie centrum miasta - byłem tam ostatnio w 2006 roku - od tego czasu minęło przecież 18 lat!

 

Realizacja projektu nie była taka prosta. Najpierw z mojego hotelu Ramada (polecam!) darmowym mikrobusem musiałem wrócić na lotnisko. Tam zjechałem na podziemną kondygnację, skąd odjeżdża metro. Ale nie jest to linia zwykła, tylko ekspresowa - trzeba na nią kupić osobny, droższy bilet. Potem na kilku stacjach w centrum można się przesiąść na zwykłe linie, których jest prawdziwy gąszcz. Popatrzcie na wycinek mapy zamieszczony obok! Dopiero po dwóch przesiadkach wysiadłem przy słynnym Placu Tiananmen.

The project was not that easy to implement. First, I had to return to the airport from my Ramada hotel (I recommend it!) by free minibus. There I went down to the underground level, where the metro departs. But it is not a regular line, but an express line - you have to buy a separate, more expensive ticket for it. Than at several stations in the city center, you can change to regular lines, which are a real thicket. Look at the map fragment placed next to it! Only after two changes did I get off at the famous Tiananmen Square.

And here I had an unpleasant surprise. Now, in order to be allowed into the square, a foreigner must register in advance on the Internet. There is no other way, the system of checkpoints and barriers is impassable. The only way I found was to travel around the perimeter of the square by city bus. Only thanks to such a trick could I drive around the square and take a picture of the ever-living Chairman Mao, looking at his nation from the gate to the Forbidden City. Mao seems to have become a little younger in the picture! :

 

I tu spotkała mnie nieprzyjemna niespodzianka. Teraz cudzoziemiec, aby być wpuszczonym na plac musi się zarejestrować wcześniej w internecie. Inaczej się nie da, system posterunków i barierek jest nie do przebycia. Jedyny sposób jaki znalazłem, to przejazd po obwodzie placu miejskim autobusem. Tylko dzięki takiemu fortelowi mogłem przejechać wokół placu i zrobić zdjęcie wiecznie żywemu przewodniczącemu Mao, patrzącemu na swój naród z bramy do Zakazanego Miasta. Mao na zdjęciu jakby trochę odmłodniał! :

The next morning I flew to Lhasa, landing after a 4-hour flight at 3,650 meters above sea level. The city had changed a lot since 1987, when I first arrived there on the trans-Tibetan highway.

A two-day stay in Lhasa allowed my body to adapt somewhat to functioning at altitude. I also visited places I had known before, most notably the Potala, the winter palace-monastery of the Dalai Lamas. Today it is just a museum, for which you have to buy tickets, a UNESCO World Heritage Site and on the 50-yuan banknote:

 

Następnego poranka poleciałem do Lhasy, lądując po 4 godzinach lotu na wysokości 3650 metrów nad poziomem morza.  Miasto bardzo się zmieniło od 1987 roku, kiedy dotarłem do niego po raz pierwszy - transtybetańską szosą. Dwudniowy pobyt w Lhasie pozwolił mojemu organizmowi przystosować się trochę do funkcjonowania na wysokości. Odwiedziłem też znane mi wcześniej miejsca, przede wszystkim Potalę - zimowy pałac-klasztor dalajlamów. Dziś jest on już tylko muzeum, do którego kupić trzeba bilety, obiektem umieszczonym na liście UNESCO i na banknocie o wartości 50 juanów :

But I was also this time in another monastery built on the outskirts of the capital - Sera, where Buddhist monks still study and pray. Inside the monastery temples (there are always several of them) there is semi-darkness and a special atmosphere. Theoretically, photography and filming are not allowed. But we live in times when everyone, including monks, walks with a smartphone in their hand. All you have to do is discreetly raise it and click. For the glory of Buddha, after all...

 

Ale byłem także tym razem w innym klasztorze wzniesionym  na obrzeżach stolicy - Sera, w którym w dalszym ciągu uczą się i modlą buddyjscy mnisi. We wnętrzach  klasztornych świątyń (jest ich zawsze kilka) panuje półmrok i szczególna atmosfera. Teoretycznie nie wolno fotografować i filmować. Ale żyjemy w czasach, gdy każdy, włączając w to mnichów chodzi ze smartfonem w dłoni. Wystarczy dyskretnie podnieść go i pstryknąć. Na chwałę Buddy przecież...

In the monastery garden at a designated time, the monks practice discussion and methods of persuading the interlocutor to their arguments. This creates a spectacle. Tourists are allowed to stand in the alley by the garden wall. They are not allowed to film, but photography is allowed:

 

W klasztornym ogrodzie o wyznaczonej porze mnisi ćwiczą dyskusję i metody przekonywania rozmówcy do swoich racji. Powstaje w ten sposób widowisko. Wpuszcza się turystów, którzy mogą stać w alejce pod murem ogrodu. Nie wolno im filmować, ale fotografowanie jest dozwolone:

The most sacred place in Lhasa is the Jokhang Temple, which houses the statue of the 12-year-old Buddha Sakyamuni. It looks most impressive when photographed from the inner terrace. I have been there twice before and I must admit that in recent years no expense has been spared in renovating the ornaments and refreshing the gilding:

 

Najbardziej uświęconym miejscem w Lhasie jest świątynia Jokhang, w której przechowuje się posąg 12-letniego Buddy Sakyamuni. Najbardziej efektownie prezentuje się, gdy fotografować ją z wewnętrznego tarasu. Byłem tu wcześniej dwukrotnie i muszę przyznać, że w ostatnich latach nie żałowano środków na odnowienie ornamentów i odświeżenie złoceń:

In front of the temple gate, a crowd of people mortify themselves in such a way that for hours the faithful sometimes fall on their faces, sometimes stand up, saying a prayer. They have always been here. Only once they were dressed in rough Tibetan robes, or even skins, and today they are already dressed in clothes similar to ours:

 

Przed bramą świątyni tłum ludzi umartwia się w ten sposób, że całymi godzinami wierny  to pada na twarz, to wstaje, odmawiając modlitwę. Zawsze tu byli. Tylko kiedyś byli ubrani w tybetańskie zgrzebne szaty, a nawet skóry, a dziś są to już stroje podobne do naszych: 

Lhasa, or rather its oldest part, has largely retained its Tibetan atmosphere. In its streets you can still see people dressed in traditional clothing spinning prayer wheels. An old craft flourishes: before I left the city I learned to imprint Tibetan verses carved on a wooden block on paper. Such sheets, only printed more finely, are passed before them in temples by Buddhist monks:

 

Lhasa, a dokładniej - jej stara część zachowała w dużej mierze swój tybetański klimat. Na jej ulicach wciąż widzi się tradycyjnie ubranych ludzi kręcących modlitewne młynki. Kwitnie stare rzemiosło: zanim wyjechałem z miasta nauczyłem się odbijać na papierze tybetańskie wersety wyryte w drewnianym klocku. Takie arkusiki, tylko drobniej zadrukowane przekładają przed sobą w świątyniach buddyjscy mnisi:

 

Trzeciego dnia rano zapakowaliśmy bagaże do niepozornego busika. Patrzyłem na niego zrazu z niepokojem: czy wjedzie na te wysokie przełęcze? Było nas w grupie 11 osób z różnych krajów: od Nowej Zelandii przez Azję do Ameryki. Europejczyk był tylko jeden - ja. Mieliśmy młodego przewodnika mówiącego poprawnie po angielsku i kierowcę-Tybetańczyka. Ten uśmiechał się, ale nie zapamiętał nawet "good morning"  :)

On the third day in the morning we packed our luggage into an inconspicuous bus. I looked at it with concern at first: would it make it up those high passes? There were 11 of us in the group from different countries: from New Zealand through Asia to America. There was only one European - me. We had a young guide who spoke good English and a Tibetan driver. He smiled, but didn't even remember "good morning" :)

Soon, beyond the city limits, we began to climb up the mountain valleys. The landscapes were more and more spectacular. In the photo on the bottom right, you can see how steep "our" G349 road is:

 

Wkrótce, za granicą miasta zaczęliśmy się wspinać w górę górskich dolin. Krajobrazy były coraz bardziej efektowne. Na zdjęciu po prawej w dole widać, jak stroma jest "nasza" szosa G349:

XStill below the pass we went down to a "designed" viewpoint. On a large stone, which was placed there according to Chinese custom, I could not read the hieroglyphs, but it was possible to read the height: 4280 m. Apart from us, several other groups of tourists admired the panorama - they were exclusively Chinese and it was them who were waiting there for coiffed dogs, colorfully decorated white yaks and miniature goats. The middle class, which is growing rapidly in China, has money and ambition to travel. They are close to Tibet. And they are now visiting this interesting region in large numbers. Foreign tourists are almost invisible in this crowd:

 

Jeszcze pod przełęczą zjechaliśmy na "urządzony" punkt widokowy. Na wielkim kamieniu, który tam chińskim zwyczajem ustawiono nie mogłem odczytać hieroglifów, ale dało się odczytać wysokość: 4280 m.  Oprócz nas panoramę podziwiało kilka innych grup turystów podróżujących busikami i prywatnymi samochodami - byli to wyłącznie Chińczycy i to na nich czekały tam ufryzowane psy, przybrane kolorowo białe jaki i miniaturowe kózki. Klasa średnia, która w Chinach szybko się rozrasta,  ma pieniądze i ambicję by podróżować. Do Tybetu mają blisko. I to oni teraz tłumnie odwiedzają ten ciekawy region. W tym tłumie zagraniczni turyści są wśród miejscowych prawie niewidoczni:

Soon we set off again up the mountain – to the pass. Behind it opened a fabulous view of one of the three sacred lakes of Tibet – Yamdrok Tso. I saw it for the first time in 1987. The scenery was completely different then: a different colour of the mountain slopes, a different, worse road, on which cars raised clouds of dust. Today there is asphalt and a large concrete viewing terrace. Only the colour of the water in the lake tempts as before with turquoise and blue:

 

Wkrótce ruszyliśmy ponownie w górę - na przełęcz. Za nią otworzył się bajeczny widok na leżące w dole jedno z trzech świętych jezior Tybetu - Yamdrok Tso. Oglądałem je po raz pierwszy w 1987 roku. Sceneria była tu wtedy zupełnie inna: inne ubarwienie górskich stoków, inna, gorsza droga, na której samochody podnosiły tumany kurzu.  Dzisiaj jest tu asfalt i wybetonowany duży taras widokowy. Tylko kolor wody w jeziorze kusi jak dawniej turkusem i błękitem:

We drove down to the very shore of Lake Yamdrok Tso and after a short stop we started climbing again - to the next pass. Soon we were on the edge of clouds that covered the sun. A peak covered with a large glacier emerged from the clouds. These were the Himalayas in all their glory - the Karola Glacier. By the road, at an altitude of 5020 m, a white chorten was set up here and hundreds of prayer flags were hung on strings, fluttering in the wind and saying prayers for the founders. Nearby is a small monastery:

 

Zjechaliśmy na sam brzeg jeziora Yamdrok Tso i po krótkim postoju ponownie zaczęliśmy się wspinać - na następną przełęcz.  Wkrótce znaleźliśmy się na granicy chmur, które przesłoniły słońce.  Z obłoków wyłonił się szczyt pokryty wielkim lodowcem. To już były Himalaje w całej swojej krasie - Lodowiec Karola. Przy szosie, na wysokości 5020 m ustawiono tu biały czorten i rozwieszono na sznurach setki modlitewnych chorągiewek, które furkocząc na wietrze odmawiają modlitwy za fundatorów. Obok jest mały klasztor:

It had been a very long day. The sun was already setting when we reached the city of Gyantse. Our vehicle left us at a beautiful monastery, distinguished by its round, ornate tower built next to the main temple building. I was curious to explore the temple again and climb to the upper terraces of the tower to look down on the city, dominated by sharp hill...

 

To był bardzo długi dzień. Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy dotarliśmy do miasta Gyantse. Nasz pojazd zostawił nas pod pięknym klasztorem, wyróżniającym się okrągłą, ozdobną wieżą, zbudowaną obok głównego świątynnego budynku. Z ciekawością ponownie zwiedzałem świątynię i wspinałem się na górne tarasy wieży, by z góry spojrzeć na miasto.

Gyantse is dominated by a steep hill, and on it was built a fort, where since the 14th century the local ruler lived. I remember till now my sweaty climbing to this ruined fort during my previous stay in Gyantse, in 1987. And from the fort to the monastery I walked than along a street that had no surface... Today Gyantse no longer looks like a frontier city, where the wind raises clouds of sand - it is orderly, still picturesque and interesting:

 

Nad Gyantse góruje strome wzgórze, a na nim zbudowano fort, w którym od XIV wieku mieszkał miejscowy władca. Pamiętam, że podczas poprzedniego pobytu w roku 1987 wspinałem się do tego zniszczonego fortu. A od fortu do klasztoru szedłem potem ulicą, która nie miała nawierzchni... Dziś Gyantse nie ma już wyglądu frontowego miasta, gdzie wiatr podnosi tumany piasku - jest uporządkowane, wciąż malownicze i ciekawe:

The sun was setting as we set off. We entered Shigatse, where we were to spend the night, after dark. There was no time to explore the city - we were to see it only on the way back. Now everyone wanted to rest, because the next day at dawn we were going to continue - to Everest! Everyone was already feeling the effects of being at altitude. To limit these effects, everyone was given a small container of oxygen under pressure and a plastic inhaler. In case of temporary problems, you could reach for this device and take a few puffs of enriched air. The expedition organizer also installed a 4-liter oxygen cylinder in the car. Only one person from the group felt unwell during the entire expedition and used it for several hours - inserting the plastic tube of the dispenser into his nose.

 

Słońce zachodziło, gdy ruszyliśmy dalej. Do Shigatse, gdzie mieliśmy spędzić noc wjeżdżaliśmy już po zmroku. Nie było czasu na zwiedzanie miasta - mieliśmy je obejrzeć dopiero w drodze powrotnej. Teraz każdy chciał odpocząć, bo następnego dnia o świcie ruszaliśmy dalej - pod Everest! wszyscy czuli już skutki przebywania na wysokości. Aby je ograniczyć, każdy dostał niewielki pojemnik z tlenem pod ciśnieniem i plastikowy inhalator. W przypadku chwilowych kłopotów można było sięgnąć po ten przyrząd i zaciągnąć się kilka razy wzbogaconym powietrzem.  Organizator ekspedycji zainstalował także w samochodzie 4-litrową butlę z tlenem. Jedna tylko osoba z grupy podczas całej wyprawy poczuła się źle i przez kilka godzin korzystała z niej - wkładając plastykową rurkę dozownika do nosa.

Byłem już wprawdzie dwukrotnie na wysokościach do 6 tysięcy metrów i skończyło się to dla mnie bez żadnych sensacji. Ale to było 35 lat wcześniej! Trochę się obawiałem, jak tym razem zareaguje organizm. Dał sobie radę!

I've been to altitudes of up to 6,000 meters twice before, and it ended without any sensations for me. But that was 35 years ago! I was a little worried about how my body would react this time. It managed!

 

Frequently checked at road checkpoints, we continue along the famous G318 highway starting in Shanghai and ending at the Nepalese border. In some town along the way, "kilometer 5000" of this highway is marked - for all those passing by, this is an opportunity to stop, take pictures and buy souvenirs. The Chinese can drive along this highway in a private car or motorcycle. Foreigners - only with special permission and under the care of:

 

Często kontrolowani na drogowych posterunkach jedziemy dalej słynną szosą G318 zaczynającą się w Szanghaju, a kończącą się na granicy Nepalu. W jakimś miasteczku po drodze zaznaczony jest "kilometr 5000" tej szosy - dla wszystkich przejeżdżających to okazja do postoju, zdjęć i zakupu pamiątek. Chińczycy mogą przejechać tę szosę prywatnym samochodem czy motocyklem. Cudzoziemcy - tylko za specjalnym zezwoleniem i pod opieką:

Another high pass, and then a descent into the valley, where at an altitude of 4,000 meters, the harvest is in progress! In small fields, people are hand-picking the barley and tying it into sheaves:

 

Jeszcze jedna wysoka przełęcz, a potem zjazd w dolinę, gdzie na wysokości 4000 metrów trwają właśnie żniwa! Na niewielkich poletkach ludzie ręcznie zbierają jęczmień i wiążą go w snopki:

Hours of driving pass. Finally, from some pass, a fabulous view of the main ridge of the Himalayas opens up. Unfortunately, the guide did not think to prepare us cards with the names of the peaks and their heights. In addition, white clouds constantly roll over the range, now revealing the mountains, now obscuring them:

 

Upływają godziny jazdy. W końcu z jakiejś przełęczy otwiera się bajeczny widok na główną grań Himalajów. Niestety, przewodnik nie pomyślał o tym, by przygotować nam kartki z naniesionymi nazwami szczytów i ich wysokością. Poza tym nad pasmem bez przerwy przewalają się białe obłoki, to odsłaniając góry, to zasłaniając:

In the last town on the route to Everest, the Chinese built a symbolic gate and transfer station to serve mass tourist traffic. Because further up, you can only go by green, electric eco-bus, of course after buying a ticket:

 

W ostatnim miasteczku na trasie pod Everest Chińczycy dla obsłużenia masowego ruchu turystycznego zbudowali symboliczną bramę i stację przesiadkową. Bo dalej -w górę można jechać tylko zielonym, elektrycznym eco-busem, oczywiście po wykupieniu biletu:

The narrow ribbon of new asphalt road climbs further in zigzags along the bare, vegetation-free slope. In the photo below, you can see the zigzags of this road and the extraordinary, desert landscape below. If I had been driving a car rented just for my group, I would have stopped for photos many times. But that was not the case, I managed to take this photo during the ride:

 

Wąska wstążka nowej, asfaltowej szosy wspina się dalej zygzakami po gołym, pozbawionym roślinności zboczu. Na zdjęciu poniżej widać w dole zygzaki tej szosy i niezwykły, pustynny krajobraz. Gdybym jechał samochodem wynajętym tylko dla swojej grupy można by się zatrzymać dla zdjęć wiele razy. Ale tak nie było, udało mi się zrobić takie oto zdjęcie podczas jazdy:

Shortly after reaching the peak, we entered a not very wide valley that led us to a place at an altitude of 5,250 meters, which the Chinese call EBC (Everest Base Camp). In reality, this is a tourist base camp under Everest. The base for climbers intending to climb the highest mountain in the world is located another 8 kilometers further into the valley, but tourists are not allowed there! I learned about these realities only on the spot. Below I have included a promotional photo showing EBC in ideal weather conditions. You must be very lucky to have here such ideal conditions for the pictures :

 

Wkrótce po osiągnięciu kulminacji wjechaliśmy w niezbyt szeroką dolinę, która doprowadziła nas do miejsca na wysokości 5250 metrów, które Chińczycy nazywają EBC (Everest Base Camp). W rzeczywistości jest to turystyczna baza pod Everestem. Baza dla alpinistów zamierzających wspinać się na najwyższą górę świata jest położona jeszcze 8 kilometrów dalej w głąb doliny, ale tam turystów już nie wpuszczają!  O tych realiach dowiedziałem się dopiero na miejscu. Poniżej zamieściłem promocyjne zdjęcie pokazujące EBC przy idealnych warunkach pogodowych. Ja nie miałem tyle szczęścia:

The small Rongbuk monastery, rebuilt after the destruction of the Cultural Revolution, lies at the bottom of the slope on the left side - about 200 meters from the base towards the white Everest. The base itself is a large town of black, felt tents. Their interiors are divided by curtains into rooms that can accommodate from 2 to 10 bunks. In the evening, when the temperature drops to almost zero, they turn on gas heaters. Sanitary conditions here are embarrassing. The few container toilets are located outside the town. There are no washbasins in our sense of the word. But you come here only for one night, to see Everest - preferably like the one in this promotional photo:

 

Mały klasztor Rongbuk odbudowany już po zniszczeniach Rewolucji Kulturalnej leży w dolnej części zbocza po lewej stronie - jakieś 200 metrów od bazy w kierunku białego Everestu. Sama baza to wielkie miasteczko czarnych, wojłokowych namiotów. Ich wnętrza podzielone są kotarami na pomieszczenie mogące pomieścić od 2 do 10 prycz. Wieczorem, gdy temperatura spada niemal do zera zapalają gazowe grzejniki. Warunki sanitarne są tu żenujące. Nieliczne kontenerowe toalety ustawione są poza obrębem miasteczka. Umywalni w naszym znaczeniu tego słowa nie ma wcale.. Ale tu przyjeżdża się tylko na jedną noc, po to by zobaczyć Everest - najlepiej taki jak na tym zdjęciu promocyjnym:

In September, it is difficult to see a cloudless sky over Everest. A traveler should be happy if they even see the northern side of the world's highest mountain among the clouds. I - as you can see in the photo below (in an old The North Face suit) - made it! How many world travelers have had the privilege of looking at Everest from both sides? Some of them have only looked at Everest from an airplane... I could now give my opinion: It is much easier to reach the bottom of Everest on the Chinese side, but the view on the Nepalese side is much more impressive. You can read the report from the famous Everest trek in Nepal in my book and here. (In Polish but you can internet tools to translate)

 

We wrześniu trudno nad Everestem zobaczyć bezchmurne niebo. Podróżnik powinien się cieszyć, jeśli w ogóle zobaczy wśród obłoków północną stronę najwyższej góry świata. Mnie - jak widzicie na zdjęciu poniżej  (w starym skafandrze firmy The North Face) - udało się! Ilu światowych podróżników miało przywilej patrzenia na Everest z obu stron?  Niektórzy z nich patrzyli na Everest tylko z samolotu... Ja mogłem teraz wydać opinię: Po chińskiej stronie znacznie łatwiej dotrzeć pod Everest, ale widok po stronie nepalskiej robi znacznie większe wrażenie. Relację z wędrówki trasą słynnego Everest trek w Nepalu możecie przeczytać w mojej książce oraz tutaj.

In the morning, the guide took this souvenir photo of me and a few minutes after nine we were back in the green eco-bus and immediately set off down. That day we had to cover over 400 km. In the mountains, that's a lot! Sand dunes appeared on the route. The road to Tingri West and further on to Saga was poor, with holes patched up haphazardly, and it was impossible to reach a higher speed on it, because we were thrown up on our primitive seats. The discomfort was rewarded by the views - see the picture below:

 

Rano przewodnik zrobił mi to pamiątkowe zdjęcie i już kilka minut po dziewiątej znów siedzieliśmy w zielonym eco-busie i bez zwłoki ruszyliśmy w dół. Tego dnia mieliśmy do pokonania ponad 400  km. W górach to bardzo dużo! Na trasie pojawiały się piaszczyste diuny. Droga do Tingri West i dalej do Saga była kiepska, z zalepianymi byle jak dziurami i nie można było na niej rozwinąć większej szybkości, bo z miejsca na naszych prymitywnych fotelach byliśmy wyrzucani w górę. Niewygodę nagradzały widoki:

Herds of sheep and yaks grazed on the green meadows at the bottom of the valleys. On this section of the route I managed to capture one of the most beautiful panoramas of this trip. These were the Himalayas photographed near the place where the borders of Nepal, India and China meet. I took this photo with my smartphone while driving. How I would like to stop and wait for a different composition of these clouds!

 

Na zielonych łąkach na dnie dolin pasły się stada owiec i jaków. Na tym odcinku trasy udało mi się uwiecznić jedną z najpiękniejszych panoram tej podróży. To były Himalaje sfotografowane w pobliżu tego miejsca, gdzie spotykają się granice Nepalu, Indii i Chin. Zrobiłem to zdjęcie smartfonem podczas jazdy. Jakże by się chciało przystanąć i poczekać na inną kompozycję tych chmur! :

Shortly after, we left the main road to the picturesque Pelkhu Tso Lake, to once again admire the landscape of Tibet. The colors of the lake, the shapes of the clouds and the endless emptiness around make one stand there amazed by the charm of the moment and the beauty of nature... Fortunately, no holiday resorts have been built on the lake yet, and no jet skis are roaring here yet. Only a short breath and a slight headache remind us that we are at an altitude of 4,630 meters:

 

Wkrótce potem zjechaliśmy z głównej drogi do malowniczego jeziora Pelkhu Tso, by jeszcze raz zachwycić się krajobrazem Tybetu. Koloryt jeziora, kształty obłoków i nieograniczona pustka dookoła sprawia, że człowiek staje tu zadziwiony urokiem chwili i pięknem przyrody... Na szczęście nad jeziorem nie wybudowano dotąd żadnych ośrodków wczasowych, nie warczą tu jeszcze wodne skutery. Tylko krótki oddech i lekki ból głowy przypominają, że jesteśmy na wysokości 4630 metrów:

We have to say goodbye to this beautiful place. The driver intends to reach the town of Saga before dusk, where we have planned to spend the night. So we climb the 4800 pass and would probably be in the hotel soon if not for the checkpoint. Our guide disappears here with our passports, and we wait, wait... until dusk! Dreaming of a bath and a comfortable bed after the discomforts of EBC.

 

Trzeba pożegnać to piękne miejsce. Kierowca zamierza przed zmrokiem dojechać do miasteczka Saga, gdzie mamy zaplanowany nocleg. Wspinamy się więc na przełęcz 4800 i pewnie byśmy wkrótce byli w hoteliku gdyby nie posterunek kontrolny. Nasz przewodnik znika tu z paszportami, a my czekamy, czekamy... do zmroku!  Marząc o kąpieli i wygodnym łóżku po niewygodach EBC.

 

 

W Saga kładziemy się spać po zmierzchu i wstajemy przed świtem, bo kolejnego dnia mamy do przejechania ponad 500 kilometrów. Jesteśmy już na drodze G219, biegnącej przez Zachodni Tybet do Sinjangu, a w projektach - aż do granicy Mongolii. Ale podobno ostatnio uzyskanie zezwolenia na przejazd do Kaszgaru tą legendarną drogą graniczy z cudem. Jedni mówią o ćwiczeniach chińskiej armii, drudzy o tym, że przecina ona sporne z Indiami terytorium Aksai Chin. Nikt nie wie, co się naprawdę tam dzieje... 

 

 

In Saga we go to bed after dusk and get up before dawn, because the next day we have to drive over 500 kilometers!. We are already on the G219 road, running through Western Tibet to Xinjiang, and in the projects - all the way to the Mongolian border. But apparently recently obtaining permission to travel to Kashgar on this legendary road borders on a miracle. Some say that the Chinese army is training, others that it crosses the disputed territory of Aksai Chin with India. Nobody knows what is really going on there...

Quite unexpectedly, something downright grotesque appears in the landscape. The Chinese call it wetland. They built footbridges and gazebos over the reeds and water holes. The greenery tempts with its freshness. But further on, you can see that the wetlands border on vast, sandy dunes. And beyond the dunes, mountains shoot up into the sky. The landscape was extraordinary and worth a short stop:

 

Zupełnie niespodziewanie w krajobrazie pojawia się coś wręcz groteskowego. Chińczycy nazywają to wetland czyli mokradła. Nad szuwarami i wodnymi oczkami zbudowali pomosty i altanki. Zieleń kusi świeżością. Ale dalej widać, że mokradła graniczą z rozległymi, piaszczystymi wydmami. A za wydmami wystrzelają ku niebu góry. Krajobraz był niezwykły i wart krótkiego postoju:

A little further on, in the wilderness above the highway, they built a ceremonial gate above the highway. The guide explained that this was the gate to the region of Western Tibet, which the Tibetans call Neri, and the Chinese in their own way: Ali. A newly built military airport has recently opened in Ali, which also accepts scheduled civilian aircraft. From there, you can fly to Kashgar, among other places, over the section of the G219 that is closed to foreigners:

 

Nieco dalej, w pustkowiu zbudowali nad szosą paradną bramę. Przewodnik wyjaśnił, że to brama do regionu Zachodniego Tybetu, który Tybetańczycy nazywają Neri, a Chińczycy po swojemu: Ali. W Ali otwarto niedawno nowozbudowane lotnisko wojskowe, przyjmujące także rejsowe cywilne samoloty. Można z niego polecieć m.in. do Kaszgaru ponad zamkniętym dla cudzoziemców odcinkiem G219:

About 200 meters beyond the gate, another military checkpoint awaits us. And then, through the window, the harsh landscape of Tibet, diversified only by the fanciful shapes of clouds. The high Himalayas remained somewhere on the left:

 

Jakieś 200 metrów za bramą czeka nas kolejna wojskowa kontrola. A potem za szybą surowy krajobraz Tybetu, urozmaicony tylko fantazyjnymi kształtami chmur. Wysokie Himalaje zostały gdzieś po lewej:

Before sunset, the surface of a large lake, set back from the road, suddenly appears on the left. Many strings of prayer flags have been hung along the road. For this is the holy Lake Manasarovar. There is not much time today to explore its shores:

 

Jeszcze przed zachodem słońca zupełnie niespodziewanie pojawia się po lewej stronie odsunięta od szosy płaszczyzna wielkiego jeziora. Wzdłuż szosy rozwieszono wiele sznurów modlitewnych chorągiewek. Bo to święte Jezioro Manasarovar. Nie many dziś czasu na zwiedzanie jego brzegów:

On the opposite side of the road, traders have set up stalls in the wasteland with souvenirs, food, and junk. The stalls are full of smoked lake fish and cakes of dried yak manure. A cold wind is blowing, but it is clear that the traffic on this main road is large enough to give them a chance to earn money:

 

Po przeciwnej stronie szosy handlarze rozłożyli w pustkowiu kramy z pamiątkami, jedzeniem, tandetą. Są na straganach wędzone ryby z jeziora i placki wysuszonego jaczego nawozu. Wieje zimny wiatr, ale widać ruch na tej głównej drodze jest dostatecznie duży, aby stworzyć im szansę zarobku:

The guide knew why he was urging us on! A dozen or so kilometers further, just before sunset, we saw the holy Mount Kailash on the right - on the first day! Not everyone has this privilege! The snow-capped peak of Kailash is easy to recognize by the black "steps" on the southern side, which seem to invite you to climb the still distant peak:

 

Przewodnik wiedział, dlaczego nas ponagla! Kilkanaście kilometrów dalej, tuż przed zachodem słońca zobaczyliśmy po prawej świętą górę Kailash - już pierwszego dnia!. Nie wszyscy mają ten przywilej! Ośnieżony wierzchołek Kailasza łatwo rozpoznać po czarnych "schodkach" z południowej strony, które zdają się zapraszać do wejścia na wciąż odległy szczyt:

Mt Kailash is "only" 6714 m high and its summit is not a target for record-breaking climbers. There is, however, a marked pilgrim trail around the holy mountain - the so-called kora. It is followed by both Buddhists and (a few here) tourists. The latter rather for satisfaction than for the views. My photo was taken from the road - Kailash is slightly removed from it. At the foot of Kailash lies the town of Darchen, where we spent the night:

 

Mt Kailash ma "tylko" 6714 m i jego wierzchołek nie jest celem dla bijących rekordy alpinistów. Wokół  świętej góry jest natomiast wytyczony pielgrzymi szlak - tzw. kora. Podążają nią zarówno buddyści jak i (nieliczni tu) turyści.  Ci ostatni raczej dla satysfakcji niż dla widoków. Moje zdjęcie zostało zrobione z szosy - Kailash jest od niej  nieco odsunięty. U stóp Kailasha leży miasteczko Darchen [Darczen] gdzie spędziliśmy noc:

The next day before dawn, some of the travelers from our group set off for the kora. Unfortunately, I did not - due to a serious knee injury. But a few hours later I was able to take a photo from Darchenu Street like the one above. This is a view in the opposite direction from Kailash - towards the main Himalayan range and the border with India. Darchen was designated by the authorities as an important tourist center and is being polished - hence the smooth asphalt and those fancy lanterns. ..

 

Następnego dnia przed świtem część podróżników z naszej grupy wyruszyła na korę. Ja niestety nie - ze względu na poważną kontuzję kolana. Ale za to mogłem w kilka godzin później zrobić z ulicy Darchenu takie zdjęcie jak powyżej. To widok w stronę przeciwną od Kailasha - w kierunku głównego pasma Himalajów i granicy z Indiami.  Darchen został wytypowany przez władze na ważny ośrodek ruchu turystycznego i jest pucowany - stąd ten równiutki asfalt i te wyszukane latarnie. ..

In the upper part of the city - across the river, there are a row of old stupas, a mani wall made of stones with prayers carved on them and two beautiful, white chortens. It's worth a visit! I also wanted to see what the beginning of the kora looks like. You go around the holy mountain in a clockwise direction. On the exit street there is a barrier where you have to pay for entry to the Mt Kailash National Park. From here, you can get to a place called "Km 6" by a path on the slope or by the park eco-bus, where yaks and horses are waiting for hire and the proper trail begins.

 

 W górnej części miasta - za rzeką stoją rzędem stare stupy, ściana mani z kamieni na których wyryte są modlitwy i dwa piękne, białe czorteny. Warto tu zajrzeć!   Chciałem też chociaż zobaczyć, jak wygląda początek kory. Wokół świętej góry podąża się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Na wylotowej ulicy jest szlaban, gdzie trzeba zapłacić za wstęp do Parku Narodowego Mt Kailash. Stąd ścieżką po zboczu lub parkowym eko-busem można się dostać do miejsca zwanego "Km 6", gdzie czekają jaki i konie do wynajęcia i zaczyna się właściwa ścieżka szlaku.

People setting off on the trail passed by this chapel standing at "kilometer 6", next to the prayer flags and disappeared in the mist filling the upper level of the valley. Some Tibetans were going up on loaded horses. I guessed that these were those who lived somewhere there by the kora, who serviced the modest shelters where tourists stayed. Because the kora is traversed in 3 days. The first stage to Driapuk is 14 km (20 km from the city), the second - to Dzultripuk 20 km including a difficult ascent up to the pass, the third stage has only 7 km walk and a 4-kilometer ride by eco-bus to Darchen.

 

Ludzie wyruszający na szlak przechodzili obok tej kapliczki, stojącej na "kilometrze 6", obok sznurów modlitewnych flag i znikali we mgle, wypełniającej górne piętro doliny. Niektórzy Tybetańczycy podążali w górę na obładowanych konikach. Domyślałem się, że byli to Ci, którzy mieszkali gdzieś tam przy korze, obsługiwali skromne schroniska, w których zatrzymywali się turyści. Bo korę przechodzi się w ciągu 3 dni. Pierwszy etap do Driapuk ma 14 km (20 km z miasta), drugi - do Dzultripuk 20 km, w tym trudne podejście na przełęcz, trzeci etap to tylko 7 km i 4 kilometry jazdy eko-busem do Darchen.

I waited an hour at the trailhead for the fog to clear. There were several opportunities to take pictures of people making their way up the kor. There were children among them:

 

Czekałem godzinę na początku szlaku, aż mgła opadnie. Było kilka okazji do zrobienia zdjęć ludziom, którzy podążali korą w górę. Były wśród nich także barwnie ubrane dzieci:

When the fog finally lifted a bit, I was able to take a picture of the valley that the pilgrims and tourists were still walking through. On the left, on the slope, you can see a small gompa, which you can also visit if you have some strength. The weather is unpredictable. Judge for yourself whether it is worth hiking the kora or just looking at the holy mountain from a distance:

 

Gdy w końcu mgła się nieco podniosła mogłem sfotografować dolinę, którą podążali dalej pielgrzymi i turyści. Po lewej na zboczu widać małą gompę, którą można dodatkowo odwiedzić, jeśli ktoś ma zapas sił. Pogoda jest nieprzewidywalna. Sami oceńcie, czy warto wędrować korą, czy poprzestać na popatrzeniu na świętą górę z daleka:

As we set off, Kailash revealed itself and we had another opportunity to admire this famous mountain from a different perspective. Some Tibetans come to Kailash with their own black tents, the kind they use in pastures. They pitch them at no cost by the roadside and go to do the kora:

 

Gdy ruszaliśmy w dalszą drogę Kailash się odsłonił i mieliśmy jeszcze jedną okazję do podziwiania tej znanej góry z innej perspektywy. Niektórzy Tybetańczycy przyjeżdżają pod Kailash z własnymi czarnymi namiotami, takimi, jakich używają na pastwiskach. Rozbijają je bez kosztów przy drodze i podążają odbyć korę:

Our further journey west was full of magnificent landscapes. That day our vehicle climbed three high passes in succession. After the first one we descended into a green valley through which a glacial river flowed. On the green pasture we could see black spots of grazing yaks. The eyes hurt from looking at the white snow above: 

 

Nasza dalsza droga na zachód obfitowała we wspaniałe krajobrazy. Tego dnia nasz pojazd wspinał się kolejno na trzy wysokie przełęcze. Za pierwszą zjechaliśmy w zieloną dolinę którą spływała lodowcowa rzeka. Na zielonym pastwisku widać było czarne plamki pasących się jaków. Od patrzenia na biel śniegów powyżej bolały oczy:

Soon we turned towards the snow and began to climb higher and higher on a good but completely empty road. I had not expected such views! We were entering the height of eternal snow! Some of the passengers remembered that in the box next to the driver were their containers of compressed oxygen...

 

Wkrótce skręciliśmy ku tym śniegom i zaczęliśmy się wspinać wyżej i wyżej dobrą, ale zupełnie pustą drogą. Takich widoków nie przewidywałem! wjeżdżaliśmy na wysokość wiecznych śniegów! Niektórzy pasażerowie przypomnieli sobie, że w kartonie obok kierowcy leżą ich pojemniki ze sprężonym tlenem...

At my request, we stopped on the side of the road. I looked at my GPS. The altitude was extraordinary: 5,390 meters! Our legs are slightly weak as we cautiously step out onto the white snow. Some of us have never walked on snow in our lives! They are now as happy as children - what a fun!

 

Na moją prośbę stanęliśmy na poboczu. Spojrzałem na mój GPS. Wysokość była wyjątkowa: 5390 metrów! Nogi się lekko uginają, gdy ostrożnie wychodzimy na biały śnieg. Niektórzy z nas nigdy w życiu nie stąpali po śniegu! Cieszą się teraz jak dzieci - ale frajda! 

As I look around I come to the conclusion that we are on another, but very long pass. There were a few poles with prayer flags here, like in many similar places, but the winds have torn the ropes away and the tattered flags lie among the snow today, waiting for someone to restore them to their former glory:

 

Gdy rozglądam się dookoła dochodzę do wniosku, że jesteśmy na kolejnej, ale bardzo rozciągniętej przełęczy. Stało tu, jak w wielu podobnych miejscach kilka słupów z flagami modlitewnymi, ale wiatry porwały sznury i potargane flagi leżą dziś wśród śniegu, czekając na kogoś, kto przywróci im dawną świetność:

Beyond the snowy pass there was a third one, and then we rode down numerous "safety pins" into the valley, where another triumphal gate greeted us in the wilderness. It was probably set up so that everyone would know who was in charge here. Note the large inscription in the Chinese alphabet and the tiny one in Tibetan. There are no European translations everywhere - this is the tragedy of Western travelers coming to Tibet - it is very difficult to find out where I am, where I am going and what I am seeing:

 

Za śnieżną przełęczą była jeszcze trzecia, a potem zjechaliśmy licznymi "agrafkami" w dolinę, gdzie w pustkowiu powitała nas kolejna triumfalna brama. Ustawiona chyba po to, aby wszyscy wiedzieli kto tu rządzi. Zwróćcie uwagę na wielki napis w alfabecie chińskim i maleńki w tybetańskim. Europejskich tłumaczeń wszędzie brak - to jest tragedia zachodnich podróżników przybywających do Tybetu - bardzo trudno zorientować się gdzie jestem, dokąd jadę i co oglądam i nawet GPS niewiele może pomóc:

Later it turned out to be a gate to a valley, which I called the Valley of Miracles for my own use. The guide called it Zanda. As a result of sandstone erosion, truly fantastic landscapes were created here. The valley is a dozen or so kilometers long and when you drive along the road built on its bottom, on both sides the eye is delighted by the fanciful shapes of cliffs, towers, organs and castles:

 

Później okazało się, że to brama do doliny, którą ja na własny użytek nazwałem Doliną Cudów. Przewodnik mówił o niej Zanda. W wyniku erozji piaskowców powstały tu naprawdę fantastyczne krajobrazy. Dolina ma kilkanaście kilometrów długości i kiedy się jedzie drogą zbudowaną na jej dnie z obu stron cieszą oko fantazyjne kształty klifów, wież, organów i zamków:

If I were driving here by car, I would stop the vehicle every few minutes to admire and take pictures of the objects in this extraordinary gallery created by nature. But we were traveling with a local guide, who decided that we would only stop at one place. And there was no point in asking the driver to slow down, because he did not understand a word of English...

 

Gdybym sam jechał tędy samochodem to zatrzymywałbym pojazd co kilka minut, by podziwiać i fotografować obiekty tej niezwykłej galerii stworzonej przez przyrodę. No ale my jechaliśmy z lokalnym przewodnikiem, który zdecydował, że zatrzymaliśmy się tylko w jednym miejscu. A do kierowcy nie było po co się zwracać, aby zwolnił, bo on nie rozumiał ani słowa po angielsku...

Amidst such landscapes, at the foot of a heavily eroded rock face, the pleasant town of Dada was situated, where we were to spend the night. The hotel was quite decent. There was even (weak, but still!) internet access.

 

Wśród takich krajobrazów, u stóp silnie zerodowanej skalnej ściany usadowiło się sympatyczne miasteczko Dada, w którym mieliśmy spędzić noc. Hotelik był całkiem przyzwoity. Był nawet (słabiutki, ale jednak!) dostęp do internetu.

Before evening, in beautiful light, we managed to visit a local monastery, in whose garden stands a forest of Buddhist stupas. The monastery seems to be functioning normally, but I did not see any believers there. So maybe this building has already been transformed into a museum?:

 

Przed wieczorem, przy pięknym świetle zdążyliśmy jeszcze odwiedzić miejscowy klasztor, w którego ogrodzie stoi las buddyjskich stup. Klasztor niby normalnie funkcjonuje, ale wcale nie widziałem w nim wiernych. Więc może i ten obiekt zamieniono już na muzeum?:  

In the main temple, however, there were platforms on which monks sit to pray, and in front of the altar - as is the local custom - large-format photographs of the Panchen Lama and previous Dalai Lamas. Nowhere, in no monastery, was a photograph of the current Dalai Lama, who is in exile in India, displayed. When I asked our guide about it, his answer was always the same: for political reasons:

 

W głównej świątyni były jednak podesty, na których mnisi zasiadają do modlitwy, a przed ołtarzem - miejscowym zwyczajem wielkoformatowe fotografie panczenlamy i poprzednich dalajlamów. Nigdzie, w żadnym klasztorze nie wystawiono zdjęcia obecnego dalajlamy, przebywającego na wychodźstwie w Indiach. Kiedy pytałem o to naszego przewodnika odpowiedź miał zawsze tę samą: z powodów politycznych:  

Tibetan monasteries are always in semi-darkness, the temple rooms have no windows. Here, exceptionally, strong fluorescent lights were turned on for visitors. No one was watching, so I was free to photograph the statues of Buddha, his disciples and holy lamas.

 

W tybetańskich klasztorach zawsze panuje półmrok, świątynne pomieszczenia nie mają okien. Tu wyjątkowo zapalono dla odwiedzających silne, jarzeniowe światło. Nikt nie pilnował, więc mogłem swobodnie fotografować posągi Buddy, jego uczniów i świętych lamów. 

The next day, right after breakfast (each prepared their own from supplies - using electric kettles from the room equipment to make coffee or tea), we drove along a secondary, gravel road to the ruins of the Kingdom of Guge. Under the hill on which the ruins stand, a large and modern Palace of Culture was built, where you buy entrance tickets and transfer to a battery-powered vehicle that takes tourists to the entrance gate of the ruins. See this vehicle at the foot of the hill? From there, you only go up on foot:

 

Następnego dnia zaraz po śniadaniu  (każdy przygotowywał je z zapasów na własną rękę - używając elektrycznych czajników z wyposażenia pokoi do gotowania kawy czy herbaty) pojechaliśmy podrzędną, szutrową drogą do ruin Królestwa Guge. Pod wzgórzem, na którym stoją ruiny zbudowano wielki i nowoczesny Pałac Kultury, gdzie kupuje się bilety wstępu i przesiada na akumulatorowy pojazd wiozący turystów do bramy wejściowej ruin. Widzicie ten pojazd u stóp wzgórza? Stamtąd w górę idzie się tylko pieszo:

The Guge Kingdom existed from the 10th to the 13th century. It was an intermediary in trade between neighboring countries: Tibet, China, India and Pakistan, and it grew rich from it. Until these powers conquered it and divided its territory and treasures. Through the ruins, you have to climb up paths and steps:

 

Królestwo Guge istniało od X do XIII wieku. Pośredniczyło w handlu między sąsiednimi krajami: Tybetem, Chinami, Indiami i Pakistanem i na tym się bogaciło. Aż do czasu, gdy te potęgi podbiły je i podzieliły się jego terytorium i skarbami. Przez teren ruin wspinać się trzeba w górę ścieżkami i schodkami:

It's not easy, remember that at this altitude there is 50 percent less oxygen in the air than at sea level. The reward for the effort is the views that open up from the hill. As everywhere in Tibet, most visitors are Chinese. But among the tourists you can also see Tibetan national costumes - for example, black sleeveless shirts and striped aprons worn by Tibetan women:

 

Nie jest to łatwe, pamiętajmy, że na tej wysokości jest w powietrzu  o 50 procent mniej tlenu niż na poziomie morza. Nagrodą za wysiłek są otwierające się ze wzgórza widoki. Jak wszędzie w Tybecie większość zwiedzających to Chińczycy. Ale wśród turystów migają także narodowe stroje Tybetańczyków - na przykład czarne bezrękawniki i pasiaste fartuszki tybetańskich kobiet:

There are caves carved into the hillsides on many levels, sometimes with wooden doors - that's where the ice people lived. The only way to get to the top citadel is through a narrow tunnel carved into the rock. I admit I didn't manage to get there - my knee injury came on during the climb and I didn't want to risk it. Maybe one day the Chinese will build a cable car to the top for people like me... :)

 

W zboczach wzgórza na wielu poziomach wykute są groty, czasem zaopatrzone w drewniane drzwi - tam zamieszkiwali ludzie. Do szczytowej cytadeli można się dostać tylko przez ciasny tunel wykuty w skale. Przyznaję, że nie udało mi się tam dojść - podczas wspinaczki odezwała mi się kontuzja kolana i nie chciałem ryzykować. Może kiedyś Chińczycy zbudują kolejkę linową na szczyt dla takich jak ja...  :)

The ruins of the Kingdom of Guge were opened to tourists relatively recently. We still know little about this civilization. The vaults in the temples are supported by wooden columns from distant India. This is evidence of the kingdom's extensive contacts. After the tour, we stopped for lunch in Dada. I managed to take a photo of the city from the other side of the river. Showing its interesting location in the Valley of Miracles. The Chinese translate the name of the valley into English as "earth forest":

 

Ruiny Królestwa Guge udostępniono turystom stosunkowo niedawno. Wciąż niewiele wiemy o tej cywilizacji. W świątyniach sklepienia oparte są na drewnianych kolumnach pochodzących z dalekich Indii. Świadczy to o rozległych kontaktach królestwa. Po zakończeniu zwiedzania zatrzymaliśmy się na lunch w Dada. Udało mi się zrobić zdjęcie miasta z drugiej strony rzeki. Pokazujące jego ciekawe położenie w Dolinie Cudów. Chińczycy tłumaczą nazwę doliny na angielski jako "earth forest":

From Dada we returned to Darchen by the same route - through high, snow-covered passes, which meant that we were already turning back, having reached the westernmost part of Tibetan territory:

 

Z Dada wracaliśmy do Darchen tą samą drogą - przez wysokie, ośnieżone przełęcze, a to oznaczało, że już zawracamy, po dotarciu do najbardziej wysuniętego na zachód  skrawka terytorium Tybetu:

When we went down to the snow level in the green valleys, single farmsteads appeared, and on their walls - cakes of yak manure laid out for drying. They are still used as fuel:

 

Gdy zjechaliśmy z poziomu śniegów w zielone doliny pojawiły się pojedyncze zagrody, a na ich murkach - wyłożone do suszenia placki jaczego nawozu. Wciąż wykorzystuje się je jako opał:

Even here, in the vast wastelands, I have seen Chinese national flags planted on the roofs of modest houses. Add your own comment to this photo:

 

Nawet tu - na niezmierzonych pustkowiach widywałem chińskie flagi państwowe zatknięte na dachach skromnych domów. Sami dopiszcie sobie komentarz do tego zdjęcia:

After a night spent in the familiar primitive hotel in Darchen, we set off before sunrise - this time on minor, gravel roads, on which the vehicles raised clouds of dust.

The destination of the day: the great and sacred Lake Manasarovar for the Tibetans, which we had only seen from a distance on our way west.

 

Po nocy spędzonej w znanym już nam prymitywnym hoteliku w Darchen wyruszyliśmy jeszcze przed wschodem słońca - tym razem podrzędnymi, szutrowymi drogami, na których pojazdy podnosiły tumany kurzu. Cel: wielkie i święte dla Tybetańczyków Jezioro Manasarovar, które widzieliśmy tylko z daleka jadąc na zachód.

The lake is really big and framed by snow-capped mountains. The sharp morning sun reflected off the pristine white of the peaks. It was hard to look at this whiteness with the naked eye. The camera - as you can see in the photo below - also couldn't register this sharp white of the mountains well. We drove parallel to the lake shore, stopping from time to time for photos:

 

Jezioro jest naprawdę wielkie i obramowane ośnieżonymi górami. Ostre słońce poranka odbijało się od nieskazitelnej bieli szczytów. Trudno było patrzeć gołym okiem na tę biel. Aparat - jak widać na zdjęciu poniżej też nie mógł dobrze zarejestrować tej ostrej bieli gór. Jechaliśmy równolegle do brzegu jeziora, przystając od czasu do czasu dla zdjęć:

At some point the authorities ordered something like a public viewing point to be built here out of wood. And it was here that I met a festively dressed Tibetan family. We had no contact except smiles and gestures. I took my chance - probably the best one on this trip. Look at these authentic costumes, the sheepskin-lined coats, the covered faces of the elderly women - they had also come, probably from afar, to see the sacred lake:

 

W pewnym miejscu władza kazała tu zbudować z drewna coś jakby publiczny punkt widokowy. I to tu właśnie spotkałem odświętnie ubraną tybetańska rodzinę. Kontaktu nie mieliśmy żadnego poza uśmiechami i gestami. Wykorzystałem moją szansę - najlepszą chyba w tej podróży. Popatrzcie na te autentyczne stroje, na podszyte owczymi skórami szuby, na zasłonięte twarze starszych kobiet - oni też przyjechali, pewnie z daleka, zobaczyć święte jezioro:

     

 

The photo on the right shows the characteristic homespun aprons worn here... What an opportunity! I was alone with them, without the crowd of tourists aiming their cameras at the dream object. The rest of our group went ashore, and I was able to immortalize this unique Tibetan smile:

  Na zdjęciu obok widać lepiej te charakterystyczne samodziałowe fartuszki, które się tutaj nosi... Co za okazja! Byłem z nimi sam na sam, bez tłumu turystów, celujących z aparatów w wymarzony obiekt. Reszta naszej grupy odeszła na brzeg, a ja mogłem uwiecznić ten jedyny w swoim rodzaju tybetański uśmiech:

We spent about two hours at the sacred lake, walking along the shore in search of interesting subjects for photos. Then we had to go back and continue. Besides, two hours of walking in such thin air as here can exhaust a person...

 

Spędziliśmy nad świętym jeziorem około dwóch godzin, maszerując wzdłuż brzegu w poszukiwaniu ciekawych tematów do zdjęć. Potem trzeba było wrócić i jechać dalej. Zresztą dwie godziny marszu w tak rozrzedzonym powietrzu jak tu potrafi człowieka wyczerpać...

On the way we passed pastures of yaks. These powerful animals feel at home at high altitudes. For centuries they have provided meat, milk and hides. They are also used as pack animals.

 

Po drodze mijaliśmy pastwiska jaków. Te potężnie zbudowane zwierzęta doskonale czują się na dużych wysokościach. Od wieków dają mięso, mleko i skóry. Wykorzystywane są także jako zwierzęta juczne.

We had a few people in our expedition who were heading to Nepal after seeing Guge. There is only one border crossing between the two countries: Gyirong. In 1987 I crossed the border at Zhangmu, but that crossing on the Friendship Highway was destroyed by nature during an earthquake. The descent to 2,500 m to Gyirong was a serious deviation from our route, but the overnight stay at that altitude gave us a respite.

 

Mieliśmy w składzie naszej ekspedycji kilka osób, które po obejrzeniu Guge zmierzały do Nepalu. Jest tylko jedno przejście graniczne między tymi dwoma krajami: Gyirong.  W 1987 roku przekraczałem granicę w Zhangmu, ale to przejście na Friendship Highway zostało zniszczone przez naturę podczas trzęsienia ziemi. Zjazd na wysokość 2500 m do Gyirongu to było poważne odbicie od naszej trasy, ale nocleg na tej wysokości dawał nam wytchnienie.

Gyirong turned out to be a large border town with modern buildings. Several streets were transformed into shopping promenades dominated by smaller and larger Nepalese shops, offering goods not only from Nepal but also from India. In the perspective of the promenade, you can see a small Tibetan temple:

 

Gyirong okazał się sporym granicznym miastem o nowoczesnej zabudowie. Kilka ulic zamieniono na handlowe deptaki na których królowały mniejsze i większe nepalskie sklepiki, oferujące towary nie tylko z Nepalu, ale także z Indii. W perspektywie deptaka widać niewielką tybetańską świątynię:

The next morning we climbed back up to the high passes. The views from the car windows gave us a chance to look at familiar terrain from a new perspective. The Himalayas continued to amaze with their beauty and majesty:

 

Kolejnego poranka wspinaliśmy się na powrót na wysokie przełęcze. Widoki z okien samochodu dawały szansę spojrzenia na znane już tereny z nowej perspektywy. Himalaje wciąż zachwycały swoim pięknem i majestatem:

In a town somewhere along the way (the name signs were illegible to me) we stopped for a meal. I laughed when I saw this only English sign in sight:

 

W miasteczku gdzieś po drodze (tablice z nazwami były dla mnie nieczytelne) zatrzymaliśmy się na posiłek. Uśmiałem się widząc ten jedyny w polu widzenia angielski napis:

The English menu was of course not available, but the owner managed in a different way: a large banner with photos of the dishes on offer hung across the entire width of the wall. All you had to do was walk up and point to what you wanted to order. And the price? The waiter punched in the price on his calculator! :)

 

Menu w języku angielskim oczywiście nie było osiągalne, ale właściciel poradził sobie w inny sposób:  na całej szerokości ściany wisiał wielki banner, przedstawiający zdjęcia oferowanych potraw. Wystarczyło podejść i wskazać, co się chce zamówić. A cena? Cenę wystukiwał kelner na swoim kalkulatorze!   :)

A stop in the town also allowed us to take a few photos of the daily lives of the locals. On the left column you can see a typical Tibetan house surrounded by a wall of unfired bricks. And on the right column a street butcher's stand where meat is sold. Passers-by don't even have to enter the shop to buy a skinned lamb:

 

Postój w miasteczku pozwolił także na zrobienie kilku zdjęć z codziennego życia mieszkańców. Na lewej kolumnie widzicie typowy tybetański dom otoczony murkiem z nie wypalonej cegły. A na prawej kolumnie uliczne stoisko rzeźnika, gdzie sprzedaje się mięso. Przechodnie nie muszą nawet wchodzić do sklepu by kupić obdartego ze skóry barana:

 

Among the magnificent mountain landscapes we continued our journey to the famous Sakya Monastery. For centuries this monastery, resembling a fortified castle with high walls, was the seat of the Buddhist sect of the same name. Before entering the city we were stuck in a several-kilometer traffic jam on the road. Traffic jams happen in Tibet too! The police stop traffic when the obedient Panchen Lama comes to visit.

 

Wśród wspaniałych, górskich krajobrazów jechaliśmy dalej do słynnego klasztoru Sakya. od wieków ten klasztor, przypominający raczej warowne zamczysko o wysokich murach był siedzibą buddyjskiej sekty o tej samej nazwie. przez wjazdem do miasta stoimy w wielokilometrowym zatorze na szosie. W Tybecie też zdarzają się korki!  Policja wstrzymuje ruch, gdy z wizytą przyjeżdża posłuszny władzy panchen lama.

At Sakya, we were greeted by a large white stupa (pictured above). Around the Sakya monastery, the entire town sprawled: a maze of narrow streets, a dozen smaller temples, and a religious school. It was getting dark when I set out to wander the town alone, taking pictures of the old architecture across the river and the dung cakes stuck to the walls of houses. This is how they dry them here:

 

W Sakya witała nas wielka biała stupa (na zdjęciu powyżej). Wokół klasztoru Sakya rozsiadło się całe miasto: labirynt wąskich uliczek, tuzin mniejszych świątyń i religijna szkoła. Zmierzchało się, gdy wyruszyłem na samotną wędrówkę po mieście, fotografując za rzeką starą architekturę i placki nawozu przylepione do ścian domów. W ten sposób się je tutaj suszy:

The sky was overcast and a light rain was falling when we arrived at the main monastery gate the next day. The weather was of no great importance here, however, because everything that was most interesting was happening in the semidarkness of the monastery interior. The morning service was in progress.

 

Niebo było pochmurne i padał drobny deszcz gdy następnego dnia zjawiliśmy się pod bramą głównego klasztoru. Pogoda nie miała tu jednak większego znaczenia, bo wszystko, co najciekawsze działo się w półmroku klasztornych wnętrz. Trwało akurat poranne nabożeństwo.

Foreigners are no longer required to take off their shoes before entering a temple. (Remember when my shoes were stolen after I left them outside a Tibetan temple in Manali?) But locals still do it the old way - respect for the place they are entering is stronger than convenience:

 

Od cudzoziemców nie wymaga się już zdejmowania butów przed wejściem do świątyni. (Pamiętacie jak skradziono mi buty pozostawione przed tybetańską świątynią w Manali?)  Ale miejscowi i tak robią po staremu - szacunek dla miejsca do którego wchodzą jest silniejszy od wygodnictwa:

I entered behind a heavy curtain. Monks in burgundy and yellow robes sat in rows on platforms in front of a Buddha statue, reciting their mantras in unison to the accompaniment of gongs. This photo is unique:

 

Wszedłem za ciężką kotarę. Mnisi w bordowych i żółtych szatach siedzieli rzędami na podestach przed posągiem Buddy i przy akompaniamencie gongów recytowali chórem swoje mantry. Takie zdjęcie to unikat: 

The Sakya Monastery houses thousands of Tibetan antique prints. The walls of the high rooms are divided from floor to ceiling into boxes, each containing one work. This can be seen in the photos below:

 

W Klasztorze Sakya przechowywane są tysiące tybetańskich starodruków. Ściany wysokich pomieszczeń podzielone są od podłogi do sufitu na kasetki, z których każda mieści jedno dzieło. Widać to na zdjęciach poniżej:

Looking at this impressive collection, I wondered if each book is taken out of its case, preserved, and maybe even read at least once a year?

 

Patrząc na tę imponującą kolekcję zastanawiałem się czy chociaż raz w roku każda księga jest wyjmowana ze swojej kasetki, konserwowana a może nawet czytana?

In outside of the large hall where the service was held, there are many side halls in the monastery, also dark and atmospheric, where smaller and larger images of Buddha and holy lamas sit. Hundreds of oil lamps burn in front of the figures. In the past, the faithful brought yak butter to these lamps in thermoses and heated cans. Today, they buy it in front of the monastery in plastic cups and spoon it into the vessel in which the oil lamp burns...

 

Poza wielką salą w której odbywało się nabożeństwo jest w klasztorze wiele bocznych sal, również mrocznych i nastrojowych, w których siedzą mniejsze i większe wyobrażenia Buddy i świętych lamów. Przed figurami płoną setki kaganków. Kiedyś wierni przynosili jacze masło do tych kaganków w termosach i podgrzanych bańkach. Dziś kupują je przed klasztorem w plastikowych kubkach i łyżką dokładają do naczynia, w którym płonie kaganek...

As I was leaving, I set the prayer wheels installed in the gate in motion one by one. Their clatter carries far in the monastery silence:

 

Wychodząc wprawiałem kolejno w ruch zainstalowane w bramie modlitewne młynki. W klasztornej ciszy ich turkot niesie się daleko:

That same day we continued our journey - to the large city of Shigatse, where you have to visit the great Tashilumpo Monastery - it is the seat of the Panchen Lama - the second highest dignitary of the Tibetan religion after the Dalai Lama. When I visited this monastery in 1987, it impressed me with its size. But its old age was easy to read: plaster was peeling off the dusty buildings, many wooden elements were asking for replacement. Today, Tashilumpo smells of fresh paint and shines with gilding:

 

Jeszcze tego samego dnia jechaliśmy dalej - do dużego miasta Shigatse, w którym trzeba odwiedzić wielki Klasztor Tashilumpo - jest on siedzibą Panchen Lamy - drugiego najwyższego po Dalajlamie dostojnika religii tybetańskiej. Gdy zwiedzałem ten klasztor w 1987 roku zrobił na mnie wrażenie swoją wielkością. Ale można było łatwo odczytać jego sędziwy wiek: z zakurzonych budowli odpadały tynki, wiele drewnianych elementów prosiło o wymianę. Dziś Tashilumpo pachnie świeżą farbą i błyszczy złoceniami:

But I was more impressed by the Sakya monastery - it is more authentic and seems to me to be less like a museum, where buses bring crowds of tourists. On the altars in Tashilumpo there are large photographs of the last Panchen Lamas.

 

Większe jednak wrażenie zrobił na mnie klasztor Sakya - jest bardziej autentyczny i wydaje mi się, że mniej przypomina muzeum, do którego przybywają autokary przywożące tłumy turystów. Na ołtarzach w Tashilumpo ustawiono duże fotografie ostatnich panchenlamów.

 

The monastery is built on several levels - you have to walk a bit here! :). The guide knows well where you can go and where you can't. Temples with tombs of panchen lamas stand in a row. Locals enter, circle the stupa, throw some money over the barrier and... go on.

 

Klasztor zbudowany jest na kilku poziomach - trzeba się tutaj trochę nachodzić!  :). Przewodnik dobrze wie gdzie można iść, a gdzie nie wolno. Świątynie z grobowcami panchen lamów stoją szeregiem. Miejscowi wchodzą, okrążają stupę, rzucają za barierkę jakiś pieniężny datek i... idą dalej.

 I got the impression that the monks of Tashilumpo are better educated than those from other monasteries. They know single English words and it is easier to communicate with them. The effect of such communication was, among other things, the photo below. How nice, aren't they?

 

Odniosłem wrażenie, że mnisi z Tashilumpo są lepiej edukowani, niż ci z pozostałych klasztorów. Znają pojedyncze angielskie słowa i łatwiej się z nimi porozumieć. Efektem takiego porozumienia było między innymi poniższe zdjęcie. Prawda jacy sympatyczni?

We reached Lhasa only in the evening that day. Finally, we had a moment of respite! I went out to the city to buy something to eat, because the organizer only provided breakfast. Finding bread was not so easy. But I bought Lhasa beer for 6 yuan a bottle in the second shop! The next morning I went to the Barkhor Bazaar to once again breathe in the atmosphere of this interesting city. The moment had come to say goodbye to the capital of Tibet and the other members of our expedition. The goal of the journey had been achieved. Who knows, will I be able to return here again...

 

Do Lhasy dotarliśmy tego dnia dopiero wieczorem. Nareszcie mieliśmy chwilę oddechu! Wyszedłem na miasto, by kupić coś do jedzenia, bo organizator zapewniał tylko śniadania. Znalezienie chleba nie było takie proste. Ale piwo Lhasa beer po 6 juanów za butelkę kupiłem już w drugim z kolei sklepiku! Rano następnego dnia poszedłem na Barkhor Bazar raz jeszcze zachłysnąć się atmosferą tego ciekawego miasta. Nadeszła bowiem chwila rozstania ze stolicą Tybetu i innymi członkami naszej ekspedycji. Cel podróży został osiągnięty. Kto wie, czy będzie mi dane jeszcze tu wrócić...

From Lhasa I went to Beijing, and then - after a short rest and doing the necessary tests - I found myself in equally exotic Singapore, where, according to plan, the next stage of my journey around the world was to begin.

 

Z Lhasy udałem się do Pekinu, a następnie - po krótkim odpoczynku i zrobieniu koniecznych badań znalazłem się w równie egzotycznym Singapurze, gdzie zgodnie z planem miał się rozpocząć kolejny etap mojej podróży dookoła świata.

     

Travel snapshots from recent years        ---       Migawki z podróży ostatnich lat

2024

2023 2022 2021 2020 2019 2018 2017 2016  2015 2014 2013 2010-2012

Back do the main directory                                                            Powrót do głównego katalogu